Sascha Lewandowski nie żyje. Kolejna ofiara depresji w sporcie


Świat mediów zapomina, że ludzie sportu to nie maszyny

9 czerwca 2016 Sascha Lewandowski nie żyje. Kolejna ofiara depresji w sporcie

W czwartkowy poranek, w przeddzień pierwszego gwizdka, który zabrzmi na francuskich mistrzostwach Europy, medialna gorączka sięga już zenitu. W tłumie informacji związanych ze śniadaniem "Biało-czerwonych", relacji z opuszczonego już hotelu czy rozważań taktycznych nieśmiało i cicho przemknęła informacja o śmierci Saschy Lewandowskiego, byłego trenera Bayeru Leverkusen i Unionu Berlin.


Udostępnij na Udostępnij na

Przyczyna śmierci młodego szkoleniowca nie jest jeszcze znana, wiadomo jednak, że nie były z nią związane osoby trzecie. Jeśli dołożymy do układanki fakt, że Lewandowski porzucił posadę w klubie ze stolicy Niemiec z powodu rozpoznania u niego zespołu przewlekłego zmęczenia, wszystko zaczyna układać się w logiczną całość.

Tak skrajne przypadki jak ten najnowszy na szczęście ciągle należą do rzadkości, niemniej musimy przygotować się na to, że w przyszłości będą zdarzały się częściej. W przypadku piłkarzy kwestie związane z depresją, choć wciąż będące tematem tabu, dyskutowane są o wiele szerzej. Po samobójczej śmierci Roberta Enke futbolowy świat przez dłuższy czas nie mógł dojść do siebie, odszedł przecież potencjalny numer jeden w bramce reprezentacji Niemiec na mundialu. Gdy w garażu swojego domu powiesił się Gary Speed, sprawa nie była komentowana aż tak szczegółowo. Wydaje się jednak, że właśnie trenerzy, choć zwykle o wiele bardziej doświadczeni życiowo od piłkarzy, są w większym stopniu zagrożeni wystąpieniem epizodu depresji.

Po serii zwycięstw w pierwszej kolejności szukamy bohatera wewnątrz zespołu. W przypadku porażek obwiniamy trenera. Po słabszym sezonie wybitnego piłkarza tłumaczymy setką wymówek, szkoleniowca zaś wypychamy z klubu, mówimy o wyczerpaniu się formuły. Zbliża się Euro. W ciemno możemy założyć, że jeśli osiągniemy w nim minimum ćwierćfinał, wszyscy rozpiszą się o cudownym Robercie Lewandowskim, bohaterskim Grzegorzu Krychowiaku, rewelacyjnym Kamilu Gliku. Jeśli nie wyjdziemy z grupy, będzie jeden wielki wstyd. Kto będzie za to odpowiedzialny? Trener Nawałka.

Zapominamy w ogarniającym nas, nie tylko z powodu nadchodzącej imprezy, futbolowym szaleństwie, że ludzie sportu to nie superbohaterowie. To zwykle kreujący się w mediach na dumnych herosów faceci mający swoje pozaboiskowe problemy. Takie jak wszyscy. Dodajmy do tego wieczny stres i gdzieś tam w głębi chowaną świadomość, że jeden gorszy dzień oznaczać może zawód dla milionów fanów, czasem i całego narodu. Wychodzi nam wręcz idealny zapalnik, który przy małej iskrze wywołać może potworny wybuch. Piłkę nożna ogarnia coraz większa pogoń za coraz większymi pieniędzmi, uczestnicy zabawy są więc traktowani jak maszynki do generowania przychodu i dobrze muszą ukrywać jakiekolwiek słabości.

Świat przyspiesza, od tego nie uciekniemy. Wiąże się to również z tym, że jednostki „słabsze” coraz częściej dotyka problem zaburzeń depresyjnych. Dane WHO z 2012 roku szacują, że chorobą tą dotknięte jest mniej więcej 7% społeczeństwa w krajach rozwiniętych. Psychiatrzy alarmują, że za kilkadziesiąt lat zaburzenia osobowości staną się trzecią przyczyną śmierci na świecie. Mówiąc brzydko i niepoprawnie, ześwirujemy od zabiegania.

W walce z chorobą nie pomagają sobie sami ludzie, całe społeczeństwo. Do dziś w głowach większości populacji panuje średniowieczne przekonanie, że wszelkie zaburzenia psychiczne są wymysłem samego chorego. Tymczasem depresja (oraz każde inne zaburzenie świadomości) jest chorobą o podłożu organicznym, taką samą jak nowotwory, problemy z krążeniem czy zapalenie płuc. Ciągle narażany na czynniki stresowe mózg zaczyna powodować błędy w sygnalizacji, tak samo jak zawirusowany komputer, te zaś tylko napędzają problem.

Do dziś w głowach większości populacji panuje średniowieczne przekonanie, że wszelkie zaburzenia psychiczne są wymysłem samego chorego.

Jakkolwiek to źle zabrzmi, musimy być gotowi na kolejne przypadki podobne do sprawy Saschy Lewandowskiego. Światowa Organizacja Zdrowia w zeszłym roku zleciła badania dotyczące piłkarzy i stwierdziła w nich wyraźnie, że ci znajdują się w grupie ryzyka zachorowania na depresję. Więcej niż co trzeci z badanych zawodników przyznał, że miał w swoim życiu epizod lękowy lub obniżenie nastroju. Oznacza to mniej więcej, że w czasie przeciętnego meczu, który zobaczymy na mistrzostwach Europy, mniej więcej ośmiu piłkarzy będzie zmagało się ze swoją głową. Co gorsza, nie widać też perspektyw na zatrzymanie tej szalonej karuzeli. Oby przyczyną do poważniejszego zajęcia się problemem nie okazała się kolejna śmierć kogoś związanego z futbolem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze