Throwback Thursday: Mido – geniusz, który rzucał nożyczkami w Ibrę


21 stycznia 2016 Throwback Thursday: Mido – geniusz, który rzucał nożyczkami w Ibrę

Równie genialny, co nieobliczalny. W ojczyźnie raz noszony na rękach, a raz wyszydzany. Gdy grał w jednej ekipie ze Zlatanem, Szwed musiał zadowalać się rolą drugiego najskuteczniejszego snajpera w klubie. W dzisiejszym odcinku „Throwback Thursday” przypomnę Wam niezwykłą historię Ahmeda „Mido” Hossama – gracza, którego olbrzymi talent został stłamszony przez butę.


Udostępnij na Udostępnij na

Kim jest „Mido”? Dzisiaj 32-letnim trenerem Zamalek, jednego z najbardziej utytułowanych egipskich klubów. Kim był w przeszłości? Nadzieją piłki z kraju faraonów i materiałem na napastnika klasy światowej? A może rozwydrzonym bachorem, który nigdy nie nauczył się pracy w zespole i akceptowania słowa nie? Prawdopodobnie i jednym, i drugim.

Szybko, szybciej, gorzej

Mido po transferze do Gent (fot. mexat.com)
„Mido” po transferze do Gent (fot. Mexat.com)

Był złotym dzieckiem afrykańskiej piłki. Po zaledwie jednym roku w Zamalek, w którym udało mu się strzelić trzy bramki w czterech spotkaniach, zgłosił się po niego belgijski Gent. Było to rok 2000, a nasz bohater miał zaledwie 17 lat. Nie można było od tak młodego zawodnika oczekiwać wspaniałych występów i regularnie zdobywanych bramek, toteż jak mogli reagować kibice na 11 trafień w 21 występach młokosa? Był ich ulubieńcem, również trener darzył go pełnym zaufaniem. Został wybrany na najlepszego afrykańskiego gracza w Belgii oraz odkrycie roku. Wejście smoka.

Podczas tego sezonu (2000/2001) Gent dostał lekcję futbolu od Ajaksu Amsterdam w postaci wyniku 0:9 w dwumeczu pierwszej rundy Pucharu UEFA, ale mimo to napastnik już wtedy został zauważony przez skautów holenderskiej drużyny. Obserwowali go przez całą kampanię, aby bez cienia wątpliwości wyłożyć dziesięciokrotną wartość sumy, za którą napastnik przeszedł do Belgii (420 tys. euro) – i tak na ogół sprzedają swoich graczy za kilkadziesiąt milionów, przykłady biegają po największych stadionach Europy. Młodzian był zachwycony i od razu podpisał pięcioletni kontrakt, nie wiedząc jeszcze, że nie wszędzie talent wystarczy do zjednania sobie wszystkich dokoła.

Do klubu dołączył podczas tego samego okienka transferowego co starszy o dwa lata Zlatan Ibrahimović. To był ciekawy skład – Egipcjanin mógł współpracować między innymi z Rafaelem van der Vaartem, Christianem Chivu, Johnem Heitingą czy Maxwellem. Problemem był jednak fakt zastąpienia Co Adriaanse na ławce trenerskiej przez Ronalda Koemana już pod koniec listopada 2001 roku. Snajper nie wybrał dobrego momentu na czerwoną kartkę: dostał ją 28 dnia miesiąca po kopnięciu rywala z Twente, dzień później miał przywitać się z nowym pryncypałem. Holender nie należy i nigdy nie należał do menedżerów miłych i uległych, toteż krytykował „Mido” przez cały sezon za jego brak zaangażowania i ograniczony wkład w grę drużyny.

Egipcjanina w Ajaksie witał były selekcjoner reprezentacji Polski, Leo Beenhakker (fot. http://webmanager.ajax.kpnis.nl)
Egipcjanina w Ajaksie witał były selekcjoner reprezentacji Polski, Leo Beenhakker (fot. Webmanager.ajax.kpnis.nl)

W pierwszych jedenastu meczach pod wodzą Koemana nasz bohater zaledwie raz rozegrał pełne 90 minut, dwa spotkania przesiedział na trybunach przez czerwień z Twente, a dwa inne opuścił, ponieważ pojechał na mecz reprezentacji Egiptu. Dorobek pod nowym menedżerem od listopada do marca – bez goli, bez asyst. W tym ostatnim miesiącu był skłócony z Holendrem do tego stopnia, że postanowił zrobić sobie krótkie wakacje w Kairze… Wrócił jednak do klubu, a jego talent eksplodował. W spotkaniu z De Graafschap przez 23 minuty, które spędził na boisku, zdążył strzelić bramkę i zanotować asystę, czym wywalczył sobie szansę w następnym meczu z Heerenveen. Tam przez 82 minuty dwukrotnie trafił do siatki i jasne było, że dostanie pełne 90 minut za tydzień.

Zagrał we wszystkich dziewięciu ostatnich spotkaniach ligowych, w których strzelił dziesięć bramek. Do tego dołożył trafienie w wygranym finale Pucharu Holandii z Utrechtem. W momencie jego rozgrywania miał 19 lat i 13 goli na koncie. Kibice szaleli, wiedząc, że szykuje im się atak marzeń – zwycięskiego gola we wspomnianym meczu z Utrechtem strzelił w dogrywce Zlatan Ibrahimović. Szwed zagrał w całej kampanii o pół godziny dłużej od Egipcjanina i strzelił cztery bramki mniej, co tylko ukazuje skalę talentu tego ostatniego.

Trudny charakter

Specyficzne osobowości lubią trzymać się razem, choć nie zawsze jest to łatwe. „Mido” i Ibrahimović od samego początku wspólnej gry byli przyjaciółmi, a kompanię uzupełniał Brazylijczyk Maxwell. Gen talentu i pewności siebie sięgający aż po sam sufit, poziom opanowania i taktu bliski podłogi – tak w skrócie można opisać tę parę. Jednym z najbardziej znanych występków naszego bohatera z czasów gry w Amsterdamie jest właśnie incydent z „Ibracadabrą”, który wspomniany jest w autobiografii piłkarza PSG „Ja, IBRA. Moja historia”.

Dwaj przyjaciele z boiska, Mido i Ibra (fot. tribunnews.com)
Dwaj przyjaciele z boiska, „Mido” i „Ibra” (fot. Tribunnews.com)

– Nie był wielkim dyplomatą, był taki jak ja, albo nawet gorszy. Później, po tym jak został odesłany na ławkę w meczu z PSV, wszedł do szatni i nazwał nas wszystkich szczeniakami. Był wściekły, a jego słowa nie były zbyt miłe. Odpowiedziałem, że jeśli jest wśród nas jakiś szczeniak, to właśnie on. Wtedy chwycił nożyczki, które leżały na jednej z ławeczek, i rzucił nimi we mnie. Kompletne wariactwo! Musnęły mnie w głowę i uderzyły w ścianę, tworząc pęknięcie. Oczywiście wyskoczyłem i dałem mu w gębę, ale po upływie dziesięciu minut już się ściskaliśmy. Jakiś czas później dowiedziałem się, że nasz kierownik drużyny wziął sobie te nożyczki na pamiątkę, żeby móc pokazać je dzieciom: to te, którymi Zlatan prawie dostał w twarz… – wspomina Szwed.

Wyobrażacie sobie taką sytuację dzisiaj? Ja nie, jednak jeśli jakieś smaczki z szatni warto wspominać, to właśnie takie. Specyficzna przyjaźń napastników nie miała zresztą potrwać długo – kilka dni po aferze z nożyczkami niesforny napastnik odszedł z klubu. Już we wrześniu swojego drugiego sezonu sezonu „Mido” publicznie wyraził chęć opuszczenia Ajaksu przez swoje trudne relacje z Koemanem, co samo w sobie powinno zdyskwalifikować go z gry dla drużyny z Amsterdamu. Chłopak szybko się opamiętał, ukorzył się przed oficjelami klubu, dostał grzywnę i wrócił do gry. Nie można przecież nie dawać minut takiemu talentowi!

Ale można go krytykować, jeśli robi coś źle, i z tego przywileju słusznie korzystał Ronald Koeman. Ganił młokosa za widoczny brak wysiłku na treningach, a finalnie „Mido” został przesunięty do drużyny rezerw.
Leo Beenhakker, ówczesny dyrektor techniczny klubu, wiedział, że ma w składzie takie nazwiska, jak: Sneijder, van der Vaart, Ibrahimović czy De Jong, którzy to piłkarze i tak prędzej czy później ucieszą klubową księgową kilkudziesięcioma milionami w klubowej kasie, wobec czego jeden niesforny młodziak mniej nie stanowił różnicy. Tym właśnie sposobem największy egipski talent XXI wieku został wypożyczony do Celty Vigo.

Po pół roku nie wrócił do Ajaksu, ale od razu został sprzedany do Marsylii za 15 milionów euro, co uczyniło go najdroższym egipskim piłkarzem w historii. Miał wtedy 20 lat… Ligue 1 nie była oczywistym wyborem, napastnikiem interesowały się czołowe kluby – wówczas silnej jak diabli – Serie A z Juventusem na czele. We Francji został doceniony przez samego Jean-Pierre’a Papina, legendę Olympique, który mówił, że dzięki takim graczom Ligue 1 jest jedną z czołowych lig Europy. Chłopak nie poradził sobie z psychiczną presją – wymagania i pokładane w nim nadzieje były zbyt duże. Może gdyby nikt nic nie mówił i pozwolił mu grać, byłoby inaczej?

W Marsylii musiał uznać wyższość Drogby... więc uciekł do Romy (fot. labeautedufootball.fr)
W Marsylii musiał uznać wyższość Drogby… więc uciekł do Romy (fot. Labeautedufootball.fr)

W klubie największą gwiazdą był Didier Drogba, który sezon zakończył z 30 bramkami na koncie. „Mido” miał dobre wyniki – 33 spotkania i dziewięć bramek w pierwszym sezonie w nowym kraju to bardzo przyzwoity dorobek jak na 20-latka. Zdołał strzelić nawet Realowi w Lidze Mistrzów… a w marcu 2004 roku publicznie wyraził chęć odejścia do lepszego klubu, już po raz drugi w swojej bardzo krótkiej wówczas karierze. Słowo „pokora” było mu zupełnie obce. Odszedł do Romy, gdzie kompletnie się spalił. Jego agentem został Mino Raiola, który wyczuł, że Egipcjanin nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca, a każdy kolejny transfer będzie powiększał nie tylko kieszeń klubu, ale i menedżera piłkarza.

Odrodzenie i zjeżdżalnią w dół

Z Romy został wypożyczony do Tottenhamu, gdzie mógł spotkać między innymi Grzegorza Rasiaka. W sezonie 2005/2006 z jedenastoma golami został drugim najlepszym strzelcem zespołu, zaraz za Robbiem Keane’em. Miał dopiero 23 lata i w dalszym ciągu wszystko przed sobą. Po sezonie „Koguty” zdecydowały się na transfer definitywny, a zachwyceni byli zarówno kibice, trener, jak i sam piłkarz, który w samych pochlebnych słowach wyrażał się o klubie.

Prawdziwy obieżyświat! (źródło – Transfermarkt.com)
Prawdziwy obieżyświat! (źródło – Transfermarkt.com)

Początkiem końca jego kariery był mecz z Portsmouth, w którym grał Sol Campbell, jedna z legend „Spurs”. – To jeden z najłatwiejszych do ogrania obrońców, przeciwko którym grałem – powiedział przed spotkaniem Egipcjanin, czym rozwścieczył Martina Jola i całą Anglię. Jol nazwał piłkarza nieodpowiedzialnym i nieznającym szacunku. „Mido” z Porstmouth nie zagrał, a w całym sezonie dostał szansę tylko 24 razy. Strzelił pięć bramek i tak skończyła się gra na poziomie.

Przywdziewał jeszcze koszulki Middlesbrough, Wigan, West Hamu, Barnsley oraz ponownie Ajaksu i Zamalek. Nigdzie nie zagrzał miejsca na więcej niż dwa lata, a w ostatnich sześciu sezonach gry strzelił zaledwie piętnaście bramek. O ile krucho było z golami, o tyle incydentów nie brakowało. Podczas swojego drugiego pobytu w Zamalek trzech studentów poprosiło go o wspólne zdjęcie. „Mido” odmówił i zdecydował się zdemolować ich samochód, za co dostał karę miesiąca więzienia. Odsiedział tydzień i wyszedł po apelacji.

Równie ciekawa jest jego gra reprezentacyjna. Od 2001 do 2003 roku – a więc do dwudziestego roku życia – zagrał w 30 spotkaniach i strzelił aż 16 bramek! Następnie, od 2004 do 2009 roku, zagrał w 21 meczach i strzelił cztery gole, wszystkie za czasów swojego „powrotu do żywych” w Tottenhamie. Kiedy w 2006 roku Egipt zwyciężył w Pucharze Narodów Afryki, napastnik nie zagrał w finale, gdyż pokłócił się z trenerem, Hassanem Shehatą.

„Mido” – (anty)przykład dla żółtodziobów

Karierę zawodniczą (z którą powinien zapoznać się każdy młody i utalentowany zawodnik na świecie i zapisać ją jako pierwszą pozycję w swojej rubryczce „czego nie mogę robić”) zakończył w wieku 30 lat i z miejsca został trenerem. 21 stycznia 2014 roku objął posadę szkoleniowca Zamalek, gdzie był, jest i – jeśli nic się nie zmieni – będzie uwielbiany przez fanów. W klubie nie był długo, ale na dobrą sprawę tylko tam okazywał lojalność i pełne zaangażowanie. Już w pierwszym sezonie wygrał z drużyną Puchar Egiptu, co uczyniło go najmłodszym menedżerem z trofeum w historii egipskiej piłki nożnej. Zaledwie tydzień później został zwolniony… Przewinął się jeszcze przez akademię Zamalek oraz egipski Ismaily Sporting Club (skąd odszedł, gdyż kłócił się z gwiazdą zespołu, Hosnim Abd-Rabou), aby kilkanaście dni temu ponownie objąć swoją pierwszą i ukochaną drużynę.

Cztery mecze, cztery wygrane, cztery czyste konta – tak wygląda obecny bilans „Mido” jako szkoleniowca klubu. Ma papiery na trenera, podkreślają to wszyscy blisko związani z zespołem, jak i z całą egipską piłką. Ale czy nie mówili tego 15 lat temu? Napastnik w swojej 14-letniej karierze zagrał aż w 11 zespołach z siedmiu różnych krajów. Zlatan Ibrahimović może jedynie podziwiać. Jego kolega z Ajaksu miał niebywały talent, być może nawet większy od Szweda. Wysoki (188 cm), silny, świetny technicznie. Potrafił zarówno bawić się piłką, jak i strzelać z całej siły w okienko, kiedy zespół naprawdę tego potrzebował. Dlaczego przegrał? Czy w ogóle mogę napisać, że przegrał?

Oby na ławce trenerskiej poradził sobie lepiej (fot. ahram.org.eg). ahram.org.eg)
Oby na ławce trenerskiej poradził sobie lepiej (fot. Ahram.org.eg)

Patrząc na skalę talentu, jaki zmarnował – przegrał swoją karierę zawodniczą. Kończył w Barnsley, a gdyby dobrze poprowadził swoje życie, mógł kończyć w Barcelonie. Zgubiły go przede wszystkim pokładane w nim nadzieje i zbyt duża pewność siebie. Spójrzcie na Mohameda Salaha – kiedy strzela, egipscy fani szaleją i wychwalają swojego rodaka pod niebiosa, a możliwościami się do naszego bohatera nawet nie zbliżył. Piłkarz Romy też zresztą nie próżnuje, jeśli chodzi o skandale – może to naturalne w tej części świata?

Życzmy „Mido”, aby dobrze poprowadził swoją karierę trenerską – bo może to zrobić! Oby nie kłócił się z podopiecznymi i z władzami, oby nie łapali go na znacznym przekraczaniu prędkości, jak to bywało na francuskich drogach, oby nie obrażał klubowych legend i nie wyjeżdżał na niezapowiedziane wakacje. Ma dopiero 32 lata – kto wie, może w 2026 roku będę mógł napisać o nim, że dobrze zrobił, przechodząc na emeryturę trzy lata temu.

W poprzednim odcinku Throwback Thursday wspominałem przegrany mundial 2006 w wykonaniu Ronaldinho i spółki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze