Żegnamy „accordo di partecipazione”


10 września 2014 Żegnamy „accordo di partecipazione”

Third Party Ownership (TPO) jest ostatnio bardzo szeroko komentowanym aspektem prawa transferowego. Polega ono na zewnętrznym finansowaniu transferów zawodników, zmniejszając przy okazji ryzyko i koszt ponoszone przez klub. W zamian zespół zrzeka się na rzecz inwestora części (bądź nawet całości) kwoty przysługującej z przyszłego transferu piłkarza. We Włoszech powyższa instytucja przybrała formę accordo di partecipazione. Ten niezwykle ciekawy mechanizm występuje tylko w Italii i niestety po zakończeniu obecnego sezonu przestaje obowiązywać. Warto więc przedstawić jego charakterystykę.


Udostępnij na Udostępnij na

Accordo di partecipazione (dosł. umowa o uczestnictwo, znane również jako comproprietà czyli współwłasność) polega na tym, że dwa kluby są uprawnione do podziału zysków, jakie może przynieść kontrakt podpisany z zawodnikiem. W przeważającej mierze będzie to dotyczyło sumy pieniężnej wynikającej z ewentualnego transferu piłkarza. Co ważne, z powyższej umowy nie wynika żadne zobowiązanie do jego sprzedaży i nie jest to klasyczna współwłasność, gdyż piłkarz w sensie prawnym należy tylko do jednego klubu, a nie  jak w przypadku TPO  klubu oraz funduszu inwestycyjnego. Sytuacja wygląda więc następująco: piłkarz X jest własnością klubu A. Po przeprowadzeniu transferu definitywnego zostaje zawodnikiem klubu B (do tego momentu wszystko przebiega w standardowy sposób). Jednakże w przypadku comproprietà pomiędzy zespołami zawierana jest dodatkowa umowa, zgodnie z którą klub B jednocześnie przenosi na zespół A 50% praw majątkowych wynikających z posiadania zawodnika. Powyższe porozumienia zawierane były na rok (cały sezon), z możliwością ich przedłużenia.

Jak funkcjonował powyższy mechanizm w praktyce? Należy wskazać jego dwa elementy  wewnętrzny, dotyczący klubów będących stronami umowy o partycypację, a także zewnętrzny, wpływający na sytuację zespołu, który ma zamiar kupić zawodnika, do którego prawa posiadają dwa kluby. Najpierw omówię pierwszy aspekt.

Ogólnie comproprietà jest systemem pośrednim między wypożyczeniem a transferem definitywnym. W tym przypadku uprawnienia w stosunku do zawodnika posiadają oba kluby (zawsze w równej części; umowa może być zawarta tylko między dwoma zespołami włoskimi), jednakże piłkarz może reprezentować barwy tylko jednego z nich.  Po zakończeniu sezonu rozgrywkowego zespoły mogły przedłużyć umowę na obecnych zasadach albo wykupić udziały drugiej strony. Domyślnie same powinny wynegocjować cenę piłkarza, jednak w sytuacji, gdy porozumienie nie zostanie osiągnięte, musiała zostać przeprowadzona tzw. asta silenziosa, czyli cicha aukcja, która występuje także we włoskim prawie powszechnym i jest jednym ze sposobów zbierania funduszy. Jednakże nie polega ona na tym, że dwie strony otwarcie przebijają swoje oferty aż do momentu, w którym jedna z nich powie pas. Powyższy proceder bardziej przypomina sceny z „Gomorry” lub innych książek traktujących o mafii. Przedstawiciele klubów spotykają się przeważnie w siedzibie włoskiego związku piłki nożnej, który nadzoruje przebieg całego postępowania. Każdy z rappresentatni wypisuje cenę za udział na kartce, która następnie umieszczana jest w kopercie. Ryzyko jest ogromne, gdyż żaden z uczestników aukcji nie wie, ile zaoferował drugi. Uprawniona osoba otwiera koperty, a zwycięzcą jest oczywiście ten, który zaproponował wyższą kwotę, z której nie będzie mógł już się wycofać. Oczywiście miała również miejsce w historii sytuacja, w której dwa kluby, Fiorentina i Udinese, zaoferowały za Martina Jorgensena… 0 euro. Ostatecznie zawodnik pozostał w Fiorentinie, w której wówczas grał.

Całkowicie inaczej wygląda relacja zewnętrzna. Każdy, kto kiedykolwiek, grając w menadżera piłkarskiego, próbował ściągnąć zawodnika z Seria A objętego współwłasnością, wie, w jak wielkim stopniu utrudnia to przeprowadzenie całej transakcji. W rzeczywistości trzeba bowiem negocjować z dwoma klubami (one same też muszą zająć wspólne stanowisko w kwestii sprzedaży piłkarza  zgoda jednego nie jest wystarczająca), co zazwyczaj prowadzi do wzrostu ceny zawodnika. Przekonała się o tym bardzo dobrze Borussia Dortmund, gdy w letnim okienku transferowym starała się pozyskać Ciro Immobile, którego karta zawodnicza należała do Torino oraz Juventusu. W procesie negocjacji „Byki” oskarżyły nawet niemiecki klub o łamanie zasad FIFA, gdyż ten prowadził rozmowy tylko z przedstawicielami „Starej Damy”. Ostatecznie osiągnięto kompromis i zawodnik urodzony w Torre Annunziata przeszedł do wicemistrza Niemiec za mniej więcej 19 milionów euro. Pierwotna oferta wynosiła 16 mln, jednakże prezydent lokalnego rywala Juve, Urbano Cairo, odrzucił ją. Co ciekawe, na twardym stanowisku Torino zyskał również Juventus  kwota jest zawsze dzielona na pół, więc w tym przypadku także „Zebry” do klubowego konta mogły dopisać dodatkowe 1,5 mln. euro. Czy może uznać, że w sytuacji, w której kluby z Turynu nie doszłyby do porozumienia, Immobile dalej grałby w Serie A? Wtedy przedstawiciele turyńskich klubów zapewne wymieniliby koperty, a Borussia ustalałaby warunki transferu ze zwycięzcą licytacji.

Warto poświęcić trochę uwagi wadom i zaletom umowy o partycypację. Załóżmy, że klub A posiada młodego, utalentowanego zawodnika, który na bieżącym etapie nie jest w stanie przedrzeć się do pierwszego składu. Klub B przed rozpoczęciem sezonu ma problemy kadrowe, więc z chęcią nabywa na rok zawodnika, który uzupełni skład (korzyść dla klubu B) oraz zdobędzie niezbędne doświadczenie boiskowe (korzyść dla klubu A). Jeżeli w trakcie sezonu okaże się, że kluczowi kontuzjowani zawodnicy klubu B wrócili już do pełnej sprawności, nie będzie potrzeby wystawiania w podstawowym składzie wypożyczonego zawodnika. Otóż w takim przypadku klub przejmujący nie ma już żadnego interesu w dbaniu o rozwój zawodnika. Tym bardzie niechętnie będzie korzystał z jego usług, gdyż jest świadomy, że z korzyści, które będą płynęły z doświadczenia, jakie zyska, grając w zespole przejmującym, przypadną w przyszłym sezonie klubowi odstępującemu, do którego zawodnik wróci z wypożyczenia. I w tym miejscu uwidacznia się sens accordo di partecipazione. Dzięki niemu piłkarz traktowany jest w równy sposób przez klub przejmujący i ma większą szansę na grę w pierwszym składzie, gdyż poprzez zdobywane doświadczenie wzrasta jego wartość rynkowa, z której mogą skorzystać oba zespoły. Również jeśli klub przegra cichą aukcję, to w rzeczywistości otrzyma większe pieniądze za udział we współwłasności zawodnika, niż sam ją wycenił. Umowy o partycypację zachęcały więc do inwestycji w szkółki piłkarskie. Ich brak może okazać się znacznym ciosem finansowym dla teamów pokroju Udinese, które tak naprawdę żyje z transferów młodych talentów. System ten świetnie sprawdzał się bowiem w stosunku do przyszłych gwiazd futbolu. Przykładowo, w 2011 roku Genoa sprzedała połowę praw 19-letniego wówczas napastnika Stephana El Shaarawy do AC Milan za 7 milionów € i 50% karty zawodniczej dziewiętnastolatka grającego na pozycji pomocnika, Alexandra Merkel. El Shaarawy zagrał dobry sezon, co spowodowało, że Milan postanowił kupić resztę praw za mniej więcej 6 mln euro i pozostałe 50% karty Alexandra Merkel, który teraz w 100% należał do Genoi. Zespół ze Stadio Luigi Ferraris na podstawie całej transakcji otrzymał 13 mln euro plus byłego zawodnika Milanu.

A wady? Oprócz wspomnianych wyżej utrudnień i wzrostu cen zawodników powyższy system charakteryzował się wysokim stopniem skomplikowania, który mógł prowadzić do nadużyć podatkowych.

Jednoznaczna ocena comproprietà nie jest więc możliwa. Bez wątpienia był to mechanizm, który w mniejszym stopniu zagrażał integralności sportu niż klasyczne Third Party Ownership, które będzie przedmiotem osobnego artykułu. Ostatecznie wygaśnie on w letnim okienku transferowym 2015/2016. Obecnie funkcjonują tylko umowy, które zostały przedłużone o rok.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze