Stanęli w szranki z Buffonem, przepadli z kretesem


Co się stało z rywalami Gianluigiego Buffona i czy podobny los czeka Wojciecha Szczęsnego?

21 lipca 2017 Stanęli w szranki z Buffonem, przepadli z kretesem

Transfer Wojciecha Szczęsnego wzbudził wśród polskich kibiców różne uczucia. Były one zarówno pozytywne, jak i negatywne. Zwolennicy pozyskania reprezentanta Polski uważają, że Polak wykorzystał życiową szansę. Przeciwnicy natomiast wychodzą z założenia, że Szczęsny będzie kolejnym, który polegnie w walce z Buffonem o miejsce między słupkami Juventusu. Uważają oni również, że taki transfer na rok przed mundialem w Rosji może się odbić negatywnie na formie polskiego bramkarza. Niezaprzeczalnym faktem jednak jest to, że Wojciech zostanie drugim, po Zbigniewie Bońku, Polakiem w barwach Juventusu. Czy rzeczywiście może być tak, że Szczęsny przegra walkę o bluzę pierwszego bramkarza w Turynie? 


Udostępnij na Udostępnij na

Prześledźmy zatem to, kto od momentu przyjścia Buffona do Juventusu w 2001 roku rywalizował z nim o miejsce między słupkami i co się z tymi bramkarzami później działo. Warto też zastanowić się, jakie szanse w walce z Buffonem ma Szczęsny i co przemawia za Polakiem.

2001–2007

Gianluigi Buffon przybył do Juventusu w 2001 roku z AC Parma. Miał on zastąpić Edwina Van der Sara, czyli ostatniego jak do tej pory pierwszego bramkarza Juventusu, który nie był Włochem. Gianluigi dołączył wówczas do drużyny, w której było trzech innych bramkarzy: Michelangelo Rampulla, Fabian Carini i Landry Bonnefoi. Z góry jednak było wiadome, że numerem jeden ma być ten, który dopiero dołączył do zespołu, w którego wierzyły całe Włochy.

Wiekowy Rampulla, który jest obecnie trenerem bramkarzy w ekipie „Bianconerich”, miał być niejako mentorem dla wchodzącego do wielkiej piłki Buffona. Z kolei Bonnefoi i Carini byli jeszcze zbyt mało ograni, by wskoczyć na miejsce Buffona, który zaczął nabierać doświadczenia jeszcze w Parmie.

W sezonie 2002/2003 doszło do zmian kadrowych na pozycji bramkarza. Niewypałem okazał się transfer Cariniego, który odszedł wówczas na wypożyczenie do Standardu Liege. Urugwajczyk miał być solidnym zmiennikiem Buffona, ale nie podołał swojej roli i jego talent rozmienił się na drobne.

Z kolei do Turynu bez kwoty odstępnego przybył z Lecce Antonio Chimenti, który wtedy, mimo 32 lat na karku w momencie transferu, dzielnie dotrzymywał kroku młodszemu Buffonowi. Był on podstawowym bramkarzem Juventusu w Pucharze Włoch, zaliczył również cztery występy w Serie A i dwa w Lidze Mistrzów. To dawało Buffonowi poczucie spokoju, a zarazem możliwość odpoczynku w mniej ważnych spotkaniach sezonu.

Rok później do Turynu trafił do drużyny Juventusu Antonio Mirante, który miał zbierać pierwsze bramkarskie szlify u boku bardzo doświadczonego Chimentiego i etatowego pierwszego bramkarza, Buffona. Oczywiście Mirante nie miał żadnych szans na występy w zespole „Bianconerich”, ale nie przeszkodziło mu to w zrobieniu ciut mniejszej kariery w Serie A. Obecnie Mirante jest bramkarzem drużyny z Bolonii, która rywalizuje we włoskiej elicie choćby z Juventusem.

W 2007 roku obok Buffona w kadrze Juventusu znajdowali się jeszcze tacy zawodnicy, jak choćby Jess Kedwell Vanstrattan czy Emanuele Belardi. Jednak także i oni nie mieli żadnych szans z legendarnym „Gigim”. O Vanstrattanie mało kto później słyszał, natomiast Belardi obijał się o znacznie słabsze od Juventusu kluby.

2008–2017

W latach 2008–2017 przez Juventus również przewijał się szereg wielu bramkarzy, którzy podejmowali się zadania niemożliwego. Tym zadaniem miało być wygryzienie z pierwszego składu legendy Juve, Buffona, który mimo karnej degradacji do Serie B po sezonie 2005/2006 pozostał w Turynie. Dało mu to status legendy.

W 2008 roku niemożliwego podjął się między innymi Alex Manninger, jedna z legend austriackiej piłki. Bramkarz, który jeszcze rok temu podjął się roli rezerwowego bramkarza w Liverpoolu, wywalczył sobie mocną pozycję w Turynie. Efektem tego były cztery lata spędzone wówczas na Stadio Olimpico w Turynie.

Manninger nie był tylko dobrym kolegą Buffona, który sprawdzałby swojego kolegę podczas treningów. Był on pełnoprawnym rezerwowym bramkarzem, który przez te cztery lata wystąpił w bluzie bramkarza Juventusu 43 razy. Do 2012 roku była to największa liczba występów rezerwowego bramkarza, drugim był wtedy Chimenti z 34 meczami przez cały swój okres gry w Turynie.

Wtedy to Austriaka w roli drugiego bramkarza zastąpił Marco Storari, który później przebił liczbę występów Manningera w Juventusie. Storari dostał od ówczesnych trenerów Juve, Antonio Conte i Massimiliano Allegriego, aż 64 szanse. W przeciwieństwie do Manningera, który już zakończył karierę, Storari ciągle jest czynnym piłkarzem. Aktualnie pełni rolę rezerwowego bramkarza w AC Milan.

Do sezonu 2015/2016 Juventus nie zainwestował w poważnego rywala dla Buffona. W kadrze znajdowali się bramkarze pokroju Nicoli Lealiego, który błąkał się na wypożyczeniach między innymi w Cesenie i Olympiakosie, czy Rubinho. Nie mieli oni najmniejszych szans w rywalizacji z Buffonem, więc wtedy Andrea Agnelli, prezydent klubu, podjął decyzję o ściągnięciu gracza, który odciąży legendarnego Buffona, który powoli szykuje się na zasłużoną emeryturę.

Tym wyborem okazał się Brazylijczyk Neto. Był to znakomity interes zespołu „Starej Damy”, ponieważ nie dość, że Neto przybył na Juventus Stadium za darmo, to do tego miał pewne miejsce w Pucharze Włoch. Tam z reguły spisywał się przyzwoicie, jednak w lidze rządził Buffon. Z czasem jednak Neto zaczął popełniać większe błędy, co skłoniło włodarzy Juventusu do przemyślenia kwestii obsady bramki. Doprowadziło to do transferu Wojciecha Szczęsnego.

Szczęsny zastępcą Buffona?

Wojciech Szczęsny jest kolejnym, który postanowił stanąć w szranki z Gianluigim Buffonem. Polski bramkarz podpisał kontrakt, który będzie obowiązywał do 2021 roku. Wydaje się, że jest to znakomity ruch transferowy Szczęsnego, ponieważ wielki skok jakościowy, jakiego dokonał w Romie, doprowadził go niemal do piłkarskiego raju. Możliwość trenowania z legendarnym bramkarzem, jakim jest już Buffon, to ogromna szansa rozwoju dla reprezentanta Polski. Sam Wojciech podkreśla, że jest to dla niego ogromny krok w karierze piłkarskiej.

Teraz jestem piłkarzem Juventusu i nie mam słabości. Wojciech Szczęsny

Te słowa pokazują wyraźnie, że Szczęsny jest pewien swoich umiejętności i że dzięki występom w Romie dojrzał zarówno pod względem czysto piłkarskim, jak i mentalnym. To może bardzo pozytywnie świadczyć o pewności siebie Polaka i o tym, że wie, po co przyszedł do Turynu.

Nasuwa się jednak jeden pesymistyczny wątek, który przejawia się wokół transferu Szczęsnego do Juventusu. Mianowicie chodzi tu o czas, w jakim przyszedł do tak wielkiego zespołu. Czy taki transfer na rok przed mundialem w Rosji jest dobrym pomysłem, zważywszy na to, że jak na razie Szczęsny będzie wyłącznie tym drugim bramkarzem?

Mimo wszystko okazja do podszlifowania swoich umiejętności obok Buffona, gra na najwyższym poziomie oraz rzekomo zagwarantowana w zapisach kontraktu liczba minimum 20 występów w sezonie to jednak dobra perspektywa. Tym bardziej że Polak jest powoli szykowany do przejęcia po Buffonie bluzy bramkarza numer jeden. Dzieje się tak, ponieważ Włoch zapowiedział, że jeśli nie wygra w sezonie 2017/2018 Ligi Mistrzów, to po mistrzostwach świata zakończy karierę.

Czy Wojtka spotka podobny los jak liczne grono jego poprzedników, którzy walczyli z Buffonem o miejsce między słupkami bramki Juventusu? Na ten moment wygląda na to, że nie, ponieważ widać, że z Polakiem wiązane są duże nadzieje. Do tej pory przy okazji transferu bramkarza do Juventusu nie było aż takiego zdumienia i szumu medialnego. Oznacza to, że dzieje się coś naprawdę wielkiego.

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze