Skarb kibica: Śląsk Wrocław


Bez wzmocnień, bez gwiazd, bez sukcesów?

Niektórzy naprawdę wierzyli, że to może być przełomowy sezon dla Śląska: "Ambitny trener z pomysłem na grę, wystarczy tylko dobrać kilku ciekawych piłkarzy, a wyniki przyjdą". Niestety, plan ten wywrócił się do góry nogami już na samym początku. Wrocławianie przystępują do nowego sezonu bez gruntownych zmian i solidnych wzmocnień. Tym razem nasz Skarb Kibica bierze pod lupę zespół Śląska Wrocław.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeśli ktoś jeszcze w ogóle pamięta, cztery lata temu to właśnie Śląsk Wrocław świętował zdobycie tytułu mistrza Polski. Dokładnie w lipcu 2012 roku zespół z Dolnego Śląska przystępował do batalii o Ligę Mistrzów. Jak się ta walka potoczyła, lepiej nie mówić. Należy jednak oddać, że po prostu w sezonie 2011/2012 drużyna Oresta Lenczyka grała wystarczająco solidny futbol, by zdobyć tytuł. Jasne, piłkarze ówczesnego zespołu może i nie czarowali nas wirtuozerią. Mieli i swoje problemy, zwycięstwo w lidze nie przyszło zaś bez trudu. Ekipa ta jednak prezentowała się po prostu przyzwoicie, skutecznie, z odrobiną wyrachowania. Jak na nasze ligowe warunki to już i tak dużo.

Niestety, przez następne lata we Wrocławiu podjęto wiele rozmaitych eksperymentów. Najpierw mieliśmy sympatycznego Stanislava Levy’ego, który swoim wyglądem przypominał raczej degustatora monopolowych ambrozji z dolnej półki. Pałeczkę po nim przejął wesoły Tadeusz Pawłowski. I wreszcie kilka miesięcy trwał kompletnie niezrozumiały epizod z Romualdem Szukiełowiczem. Dopiero po tym wszystkim, wydaje się, Śląsk nareszcie postawił na dość przyzwoitego trenera. Oczywiście, Mariuszowi Rumakowi można wiele zarzucić, ale mamy dziwne przeczucie, że na obecnie to zwyczajnie najrozsądniejsza opcja, jaką działacze klubu mogli wybrać. Tym bardziej że reszta aspektów w klubie wcale nie wygląda przed nadchodzącym sezonem różowo.

Przygotowania do sezonu

We Wrocławiu również nie próbowano wariantu z zagranicznym zgrupowaniem. Śląsk podążył natomiast ścieżką wielu swoich rywali, decydując się na przygotowania w Polsce. Wybór padł na Szamotuły. W trakcie przedsezonowych sparingów drużyna Mariusza Rumaka w większości ścierała się z bezpośrednimi rywalami z ekstraklasy. Solidarnie bilans trzech pojedynków można podzielić po jednym zwycięstwie z Pogonią (1:0), remisie z Wisłą (3:3) i wysokiej porażce z Zagłębiem (1:4) tuż po rozpoczęciu treningów. Do tego wszystkiego doszeło jeszcze wygrane spotkanie z Olimpią Kowary (2:0). I wreszcie najtrudniejszy egzamin, do jakiego przystąpili piłkarze z Wrocławia, przybrał postać meczu z mistrzem Izraela. Niestety, jeśli miał on jakoś zweryfikować siłę zespołu, zrobił to dość brutalnie. Gładkie 3:0 dla Hapoelu Ber Szewa potwierdziło tylko różnicę klas.

Tyle o samych sparingach, które przecież dla wielu trenerów stanowią zwykłą, kolejną jednostkę treningową. Jak natomiast Śląsk poczynał sobie na rynku transferowym? I tutaj niestety Mariuszowi Rumakowi oraz kibicom z pewnością do śmiechu nie jest. Zacznijmy od dobrych wiadomości. Obecnie najważniejsza informacja to pozostanie w klubie Ryoty Morioki. To niezwykle istotne, biorąc pod uwagę rolę, jaką Japończyk odgrywał wiosną w zespole Rumaka. Nie trzeba zresztą mówić, ile tak naprawdę znaczy to, że ma się w kadrze taką „dziesiątkę”. Jest jednak i druga strona medalu. Pamiętajmy, że do końca okienka transferowego jeszcze sporo czasu, więc wystarczy kilka dobrych spotkań Morioki i… może powtórzyć się scenariusz z Waldemarem Sobotą.

W tym miejscu niestety pora zakończyć wątek dobrych wiadomości, ponieważ resztę stanowią już tylko te z gatunku neutralnych i negatywnych. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że Śląsk kompletnie przespał okno, bo jednak coś tam próbował zdziałać. Tylko czy Alvarinho, Ostoja Stjepanović, Lubos Karemar, Augusto, Felipe Goncalves są w stanie przebojem zdobyć naszą ligę? Dwaj pierwsi nie są dla nas anonimowi. O ile Stjepanović przed kontuzją radził sobie przyzwoicie, o tyle Alvarinho ostatni sezon miał katastrofalny. Żeby nie być gołosłownymi, przypominamy.

Pozostałe nazwiska są dla nas już kompletnie anonimowe. Kamenar ponoć przegrał rywalizację z Pawełkiem, co samo w sobie jest już wystarczająco wymowne. Dwaj pozostali z kolei to typowe zagadki, o których trudno cokolwiek więcej powiedzieć.

W tym wszystkim po stronie wzmocnień pozostaje jeszcze jedno nazwisko, Łukasz Madej. Szanujemy tego piłkarza, na tle naszej ligowej szarzyzny to osobowość zaiste interesująca, ale jest coś w tym, że właśnie wyleciał on z ekstraklasy. Tak, wiemy, nie grał w pewnym momencie, bo doszło między nim a trenerem Żurkiem do konfliktu, lecz nie zmienia to faktu, że lata lecą, natomiast każda kolejna próba podbijania ligi Madejem coraz bardziej przypomina chwytanie się brzytwy przez tonącego.

Zabraknie również wielu zawodników, którzy w zeszłym sezonie bronili barw klubu. Przede wszystkim nie udało się dogadać w sprawie Bence Mervo, a to już bardzo zła wiadomość. Mówimy tu o piłkarzu, który był światełkiem w tunelu na problemy wrocławian w ataku. W zespole nie ma już także Roberta Picha oraz Tomasza Hołoty. Poza tym w rozpoczynającym się sezonie nie zobaczymy także m.in. Toma Hateleya czy Marcela Gecova, jednak dzięki nieobecności ostatniego odczuwamy ulgę.

Kluczowy transfer

Normalnie powiedzielibyśmy, że zatrzymanie Morioki to decydujący ruch, lecz z powodu takiej, a nie innej formuły przyszło nam poszukać kogoś innego. Po dłuższym zastanowieniu stawiamy jednak na Alvarinho. Zdziwieni? Ano, my trochę też. Takie są jednak fakty, że to po Portugalczyku spodziewamy się czegoś więcej. Rumak pracował już z nim w Zawiszy. Śmiało zaryzykujemy tezę, że pamiętna wiosna 2015 roku była najlepszym okresem zawodnika w trakcie jego pobytu w Polsce. Po cichu zaś liczymy, że ponowna współpraca piłkarza z nowym-starym trenerem przypomni mu, jak się gra w piłkę. Z drugiej strony to, że właśnie stawiamy na Alvarinho, wiele mówi o całym okienku.

Gwiazda zespołu

Tutaj może być tylko człowiek. Morioka. Facet, który początkowo wzbudzał zainteresowanie głównie za pośrednictwem filmików na Youtubie, po początkowych kolejkach zapowiadał się na kolejnego ogórka. Tymczasem wystarczyło kilka spotkań, a także zmiana trenera, by Japończyk eksplodował swoją formą. W decydującej rundzie już nikt nie miał wątpliwości, kto odpowiada za grę zespołu. Morioka to klasyczna „dziesiątka”, których w Polsce jest niezwykle mało. Mamy tylko nadzieję, że przynajmniej do zimy będziemy mieć jeszcze okazję oglądać Japończyka w akcji.

Odkrycie zespołu

Nie będziemy usilnie zakładać różowych okularów. W Śląsku nie ma praktycznie żadnego młodego kandydata na miano odkrycia sezonu. Serio, próbowaliśmy z całych sił. Moglibyśmy tutaj pisać o wielkich perspektywach przed młodym Mariuszem Idzikiem, bo to świetna okazja, by napastnik wybił się w zespole. Jest również 19-letni Kamil Dankowski, który otrzymał już trochę szans gry. Być może odpalą nowi zawodnicy. Nie zmienia to jednak faktu, że w kadrze Śląska zwyczajnie trudno doszukać się nowych, intrygujących nazwisk.

Cel zespołu

Wszystko będzie zależało głównie od kadry, jak w końcu wykrystalizuje się we Wrocławiu. Na papierze nie wygląda to zbyt obiecująco, ale po cichu wierzymy w umiejętności trenerskie Mariusza Rumaka. Po prostu mamy jakieś dziwne przeczucie, że on to jakoś poukłada. Naszym zdaniem może to zrobić na tyle dobrze, że Śląsk znajdzie się w górnej ósemce. Więcej jednak po tej drużynie byśmy się już nie spodziewali.

Przewidywana jedenastka

Ocena formacji  bramkarze 3-/6

No właśnie, bramkarze. Mariusz Pawełek to szczególny przypadek. Już w czasach jego gry dla krakowskiej Wisły trenerzy zespołu przez kilka lat szukali mocnego rywala na tę pozycję. Tymczasem kolejne okna mijały, nowi gracze przybywali, a i tak na końcu między słupkami stawał „Mario”. W Śląsku rzecz wygląda podobnie. Eksperymenty z Wrąbelem i Abramowiczem zakończyły się wypożyczeniami obu chłopaków. Z kolei nowy zawodnik, Kamenar, w sparingach przegrywał rywalizację z dotychczasowym golkiperem. Nie najlepiej to wróży na przyszłość. Wiemy przecież, jak jest. Pawełek prędzej czy później raczej coś sknoci.

Ocena formacji obrońcy 3+/6

Przyzwoicie, lecz do perfekcji daleko. Rumak ma w składzie kilka solidnych firm, jak chociażby Celeban oraz Kokoszka. Dochodzi to tego Dvali, Pawelec, a także Zieliński. Szczególnie po tym ostatnim łudzimy się jeszcze, że można z niego zrobić w miarę solidnego piłkarza. Krótko mówiąc, szkoleniowiec dysponuje umiarkowanie dobrym materiałem, z którego teraz powinien coś ułożyć. Ma do tego wystarczające umiejętności i spryt.

Ocena formacji pomocnicy 4+/6

Z Morioką w składzie ta drużyna zyskuje przynajmniej jeden stopień wyżej. W wersji nieuwzględniającej Japończyka przyznalibyśmy raczej coś w okolicach trójki. Transfer Stjepanovicia z pewnością tej drużynie nie zaszkodzi. Być może w końcu przebudzi się Kiełb. Niewykluczone, że i nowe nabytki pokażą coś dobrego. Tylko że to i tak opiera się na zwykłym „może”. Natomiast szukając większej liczby konkretów, utknęliśmy w martwym punkcie.

Ocena formacji  napastnicy 3/6

To z pewnością sezon prawdy dla Kamila Bilińskiego. Nie ma wątpliwości jeśli nie teraz, to już nigdy. Rok temu przychodził on z łatką niedocenianego gracza w Polsce, który dał radę m.in. w Rumunii. Jak sam wówczas powiedział, prezes nie chciał go puścić ze stadionu. No więc został. Czy jednak sprostał oczekiwaniom? Na pewno nie. W tym sezonie presja będzie jeszcze większa. Bez Bence Mervo Śląsk nie ma praktycznie żadnej alternatywy dla Bilińskiego. W porządku, jest jeszcze 19-letni Mariusz Idzik, lecz to chyba nie ten rozmiar kapelusza.

[interaction id=”578575e433e3688a298f35d8″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze