Nieprzerwana Cassanata


21 stycznia 2015 Nieprzerwana Cassanata

Wariat, frustrat, choleryk. Na taką opinię Antonio Cassano pracował latami. Podobnie jak na renomę boiskowego geniusza, bo i w takim tonie padały wypowiedzi odnośnie do specyficznego piłkarza.


Udostępnij na Udostępnij na

Przy nim piłkarze pokroju Mario Balotellego to chłopcy odpalający petardy pod kościołem po niedzielnej mszy, a gracze tacy jak Wayne Rooney to szkolne urwisy rzucające w dziewczęta kredą.

Cassano jest wcieleniem włoskiego temperamentu z buzią, której nie sposób zamknąć na żadną kłódkę. Niewyparzony język wraz z porywczą osobowością doprowadziły do sytuacji, w której wiele futbolowych drzwi jest w chwili obecnej zamkniętych na cztery spusty przed naszym bohaterem. Piłkarz lżył, prowokował, a nawet dopuszczał się rękoczynów względem piłkarzy, trenerów, sędziów czy działaczy sportowych. Takie zachowanie nie mogło pozostać bezkarne, dlatego zawodnik grający w takich klubach, jak: Real Madryt, AS Roma czy Inter Mediolan dziś gra w drużynie zasiadającej na samym dnie ligowej tabeli Serie A. A przecież talentu piłkarskiego zawodnikowi odmówić nie można…

 Temperament większy niż talent

Cassano w intencjonalny sposób fauluje przeciwnika, po czym wznosi do góry ręce na znak swojej niewinności. Chwilę później wdaje się w pyskówkę z Barone. Sędzia bez zastanowienia pokazuje mu czerwoną kartkę, aby już po kilku sekundach samemu stać się ofiarą ataku zapalczywego piłkarza. Arbitra z opresji ratuje nie kto inny jak Barone, zatrzymując agresora chcącego na własną rękę wymierzać sprawiedliwość właśnie temu, który pełnił tego dnia tę funkcję na murawie. Jedyne, co się mu udaje, to rzucić niewybredne obelgi wraz z przepoconą koszulką Sampdorii w stronę sędziego. Stojąc z obnażonym torsem, już poza linią boiska, wciąż odgraża się prowadzącemu spotkanie, gestykulując w sposób niepozostawiający złudzeń co do treści przekazu. Wszystkiemu z perspektywy trybun przygląda się z wyraźną dezaprobatą Pierluigi Collina, legenda sędziowania.

Cassano witający się z Tottim w szczerym uścisku, aby po chwili wymierzyć mu siarczysty policzek. W tym wypadku to przyjacielski gest, ale jakże w stylu Antonio.

https://www.youtube.com/watch?v=-ZDtn38wgLA

Cassano podczas kłótni z kolegą z boiska, Fredym Guarinem, kto ma wykonywać rzut wolny.

Cassano atakujący Giorgio Chielinniego w meczu Roma–Fiorentina, po którym to na piłkarza została nałożona kara zawieszenia na dwa mecze (potem zmniejszona do jednego spotkania) oraz 10 tys. euro kary pieniężnej.

Ostatecznie Cassano wypowiadający się w swojej typowej dla siebie formie o homoseksualistach w szatni włoskiej reprezentacji:

Jeśli mam być szczery… mam nadzieję, że nie ma żadnego homoseksualisty w naszej grupie. Ale jeśli są jakieś pedały, to ich sprawa.

To tylko niektóre z zachowań „FantAntonio”, doskonale wpisujące się w charakterystykę boiskowego łobuza. Nie dziwi więc fakt, że kiedy znalazł się w jednym klubie razem ze Zlatanem Ibrahimoviciem, prasa szybko zwietrzyła temat, zapowiadając albo wielką wojnę, albo przyjaźń obu panów. Nikt nie wierzył, że dwie tak podobne, kontrowersyjne postacie przejdą koło siebie bez echa. Panowie, jak się okazało, przypadli sobie do gustu, a specyficzne, szorstkie poczucie humoru stało się dla nich czymś zupełnie naturalnym. Tak naturalnym jak kopnięcie w głowę kolegi udzielającego właśnie pomeczowego wywiadu.

Trener nie autorytet

Przepychanki z piłkarzami to jedno, kary po obrażeniu prowadzącego spotkanie to drugie. Ale relacje z trenerami to już osobna historia. Temu z prowadzących piłkarza szkoleniowców, któremu wydawało się, że zapanuje nad cholerykiem z Bari, ten wyżej wspomniany szybko nie pozostawiał złudzeń. Niemalże każda próba ujarzmienia krnąbrnej natury kończyła się fiaskiem.

Kłótnie pomiędzy Rudi Vollerem a Cassano kończyły się zazwyczaj absencją boiskową napastnika. Jak podczas treningu poprzedzającego mecz Romy przeciwko Dynamu Kijów. Drużyna ze stolicy Italii musiała sobie radzić w spotkaniu Ligi Mistrzów bez wybuchowego piłkarza. Luigi Delneri także dowiedział się kilku ciekawostek na swój temat od „Perły Starego Bari” podczas swojej pracy trenerskiej w Romie. Wszystko to zaowocowało rękoczynami, do których ponoć miało dojść w szatni klubu z wiecznego miasta po tym, jak piłkarz został wymieniony w połowie meczu na Vincenzo Montelle. Kiedy odchodził z AS Roma, najbardziej zagorzali kibice tego klubu krzyczeli pod ośrodkiem szkoleniowym Trigorii „Precz ze zdrajcą”.

Andrea Stramaccioni to kolejny szkoleniowiec, któremu było dane doświadczyć dzikiej natury Antonio. Podczas jednego z treningów panowie mieli różnicę zdań, ta przerodziła się w utarczki słowne. Ostatecznie do eskalacji konfliktu doszło w szatni zespołu, gdzie obaj panowie rzucili się sobie do gardeł. Sytuację uratowali Ivan Cordoba i Dejan Stanković, uspokajając chęć zrobienia sobie krzywdy szkoleniowca i podopiecznego.

– Jestem zły, że ta sprawa wyszła na jaw, powinna pozostać za zamkniętymi drzwiami. Szatnia to świętość. Ktokolwiek o tym powiedział, nie chce dobrych wyników Interu – tak zajście skomentował Stramaccioni.

Wojna na linii Capello – Cassano doprowadziła do pewnego „nowego standardu” w wymiarze indywidualnych kar wobec zawodnika.

– To trudny charakter. Antonio nie miał łatwego dzieciństwa, lecz jeśli chce zarabiać wielkie pieniądze i grać w naszym klubie, to musi się zmienić – to słowa trenera po tym, jak piłkarz stał się jego podopiecznym.

Podczas okresu, w którym gracz reprezentował barwy „Królewskich”, dochodziło do sytuacji, w których piłkarz został odseparowany od treningów z drużyną, a czas odsunięcia zawodnika od występów w klubowej koszulce był wyjątkowo długi. Piłkarz, który w okresie nie przykładał specjalnej wagi do swoich kilogramów (co też stało się przyczyną konfliktów na linii gracz – klub), oskarżał swojego pracodawcę o mobbing. Sprawa niemalże trafiła do sądu. Fabio Capello to również autor sformułowania, które na dobre zagościło we włoskiej futbolowej nomenklaturze.

„Cassanate” to termin, którego trener użył na potrzeby określenia zawodnika. Określenie szybko przyjęło się na rodzinnym gruncie, zyskując pejoratywny wydźwięk, stając się synonimem niezdyscyplinowania w piłce nożnej.

„Słownikowy ojciec” nie był dłużny szkoleniowcowi, mówiąc o nim:

– W Tarragonie Capello kazał mi, wraz z Ronaldo, rozgrzewać się całą drugą połowę. Później podszedłem do niego w szatni i powiedziałem mu, że jest g… człowiekiem i że jest fałszywy jak pieniądze z Monopoly.

W innych przypadkach o trenerach, którzy prowadzili Cassano, wypowiada się on w podobnym tonie:

– Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, o czym on, do cholery, gada. No i był zbyt ambitny – to słowa dotyczące Luigiego Delneriego.

– Nie trenujesz już tych beznadziejnych piłkarzy, których miałeś w Udinese. To nie jest twój dom, to mój dom – pyskówka kierowana do Luciano Spalettiego.

 Cassano mówi wszystko

„Dico Tutto” to autobiografia piłkarza (wspartego Pierluigi Pardo), w której kontrowersyjny zawodnik opowiada nie tylko o boiskowych skandalach. W swojej książce ojciec dwóch synów, Christophera oraz Lionela (ten drugi dostał imię na cześć Messiego, którego autor określa jako najlepszego piłkarza w historii), opisuje swoje trudne dzieciństwo, miłosne podboje oraz pozaboiskowe przygody.

Okres dorastania nie był najprzyjemniejszym czasem w biografii Cassano. Wychowany przez matkę, po tym jak ojciec porzucił ich, kiedy Antonio był w okresie niemowlęcym, doznał życiowego niedostatku. Dorastał w biednej dzielnicy Bari, szybko przekonał się, że piłka może być czynnikiem pozwalającym uwolnić się z biedy dzielnicy Bari Vecchia.

O alternatywnej drodze, jaką mogło się potoczyć życie piłkarza, mówi tak:

Gdybym nie został profesjonalnym piłkarzem, pewnie byłbym złodziejem lub bandytą. Znam wielu chłopaków, którzy z ulicy trafili do gangów. Gdyby nie futbol i to, że miałem talent, ja również wylądowałbym w tym g… jak oni. Obstawiałem zakłady bukmacherskie na ulicy, żeby coś zarobić. Obstawiałem po 10, 15, 20 tysięcy lirów na drużynę, w której występowałem. Nie byłem głupi, chciałem pieniędzy i procentów od nich. W mojej dzielnicy często dochodziło do strzelaniny, policja i karetki były na porządku dziennym. Byłem biedny i miałem świadomość, że podążę tą drogą, bo nigdy w życiu nie pracowałem, nie miałem wyuczonego żadnego zawodu.

Przez 17 lat żyłem w nędzy, dziewięć lat jako milioner. Więc zostało mi jeszcze osiem lat życia w luksusie, żeby się wyrównało – dodaje.

 O swoim dorastaniu pisze:

– Miałem dwóję ze wszystkich przedmiotów. Oblewałem rok sześć razy, od szkoły podstawowej do szkoły średniej.

– Nigdy nie miałem pieniędzy. Ale też nigdy nie pracowałem, głównie dlatego, że niczego nie potrafiłem zrobić.

Piłkarz, zanim poznał swoją żonę Carolinę Marcialis, z którą wziął ślub w 2010 roku,  prowadził,  jak sam wspomina, bardzo bogate życie erotyczne:

– Podsumowując, miałem około 600-700 kobiet, około 20 z nich było ze świata show-biznesu. Po seksie zagrałem mnóstwo świetnych spotkań. Popatrzcie na mecz Roma–Juve 4:0. Uprawiałem seks o szóstej rano w tamtą niedzielę z jedną z moich „przyjaciółek”,  które miałem w tym czasie. W Madrycie to było nawet łatwiejsze. Mieszkaliśmy w hotelu, cały skład i sztab na jednym piętrze, więc z pięter powyżej lub poniżej można było zaprosić kogoś na noc. Zaprzyjaźniłem się z jednym z kelnerów. Jego obowiązkiem było przyniesienie mi trzech lub czterech rogalików po tym, jak uprawiałem seks. Przynosił rogaliki pod schody, a ja przyprowadzałem dziewczynę. Robiliśmy wymianę – on zabierał dziewczynę, a ja rogaliki. Seks i jedzenie, idealna noc.

Pieniądze wyrzucone w błoto?

O wybrykach  Antonio Cassano można by jeszcze wiele powiedzieć. Lecz ponad tym wszystkim jest to, co najważniejsze – wielki piłkarski talent. A wraz ze wzrostem zainteresowania ze strony dużych klubów wzrasta także wartość rynkowa piłkarza. Łączna kwota wydana na zawodnika rozbudza wyobraźnię.  Nie brakowało jednak opinii, jak podczas przenosin piłkarza z Rzymu do Madrytu, że nabytek jest niczym innym jak kotem w worku.

Zawodnik w 2004 roku, będąc jeszcze graczem Romy, wyceniany był na 25 milionów euro. Była to najwyższa kwota w karierze 32-latka. Po gwałtownym spadku swojej wartości, kiedy to występował (a właściwie nie występował) w Realu Madryt, jego cena w 2007 roku wynosiła „ledwie” 8,5 miliona euro. Potem przyszła kolej na US Sampdoria –regularne, dobre występy, co zaowocowało w 2010 roku wzrostem wartości gracza do 18,5 miliona euro. Lata następne i występy w obu jedenastkach z Mediolanu to równia pochyła. Od wyceny rzędu 15 milionów euro podczas reprezentowania „Rossonerich” do sześciu milionów, kiedy to zawodnik żegnał się z drużyną Interu. Aktualna wartość rynkowa napastnika to 3,5 miliona euro.

Boisko prawdę ci powie

Piłkarz w swojej zawodowej karierze reprezentował wielkie firmy. AS Roma, Inter Mediolan, AC Milan czy w końcu „galaktyczny” Real Madryt to największe z nich. A do tych drużyn nie trafia się przypadkiem. Na boisku, kiedy dostawał szanse regularnych występów, potrafił pokazać prawdziwy kunszt.

Zaczynał skromnie, nabierając pierwszych doświadczeń boiskowych w młodzieżówce drużyny Pro Inter. Stamtąd trafił do lokalnego AS Bari, gdzie dostał się do juniorów zespołu. Rok 1999 przyniósł zawodnikowi pierwszy zawodowy kontrakt oraz debiut w Serie A. W drużynie ze swojego rodzinnego miasta rozegrał łącznie 48 spotkań, sześciokrotnie wpisując się na listę strzelców. W tym podczas pamiętnego meczu z Interem Mediolan, kiedy to po przyjęciu długiej piłki ograł Panucciego oraz  Blanca.

Później przyszła kolej na Romę. To tutaj Cassano wielokrotnie pokazywał swoją boiskową wartość. Swoją pierwszą bramkę strzelił Hellasowi Werona w styczniu 2002 roku. Dobra dyspozycja oraz regularne występy przekładały się na dyspozycję zawodnika. W meczu ze Sieną w lutym 2004 roku „FantAntonio” wpisał się trzykrotnie na listę strzelców, zdobywając swojego pierwszego hat-tricka w barwach rzymskiego monumentu. Łączne występy dla drużyny to 159 spotkań. Do dnia dzisiejszego w żadnej z drużyn nie rozegrał takiej liczby meczów. Dla „Giallorosich” Cassano zdobył 51 bramek. Przy czym trzykrotnie odznaczał się podaniami do zdobywających bramki.

Real Madryt to klub, w którym zapalczywy zawodnik nie odznaczył się niczym szczególnym. Szansę do gry dostawał rzadko, skonfliktowany z ławką trenerską. Ogółem dla „Galaktycznych” rozegrał 29 spotkań, podczas których zaliczył trzy asysty, czterokrotnie natomiast pokonując bramkarzy przeciwnika. Jak podczas meczu z Lavante w 2006 roku, gdy wpisał się na listę strzelców, kapitalnie „obsłużony” przez Davida Beckhama. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że w swoim oficjalnym debiucie w zespole wpisał się na listę strzelców trzy minuty po zameldowaniu się na murawie.

Po „przygodzie” z madryckim klubem nastąpił powrót syna marnotrawnego na łono ojczyzny. Klub, którego szeregi zasilił zawodnik, to US Sampdoria. W klubie wiedzieli, jak wykrzesać z napastnika to, co najlepsze. To tutaj powstał bramkostrzelny duet Pazzini – Cassano.  Co ciekawe, dla drużyny z Genui zanotował największą liczbę asyst z wszystkich klubów, których barwy reprezentował. Na 115 występów w klubie 38-krotnie podawał do wykańczającego akcję. 40 to liczba określająca stan strzelonych bramek dla klubu.

Dobra dyspozycja zawodnika spowodowała ponowne zainteresowanie wielkich drużyn. Tymi, którzy ostatecznie zagięli parol na piłkarza, byli włodarze AC Milan. Zawodnik trafił do klubu w nieco niejasnych okolicznościach, ponoć sam dołożył się do kwoty, jaka miała być zapłacona Realowi Madryt przez Sampdorię oraz Milan. W czarno-czerwonej koszulce rozegrał 40 spotkań. Podczas tych ośmiokrotnie lokował piłkę w siatce drużyn z przeciwległej strony boiska, 18 razy asystując przy strzelającym gola. Cień na jego występy pod sztandarem „Rossonerich” położyła diagnoza lekarska. Trwające 72 godziny badania wykazały, że sportowiec ma niewielki ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej serca. Niezbędna była operacja. Po długiej rehabilitacji piłkarz wrócił do formy, co wiązało się nie tylko z powrotem na plac gry, ale także ze zmianą pracodawcy.

https://www.youtube.com/watch?v=z64yf2h6-W0

Cassano od dziecka kibicował Interowi Mediolan.  Jeszcze pacholęciem będąc, wybrał się do ośrodka szkoleniowego mediolańskiej drużyny na testy. Niestety nie zwrócił na siebie niczym szczególnym uwagi, nie trafiając tym samym do wymarzonego klubu. Teraz, po wielu latach, jego pragnienie z dzieciństwa miało się ziścić. Zawodnik zmienił szatnię San Siro z czerwonej na niebieską. Jak wyglądała konfrontacja dziecinnych dążeń z rzeczywistością – wiemy. Ostatecznie piłkarz w trykocie o czarno-niebieskich barwach rozegrał 39 spotkań. Podczas wyżej wspomnianych dziewięciokrotnie powiększał swoje statystyki strzeleckie w Serie A. Piętnaście razy asystował kolegom z zespołu.

Po interpersonalnych problemach, które niejako stały się wizytówką piłkarza, musiał on opuścić Mediolan. Za kwotę pięciu milionów europejskiej waluty został nabyty przez FC Parma. Dla tej strzelił do tej pory już osiemnaście bramek, dziesięciokrotnie zaliczając asystę. Niestety klub znajduje się w strefie spadkowej, zajmując ostatnie miejsce w Serie A.

Niebieskie, połatane serce

 Wspominając o dokonaniach, bramkach oraz klubach w których zawodnik spędził mniej czy więcej czasu, nie sposób ominąć jego kariery reprezentacyjnej. W młodzieżówce „Azzurich” Cassano rozegrał łącznie 40 spotkań, występując kolejno w U15, U16, U18, U20 oraz U21. We wszystkich z tych spotkań dziesięciokrotnie odznaczał się trafieniem do bramki rywala. Do dorosłej reprezentacji mierzący 1,75 centymetra wzrostu piłkarz trafił za sprawą Giovanniego Trapattoniego. To ten włoski szkoleniowiec powołał w 2003 roku zawodnika do dorosłej reprezentacji kraju. Co ciekawe, napastnik debiutował w meczu z Polską w Warszawie. „Squadra Azzura” przegrała wprawdzie z biało-czerwonym kolektywem, piłkarz wpisał się jednak na listę strzelców, zdobywając honorowe trafienie. Późniejsze lata to sinusoida, w której Cassano dostawał, bądź nie, powołania do czynnego reprezentowania swojej ojczyzny. Kilkakrotnie ogłaszał rozbrat z drużyną narodową, po czym powracał do składu, zapominając o wcześniejszych deklaracjach. Ogółem Cassano zaistniał w 39 boiskowych odsłonach „niebieskiej reprezentacji”, wpisując się dziesięciokrotnie na listę strzelców.

Czym nas jeszcze pan zaskoczy?

 To, że Antonio Cassano zapisze się w historii piłki nożnej, nie ulega wątpliwości. Jaka to będzie historia i czy bardziej zapamiętane zostaną skandale z jego udziałem, czy piękne akcje i wspaniałe gole? To pokaże czas. Nie ma chyba jednak piłkarza, który w swojej karierze zaprzepaściłby tyle szans, zostawiając za sobą tyle spalonych mostów. Trudno powiedzieć, jak wielka kariera byłaby dana zawodnikowi, gdyby to sport, a nie ego i buńczuczny charakter były priorytetem dla tego człowieka. Dziś „krnąbrny Antonio” stoi przed perspektywą odwiedzenia boisk Serie B. W przypadku gracza, który prezentował swoje atuty na największych stadionach świata, taka perspektywa wydaje się być dużym krokiem w tył. Czy jeżeli do tego dojdzie, znajdzie się klub, który przygarnie złożoną osobowość?

Jeśli tak, jedno jest pewne – trener takiej drużyny oraz jej zawodnicy muszą mieć świadomość, że wpuszczają na swoje podwórko nieokiełznany żywioł w postaci „Cassanaty”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze