Trzeźwym okiem: van Gaal w United. Bez pomysłu, bez szacunku i bez jaj


25 maja 2016 Trzeźwym okiem: van Gaal w United. Bez pomysłu, bez szacunku i bez jaj

Po dwóch latach z Manchesterem United pożegnał się Louis van Gaal. Większość fanów angielskiego giganta skacze z radości; przyzwyczajeni do sukcesów z ery Fergusona sympatycy klubu mają dość wszystkiego, co wiąże się z nazwiskiem Holendra. Niewielu go broni. Którzy mają rację? Rzecz o filozofii, bucie i braku klasy. 


Udostępnij na Udostępnij na

19 maja 2014 roku – tego dnia sympatycy United dowiedzieli się, że nowym menedżerem klubu zostanie ówczesny selekcjoner reprezentacji Holandii. Niecały miesiąc wcześniej zwolniony został David Moyes i gorzej być już nie mogło. W klubie ogólna ekscytacja, kibice oszaleli po mundialu w Brazylii, na którym „Pomarańczowi” wyszarpali brązowe medale. Medalista MŚ w Manchesterze – on wejdzie w buty „Fergiego”, przecież wygrał w karierze już wszystko.

Tak się to wszystko zaczynało. Co zapamiętamy po dwóch latach?

Kto bogatemu zabroni?

Prawdziwy szał zaczął się, kiedy Holender wybrał się na zakupy. Di Maria, Falcao, Shaw, Rojo, Blind, Herrera. Razem prawie 200 000 000 euro, ale co z tego? Zwycięzców się nie sądzi. A przecież zwycięstwa miały przyjść. Jak wiadomo, nie było kolorowo. Skończyło się na czwartym miejscu.

Zostając przy transferach, trzeba spojrzeć również na miniony sezon. Martial, Depay, Schweinsteiger, Schneiderlin, Darmian – kolejne 146 000 000. Razem 340 000 000 euro wydane na wzmocnienia, aby ostatecznie wygrać tylko Puchar Anglii. Fergusonowi wydanie tylu pieniędzy zajęło jego sześć ostatnich lat, okrasił to zdobyciem 12 trofeów: LM, KMŚ, cztery mistrzostwa kraju, dwa Puchary Ligi, cztery superpuchary.

van Gaal (fot. Manutgram.blogspot.com)
fot. Manutgram.blogspot.com

Nie wszystkie transfery były nieudane – Martial, mimo że absurdalnie drogi (50 mln), ma wszelkie predyspozycje, aby być gwiazdą na lata. Co nie zagrało w przeprowadzkach takich tuzów jak Di Maria czy Depay? Van Gaal na samym początku swojej angielskiej kariery stwierdził otwarcie: – Nie chcę, by zawodnicy działali intuicyjnie. Zaraz, co? Trudno przyswoić te słowa. Były one jednak częścią jednego wielkiego planu.

Proces, filozofia, nuda, panika

„Proces” i „filozofia” – nie jesteśmy w stanie policzyć, ile razy te dwa frazesy padły z ust Holendra podczas jego dwuletniej przygody z klubem. Jak wyglądała filozofia na papierze? Sezon 2015/2016 pokazał ją w pełnej krasie. Van Gaal miał do dyspozycji skład skompletowany za olbrzymie pieniądze, do tego systematycznie dokładał młodych gniewnych, chociaż na ogół grali oni przez kontuzje swoich bardziej doświadczonych kolegów. Tak czy owak wszystko powinno grać jak z nut. Docelowo maszyna miała ruszyć po trzech miesiącach pierwszej kampanii; kiedy to się nie udało, 64-latek zagrzewał do walki na posezonowym przyjęciu.

Filozofia van Gaala to gorsza wersja wizji futbolu Rinusa Michelsa, uzupełniona o elementy widoczne w hiszpańskiej tiki-tace. Mowa więc o utrzymywaniu się przy piłce i wymienianiu męczących dla rywala podań przy jednoczesnym wykorzystywaniu całej drużyny. Taka mieszanka miała zapewnić przede wszystkim bezpieczeństwo z tyłu, a konsekwencja w każdej części boiska miała przynosić bramki, nawet po niezwykle mozolnie konstruowanych akcjach. Brzmi banalnie, prawda?

Problem w tym, że oprócz Marouane’a Fellainiego i Daleya Blinda żaden z graczy przez dwa lata nie zrozumiał filozofii swojego szkoleniowca. Dotyczyło to nie tylko graczy z pierwiastkiem szaleństwa w nogach (van Gaal miał zabraniać im wchodzenia w pojedynki 1 vs 1), ale również wyrobników takich jak Wayne Rooney. Zasady wyraźnie ograniczały piłkarzy; wydawało się, że gdyby trenera nie było na ławce, w wielu sytuacjach zachowywaliby się odważniej. Przykład? Menedżer zakazał napastnikom oddawania strzałów z pierwszej piłki. Najpierw przyjęcie, później strzał – tak się wychowuje „dziewiątki” i „ósemki”.

Jak to się objawiało w liczbach? Warto zacząć od statystyki podań. Manchester w minionym sezonie zanotował największy procent zagrań do tyłu (16%, 3222 podania) z całej stawki. W wielu sytuacjach piłka wracała do de Gei po rzutach rożnych, o pozornie groźnych akcjach nie wspominając. Kiedy dowolny gracz United miał alternatywę: zagrać ryzykownie do przodu bądź cofnąć piłkę do obrońcy, na ogół wybierał tę drugą opcję.

Dalej czeka statystyka goli, być może jeszcze bardziej dosadna. Gracze United w minionej kampanii strzelili w lidze 49 bramek. Średnia: 1,29 gola na mecz, jest to ich najgorszy wynik od 26 lat. Dla porównania w ostatnim sezonie pod wodzą Fergusona Rooney i spółka trafiali do siatki 86 razy. Rok wcześniej z ligi spadło Blackburn, strzelając 48 goli. Tak złych statystyk nie pamiętają najstarsi górale.

Na meczach United wiało nudą do tego stopnia, że realizatorzy wyszukiwali na meczach fanów, którzy ucięli sobie drzemkę. Cała sytuacja miała podłoże bardzo głęboko – tajemnicą poliszynela jest, że piłkarze nie ufali swojemu trenerowi. To był niezwykle toksyczny związek. na początku minionego sezonu Rooney z Carrickiem jako dwaj najbardziej doświadczeni gracze wybrali się do bossa, aby zakomunikować mu, że filozofia oraz treningi źle wpływają na zespół, a poszczególni gracze czują się źle, realizując założenia trenera.

Trudno aby było inaczej, jeśli van Gaal w przekroju dwóch lat zmieniał pozycje niemal wszystkich graczy, których miał do dyspozycji. W przegranym 0:3 meczu z Tottenhamem Ashley Young rozegrał 45 minut jako „dziewiątka”. Ten sam Young sporo meczów zaliczył na lewej obronie. Juan Mata już nie pamięta, jak to jest grać w środka pola, Valencia został obrońcą, a Daley Blind – stoperem. Hulaj dusza, piekła nie ma.

https://twitter.com/parker_39/status/719202287932088321

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze urazy. Niezwykle ciężkie treningi zaowocowały średnią ośmiu kontuzji na miesiąc. Zostańmy przy treningach: jeszcze w pierwszym sezonie piłkarze notowali spotkania, w których wyraźnie nie mieli siły już po godzinie gry. Dwie sesje codziennie, ostatnia zakończona późnym wieczorem? Nie ma się czemu dziwić.

Nieprzyjaciel w szatni

Kiedy do szatni Liverpoolu zawitał Juergen Klopp, kibice United łapali się za głowy. Z zazdrości. Przyjaciel kibiców, przyjaciel piłkarzy, który razem z nimi świętuje bramki i zwycięstwa, razem z nimi przeżywa porażki. Louis van Gaal dwa lata przesiedział na ławce trenerskiej ze swoim nieodłącznym notesem. United przegrywa 3:5 z beniaminkiem z Leicester – notuje. Wygrywa 3:0 z Evertonem – notuje.

Ta bierność udzielała się piłkarzom. Interweniował Giggs, który niejednokrotnie paradował przy linii, udzielając wskazówek zawodnikom, ale to nie wystarczyło. Z klubu wypływały informacje, jakoby van Gaal miał być zbyt surowy, w negatywnym znaczeniu tego słowa. Daniel Taylor w swoim felietonie na łamach internetowej wersji „Guardiana” pisał, że menedżer miał wzywać podopiecznych na prywatne rozmowy, aby wytykać im błędy, później robił to drogą elektroniczną wraz z załączaniem plików wideo. Jak myślicie, to odpowiedni sposób motywacji?

Na osobny akapit zasługuje sprawa „Klubu Kokosa”, a raczej klubu van Persiego. Były kapitan Arsenalu miał pod wodzą swojego Holendra odpalić, jednak nie dość, że nie udało się to, to jeszcze często gościł w rezerwach i już po jednym roku został sprzedany. Niedługo później udzielił wywiadu, w którym sugerował, że „Żelazny Tulipan”, mówiąc eufemistycznie, nie potrafi pracować i w ogóle rozmawiać z piłkarzami. Nie był pierwszy – podobne opinie latami wyrażali piłkarze tacy, jak: Ibrahimović, Ribery, Toni i wielu, wielu innych.

http://igol.pl/premier-league/jedni-go-kochaja-drudzy-nienawidza-jaki-naprawde-jest-louis-van-gaal/

Wszystko to zaowocowało brakiem należytego szacunku wśród zawodników. Należytego, bo mowa o jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców, który przez lata był jednym z możnych futbolu i wypromował dziesiątki gwiazd pokroju Xaviego, Iniesty, Schweinsteigera czy Muellera.

Każdy medal ma dwie strony — w Manchesterze też są ślady dobrze wykonanej roboty. Bez van Gaala nie byłoby Pucharu Anglii, który na Old Trafford wrócił po 12 latach. Nie byłoby armii dzieciaków z Martialem i Rashfordem na czele, która ma szanse stanowić o sile zespołu przez lata. Old Trafford nie odzyskałoby statusu twierdzy – tylko dwa przegrane mecze i dziewięć straconych bramek u siebie w całym sezonie ligowym.

Mimo to po holenderskich rządach pozostanie w United niesmak. Niesmak pozostaje też po rewelacjach z brytyjskiej prasy. Donosi ona, że van Gaal jest kolejnym po Moyesie trenerem, który o swoim zwolnieniu dowiedział się od mediów, i to bezpośrednio po wygraniu krajowego pucharu. Można w to uwierzyć po wypowiedziach Moyesa sprzed dwóch lat, który przyznał, że takie traktowanie nie przystoi klubowi tej rangi.

Niech za komentarz posłuży fakt, że żaden zawodnik nie pożegnał trenera na profilach społecznościowych. Wydaje się, że wraz z odejściem sir Aleksa Fergusona klub opuściła klasa, która powinna być wyznacznikiem wielkości. Sam Holender w pożegnalnym oświadczeniu podziękował jednak całemu klubowi i wszystkim z osobna. Brzmi jak żart, jednak opowiedziany grobowym tonem.

Na koniec ciekawostka. Paul Hirst, dziennikarz „The Times”, na swoim profilu na Twitterze umieścił informację, jakoby oficjalne ogłoszenie zwolnienia trenera nastąpiło w godzinach popołudniowych, a nie porannych na prośbę samego zainteresowanego. Do tego czasu miał on opuścić już Wyspy i dotrzeć do swojej posiadłości w portugalskim Algavre. Pamiętacie anegdotkę, według której van Gaal miał pokazać swoje cojones w szatni Bayernu, aby udowodnić, że je ma? Na jednym z internetowych forów trafiłem na opinię typu: jeżeli to [tweet Hirsta – przyp. aut.] prawda, to plotki o zdarzeniu z szatni Bayernu są nieprawdziwe, bo facet nie ma jaj.

Jeśli wierzyć słowom byłego już menedżera Manchesteru United, finałowy mecz Pucharu Anglii z Crystal Palace był ostatnim w jego szkoleniowej karierze. Drodzy czytelnicy, na emeryturę odchodzi człowiek, któremu należy się olbrzymi szacunek, niezależnie od waszych upodobań klubowych. Jako trener widział wszystko i wygrał niemal drugie tyle.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze