Start ekstraklasy tydzień po Euro. Czy taki układ ma sens?


Dlaczego inauguracja ligi w tym terminie jest pomysłem lekko chybionym?

20 lipca 2016 Start ekstraklasy tydzień po Euro. Czy taki układ ma sens?
Grzegorz Rutkowski

Jeszcze na dobre nie opadł kurz po „eurobitwach”, a już zaczęła się nasza ekstraklasa. Dla kibiców, którzy śledzili uważnie francuski turniej, a także zamierzają robić to samo na naszym krajowym podwórku, zadanie niełatwe. W tym roku bardzo trudno złapać dłuższy oddech od futbolu, a my staramy się odpowiedzieć na pytanie, czy start ekstraklasy tak wcześnie ma sens.


Udostępnij na Udostępnij na

Aby uzmysłowić, jak duże jest nagromadzenie wydarzeń piłkarskich, weźmy pod lupę hipotetycznego kibica, który interesuje się tylko wielkimi turniejami, polską ekstraklasą i europejskimi pucharami, a ligi zagraniczne są dla niego ambiwalentne i zamiast obejrzeć kolejny mecz Realu czy Bayernu, woli wybrać się na spacer z dziewczyną. Nawet on będzie miał trudne zadanie, bo dłuższy odpoczynek od meczów będzie mógł zrobić dopiero w połowie grudnia.

Zabójcza (?) dawka futbolu

Dlaczego wspominamy o dużej dawce piłki nożnej? Ano dlatego, że zwłaszcza w tym roku początek ekstraklasy przypadł na bardzo niefortunny termin. Nie dość, że prawie wszyscy żyjemy jeszcze mistrzostwami Europy, to już w ich trakcie zaczęliśmy nowy sezon meczem o Superpuchar. Jeżeli jeszcze dodamy, że przed nami igrzyska olimpijskie, śmiem twierdzić, że akumulacja tych wydarzeń powoduje, że ekstraklasa jest bardzo mocno w cieniu tych wydarzeń i nie będzie w pierwszych kolejkach przykuwała aż tak mocno uwagi.

Dobrym pomysłem cztery lata temu, w roku Euro 2012 i igrzysk olimpijskich w Londynie, był start ligi dopiero w drugiej połowie sierpnia, tuż po zakończeniu olimpiady. Dla porównania w tym roku zgaśnięcie znicza olimpijskiego w Rio przypadnie na… szóstą kolejkę!

Dobrym pomysłem cztery lata temu, w roku EURO 2012 i igrzysk olimpijskich w Londynie, był start ligi dopiero w drugiej połowie sierpnia, tuż po zakończeniu olimpiady. Dla porównania w tym roku zgaśnięcie znicza olimpijskiego w Rio przypadnie na… szóstą kolejkę!

Wczesny start powoduje dezorganizację pracy trenerów. Nie dość, że mają bardzo mało czasu na przygotowania latem i muszą korzystać przede wszystkim z tego, co udało się wypracować zimą, to jeszcze niektórzy cały okres przygotowawczy zmuszeni byli pracować bez swoich kluczowych zawodników. Zadaniem szkoleniowców jest teraz umiejętnie wprowadzać ich do zespołu i dopasowywać do swojego pomysłu (zwłaszcza tyczy się to Legii, która przecież zmieniła trenera).

W poszukiwaniu plusów wczesnego startu

A może są jakieś plusy rozwiązania, które niemiłosiernie krytykuję? Przyznam szczerze, że bardzo trudno mi je znaleźć, a argumentów nie dają też drużyny, które grają w pucharach. Oczywiście Legia gra dalej, Zagłębie może wyeliminować Partizana, ale kiedy wprowadzono w życie pomysł wczesnej inauguracji, jednym z założeń była chęć poprawy wyników polskich zespołów w Europie, bo miały być w teorii optymalnie na nie przygotowane. Dużo lepszych wyników nie ma, a niektóre kluby i tak sprawiają wrażenie, jakby jeszcze w lipcu nie obudziły się z letniego letargu.

Zabrzmi to może nieco dziwnie, ale jeżeli mamy już znaleźć zalety nowego systemu, jednym z nich jest to, że… poprzedni sezon skończył się w miarę wcześnie. Od końca kampanii 2015/2016 do początku tegorocznej minęły niemal równo dwa miesiące (niby całkiem dużo, ale w większości ten okres przykryty był Euro). Gorzej było rok temu. Rozgrywki zakończyły się 7 czerwca, a następne zaczęły się niemal w tym samym terminie co teraz. Wyłączając kilkanaście dni urlopu, zawodnicy mieli niecały miesiąc, aby przygotować się do całej rundy jesiennej, stąd wiele drużyn pod koniec roku „jeździ na oparach”.

Od końca kampanii 2015/2016 do początku tegorocznej minęły niemal równo dwa miesiące (niby całkiem dużo, ale w większości ten okres przykryty był Euro). Gorzej było rok temu. Rozgrywki zakończyły się 7 czerwca, a następne zaczęły się niemal w tym samym terminie co teraz.

Lwia część lig w naszej okolicy, o czym nie można zapominać, zaczyna nowy sezon niemal równo z nami. W naszym kraju system ten został też niejako „wymuszony” przez reformę ligi, bo gramy teraz przecież siedem kolejek więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że sporo obserwatorów, w tym ja, nie odczuwa w tym roku tak mocno startu ekstraklasy, a na sam pomysł rozpoczynania ekstraklasy w połowie lipca wielu trenerów i zawodników kręci nosem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze