Romelu Lukaku, czyli kolejna zagubiona dziewiątka w Chelsea?


Od czasów Didiera Drogby i Diego Costy "The Blues" nie potrafią znaleźć napastnika, który godnie ich zastąpi

5 grudnia 2021 Romelu Lukaku, czyli kolejna zagubiona dziewiątka w Chelsea?
https://www.voetbalprimeur.be

Romelu Lukaku to miało być lekarstwo na hurtową liczbę bramek dla zespołu z Londynu. Niestety pomimo owocnego początku sytuacja w tym momencie jest bliższa czasów Alvaro Moraty niż legendy klubu z Wybrzeża Kości Słoniowej czy Brazylijczyka z hiszpańskim paszportem. Dobre wejście w sezon, potem odniesienie kontuzji i kilka bezbarwnych występów. Tak wygląda bilans byłego gracza Interu Mediolan w Chelsea.


Udostępnij na Udostępnij na

Powrót Belga miał być antidotum, które spowoduje, że rozkład bramek w ekipie Thomasa Tuchela odmieni się, i to w sposób znaczący. Wszyscy liczyli na sytuację, w której nie będzie kilku czy kilkunastu zawodników zdobywających ważne trafienia. To Romelu Lukaku miał nieść na swoich barkach ciężar wpakowywania piłki do siatki rywali. Jednak w tej chwili ta wizja pozostaje tylko pobożnym życzeniem.

Złe wejście, a egzamin się zbliża…

Cały piłkarski świat wie, że prawdziwy egzamin dla każdej drużyny w Premier League nadchodzi w grudniu. To wtedy piłkarski kalendarz angielskich drużyn jest naszpikowany meczami do granic możliwości. Wtedy każda stracona bramka, ale też strzelona może okazać się tą na wagę złota. Między innymi dla takich wyzwań londyńska Chelsea sprowadziła po raz drugi na Stamford Bridge Romelu Lukaku. Napastnika, który odrodził się w Italii w tak spektakularny sposób, że kibice na całym świecie zaczęli ustawiać go w jednym rzędzie z Robertem Lewandowskim czy Karimem Benzemą.

Obecnie jednak Belg jest daleko za zawodnikami, którzy zajęli w wyścigu o Złotą Piłkę miejsce w pierwszej dziesiątce. Zarówno Francuz, jak i Polak dalej strzelają bramki na zawołanie, a Romelu Lukaku zwyczajnie się męczy.

Aktualne statystyki Belga to 14 rozegranych spotkań, cztery bramki i jedna asysta. Wygląda to dość mizernie, a przecież w piłkarskim terminarzu mamy już grudzień! Premier League dociera pomału do półmetka. Faza grupowa Ligi Mistrzów zbliża się wielkimi krokami do końca, a trafień zdobytych przez gwiazdora reprezentacji Belgii jest zwyczajnie jak na lekarstwo.

O ile ponowne wejście w drużynę ze Stamford Bridge było udane, o tyle im dalej w las, tym robiło się coraz ciemniej. W pierwszych trzech występach ligowych Romelu Lukaku strzelił trzy bramki. Jak się okazuje, były to do tej pory jedyne jego trafienia. Ostatnim raz piłka w bramce rywali po jego strzale wylądowała w meczu z Aston Villą. To spotkanie miało miejsce jednak już jakiś czas temu. Dokładnie 11 września. Od tego czasu były zawodnik Interu Mediolan nie pokonał żadnego bramkarza w lidze.

Owszem, z pewnością dobre otwarcie drugiej przygody z Chelsea pokrzyżowała w jakiś sposób odniesiona kontuzja. Jednak przed nią dostrzegaliśmy już przesłanki, że proces adaptacji snajpera, który szturmem wziął Serie A, nie przebiega tylko i wyłącznie w pięknych barwach. Sam Antonio Conte, jeszcze zanim objął Tottenham, wspominał w mediach, że jego były pracodawca nie umie wykrzesać pełni potencjału Belga.

Czy Conte ma rację?

Włoski szkoleniowiec w Sky Italia opisywał, jak on postrzega swojego byłego podopiecznego. Nakreślał mapę, na której przedstawiał wszystkie mocne strony byłego snajpera mistrzów Włoch. Tłumaczył, w jaki sposób trzeba ustawić zespół, by Romelu Lukaku oddał na boisku to, co ma najlepsze, dla swojej drużyny.

Romelu jest bardzo specyficznym napastnikiem. Stanowi duże zagrożenie, gdy pojawia się w polu karnym, a gdy zaczyna akcję od linii pomocy, potrafi być niesamowicie szybki. Bardzo trudno jest znaleźć napastnika, który potrafi być jednocześnie centralną postacią ofensywy oraz zawodnikiem, który rozpoczyna akcję od linii pomocy. Podobne cechy dostrzegam u Erlinga Haalanda. Śledziłem rozwój Lukaku od wielu lat i chciałem go w Chelsea, nawet gdy grał dla West Bromu.

Brnąc dalej przez wrześniową rozmowę Włocha ze Sky Italia, można usłyszeć zarzut pod adresem sztabu szkoleniowego Chelsea, że ta hamuje rozwój swojego zawodnika.

– Myślę, że Romelu stać na więcej, głównie ze względu na jego technikę. Już teraz jest na bardzo wysokim poziomie, ale każdy piłkarz musi się rozwijać do dnia, w którym przejdzie na emeryturę. W czasie meczu muszą być takie momenty, kiedy Romelu będzie wyłączony z gry, ale jednocześnie jest on napastnikiem, przeciwko któremu bardzo trudno się gra, ponieważ może stworzyć zagrożenie w każdym obszarze boiska. Jeśli masz takiego napastnika, musisz wykorzystać go we właściwy sposób, a nie sądzę, żeby Chelsea wiedziała, jak to robić.

Patrząc na ostatnie występy Belga, można odnieść wrażenie, że kamyczek wrzucony przez Włocha do ogródka Chelsea w jakiś sposób odnajduje w nim zasadność jego umiejscowienia. Już przed odniesieniem kontuzji zaczynało być widoczne, jak samotny jest Romelu Lukaku na boisku. Najlepiej można było to zaobserwować w starciu z Manchesterem City. Właściwie nikt oprócz Timo Wernera nie wspierał go w ataku. To były gracz Interu Mediolan musiał się cofać na środek boiska, by w ogóle powąchać piłkę. Jego koledzy nie potrafią mu kreować miejsca, by belgijski czołg wpadł niczym taran w pole karne przeciwnika i sfinalizował akcję rozpoczętą przez swoich kolegów.

Drugi wariant, który często muszą oglądać kibice klubu ze Stamford Bridge, to Lukaku walczący ze środkowymi obrońcami. I to jest sytuacja normalna. Pod warunkiem, że linia pomocy wie, w jaki sposób ostatecznie uruchomić jego. Mowa oczywiście o ostatnim podaniu. Niestety w tym momencie nikt, nawet Mason Mount i Jorginho, nie wie, jak to zrobić. Również Reece James nie potrafi dograć mu piłki z boku boiska i ten obrazek uwypuklił się jeszcze bardziej w przegranych derbach z West Hamem.

Przypomina się Morata? A może to zmęczenie?

Kiedyś już w Londynie był napastnik, który po spektakularnym wejściu zanotował pożegnanie bez żalu. Tym kimś był Alvaro Morata. Hiszpan na pierwszym okrążeniu swojego pobytu był niesamowicie skuteczny. Przez kilkanaście kolejek kibice z niebieskiej części Londynu mogli więc mieć nadzieję, że zapłacone ogromne pieniądze za wychowanka Realu Madryt spłacą się hurtową liczbą bramek.

Czy nie brzmi to znajomo? Tegoroczne lato i zakup Romelu Lukaku za 100 milionów euro oraz przyzwoite pierwsze okrążenie pokazują, że być może Stamford Bridge będzie niejako świadkiem rechotu historii. To on pokaże, że zapłacone po raz kolejny olbrzymie pieniądze za napastnika wcale nie są gwarantem 20 trafień na przestrzeni całego sezonu. Przecież w Chelsea nikomu przed początkiem sezonu nie przyszedłby taki werdykt nawet do głowy. Wszyscy wyszli założenia, że limit pecha w zakupie skutecznej „dziewiątki” z pewnością sowicie „spłaca” każda zmarnowana stuprocentowa sytuacja przez Timo Wernera, a jednak tak nie jest.

Jedyne, czym można usprawiedliwiać słabą aktualnie dyspozycję Romelu Lukaku, to zwyczajne zmęczenie poprzednim sezonem. Przecież w ubiegłorocznych zmaganiach to on niósł Inter Mediolan na swoich bramkach w kierunku odbicia scudetto z rąk Juventusu. Do tego wszystkiego w obliczu słabszej formy Edena Hazarda musiał wraz z Kevinem De Bruyne prowadzić reprezentację Belgii w zmaganiach o panowanie na Starym Kontynencie. To wszystko kiedyś więc musiało znaleźć ujście i właśnie w tym powinno głównie upatrywać się słabszej formy Romelu Lukaku.

Pocieszające powinno być to, że pomimo braku bramek oraz kontuzji swojego snajpera Thomas Tuchel długo umiał tuszować ten fakt. Przecież przed rozpoczęciem 15. kolejki to klub z Londynu był liderem Premier League. Bez swojego bombardiera umiał ograć Juventus w Lidze Mistrzów. Tak naprawdę brak jego trafień został dopiero odczuty przy remisie z Burnley oraz porażce z West Hamem. Być może to brak jego goli kosztował Chelsea stratę łącznie czterech punktów.

Okiem Tuchela

Już po spotkaniu z Manchesterem United, kiedy Romelu Lukaku pojawił się z ławki, niemiecki szkoleniowiec pokusił się o powiedzenie kilku zdań odnośnie do letniego nabytku i jego aktualnej dyspozycji.

W ostatnim spotkaniu dostał kilka minut, co zdecydowanie pomogło mu psychicznie. Jest szczęśliwy, chodzi uśmiechnięty i jest bardzo zdeterminowany. Jego treningi również są na wysokim poziomie. Kiedy już uznamy, że jest w pełni gotowy, dostanie więcej minut.

Dziś wieczorem ma dużą szansę na grę. Wierzymy w to, że jego powrót do składu może zrobić różnicę, jednak musimy być cierpliwi. Jest masywnym piłkarzem, który ze względu na to jest bardziej narażony na kontuzję kostki, która skupia na sobie cały ciężar jego ciała. Z tego też powodu potrzebuje nieco więcej czasu na regenerację.

Również przed meczem z West Hamem wypowiedział się o swoim wyborze numer jeden na pozycji napastnika. – Wiem, że Romelu naciska, cieszę się, że naciska. Jest niecierpliwy, taka jest jego natura. Ale jest różnica między gotowymi na mecz a gotowymi na trening, a także między gotowymi do Premier League. Musimy go podbudować, musi być trochę cierpliwy, co nie leży w jego naturze.

Ten spokój opiekuna Chelsea powinien de facto udzielić się każdemu kibicowi „The Blues”. Patrząc na całokształt pracy Niemca w Londynie ,trudno nie dojść do wniosku, że wie, jak wykrzesać wszystko, co najlepsze, z każdego zawodnika, jakim dysponuje w swojej talii. Owszem, być może ktoś zaraz przywołać Timo Wernera, jednak trzeba pamiętać o jednym – przed nim nikt od czasów Edena Hazarda nie zanotował podwójnej zdobyczy bramek i asyst.

Grudzień może okazać się miesiącem prawdy, ale nie w kwestii całego pobytu, tylko jego początku. Jeśli ktoś sprawdzi sobie statystyki Romelu Lukaku z miejsc pracy innych niż Stamford Bridge, to zobaczy, że wszędzie Belg potrafił zdobywać sporą liczbę bramek. Wystarczy być zwyczajnie cierpliwym. Belg jest maszyną i ona w końcu odpali. Dowód znajduje się poniżej.

Romelu Lukaku, czyli kolejna zagubiona dziewiątka w Chelsea?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze