Sandro Wagner – wielki talizman Darmstadt


6 marca 2016 Sandro Wagner – wielki talizman Darmstadt

29 czerwca 2009 roku. Malmoe. Finałowy mecz młodzieżowych mistrzostw Europy Niemcy – Anglia. Nasi zachodni sąsiedzi rozbijają wyspiarzy 4:0, a pierwsze skrzypce gra Sandro Wagner. Dziś ten sam Wagner, zamiast brylować w największych klubach Europy, notuje dobre występy w beniaminku Bundesligi – Darmstadt.


Udostępnij na Udostępnij na

Monachijczyk z krwi i kości, lokalny patriota – tak mówi o sobie. Kilka miesięcy po wspaniałych szwedzkich mistrzostwach złapał znakomitą formę w drugoligowym MSV Duisburg. W pierwszych czterech meczach strzelił pięć goli. Pod koniec września spotkał go życiowy dramat. Zerwał więzadła krzyżowe, przez co pauzował kilka długich miesięcy. Zimą 2010 roku Thomas Schaaf ściągnął go do Werderu. Po wyleczeniu urazu Wagner zaczął grać w rezerwach, a latem 2010 roku został włączony do pierwszej drużyny, która występowała w Bundeslidze i Lidze Mistrzów. Dla snajpera z Bawarii nie był to jednak pierwszy kontakt z niemiecką elitą.

Ottmar Hitzfeld
Utytułowany Ottmar Hitzfeld pozwolił Wagnerowi zadebiutować w Bundeslidze latem 2007 roku

Kilka lat wcześniej posmakował jej w Bayernie. W sezonie 2007/2008 Ottmar Hitzfeld postanowił dać szansę młodzianowi. Wystąpił w czterech spotkaniach w lidze. Z pewnością najbardziej zapamiętał to z 25 sierpnia 2007 roku z Hannoverem 96 (na ławce rywali z Dolnej Saksonii siedział Polak – Dariusz Żuraw). Wszedł w 30. minucie za Lucę Toniego, a jego godzinny występ był przyzwoity. – Był mobilny i szukał gry w wielu momentach – powiedział szkoleniowiec „Gwiazdy Południa”. Latem 2008 roku przeniósł się do spadkowicza – MSV Duisburg.

Powróćmy do bremeńskiego epizodu. Kampanię 2010/2011 mógł zaliczyć do gatunku tych udanych. Wychowanek Bayernu wchodził co prawda regularnie z ławki rezerwowych, ale koniec końców zaliczył sporo występów. Następny sezon był już w jego wykonaniu dużo słabszy. Z wypożyczenia do Racingu Santander wrócił Markus Rosenberg, działacze zatrzymali Arnautovicia i Claudio Pizarro. Wagner skazany był na rolę żelaznego rezerwowego, a w zimowym oknie transferowym w 2012 roku postanowił poszukać swojej szansy w Kaiserslautern. Do drużyny ze wzgórza Betzenberg trafił na zasadzie wypożyczenia.

Za rywala miał m.in. naszego rodaka – Jakuba Świerczoka. Ten epizod chciałby jednak jak najszybciej wymazać z pamięci. Dostawał więcej szans, ale atmosfera wokół klubu była zła. – To był największy błąd. Nie funkcjonowaliśmy jako kolektyw i czułem się bardzo niekomfortowo – przyznał. Ostatecznie półroczny okres zamknął bilansem 11 meczów. Nie zdobył  ani jednej bramki, a zespół mistrza Niemiec z 1998 roku z hukiem wyleciał na zaplecze.

Jakub Świerczok
Obecny piłkarz Górnika Łęczna miał okazję występować razem z Wagnerem

Do 2. Bundesligi trafił też młodzieżowy mistrz Europy sprzed trzech lat. Hertha zapłaciła za niego prawie 250 tys. euro. W Berlinie musiał nieustannie zmagać się z mocną konkurencją w osobach: najpierw Adriana Ramosa, potem Salomona Kalou. W związku z tym większość czasu przesiadywał na ławce, a jego pozycja z sezonu na sezon słabła. Po bardzo średnich, by nie powiedzieć słabych, rozgrywkach 2014/2015 po raz kolejny zmienił otoczenie.

Z mającej wielkie marzenia i plany Herthy trafił, mimo spekulacji o możliwym przejściu do Leeds, do skromnego beniaminka Darmstadt. Był jednym z trzech zawodników stołecznego zespołu (po Hollandzie i Niemeyerze), którzy obrali ten kurs. Duży wpływ na tę decyzję miały wypowiedzi węgierskiego trenera berlińczyków – Pala Dardaia. Stwierdzał on kilkakrotnie, że snajper rodem z Monachium nie znajduje się w jego planach na przyszły sezon. – Widocznie Dardai preferuje inny typ piłkarza. Przyjąłem to do wiadomości i akceptuję jego decyzję – powiedział Wagner.

Początki w nowym środowisku były trudne. Zgodnie z przewidywaniami niemieckich dziennikarzy sezon jako napastnik numer 1 zaczął Dominik Stroh-Engel. Rosły Niemiec, który warunkami fizycznymi przypomina Wagnera, zapracował na miano ikony klubu. W sezonie 2013/2014 strzelił 27 goli w drodze ku 2. Bundeslidze i dziewięć goli, kiedy Darmstadt sensacyjnie kroczyło ku elicie.

https://www.youtube.com/watch?v=Zaxto8B1Wes

Takie bramki w trzeciej lidze zdobywał Stroh-Engel, jeden z rywali Wagnera o miejsce w składzie 

W Bundeslidze jednak nie potrafił przypomnieć wcześniejszych tłustych lat. Zagrał w wyjściowej jedenastce w pięciu pierwszych meczach sezonu ligowego (z Hannoverem 96, Schalke 04, Hoffenheim, Bayerem Leverkusen i Bayernem Monachium), ale w żadnym z nim nie strzelił gola.

22 września Darmstadt gościło u siebie Werder Brema. Dirk Schuster dokonał korekty w linii ataku. Do składu wskoczył Wagner, który dał do zrozumienia trenerowi, że to był strzał w dziesiątkę. Ustrzelił „doppelpack”. Najpierw w 31. minucie pokonał Felixa Wiedwalda pewnym uderzeniem z rzutu karnego, a w końcówce dał zwycięstwo „Liliom”, umieszczając głową piłkę w siatce. Właśnie perfekcyjna gra tą częścią ciała jest jego wyróżnikiem.

Dzięki fenomenalnemu występowi wskoczył do podstawowej jedenastki i już nie oddał miejsca w składzie. – Dominik zrozumiał i zaakceptował moją decyzję o postawieniu na Sandro od pierwszej minuty – powiedział przed arcyciekawym starciem w Dortmundzie trener Schuster. Pierwszą część rozgrywek zakończył z bilansem czterech trafień. Nowy rok otworzył jeszcze lepiej. W siedmiu spotkaniach pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali, w tym m.in. byłego kolegę z reprezentacji młodzieżowej – Manuela Neuera. W trwającej kampanii zawiódł poważnie tylko raz. W końcówce meczu z Mainz fatalnie wykonał rzut karny, w wyniku czego beniaminek przegrał 2:3.

Tak ten rzut karny było widać z perspektywy kibiców Darmstadt

O czym już pisaliśmy, 28-latek mógłby śmiało zostać ochrzczony przydomkiem „główka”. W Europie w pięciu najlepszych ligach w tym elemencie lepszy jest tylko as Realu – Gareth Bale. O jego wielkim atucie przekonali się wspomniani wcześniej Neuer i Wiedwald, a także Bernd Leno, Yann Sommer i Marwin Hitz – wszystkim im strzelał gole właśnie głową. Snajper Darmstadt jest także zawodnikiem, którego nie można ani na moment spuścić z oczu, ponieważ w ułamku sekundy umie dojść do akcji bramkowej, bądź tak się ustawić, że niemal z automatu rywalom powinna zapalać się czerwona kontrolka.

Co jeszcze wpłynęło na jego sukces? Zaufanie Dirka Schustera. We wcześniejszych klubach miał z tym problem. Sam natomiast woli występować w wyjściowym składzie. – Nie lubię grać jako zmiennik, ponieważ nie czuję się wtedy dobrze na boisku – powiedział w jednym z wywiadów.

Dziś kibice coraz mocniej o nim przypominają. Sandro Wagner z pewnością nie pójdzie już śladami kilku swoich kolegów z kadry młodzieżowej, ale ma szansę na dłużej zapisać się w pamięci fanów za naszą zachodnią granicą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze