Ekstraklasa to liga jedyna w swoim rodzaju


Cierpliwość wystawiona na próbę. Oto sześć rzeczy, które wydarzyły się w ekstraklasie

25 lipca 2017 Ekstraklasa to liga jedyna w swoim rodzaju
Grzegorz Rutkowski

Niebo istnieje, naprawdę. Do udowodnienia tego nie jest potrzebny żaden film, lecz zwyczajne spędzenie weekendu z piłkarską ekstraklasą. Przecież tak na zdrowy rozum nie jest możliwe, by pierwsze kontrowersje związane z systemem VAR mogły przytrafić się akurat Michałowi Probierzowi. Tak, temu szkoleniowcowi, który od wielu lat padał ofiarą sędziowskich pomyłek. Tak, temu Michałowi Probierzowi, który już po pierwszej kolejce zawarł w Lidze+Extra zakład z Tomaszem Smokowskim, że nie zostanie wyrzucony na trybuny za krytykę arbitrów. Mówiąc wprost, Pan Bóg musi tam na górze świetnie się bawić, płatając takiego figla. Ewentualnie ma jakiegoś duchowego naczelnika-dowcipnisia odpowiadającego za ekstraklasę. Ligę absolutnie nie do podrobienia. Co ciekawego wydarzyło się w ten weekend? Pora na esencję drugiej kolejki.


Udostępnij na Udostępnij na

1. Koszmary Probierza i Piątka

Krzysztof Piątek po meczu z Lechią pozwolił sobie na dość odważne stwierdzenie, że „VAR zabija futbol”. Trudno jednak znaleźć logiczne argumenty, które wspierałyby tę śmiałą tezę. Albowiem zarówno pierwsza, jak i druga bramka jego autorstwa były mimo wszystko pochodną wcześniejszych nieprawidłowych zagrań (chociaż i tutaj pojawia się kwestia słynnej już „interpretacji”). Jeżeli jednak gdzieś dopatrywać się już pierwszej głębszej refleksji na temat systemu po inauguracji ekstraklasy, będzie to raczej nie tyle sam VAR, co odpowiednia prezentacja jego wyników. I w tym miejscu pojawia się model futbolu amerykańskiego. Słuszny?

Przy meczu w Gdańsku słowo komentarza należy się jeszcze drużynie gospodarzy. Nie możemy w tym momencie pojąć, w którym kierunku zmierza drużyna Piotra Nowaka. Na papierze zespół wcale się nie wzmacnia (odejście Malocy), w ataku już od dłuższego czasu zespół nie przekonuje, a jakby tego było mało, poważnej kontuzji doznał Lukas Haraslin, bezapelacyjnie najlepszy zawodnik zespołu w ostatnim czasie. Reasumując – bez większej aktywności jeszcze w tym oknie drużynie grozi poważny marazm.

2. Pierwszy wielbłąd tego sezonu

Póki co system funkcjonuje tylko w jednym spotkaniu na każdą kolejkę. Nie ma jednak wątpliwości, że przydałby się on jednak podczas ostatniego weekendu nie tylko w Gdańsku, ale też Niecieczy, albowiem tylko Bartosz Frankowski może odpowiedzieć na pytanie, jakim cudem nie dostrzegł zagrania ręką już polu karnym. Niesmak pozostał, a sam arbiter zgarnął pierwszą w tym roku nagrodę w postaci skierowania u okulisty.

https://twitter.com/h_demboveac/status/888448393625972737

Być może zbyt duży akcent stawiamy znów na kwestię sędziowskie. Problem w tym, że poza ową kontrowersją w Niecieczy nie działo się poza tym absolutnie nic. Radzimy: nie oglądajcie nigdy tego spotkania. Przedawkowanie grozi zaburzeniami o podłożu depresyjnym.

A przecież w teorii wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Nastawiona bez kompleksów Sandecja z zabójczym atakiem w postaci Macieja Korzyma i Wojciecha Trochima kontra agresywna, zdeterminowana i będąca na fali Arka Gdynia. Na papierze: murowany hit, gwarantujący mnóstwo goli.

3. Zabójczy duet w środku pola?

Boimy się sprawdzać statystykę przyjęć w publicznych szpitalach podczas piątkowego wieczoru. Jeśli po wcześniejszym spotkaniu w Niecieczy ktoś mógł zacząć rozważać problemy natury egzystencjalnej, to oglądając drugie piątkowe spotkanie… nie, nie będziemy kończyć. Przejdźmy do najważniejszych wniosków.

Wisła Kraków wygrała spotkanie z Bruk-Betem po golu w 90. minucie spotkania autorstwa Petara Brleka. Teoretycznie w tym miejscu po raz kolejny powinniśmy pochwalić chorwackiego pomocnika, podkreślając jego ogromny wkład, jaki wnosi do tego zespołu. Problem w tym, że do momentu decydującej akcji Brlek był kompletnie niewidoczny. Dlatego też nasze słowa uznania powędrują do innego piłkarza, raczej pominiętego w ogólnopolskich mediach. Fran Velez, bo to o nim mowa, już w pierwszym meczu zaprezentował się całkiem nieźle, przedstawiając swoje atuty. Jednakże dopiero w Krakowie mogliśmy w pełni świadomie zwrócić na niego uwagę. Na tle mizernej gry wielu swoich kolegów prezentował się wystarczająco dobrze, pokazując, że nie boi się kontaktu z rywalem i śmiałych interwencji w środku.

Za wcześnie jeszcze snuć plany na następne tygodnie, jednakże intrygują nas dalsze decyzje Ramireza w kontekście powrotu do zdrowia Pola Lloncha. Obaj z Velezem prezentują podobny styl gry, oparty na intensywnej pracy w środku pola. Obaj mogą tworzyć naprawdę nieprzyjemny środek pola dla rywali. Tylko czy ich wspólna obecność na boisku nie zaburzy sfery ofensywnej?

4. Przeszacowana Legia, nieoszacowana Korona?

Coraz trudniej mówić o przypadku w kilku kwestiach. Po pierwsza, słaba postawa Legii na inaugurację sezonu. Warszawianie w tym sezonie ekstraklasy jeszcze ani przez chwilę nie zdołali uczciwie przekonać kogokolwiek do swojej gry. Owszem, wygrali spokojnie w międzyczasie dwumecz z mistrzami Finlandii, lecz trudno przypuszczać, że Skandynawowie stanowili wymierny sprawdzian. Czy takim były zaś pojedynki z Górnikiem i Koroną? Wygląda na to, że tak. Okazuje się, że zarówno jedna, jak i druga ekipa w ogóle nie wyłożyły się przed mistrzami Polski. Przeciwnie, zaprezentowały zaskakująco dobry futbol,  dając sygnał pozostałym, że na dziś przeciwko legionistom wystarczy dobra organizacja gry i zaangażowanie. Ale spokojnie, nie ma co bić na alarm. Nie można przecież wykluczać, że już wkrótce sytuacja ulegnie zmianie, a Jacek Magiera znajdzie remedium na życie bez Vadisa.

Takim może być np. Hamalainen.

O przypadku coraz trudniej również mówić w kontekście Korony Kielce. Jak się okazuje, mimo setek docinek, ironicznych komentarzy i prognoz budzących grozę wśród kibiców kielczan, Korona wygląda na boisku całkiem dobrze i tylko kwestią czasu wydaje się długo wyczekiwane zwycięstwo nie tylko Korony, ale też jej trenera (ostatni ligowy mecz Gino Lettieri wygrał 25 marca tego roku).

5. Występ naprzeciw szydercom

To prawda, nikt nie potrzebował tego gola tak bardzo jak Dominik Furman, co zresztą sam zainteresowany potwierdził w wywiadzie telewizyjnym. Wyszydzany od tygodni za maczanie palców w zwolnieniu trenera Kaczmarka nie pomógł sobie na inaugurację, kończąc mecz z czerwoną kartką. Wygląda jednak na to, że tego weekendu demony opuściły środkowego pomocnika Wisły Płock, przynajmniej na razie. Niezły strzał na bramkę zakończony golem (oraz przeciętna interwencja Buricia) przypieczętował całkiem udany występ w niedzielnym meczu. Spotkaniu, które samo w sobie nie zachwyciło szczególnie.

To, co już sygnalizowaliśmy przed tygodniem, a mianowicie kryzys Lecha Poznań coraz mocniej bije po oczach. Można jeszcze zrozumieć same rotacje trenera Bjelicy i oszczędzanie składu na dwumecz z Utrechtem. Problem w tym, że na dziś trudno wskazać zawodników, którzy faktycznie mają pociągnąć ten zespół w kluczowym pojedynku. W ofensywie razi bylejakość, z tyłu też szczególnie nie się czym chwalić, co dobitnie obnażyli Norwegowie. Swoje trzy grosze w niedzielę dorzucił jeszcze Tetteh, któremu przypomniały się stare dobre czasy odcinanego prądu.

https://twitter.com/live_now2/status/889133485306265600

Z obawami spoglądamy na czwartek.

6. Pierwsze odsłony do zapomnienia

Osobliwy eksperyment w ten weekend zaserwowali nam ligowcy. Zapewne to z troski o nasz cenny czas wszyscy piłkarze ligowego podwórka postanowili solidarnie odpuścić granie na serio w trakcie pierwszych odsłon. W efekcie na żadnym z boisk nie uświadczyliśmy gola do przerwy. Sam licznik wynosi zaś 12 spotkań z rzędu z wynikiem 0:0 po pierwszych 45 minutach.

 

Jedenastka tygodnia:

Bramkarz

Zlatan Alomerović (1) – Znak równości stawiamy tutaj z Arkadiuszem Malarzem. Ale postanowiliśmy docenić jednak bramkarza Korony, który z pewnością pomógł swojej drużynie wywieźć punkty z ulicy Łazienkowskiej. Takie rzeczy zawsze się ceni.

Obrońcy

Maciej Sadlok (1) – Doskonała, kluczowa wrzutka w pole karne i w konsekwencji asysta w piątkowym spotkaniu Wisły przeciwko drużynie z Niecieczy.

Michał Helik (1) – Ten gość ma wszelkie predyspozycje, by stać się kolejnym oszlifowanym diamentem Michała Probierza.

Adnan Kovacević (1) – Jak wyżej w przypadku jego kolegi z zespołu, takie wyniki i włożoną pracę trzeba doceniać.

Pomocnicy

Fran Velez (1) – Może imponujących liczb nie będzie dostarczać, ale swoje zadanie wykonuje do tej pory bardzo dobrze.

Dominik Furman (1) – Za jedyną bramkę Wisły Płock i solidny występ w środku pola.

Lukas Haraslin (1) – Już tydzień temu zasługiwał na nominację. Chociaż jego drużyna zgarnęła punktów, on stanął na wysokości zadania. Jego strata zdecydowanie zaboli Lechię.

Arvydas Novikovas (1) – Najjaśniejszy punkt formacji ofensywnej w Jagiellonii.

Dariusz Formella (1) – Niechciany w Lechu, dał ważny impuls swojej nowej ekipie w starciu z Piastem.

Kasper Hamalainen (1) – Za absolutnie kapitalną asystę.

Napastnicy

Igor Angulo (2) – Już przed tygodniem rozpisywaliśmy się z zachwytem nad jego grą i umiejętności wykończenia akcji. W niedzielę znów TO zrobił.

 

 

 

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze