Euro 2016: Mieli błyszczeć, a ledwo było ich widać. Kto rozczarował najbardziej?


Największe rozczarowania fazy grupowej Euro 2016 wśród piłkarzy

23 czerwca 2016 Euro 2016: Mieli błyszczeć, a ledwo było ich widać. Kto rozczarował najbardziej?

Przed Euro każdy musiał się mierzyć z różnymi rzeczami. Były urazy, problemy, ale też nierzadko były oczekiwania. Najwięcej wymaga się zawsze od największych. A i status gwiazdy zobowiązuje. Nie każdy jednak sprostał postawionym sobie zadaniom i zwyczajnie rozczarował. Kto umoczył najbardziej?


Udostępnij na Udostępnij na

David Alaba (Austria)

Gdy eksperci prognozowali, kto wyjdzie z grupy F, wszyscy w ciemno wyprowadzali z niej Portugalię i Austrię. Po fazie grupowej wiemy jedno: Austria zawaliła na całej linii. Za wyniki nie można winić jednego zawodnika, ale od takiej gwiazdy, jaką jest David Alaba, wymaga się, aby ciągnęła drużynę w trudnych momentach. Przez trenera ustawiony w drugiej linii, by mógł wykorzystać swoje znakomite wyszkolenie techniczne i straszyć bramkarzy rywali strzałami z dystansu, które znamy z jego występów w Bundeslidze.

Zmagania na mistrzostwach Europy okazały się jednak dla Alaby trudniejsze, niż mogło się wydawać. W trzech meczach na Euro zanotował zaledwie 127 podań, co jest wynikiem mocno przeciętnym. Gdy dodamy do tego ich mizerną skuteczność, która wyniosła 77%, gotowi jesteśmy pomyśleć, że nie mamy do czynienia z gwiazdą światowej piłki, a raczej z playmakerem rodem z Namibii. Dość dodać, że Toni Kroos podawał kolegom prawie trzy razy częściej. A strzały? Na nie reprezentant Bayernu decydował się od wielkiego dzwonu. Trzy próby, w tym dwie w światło bramki, które na golkiperach drużyn przeciwnych nie zrobiły większego wrażenia.

Nie tego oczekiwano od Davida Alaby, którego nazwisko było na ustach całej Europy. Zawodnik Bayernu stanowił bardziej balast niż pomoc. W ogóle nie odgrywał powierzonej mu roli lidera zespołu, a co gorsza, nie dawał drużynie jakości. Nikt nie wątpi w umiejętności Austriaka, lecz na Euro ukrył swoje atuty bardzo skrzętnie.

Cristiano Ronaldo (Portugalia)

Ktoś mógłby zarzucić nam umieszczenie Portugalczyka w zestawieniu. Przecież zagrał świetnie z Węgrami. Jednak jeden mecz nie jest w stanie zmazać jego grzechów z dwóch poprzednich spotkań, w których, mówiąc delikatnie, nie zachwycał. Czarę goryczy przelewa niewykorzystany rzut karny w meczu z Austrią i ciągłe pretensje piłkarza do całego świata. A czy wina za niepowodzenia nie leży po stronie zawodnika?

A czy pamięta ktoś zabójcze rzuty wolne bite przez gwiazdora Realu? Zapewne tak, ale potrzeba chwili, by przypomnieć sobie, kiedy ostatnio po jego strzale ze stałego fragmentu gry piłka znalazła drogę do bramki. Więcej, Ronaldo jest rekordzistą pod względem braku skuteczności rzutów wolnych na finałach wielkich imprez. Na 36 prób żadna nie wydała owocu w postaci gola.

Statystyki snajper Realu ma bardzo dobre. Dwa gole i asysta stawiają go w turniejowej czołówce, jednak nie jest w stanie zatrzeć złego wrażenia, jakie pozostawił po sobie w dwóch pierwszych meczach. Cóż z tego, że Ronaldo zapewnił Portugalii awans z grupy, skoro dokonał tego w ostatniej chwili, po tym jak zupełnie zawodził. Pamiętajmy, że Portugalia była w gronie faworytów do wygrania nie tylko grupy, ale i całego turnieju, a wyszła do fazy pucharowej z trzeciego miejsca.

Zlatan Ibrahimović (Szwecja)

Skoro już jesteśmy przy gwiazdach światowego formatu, którym Euro 2016 nie wyszło, wypada zatrzymać się przy Zlatanie Ibrahimoviciu. Były napastnik PSG miał być dla Szwecji opoką, na której oparta będzie gra. I rzeczywiście, gra bazowała na zagraniach do gwiazdora kadry, lecz absolutnie nic z tego nie wynikało. Jakże frustrujący musiał być dla Zlatana fakt, że w całym turnieju oddał tylko jeden celny strzał, a próbował aż dwanaście razy.

Nie można powiedzieć, że „Ibra” się nie starał. Doskonale wiedział, że to dla niego ostatnia szansa, by do sukcesów w piłce klubowej dorzucić ten upragniony – reprezentacyjny. Wiele razy cofał się do linii pomocy, aby rozgrywać piłkę… Przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, patrząc na boiskowe wydarzenia. W statystykach jednak tego w ogóle nie widać. Liczba zagrań Ibrahimovicia do partnerów oscyluje wokół 100, a prawie jedna czwarta z nich kończyła się stratami.

Co gorsza, bywały momenty, kiedy prosiło się o podanie do któregoś ze szwedzkich skrzydłowych, a mimo to pomocnicy z uporem maniaka starali się dostarczać futbolówkę do Zlatana. Ten może, gdyby był w swojej najlepszej formie, potrafiłby stworzyć z tego coś kreatywnego, ale młodszy już nie będzie i z trzema obrońcami na plecach sobie po prostu nie radził. I tak legenda szwedzkiej piłki zmuszona jest odejść bez znaczącego sukcesu wraz ze swoją reprezentacją. Smutne, ale prawdziwe… Zlatan odchodzi niespełniony. Jak widać poniżej, żegna się w pięknym stylu, choć szkoda, że nie zwycięstwem.

Marouane Fellaini (Belgia)

Chyba ulubiony piłkarz trenera Wilmotsa. Rosły pomocnik nie był w stanie konkurować o miejsce w składzie z Witselem czy Nainggolanem, więc selekcjoner w inauguracyjnym meczu Euro umieścił go na „dziesiątce”. Efekt – gra jakby w osłabieniu, ponieważ Fellaini był całkowicie bezproduktywny. Bardzo często zagrywał na alibi, a przecież miał za zadanie kreować sytuacje kolegom.

Kto oglądał trochę Premier League, zapewne ma w pamięci ostrą grę belgijskiego pomocnika wynikającą najczęściej z braku zwrotności. Nie inaczej prezentował się na francuskich boiskach, gdzie wyglądał jak ciężarówka na torze kartingowym. Często spóźniony, co doprowadziło do popełnienia czterech fauli, które to na 90 minut gry są wynikiem ponadprzeciętnym, a warto zauważyć, że spora część nieczystych zagrań Fellainiego nie została odgwizdana ze względu na przywilej korzyści… To tylko pokazuje, że jego straty owocowały kontratakami rywali.

Całe szczęście dla Belgów, w kolejnych meczach szkoleniowiec zmienił koncepcję i posadził pomocnika na ławce, co znacznie poprawiło grę „Czerwonych Diabłów” w środkowej strefie. Fellaini otrzymał od trenera kredyt zaufania… i ma dług na karku. Rozczarował jak mało kto na francuskim turnieju.

Jewhen Konoplianka (Ukraina)

Ewidentnie najgorsza drużyna mistrzostw Europy też powinna mieć swojego reprezentanta w naszym niechlubnym zestawieniu. Ukraina nie zdobyła we Francji choćby punktu, więcej, nie zdobyła nawet bramki. Zawinił rzecz jasna cały zespół, ale sytuacji naszych grupowych rywali nie był w stanie poprawić nawet sam Jewhen Konoplianka, który miał być motorem napędowym gry ofensywnej ukraińskiej kadry.

Od gwiazdora Sevilli wszyscy oczekiwali cudów, była zaś bolesna przeciętność. Więcej drużynie potrafił dać Jarmolenko niż Konoplianka. Skrzydłowego reprezentacji Ukrainy nic nie usprawiedliwia, był po prostu nie dość dobry. Pocieszenie dla zawodnika i ukraińskiej ekipy może stanowić fakt, że byli w bardzo mocnej grupie, z której wszyscy ich rywale weszli do fazy pucharowej.

***

Może dziwić, że w zestawieniu widnieją same gwiazdy, ale to właśnie od nich wymaga się najwięcej. Zawodnicy wysokiej klasy muszą pogodzić się z faktem, że sława to nie tylko splendor, ale też – a może przede wszystkim – obowiązki i oczekiwania, którym trzeba sprostać. Faza grupowa zweryfikowała wszystkich, część rozczarowała, ale niektórzy mają szansę na rehabilitację.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze