Widzew wciąż walczy o utrzymanie, Zagłębie w drodze do ekstraklasy


Za nami niezwykle ciekawa i obfitująca w gole kolejka I ligi. Obecna forma niektórych drużyn z dołu ligowej tabeli przy równoczesnym zwycięstwie Widzewa Łódź sprawiła, że siedem nadchodzących kolejek może jeszcze przynieść zaskakujące rozstrzygnięcia.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie w Byczynie, gdzie Widzew podejmował Chojniczankę, zaczął się tak naprawdę w 89. minucie. Dokładnie tyle czasu trwał typowy mecz walki, w którym obie ekipy miały swoje okazje, żadna jednak nie została wykorzystana. Właśnie w 89. minucie fenomenalnym podaniem wykazał się Bartłomiej Kasprzak, a sytuacji sam na sam nie zmarnował David Kwiek. Na stadionie zapanowała euforia, wydawało się bowiem, że nic nie może odebrać łodzianom zwycięstwa. Trzy minuty później, w doliczonym czasie gry, sędziujący spotkanie Tomasz Wajda podyktował mocno kontrowersyjny rzut karny dla gości. Do piłki podszedł Paweł Zawistowski, jednak jego intencje wyczuł Maciej Krakowiak. Arbiter zakończył spotkanie i trzy punkty wywalczył Widzew.

Sytuacja ostatniej drużyny w tabeli jest wciąż nie do pozazdroszczenia. Strata do lokaty gwarantującej utrzymanie wynosi – na siedem kolejek przed końcem – dziesięć punktów. Zawodnicy klubu z Łodzi nie tracą jednak optymizmu, co potwierdzają wypowiedzi bohaterów spotkania, czyli strzelca bramki i bramkarza Widzewa:

David Kwiek:

W 88. minucie na szczęście się udało. Szkoda, że tak późno, mieliśmy dużo sytuacji wcześniej. Uważam, że sami sobie robimy nerwówkę. Ważne, że w końcu wpadło do sieci i są trzy punkty. Z meczu na mecz tworzymy coraz więcej sytuacji, trzeba być tylko skuteczniejszym i będzie dobrze. Nasza dyspozycja na wyjeździe do tej pory nie zaskoczyła, sami nie wiemy, jaka jest przyczyna. U siebie zupełnie inaczej to wygląda, trzeba to przenieść na wyjazdy i zacząć przywozić więcej punktów. Gramy w kratkę, trzeba to zmienić. Zostało jeszcze trochę kolejek, nie ma co kalkulować, trzeba wygrywać. Każdy mecz jest teraz najważniejszy.

Maciej Krakowiak:

Co tu dużo opowiadać, chyba zrobiłem to, co do mnie należało. Cieszą trzy punkty. Cały czas mamy wiarę w swój zespół, w to, że się utrzymamy w I lidze. Walczymy dalej.

O sytuacji z rzutem karnym i dyskusją z sędzią:

To była złość sportowa na to, że sędzia grał przeciwko nam, bo myślę, że zapracowaliśmy na tę wygraną. Dlatego tak zareagowaliśmy.

Chciałem utrzeć nosa sędziemu i pokazać, że mimo to możemy wygrać. Nie czekałam na ruch strzelającego, poszedłem w wybrany wcześniej róg. Tak jak w meczu z Termalicą też wyczułem zawodnika, tak teraz poszedłem podobnie, ale z lepszym skutkiem.

Słaba forma zespołów z dołu tabeli

Spośród zespołów walczących o utrzymanie jedynie Widzew i Bytovia były w stanie wywalczyć komplet punktów. Zespół z Bytowa po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wygrzebał się z miejsca barażowego na bezpieczną lokatę w tabeli. Swoją drogą, odkąd nastąpiła zmiana trenera, Bytovia punktuje regularnie i kto wie, może za dwie lub trzy kolejki nie będzie to już zespół walczący o utrzymanie. Drużyna z Bytowa pokonała na wyjeździe Sandecję Nowy Sącz po golu Daniela Mąki w 7. minucie. Klub z Małopolski, jeśli weźmiemy pod uwagę obecną formę, staje się jednym z kandydatów do spadku z ligi. W tej chwili zajmuje ostatnią bezpieczną lokatę w tabeli, mając tyle samo punktów co piętnasty (miejsce barażowe) Chrobry Głogów.

Drużyna z Głogowa też nie wywalczyła choćby punktu w ostatniej kolejce. Lepsi od Chrobrego okazali się piłkarze Olimpii Grudziądz, którzy wygrali u siebie 2:1. Spotkanie lepiej zaczęli goście. W 22. minucie Wołodymyr Hudyma popisał się bardzo precyzyjnym strzałem z dystansu i wyprowadził głogowian na prowadzenie. W 40. minucie dobre dośrodkowanie Denisa Popovicia z rzutu rożnego wykorzystał Bartosz Jaroch, tym samym wyrównując stan meczu. W drugiej połowie okazje miały oba zespoły, skuteczny okazał się tylko jeden. W 73. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Robert Szczot i ustalił wynik spotkania. Olimpia w ten sposób usadowiła się na czwartym miejscu w tabeli I ligi.

W Jaworznie GKS Tychy podejmował najlepszego z beniaminków, czyli Wigry Suwałki. Mecz był bardzo wyrównany i zakończył się sprawiedliwym remisem, po bramkach Jakuba Bąka z rzutu karnego i Kamila Zapolnika po doskonałej akcji Mateusza Żebrowskiego. GKS gra naprawdę nieźle, momentami potrafi zdominować przeciwników, ale… nie zdobywa punktów. Stąd zaledwie szesnaste miejsce i sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Czasu powoli zaczyna brakować.

Bardzo ciekawie było w Ząbkach, gdzie Dolcan podejmował przedostatnią w tabeli Pogoń Siedlce.

Mecz obfitował w okazje, co ciekawe, nieco lepiej prezentowali się goście. Do 60. minuty utrzymywał się bezbramkowy remis, wtedy to gospodarze otrzymali rzut karny, na co bardzo nerwowo zareagowała ławka Pogoni. Pretensje wynikały w dużej mierze z tego, że w polu karnym Dolcanu trzykrotnie dochodziło do kontrowersyjnych sytuacji, za każdym razem sędzia pozostawał nieugięty. „Jedenastkę” dla gospodarzy wykorzystał Grzegorz Piesio, wyprowadzając Dolcan na prowadzenie. Dokładnie dziesięć minut później kapitalna akcja wprowadzonego chwilę wcześniej Michała Bajdura dała gospodarzom drugi rzut karny, który wykorzystał Paweł Tarnowski. Po upływie kolejnych dziesięciu minut nadzieję w serca kibiców gości wlał Cezary Demianiuk, który wykorzystał błąd obrony Dolcanu. W 91. minucie Pogoń nie miała już złudzeń. Bramkę dla Dolcanu, tym razem z kontrataku, nie rzutu karnego, zdobył Damian Kądzior. Siedlczanie mają zaledwie jeden punkt przewagi nad ostatnim Widzewem. Decyzje sędziowskie, delikatnie mówiąc, nie spodobały się włodarzom Pogoni. Oto krótki komentarz prezesa klubu:

O pogromach dwóch

Dwa z sobotnich meczów zakończyły się bardzo wysokimi wynikami. W pierwszym z nich Miedź Legnica podejmowała mającą doskonale znane problemy kadrowe Flotę Świnoujście. Gości można bez cienia przesady porównywać do Bayernu Monachium. Nie chodzi jednak o styl gry czy stan konta, ale o niezwykle krótką ławkę Floty, podobną dysponowali „Bawarczycy” w kilku poprzednich meczach. Goście nie mogli dodatkowo skorzystać z wypożyczonego z Miedzi Keona Daniela, co spowodowało skrócenie kadry zespołu na mecz do 15 zawodników.

Pierwsza połowa nie zapowiadała masakry. Zakończyła się bezbramkowym remisem, obie drużyny miały podobną liczbę sytuacji bramkowych. Wszystko zmieniła czerwona kartka dla Łukasza Sołowieja w 53. minucie. Obrońca Floty otrzymał ją po faulu w polu karnym. „Jedenastkę” wykorzystał Wojciech Łobodziński i Miedź zaczęła atakować z większym luzem i polotem. W 77. minucie wynik podwyższył Mateusz Szczepaniak. Dwie minuty później ten sam zawodnik podwyższył wynik na 3:0. W 84. minucie na kapitalną indywidualną akcję zdecydował się Yannick Kakoko i również znalazł drogę do bramki Floty. W doliczonym czasie gry wynik meczu ustalił ten sam zawodnik. Wygrana 5:0 mniej więcej oddaje różnicę w organizacji obu klubów, Miedź to finansowy i kadrowy potentat, Flota jest kopciuszkiem ledwie wiążącym koniec z końcem. Najbardziej intryguje jednak to, że przed meczem to Flota była wyżej w tabeli! Dzięki wygranej Miedź awansowała na dziewiąte miejsce, Flota znajduje się jedno miejsce niżej z taką samą liczbą punktów.

Autorem drugiego pogromu było liderujące Zagłębie. Rywal był jednak znacznie większą „firmą”, w dodatku mecz rozgrywany był na wyjeździe. GKS Katowice, bo o nim mowa, przeżywa ostatnio spore zawirowania, odbijające się niewątpliwie na grze zespołu. W pierwszej połowie byliśmy świadkami jednej bramki. Arkadiusz Woźniak zdecydował się na strzał zza pola karnego i zdobył piękną bramkę w 18. minucie. Kolejne bramki padały dopiero w drugiej połowie. W 52. minucie niemal całą defensywę katowiczan ośmieszył Adrian Błąd i po indywidualnej akcji wpakował piłkę do bramki. Trzydzieści minut później miał miejsce sześciominutowy fragment meczu, który wstrząsnął stadionem przy Bukowej. W 82. minucie dośrodkowanie Cotry wykorzystał Przybecki. Dwie minuty później przytomnie w polu karnym zachował się Krzysztof Piątek, dobijając odbity przez bramkarza strzał Boneckiego. W 88. minucie wynik meczu ustalił Lubomir Guldan. Ten mecz to był niewątpliwy pokaz siły Zagłębia, któremu raczej nic nie ma prawa zagrozić w walce o awans do ekstraklasy.

Zwycięstwo Termaliki, Wisła gubi punkty

W niedzielę odbyły się dwa mecze. Były to korespondencyjne pojedynki ekip walczących o awans do ekstraklasy, a więc Wisły Płock i Termaliki Nieciecza.

Mecz Arki Gdynia z Wisła zapowiadał się na hit kolejki. Gospodarze grają bardzo dobrze w tej rundzie, punktują regularnie i mają szansę na czwarte miejsce w tabeli. Goście są wiceliderem i celują w awans do ekstraklasy. Sam mecz nie stał jednak na najwyższym poziomie. Arka przeważała przez większą część spotkania, nie umiała jednak znaleźć drogi do bramki przeciwnika. Mogło się to zemścić w ostatniej minucie, gdy w dużym zamieszaniu pod bramką gospodarzy jeden z piłkarzy z Płocka trafił piłką w słupek. Koniec końców mecz zakończył się wynikiem 0:0.

W Niecieczy odbył się ostatni mecz 27. kolejki I ligi. Miejscowa Termalica podejmowała Stomil Olsztyn. Gospodarze byli wyraźnym faworytem, ostatnimi czasy potrafili jednak sprawić swoim kibicom przykrą niespodziankę. Tym razem tak się jednak nie stało. Termalica zdecydowanie wygrała mecz, będąc lepszą przez całe spotkanie. W 25. minucie wynik meczu otworzył Mateusz Kupczak. Jeszcze przed przerwą drugą bramkę dla zespołu gospodarzy zdobył Jakub Biskup. Przewaga dwóch bramek do przerwy pozwoliła Termalice na spokojne prowadzenie gry i czekanie na kolejne okazje. Taka przytrafiła się w 57. minucie, co wykorzystał Emil Drozdowicz, i zrobiło się 3:0. Takim oto wynikiem zakończył się mecz, żadna z drużyn nie potrafiła już bowiem znaleźć drogi do bramki przeciwnika.

Wygrana Termaliki sprawiła, że drużyna z Niecieczy traci zaledwie jeden punkt do drugiej w tabeli Wisły Płock. Liderujące Zagłębie Lubin ma cztery punkty przewagi nad zespołem spod Tarnowa.

Komentarze
Dawid Bartkowski (gość) - 9 lat temu

Można mieć zastrzeżenia co do poziomu gry w 1 Lidze, ale na dobrą sprawę 4-5 zespołów z niej mogłoby zastąpić tych najsłabszych z Ekstraklasy i nie byłoby widać żadnej różnicy. W przypadku Zagłębia być może by była nawet walka o pierwszą ósemkę.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze