Największe talenty świata – Stany Zjednoczone


Czy USA wreszcie dogonią światową czołówkę?

3 października 2016 Największe talenty świata – Stany Zjednoczone
Youtube.com

Stany, Stany, zjednoczonych łopot flag. W dobie postępującej amerykanizacji całego świata i każdej dziedziny życia odczuwamy chyba lekką satysfakcję, że w piłce nożnej stolica światowego kapitalizmu jeszcze nie odgrywa tak znaczącej roli, na jaką z pewnością ją stać. Z drugiej strony, z ich rozmachem organizacyjnym i finansowym wiele dobrego mogłoby się wydarzyć, gdyby "Jankesi" zaczęli uznawać kopaną za football nie zaś za soccer.


Udostępnij na Udostępnij na

Amerykanie od zawsze słynęli z posiadania swoich lokalnych piłkarskich bohaterów, którzy niekoniecznie osiągali najwyższy poziom. Sami, jako Europejczycy, daliśmy się nabrać na czar Freddy’ego Adu, który prysł jak bańka mydlana po jego przyjeździe do Benfiki. Wydaje się jednak, że to momentami rozpaczliwe pragnienie posiadania gwiazdy największego formatu wynika z chęci zaznaczenia swojej obecności na piłkarskim rynku. Tim Howard, Clint Dempsey czy Michael Bradley to oczywiście niezłe nazwiska, ciągle jednak to nie to. Wiele wskazuje na to, że nowe pokolenie rokuje o wiele lepiej. Szeroka kadra powoływana przez Juergena Klinsmanna pełna jest młodzieżowców. Najmłodszy z nich przebija się do wielkiej piłki w takim tempie, że faktycznie niedługo może należeć do światowej czołówki. Pozostali także są bardzo utalentowani.

1. Christian Pulisić (Borussia Dortmund, 18 lat)

Zwycięzca może być tylko jeden. Piłkarz absolutnie nietuzinkowy, pomocnik, który w zasadzie nie rozegrał jeszcze pełnego seniorskiego sezonu w swojej karierze, a już zabijają się o niego największe kluby, skłonne zapłacić jakieś chore kwoty. Z jednej strony taki jest współczesny futbol, z drugiej – wystarczy popatrzeć na tego chłopaka na boisku, by zauważyć, jak wielkim talentem dysponuje. Filigranowy rozgrywający, mogący także grać na obu skrzydłach, ma niemożliwą wręcz łatwość w mijaniu kolejnych rywali. Do tego jest ostatnią osobą, którą można nazwać boiskowym egoistą, znacznie częściej decyduje się podać, niż wykończyć akcję samodzielnie. O jego fantastycznych umiejętnościach dobitnie przekonali się legioniści, w zapamiętanym chyba już na zawsze katastrofalnym powrocie do Champions League mistrza Polski – Christian Pulisić był najlepszym obok Ousmane Dembele piłkarzem Borussii. Mimo zaledwie 18 lat pomocnik jest już podstawowym graczem swojej kadry narodowej. W reprezentacjach juniorskich ma wręcz zniewalające i nieosiągalne statystyki (62 mecze i 50 bramek). Pomyśleć, że jeszcze niespełna dwa lata temu kopał piłkę w amatorskiej akademii PA Classics. To się nazywa american dream!

2. Matt Miazga (Vitesse Arnhem, 21 lat)

W zestawieniu dotyczącym Amerykanów nie mogło oczywiście zabraknąć polskiego akcentu. Mateusz „Matt” Miazga całkiem jeszcze niedawno przyznawał, że zupełnie nie umie zdecydować, który kraj reprezentować. Rodzice to stuprocentowi Polacy, on zaś urodził się już w Stanach, konkretnie w leżącym w pobliżu wschodniego wybrzeża Clifton. Miazga, któremu dane było raz zaprezentować się polskiej publiczności w spotkaniu kadry U-18, ma już za sobą debiut pod gwieździstym sztandarem w drużynie Juergena Klinsmanna. Po wypracowaniu w bardzo młodym wieku statusu czołowego stopera MLS postanowił spróbować swoich sił w wielkim futbolu i zdecydował się na transfer do Chelsea. Tam jak na razie się nie przebił, po zaledwie dwóch meczach ligowych w pół roku zdecydowano się wypożyczyć go do holenderskiej filii, jaką jest Vitesse Arnhem. Wysoki, twardo stojący na nogach Miazga już niedługo powinien stać się opoką „Jankesów”. Obecna ich kadra o wiele lepiej obsadzona jest w drugiej linii, co powinno ułatwić przebicie się. Choćby i z uwagi na korzenie i uczciwe postawienie sprawy w kontekście reprezentacji, życzymy mu powodzenia.

3. Jordan Morris (Sounders FC, 21 lat)

Na trzecim miejscu postać niezwykła. Trudno nie wierzyć w talent Jordana Morrisa, skoro Juergen Klinsmann nie wahał się powoływać go do reprezentacji jeszcze w czasie kariery akademickiej. Solidnie zbudowany napastnik był takim pierwszym przypadkiem w XXI wieku. Początek 2016 roku był dla niego wielką zmianą. Za namową selekcjonera zdecydował się przejść na zawodowstwo i podpisał profesjonalny kontrakt z Seattle Sounders (mimo że do końca walczył o niego oczarowany na testach Werder Brema). Pierwsze 30 meczów w MLS przyniosło 12 trafień, co jak na debiutanta jest wynikiem bardzo solidnym. Miejsca w kadrze nie stracił, „Klinsi” ciągle jest orędownikiem jego talentu. Dlaczego? Zbudowany jak prawdziwy atleta Morris ma wszystko, by być kiedyś znakomitym snajperem. Siła fizyczna, kapitalny start do piłki, porządne panowanie nad futbolówką. No i obunożność. Jeśli mocno popracuje nad skutecznością, w końcu nie będzie mógł ugiąć się przed ofertami z Europy i trafi do któregoś wielkiego klubu.

4. Julian Green (Bayern FC, 21 lat)

Na czwartym miejscu jedyny w zestawieniu przypadek zawodnika, który z roku na rok notuje regres – to dość niepokojące w kontekście Amerykanów, przywołuje bowiem na myśl sławne już przykłady: Adu, Danny’ego Szeteli, Sala Zizzo czy Eddiego Gavena. Julian Green, wychowanek Bayernu, to najmłodszy w historii USA strzelec bramki na mundialu. Mimo że ze Stanów wyjechał ze swoją matką (Niemką) w wieku dwóch lat, zdecydował się reprezentować kraj swojego urodzenia, co nie było wcale takie oczywiste – o skrzydłowego mocno zabiegali wtedy nasi zachodni sąsiedzi, widząc w nim wielki talent. Tyle że minęły dobre dwa lata, a Green ciągle nie ma na koncie debiutu w Monachium. Wypożyczenie do HSV było wybitnie nieudane, ostatni rok to po prostu gra w rezerwach. Przestały też przychodzić powołania… Przykre to, bo przy jego szybkości i łatwości mijania rywali teoretycznie nie powinien mieć problemów ze zrobieniem przyzwoitej kariery. Coś się jednak u pana Juliana zacięło.

https://youtu.be/4LonbBfV0uk

5. Kellyn Acosta (FC Dallas, 21 lat)

Listę zamykamy wychowankiem FC Dallas, którego dotychczasowa kariera wygląda dość intrygująco. Najmłodszy reprezentant na mistrzostwach świata U-20 (2013 rok) bardzo obiecująco wszedł w szeregi swojej występującej w MLS drużyny. Potem było pierwsze poważniejsze załamanie, związane z zerwaniem więzadeł w kolanie (2014). Powrót po roku przerwy zaskoczył. Z Acosty-obiecującego lewego obrońcy nagle zrobił się Acosta-dynamit w środku pola. Jako defensywny pomocnik spisuje się na tyle dobrze, że już występuje na tej pozycji u Klinsmanna, w klubie też jest jednym z tych, od których rozpoczyna się ustalanie całego składu drużyny przewodzącej zachodniej konferencji ligi. Naturalny następca Michaela Bradleya.


W poprzednim odcinku zajmowaliśmy się największymi talentami Oceanii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze