Sterling show! Borussia Moenchengladbach za burtą europejskich pucharów


8 grudnia 2015 Sterling show! Borussia Moenchengladbach za burtą europejskich pucharów

W cieniu meczu United swój pojedynek z Borussią Moenchengladbach toczyło City. Obydwa zespoły grały o sporą stawkę: Manchester o awans z pierwszego miejsca i szansę na uniknięcie piłkarskich potentatów, a popularne „Źrebaki” o wejście do Ligi Europy. Obie drużyny stworzyły nie lada widowisko.


Udostępnij na Udostępnij na

W zgoła odmiennych nastrojach przystępowali do tego meczu piłkarze City i Moenchengladbach. „Obywatele” w sobotę ponieśli haniebną porażkę z Stoke City, z kolei goście zdeklasowali nie byle kogo, bo Bayern Monachium, pokonując Bawarczyków 3:1. Andre Schubert już jest otoczony niemal boską czcią i trudno się dziwić, bo to, jak zmienił w ostatnich tygodniach niemiecki zespół, jest doprawdy imponujące.

Ci, którzy przybyli na Etihad Stadium i ci, którzy wygodne zasiedli przed ekranami telewizorów, wybierając mecz rozgrywany po błękitnej stronie Manchesteru, natychmiast zostali wrzuceni na prawdziwy rollercoaster. Akcja za akcją, wspaniałe tempo, jak mawia pewien, skądinąd dość dobrze znany komentator: cud, miód, ultramaryna. To, co działo się na murawie, było prawdziwą kwintesencją Ligi Mistrzów.

Sklecona naprędce defensywa City kompletnie nie radziła sobie z szybkimi atakami gości. Clichy, który z konieczności znalazł się na prawej stronie defensywy, przypominał dziecko we mgle i raz po raz dał się ogrywać grającemu niezwykle ofensywnie Wendtowi. W drużynie Moenchengladbach trudno znaleźć słaby punkt. Każdy z piłkarzy doskonale wiedział, co i kiedy ma zrobić, aby zespół otrzymał z tego faktu wymierną korzyść. Elastyczność formacji, która raz po raz przechodziła z klasycznego 4–4–2 w „fergusonowski” diament, a nawet 4–3–3 – to siało postrach w szeregach City. Wymienność pozycji, luz, fantazja – te słowa najlepiej obrazują to, w jaki sposób dysponowana była Borussia we wtorkowy wieczór.

Futbol jest jednak zdradziecką bestią i to, co było siłą gości, nagle, w ciągu zaledwie kilku sekund stało się atutem City. Wspaniała kombinacja na lewej stronie boiska, szczypta geniuszu Raheema Sterlinga zmieszana z wirtuozerią Silvy dała prowadzenie gospodarzom. Rzućcie okiem, bo naprawdę jest na co popatrzeć.

https://www.youtube.com/watch?v=hUbZoFz8Ow8

Jednak to, jak dobrze wyglądała Borussia, nie mogło umknąć futbolowej sprawiedliwości. Wendt do Raffaela, ten do Stindla, Niemiec jak w masło wbija się w defensywę „The Citizens” (naprawdę, bierność obrońców woła o pomstę do nieba) i doskonale dogrywa do Korba, który zdobył jedną z łatwiejszych bramek w swojej poważnej karierze. Gol – marzenie. Takie akcje ćwiczy się na treningach i Schubert musiał z dumą patrzeć na swoich piłkarzy.

I nie tylko on, bo patrząc na Borussię, widziałem zespół, którym, dla dobra angielskiej piłki, powinno stać się City. Drużyna, dla której posiadanie piłki jest jedynie pomostem do konstruowania szybkich, zaskakujących i co najważniejsze skutecznych akcji. Swoją postawą szczególnie imponował Raffael, który mimo że w przedmeczowej grafice był ustawiony jako wysunięty napastnik, często angażował się w rozgrywanie piłki nawet na własnej połowie! Biorąc pod uwagę to, z jaką przyjemnością oglądałem grę Borussi i to, jak doskonale prezentował się Wolfsburg w pojedynku z United, trudno mi się nie zgodzić z opinią pewnego twitterowicza.

A na tym nie koniec emocji w pierwszej połowie, bo gdy wydawało się, że do przerwy utrzyma się remis, piłkarze z Niemiec wyprowadzili kolejną doskonałą akcję. Typowa bramka do szatni podcinająca skrzydła, burząca cały misternie budowany plan na drugą połowę spotkania. Trudno powiedzieć, co miał w swojej głowie inżynier Pellegrini, ale wszelkie założenia musiał zmienić. A jak padł gol? Autostrada w środku pola, z której żal było nie skorzystać, piłka trafiła na lewą stronę, na której kolejnym świetnym dośrodkowaniem popisał się Wendt, a piłkę w siatce, po uprzednim dotknięciu jej przez Johnsona, wpakował wszędobylski dzisiejszego wieczoru Raffael.

https://www.youtube.com/watch?v=cknsg0TIhsA

Piłkarze City wyszli na drugą połowę bez zmian personalnych, ale z zupełnie innym nastawieniem niż na pierwszą połowę. Pressing, kombinacja, strzały – to wszystko, czego brakowało w pierwszej odsłonie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiło się po przerwie. Ruchliwy był Sterling, któremu jednak brakowało szczęścia lub podjęcia odpowiedniej decyzji. Silva raz po raz dryblował, raz po raz stwarzał zagrożenie, jednak nijak nie mógł zrobić tego, na czym zna się najlepiej – dograć idealnie do któregoś z partnerów.

Pellegrini, widząc, że gra na dobre zakotwiczyła się w okolicach pola karnego gości, wprowadził Bony’ego, a także Jesusa Navasa, licząc na to, że Hiszpan pierwszy raz od niepamiętnych czasów dobrze dośrodkuje. Boisko opuścili De Bruyne, który nie zagrał na miarę swoich możliwości, i kompletnie bezproduktywny i niewidoczny Delph.

City cisnęło niemiłosiernie, wreszcie przypominając zespół, którego ambicją jest zdobycie mistrzostwa Anglii. Pressing, agresja, kreatywność – tego nie brakowało. Brakowało najważniejszego – goli. W bramce gości Sommer dokonywał cudów, broniąc choćby kapitalne uderzenia z woleja Raheema Sterlinga. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. I to z nawiązką.

Sterling raz w minucie 80., Sterling po raz drugi w minucie 82. Najpierw wykorzystał dobre dogranie z prawej strony boiska, wykazał się strzeleckim nosem i chytrze dołożył nogę, posyłając piłkę obok bezradnego bramkarza. Dwie minuty później skorzystał z idealnego podania od Bony’ego, który chwilę wcześniej świetnie powalczył ze stoperami Moenchengladbach i umieścił piłkę niemalże w rogu bramki gości. Ale to nie był koniec.

https://www.youtube.com/watch?v=U3pRh6LdkMc

Koncert, który rozpoczął się dziesięć minut przed końcem, trwał w najlepsze. Bony, który wcześniej zanotował dwie asysty, postanowił, że swój występ okrasi także bramką. Jak powiedział, tak zrobił i w pięć minut ze stanu 1:2 City wyszło na 4:2. Jak wykrzyknął angielski komentator: OUTSTANDING! I trudno się z tym nie zgodzić.

Do końca meczu nic się nie zmieniło, choć Sterling miał szansę, aby skompletować hat-tricka. Za pierwszą połowę należy pochwalić gości, którzy nie przestraszyli się City i zaprezentowali się rewelacyjne, chwilami spychając gospodarzy do głębokiej defensywy. W piłkę gra się jednak przez 90 minut, a po przerwie role zupełnie się odwróciły. „Obywatele” pokazali pazur i rozprawili się ze swoimi rywalami w pięć minut, choć z pewnością ich wcześniejsza nieporadność była irytująca dla fanów i sztabu szkoleniowego. Borussia, w wyniku zwycięstwa Sevilli nad Juventusem, zajęła czwarte miejsce w grupie D i Niemców nie zobaczymy wiosną w europejskich pucharach. A szkoda, bo podopieczni Schuberta pokazali kawał dobrego futbolu. Pozostaje tylko powiedzieć: do zobaczenia we wrześniu!

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze