Roberto Mancini stworzył złotą generację reprezentacji Włoch?


Włoski szkoleniowiec musiał po swojemu ułożyć kadrę po blamażu w wykonaniu Giampiero Ventury

11 lipca 2021 Roberto Mancini stworzył złotą generację reprezentacji Włoch?
scoopnest.com

Trzy lata w sporcie to wbrew pozorom bardzo długi okres. W połowie 2018 roku Real Madryt sięgał po raz trzeci z rzędu po puchar Ligi Mistrzów, a królem strzelców został Cristiano Ronaldo. Z kolei w Anglii mało kto sądził, że Liverpool w niedalekiej przyszłości wygra Premier League. Francja w efektownym stylu zdobyła mistrzostwo świata. Jednak upływ czasu najlepiej widać po reprezentacji Włoch. Właśnie w maju 2018 roku szkoleniowcem "Squadra Azzurra" został Roberto Mancini.


Udostępnij na Udostępnij na

Stwierdzenie, że włoska piłka reprezentacyjna była wtedy na zakręcie, to bardzo duże niedopowiedzenie. Włosi po raz pierwszy od 60 lat nie zakwalifikowali się na mistrzostwa świata. Po Euro 2016 z kadrą narodową rozstał się Antonio Conte, który został trenerem Chelsea. Nowym selekcjonerem został Giampiero Vertura, który nie należał do ścisłej czołówki szkoleniowców w Serie A. Mimo to powierzono mu misję zakwalifikowania się na mundial w Rosji.

Przymiarki Ventury

Euro 2016 było dość udane w wykonaniu Włochów. Spokojny awans do fazy pucharowej, choć przegrana z Irlandią 0:1 o tym nie świadczy. Jednak trzeba pamiętać, że Conte dał odpocząć kilku piłkarzom. Stąd obecność w pierwszym składzie Thiago Motty, Stefano Sturaro czy Angelo Ogbonny. W 1/8 finału Włosi bardzo pewnie pokonali Hiszpanię 2:0, ale w ćwierćfinale „Squadra Azzurra” musiała uznać wyższość Niemców po przegranej serii rzutów karnych. Do historii przeszedł komiczny rozbieg Simone Zazy. Jednak europejski turniej trzeba było odciąć grubą kreską.

Kolejnym celem Włochów był mundial. Już pod wodzą Giampiero Ventury zakwalifikowanie się było celem minimum. Niemal od pierwszego meczu – jeszcze towarzyskiego z Francją – nowy szkoleniowiec szukał rozwiązań. Stąd przywrócenie Giacomo Bonaventury, Davide Astoriego czy Marco Verrattiego, który wrócił do gry po licznych kontuzjach. Z drugiej strony za czasów szkoleniowca z Genui w kadrze narodowej debiutowali tacy zawodnicy, jak: Alessio Romagnoli, Bryan Cristante, Leonardo Spinazzola czy Lorenzo Pellegrini.

Losowanie grup eliminacji do mistrzostw świata nie oszczędziło ekipy z Półwyspu Apenińskiego. Hiszpania, Albania, Izrael, Macedonia Północna i Liechtenstein. Walka o pierwsze miejsce miała być bardzo zacięta. Jednak dość nieoczekiwanie Włosi męczyli się z Macedończykami. Przy okazji wyjazdowego meczu podopieczni Ventury do 75. minuty przegrywali 1:2, a komplet punktów w doliczonym czasie uratował Ciro Immobile. Za to na Stadio Olimpico w Turynie padł remis 1:1. Dodajmy do tego porażkę 0:3 i remis 1:1 z Hiszpanią. W trakcie przegranego meczu Ventura zastosował taktykę 4–4–2, choć znacznie bliżej było jej do 4–2–4. Odbiło się to echem w mediach społecznościowych, ponieważ kibice zarzucili Venturze, że gra archaiczny futbol. Wspomniana formacja była popularna, gdy Brazylia sięgała po mistrzostwo świata. Problem w tym, że nie chodzi o turniej w 2002, tylko w 1958 roku.

Początek klęski

Właśnie te wyniki spowodowały, że reprezentacja Włoch musiała grać w barażach o awans. Rywalem została Szwecja, która w swojej grupie przegrała z Francją. Spotkanie w Solnej pokazało, że Ventura nie wiedział za bardzo, jak zaatakować rywali. Liczne centry w pole karne Olsena i brak skuteczności – mniej więcej tak wyglądały akcje ofensywne Włochów. Choć w ataku występowali zawodnicy, którzy grają na Euro 2020 – duet Ciro Immobile i Andrea Belotti. Co ciekawe, na ławce rezerwowych zasiadali Jorginho i Lorenzo Insigne. Selekcjoner wyżej cenił sobie Matteo Darmiana i Marco Parolo. Obecnie zawodnik Chelsea jest jednym z liderów środka pola reprezentacji Włoch. Jednak wtedy Ventura nie krył, że dla Jorginho nie ma miejsca w zespole. Twierdził, że piłkarz nie pasuje do stylu gry, jaki preferuje szkoleniowiec.

W obronie Włosi również nie porywali, gospodarze również szukali miejsca na skrzydłach, ale nie unikali wycofywania piłki w okolice dwudziestego metra. W poczynaniach „Squadry Azzurra” brakowało zdecydowania w wyprowadzeniu futbolówki, często spóźniała się wspomniana już dwójka Parolo – Darmian. Właśnie brak zdecydowania przesądził o straconej bramce.

Głęboki wrzut z autu i wycofanie piłki na mniej więcej 18. metr. Ta trafiła do niepilnowanego Jakoba Johanssona, który uderzył z powietrza. Strzał odbił się od Daniele De Rossiego, co zmyliło Gianluigiego Buffona. W taki sposób Szwecja wyszła na prowadzenie, którego nie oddała do końca rywalizacji. Włosi próbowali odwrócić losy spotkania, o czym świadczą strzał w słupek Darmiana czy wpuszczenie Lorenzo Insigne. Mimo to Szwecja wyjeżdżała do Włoch z jednobramkową zaliczką i co ważniejsze, czystym kontem.

Tragiczny wieczór na San Siro

W poniedziałkowy wieczór na trybunach mediolańskiego stadionu zasiadł0 72 696 kibiców. Zdecydowana większość myślała o jednym: pokonaniu Szwedów i zakwalifikowaniu się na mundial. Giampiero Ventura chyba zrozumiał swój błąd z Solnej i wypuścił od pierwszej minuty Jorginho. Andreę Belottiego zastąpił Manolo Gabbiadini, a na prawej stronie grali Antonio Candreva i Alessandro Florenzi. Spotkanie było bardziej jednostronne, ale na niewiele to się zdało. Dobre zawody rozegrał Robin Olsen, który obronił strzały Parolo i właśnie Florenziego. Uderzenie Immobile sprzed bramki wybił Andres Granqvist, a po wejściu na boisko swoje okazje miał Stephan El Shaarawy. Jednak im bliżej końca meczu, tym bardziej desperacko Włosi wrzucali piłkę w pole karne Szwedów.

Ostatnia akcja rywalizacji, rzut rożny dla gospodarzy, a w „szesnastce” Olsena pojawił się Buffon. Dośrodkowanie wybili rywale, ale piłkę zgarnął Bernardeschi. Jego strzał został zablokowany, futbolówkę otrzymał Chiellini, który był na spalonym. Po tym Antonio Mateu Lahoz zakończył spotkanie. Szwecja świętowała awans, a ponad 70 tysięcy kibiców ogromną falą gwizdów zalała podopiecznych Ventury. Nic dziwnego, skoro po raz pierwszy od 1958 roku zabrakło Włochów na mistrzostwach świata. Jak się okazało, był to ostatni mecz o stawkę w reprezentacyjnej karierze Gianluigiego Buffona, który ze łzami opuszczał murawę San Siro.

Oprócz zapłakanego bramkarza Juventusu, obecnie grającego w Parmie, do historii przeszedł jeszcze jeden obrazek. Daniele Do Rossi, od którego odbiła się piłka przy golu na 0:1 w Solnej, tym razem zasiadł na ławce rezerwowych. Mimo niekorzystnego wyniku Giampiero Ventura chciał wpuścić pomocnika na boisko. Ten zareagował wręcz gniewem zmieszanym z brakiem zrozumienia. Skoro przegrywają, to po co ma wchodzić, a nie na przykład Lorenzo Insigne, żeby napędzić ataki Włochów. Ostatecznie ani De Rossi, ani Insigne nie pojawili się na murawie. Jedna rzecz jest bardzo wymowna, obecnie skrzydłowy Napoli jest motorem napędowym Italii, podobnie jak Jorginho. Z kolei De Rossi jest trenerem technicznym w sztabie Manciniego.

Roberto Mancini robi porządki

Powiedzieć, że włoska drużyna była w kryzysie, to jak nic nie powiedzieć. Część piłkarzy zbliżała się do zakończenia swojej reprezentacyjnej kariery. Oprócz Buffona i De Rossiego na odejście zdecydował się Andrea Barzagli. Dla Manolo Gabbiadiniego starcie ze Szwecją było ostatnim w niebieskiej koszulce. Przed włoską kadrą zaczęły rysować się coraz ciemniejsze barwy, brak udziału w wielkiej imprezie i konieczność przeprowadzenia zmiany pokoleniowej. Mało kto chciał się zdecydować na objęcie drużyny narodowej, stąd w Italii panował spory pesymizm. Mówiło się o Carlo Ancelottim, ale ten wolał pozostać przy piłce klubowej. Ostatecznie na stałe nowym selekcjonerem został Roberto Mancini, a Luigi Di Biagio był trenerem tymczasowym.

Były już szkoleniowiec Zenitu Sankt Petersburg podpisał umowę w połowie maja 2018 roku i związał się z włoskim związkiem na dwa lata. Jednak kontrakt został automatycznie przedłużony po awansie na Euro 2020. Roberto Mancini po ogarnięciu dokumentacji od razu zabrał się do pracy. Jego debiut przypadł na mecz z Arabią Saudyjską. Na stałe do bramki Włochów wskoczył Gianluigi Donnarumma, na skrzydle pojawił się Federico Chiesa, a środek pola już należał do Jorginho. Tak rozpoczęła się budowa włoskiej i silnej machiny, która swoją zrywnością przypomina niejeden samochód rodem z Maranello.

Początek września 2018 roku, wtedy „Squadra Azzurra” poniosła ostatnią do tej pory porażkę. W meczu fazy grupowej Ligi Narodów mocniejsza okazała się Portugalia, która wygrała 1:0. Od tego momentu Włosi są niepokonani od 33 spotkań i tym samym pobili rekord drużyny Vittorio Pozzo, która nie miała sobie mocnych w latach 1935–1939. Podczas trwającego Euro 2020 reprezentacja Włoch strzeliła 12 goli, czyli tyle samo co podczas mundiali w 1934, 1982 i 2006 roku. Wymienione mistrzostwa świata kończyły się wygraną zespołu z Półwyspu Apenińskiego.

Idzie młodzież

Choć trzonem defensywy reprezentacji Włoch nadal są bardzo doświadczeni gracze jak Leonardo Bonucci czy Giorgio Chiellini, to w środku pola czuć powiew świeżości. Roberto Mancini włączył do kadry Nicolo Barellę, Matteo Pessinę i Manuela Locatellego. Na innych pozycjach też nie brakuje nowych twarzy, jak: Giovanni Di Lorenzo, Alessandro Bastoni, Domenico Berardi czy Emerson. Wyżej pokazaliśmy, że wyniki włoskiej kadry znacząco się poprawiły. Teraz czas na weryfikację, czy udał się proces przemiany pokoleniowej.

Dla porównania zliczyliśmy kadrę Ventury powołaną na mecze z Hiszpanią i Izraelem z września 2017 roku i skład Manciniego z Euro 2020. Można zauważyć, że o ile obecnemu selekcjonerowi znacząco udało się odmłodzić linię pomocy, o tyle w obronie nie wygląda to najlepiej. Fakt, średnią wieku wyraźnie zawyżają tu zawodnicy tacy, jak: Leonardo Bonucci, Francesco Acerbi, Giorgio Chiellini czy Salvatore Sirigu, problem leży jednak w czymś innym. W niedalekiej przyszłości może brakować następców tych starszych zawodników. Mattia Caldara nadal zmaga się z urazami, Alessio Romagnoli ostatni raz wystąpił w narodowych barwach dwa lata temu. Gianluca Mancini też jest pomału wdrażany w zespół.

O ile w pomocy i może nawet w ataku nie ma problemów z następcami, nie wspomnieliśmy bowiem o Nicolo Zaniolo czy Sandro Tonalim, o tyle w defensywie nie jest tak kolorowo. Roberto Mancini po Euro będzie miał twardy orzech do zgryzienia, jak odmłodzić obronę. Jeszcze przed turniejem szkoleniowiec przedłużył kontrakt aż do 2026 roku. Jednak co będzie, to będzie. Teraz Włosi chcą skupić się na jednym, wygraniu mistrzostw Europy. Dla młodych graczy może to być wspaniałe doświadczenie, ale dla starej gwardii – ostatni dzwonek na dorzucenie kolejnego pucharu do prywatnej gabloty. Niezależnie od wyniku Roberto Mancini dokonał wielkiej rzeczy: w ciągu trzech lat wyciągnął reprezentację Włoch z bardzo poważnego kryzysu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze