Throwback Thursday: Avram Grant – o jeden karny za daleko


Izraelczyk w czterech ostatnich finałach był o krok od pucharu, za każdym razem istotne były "jedenastki"

18 sierpnia 2016 Throwback Thursday: Avram Grant – o jeden karny za daleko
Ghanasoccernet.com

Izraelczyk z polskim paszportem smak trenerki poza granicami Bliskiego Wschodu poznał dopiero po pięćdziesiątce. Od tego czasu zdążył zaliczyć kilka spektakularnych osiągnięć, zarówno tych godnych pochwały, jak i tych, z których na pewno nie jest dumny. Cztery finały, mistrzostwo kraju, dwa spadki – będzie co opowiadać wnukom. Jak Avram Grant mógłby rozpocząć opowieść? Dawno, dawno temu... nie lubiłem karnych.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia jego europejskiej kariery obfituje w wiele smaczków, a jednym z nich są niewątpliwie rzuty karne. Czy to przegrane konkursy jedenastek, czy przestrzelone strzały z wapna w regulaminowym czasie – Avram Grant prowadził swoje drużyny w Europie i Afryce w czterech finałach, i w każdym z nich przewinęły się rzuty karne. Przegrał wszystkie z tych spotkań. Mówią, że to loteria…

Na Wembley bez szans

Izraelczyk objął Chelsea we wrześniu 2007 roku i już po pięciu miesiącach miał okazję prowadzić zespół w finale Pucharu Ligi. Tam przeciwnikami „The Blues” byli piłkarze Tottenhamu. Wynik 1:0 po bramce z wolnego Drogby utrzymywał się do 70. minuty, kiedy to Berbatov wykorzystał karnego po ręce Wayne’a Bridge’a. Dogrywka i gola na wagę pucharu dla „Kogutów” strzela… Jonathan Woodgate. Trudno o gorszy scenariusz.

Dwa lata później Drogba po raz kolejny strzelił z wolnego, jednak Grant był po przeciwnej stronie barykady. Jego Portsmouth mierzyło się z Chelsea w finale Pucharu Anglii. W tym samym sezonie, w którym z hukiem spadło z ligi. Gol obywatela Wybrzeża Kości Słoniowej okazał się jedynym w tym meczu, jednak mogło być inaczej, gdyby wcześniej swojego karnego wykorzystał Kevin-Prince Boateng. Sprawiedliwości stało się mimo wszystko zadość, kiedy strzał z wapna zmarnował Frank Lampard. Dwa mecze na Wembley i dwa razy wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdyby nie karne. Wykorzystane, czy też nie – ważne, że na niekorzyść izraelskiego menedżera.

John Terry i moskiewski deszcz

W międzyczasie Avram Grant miał okazję prowadzić w Chelsea w najważniejszym meczu w historii zarówno klubu, jak i swojej własnej. W maju 2008 roku londyńczycy w finale Ligi Mistrzów na moskiewskich Łużnikach mierzyli się z Manchesterem United. Ronaldo wyprowadził „Czerwone Diabły” na prowadzenie, wyrównał Frank Lampard i aż do końca dogrywki utrzymywał się wynik 1:1. W konkursie „jedenastek” nie trafił Ronaldo, po nim zaś wszyscy pakowali piłkę do siatki. Ostatni do futbolówki podszedł John Terry. A nad stolicą padał deszcz.

Po poślizgu kapitana kibice nie mieli wątpliwości, że to Chelsea przegra. Tak też się stało, kiedy van der Sar obronił strzał Anelki. Na zwycięstwo w Lidze Mistrzów „The Blues” mieli poczekać jeszcze cztery lata. Grant zaś znowu dostał od losu jedną, jak na razie, szansę na wielki sukces.

17 karnych i Barry na desancie

Z Portsmouth przeniósł się do West Hamu, który również spuścił z ligi, później zaś do Partizana, który z kolei doprowadził do mistrzostwa. Następnym przystankiem była kadra Ghany, z którą wziął udział w PNA w 2015 roku. „Czarne Gwiazdy” po pierwszym meczu i porażce z Senegalem szły przez turniej jak burza, wygrywając z każdym i grając do tego najefektowniejszy futbol na turnieju. W finale czekało Wybrzeże Kości Słoniowej, już bez Didiera Drogby.

0:0 do końca czasu regulaminowego, bez zmian w dogrywce. Kolejne karne. Można tylko się domyślać, jakie odczucia w związku z tym miał sam menedżer. Po dwóch pierwszych seriach mógł wierzyć – 2:0, zaczęło się dobrze. Jego podopieczni nie potrafili jednak utrzymać prowadzenia, a do rozstrzygnięcia potrzebnych było aż 17 „jedenastek”.

Grając na śmierć i życie, strzelał golkiper, Brimah Razak. Jego uderzenie wybronił Boubacar Barry, po czym sam podszedł do piłki i nie zmarnował szansy. Avram Grant przeżył wiele „jedenastek”, które pozbawiły go trofeów, a tę ostatnią wykorzystał bramkarz. Żyć nie umierać.

Zadzwonię do Johna Terry’ego po rady. Avram Grant, zapytany o ewentualne karne w finale PNA 2015

***

Nasz bohater w czerwcu tego roku odebrał polski paszport. Jego ojciec i dziadek pochodzili z Mławy, a sam Grant chętnie do Polski przyjeżdża i kiedyś była mowa nawet o prowadzeniu kadry. W wywiadzie z Piotrem Żelaznym wspominał o rozmowach ze Zbigniewem Bońkiem, jednocześnie zaznaczając, że Adam Nawałka wykonuje świetną pracę i rozważania można odłożyć na bok.

Nie wydaje mi się, aby nasza kadra z Grantem na ławce pokonała w karnych Portugalię… Nie mamy czego żałować.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze