Reprezentacja Słowenii we Wrocławiu. Na kim warto zawiesić oko?


Prześwietlamy Słowenię przed meczem z Polską

14 listopada 2016 Reprezentacja Słowenii we Wrocławiu. Na kim warto zawiesić oko?

Jeżeli mielibyśmy szukać w Europie jednej z najbardziej tajemniczych dla kibica reprezentacji Polski kadr, wybór powinien paść na Słowenię. Ze Słoweńcami graliśmy do tej pory pięciokrotnie, a ostatni raz we wrześniu 2009 roku. W poniedziałek reprezentacja Słowenii przetestuje nasze możliwości po ponad siedmioletniej przerwie. Kogo powinniśmy się bać i na kogo warto zwrócić uwagę? Zobaczmy.


Udostępnij na Udostępnij na

Zanim jednak przejdziemy do najciekawszych ogniw naszych poniedziałkowych rywali, warto powiedzieć, że wielu z tych, którzy byliby potencjalnym zagrożeniem i bardzo mocnym punktem zespołu z tego górzystego kraju, we Wrocławiu nie zagra. A to dlatego że kontuzjowani są m.in. Jan Oblak, Bostjan Cesar, Kevin Kampl czy Bojan Jokić. Jednym słowem: spory handicap dla naszej kadry.

Vid Belec

Kilka miesięcy temu karierę w kadrze zakończył Samir Handanović. Nie była to jakaś bardzo hiobowa i smutna wiadomość dla uczestnika mundialu z 2010 roku, ponieważ na tej pozycji Słowenia ma bardzo mocne nazwisko, a mianowicie Jana Oblaka, który w Atletico niejednokrotnie pokazywał klasę i stał się ekspertem od bronienia rzutów karnych.

Oblak z Polską nie zagra, więc wydaje się, że naturalnym kandydatem do jego zastąpienia jest Vid Belec. 26-latek gra od roku w Carpi, z którym w maju spadł do Serie B (przez parę miesięcy był kolegą klubowym Kamila Wilczka), a za swój największy do tej pory sukces może uznać pobyt w Interze Mediolan, gdzie zagrał tylko w trzech meczach Ligi Europy, a w lidze regularnie przegrywał rywalizację z… Samirem Handanoviciem.

Vid Belec gra od roku w Carpi, z którym w maju spadł do Serie B (przez parę miesięcy był kolegą klubowym Kamila Wilczka), a za swój największy do tej pory sukces może uznać pobyt w Interze Mediolan, gdzie zagrał tylko w trzech meczach Ligi Europy, a w lidze regularnie przegrywał rywalizację z… Samirem Handanoviciem.

Miha Mevlja

Nie jest to jeszcze w Europie tak mocne nazwisko, jak kilka wyżej wymienionych, ale coś nam podpowiada, że warto śledzić karierę tego zawodnika, bo może jeszcze się stać piłkarzem w miarę rozpoznawalnym w Europie. Mimo 26 lat na karku pokonuje coraz szybciej kolejne szczeble kariery. Jeszcze trzy lata temu grał w Goricy, a dwa lata temu w Izraelu, w klubie o bardzo egzotycznej nazwie – Ihoud Bnei Sakhnin.

Od lata tego roku reprezentuje barwy FK Rostów i ma w wicemistrzu Rosji coraz mocniejszą pozycję. Jego aktualny bilans to osiem meczów ligowych i cztery spotkania w Lidze Mistrzów (wszystkie „od deski do deski”). Dzięki dobremu przyspieszeniu kariery buduje pozycję w reprezentacji Słowenii, w której zadebiutował dopiero w czerwcu tego roku z Turcją.

Valter Birsa

Jeden z bardziej doświadczonych i jednocześnie bardziej znanych piłkarzy z tego kraju. Markę wyrobił sobie tak naprawdę w tylko dwóch ligach: Ligue 1 i Serie A, w których grał – a właściwie ciągle gra – od ponad dekady.

Mimo tak długiego stażu zbyt wielu trofeów nie zdobył (ma na koncie jedynie Puchar Francji i Superpuchar tego kraju), ale jego drużyny potrafiły sprawiać niespodzianki (jak chociażby Auxerre, które grało w Lidze Mistrzów). Valter Birsa może też źle się kojarzyć polskim kibicom, ponieważ strzelił jedną z bramek w pamiętnym meczu z września 2009 roku, po którym pracę w naszej kadrze stracił Leo Beenhakker.

Rene Krhin

Podobnie jak Miha Mevlja ma 26 lat. Różnica jest jednak subtelna i tyczy się jego klubowego i reprezentacyjnego doświadczenia. Dziś występuje co prawda w hiszpańskiej Granadzie, ale w przeszłości grał przyzwoicie w Serie A w barwach Bolognii, a także zaliczył kilka epizodów w mediolańskim Interze.

Reprezentacja Słowenii po raz pierwszy wypróbowała jego możliwości we wrześniu 2009 roku w przegranym meczu z Anglią (nawiasem mówiąc, to było kilka dni przed pamiętnym laniem w Mariborze). Z Polakami siedział jeszcze na ławce rezerwowych, nie pojechał też na mundial do RPA, ale w ostatnim czasie jego znaczenie dla kadry słoweńskiej rośnie. Dowodem są obecne eliminacje mistrzostw świata, w których zagrał na razie we wszystkich spotkaniach (w trzech po 90 minut, tylko z Anglią krócej, bo 84 minuty).

Jasmin Kurtić

Kurtić nigdy wielkim snajperem nie był, ale pod tym względem sezon 2016/2017 już jest dla niego wyjątkowy. A to dlatego, że w barwach Atalanty strzelił trzy ligowe gole. Nigdy wcześniej we włoskiej elicie tylu bramek w jednych rozgrywkach nie zdobył, a trzy gole w jednym sezonie ligowym zapisał na swoim koncie tylko dwa razy. Raz dziewięć lat temu w słoweńskim drugoligowcu – Bela Krajina, a drugi raz pięć lat temu w Serie B w Varese.

Kurtić nigdy wielkim snajperem nie był, ale pod tym względem sezon 2016/2017 już jest dla niego wyjątkowy. A to dlatego, że w barwach Atalanty strzelił trzy ligowe gole. Nigdy wcześniej we włoskiej elicie tylu bramek w jednych rozgrywkach nie zdobył, a trzy gole w jednym sezonie ligowym zapisał na swoim koncie tylko dwa razy. Raz dziewięć lat temu w słoweńskim drugoligowcu – Bela Krajina, a drugi raz pięć lat temu w Serie B w Varese.

W reprezentacji Słowenii od maja 2012 roku. Wtedy właśnie zadebiutował w sparingu z Grecją. Od tego momentu kariera w kadrze potoczyła się błyskawicznie, ponieważ Jasmin Kurtić był ważnym elementem układanki podczas el. MŚ 2014 i el. Euro 2016, gdzie dopiero w barażach lepsza okazała się Ukraina. W poniedziałek będzie miał więc okazję spróbować po raz pierwszy smaku rywalizacji z Polską. Oby to był gorzki smak.

Josip Ilicić

O nieobecnych pisaliśmy na górze, więc przy tych okolicznościach przyrody łatka gwiazdy kadry Słowenii powinna trafić do zawodnika Fiorentiny, który, biorąc pod uwagę poprzedni sezon, obecny ma bardzo średni, ponieważ wciąż nie może doczekać się ligowego gola, a na razie trafił tylko raz – w Lidze Europy ze Slovanem Liberec.

Kapitalnie wykonywane rzuty wolne, a także ogromny wachlarz umiejętności – tak można opisać atuty byłego gracza Mariboru. Polska reprezentacja nie miała jeszcze okazji przetestować Ilicicia, dlatego że zadebiutował w kadrze narodowej dopiero w 2010 roku. Nie znaczy to jednak, że nie dał się we znaki polskim kibicom.

https://www.youtube.com/watch?v=ekZrI7TtTLc

Dał się i to mocno – w listopadzie zeszłego roku w meczu Lecha z Fiorentiną. W Poznaniu Lech przegrał 0:2, a ówczesnego mistrza Polski dwukrotnie pogrążył właśnie nasz bohater. Najpierw raz po fantastycznym, mierzonym uderzeniu z wolnego. Drugi raz po kapitalnej szybkiej akcji i podcince nad wychodzącym z bramki Jasminem Buriciem. Kto pamięta tamto spotkanie, musi przyznać, że polscy obrońcy będą potrzebowali mieć oczy dookoła głowy. Inaczej może się to skończyć bardzo źle.

Widzimy więc, że nawet mimo potężnych ubytków jest w poniedziałek na kim zawiesić oko. Dodajmy też, że szanse na występ ma obrońca Wisły Kraków Boban Jović, którego chyba nie musimy za bardzo przedstawiać. Mamy nadzieję, że początek tygodnia rozpocznie się tak jak jego końcówka, a więc od naszego zwycięstwa. A piłkarze, których wymieniliśmy, będą kojarzyć się tylko dobrze. Jako ci pokonani.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze