Reprezentacja Serbii – dlaczego jest tak źle, skoro ma być tak dobrze?


22 marca 2016 Reprezentacja Serbii – dlaczego jest tak źle, skoro ma być tak dobrze?

Patrząc na ostatnie lata, aż trudno uwierzyć, że jeszcze na przełomie 2009 i 2010 roku reprezentacja Serbii zachwycała wielu kibiców w Europie, prezentując futbol ofensywny i niezwykle efektywny. Później przyszły jednak dla niej chude lata, a powód jest niezwykle złożony i nie da się go zdiagnozować w kilku słowach.


Udostępnij na Udostępnij na

Cofnijmy się o 6–7 lat. W eliminacjach do południowoafrykańskiego mundialu Serbowie grali koncertowo. W grupie okazali się lepsi od Francji, mieli najlepszą ofensywę (22 bramki zdobyte) i najlepszą defensywę (tylko osiem straconych), a w kilku meczach wręcz zmietli z powierzchni boiska rywala (jak w spotkaniu decydującym o uzyskaniu przepustek z Rumunią, podczas którego gracze z Bałkanów wygrali aż 5:0).

Czy ktoś jeszcze pamięta jak Serbowie w kwalifikacjach MŚ 2010 zachwycali publikę w Europie? (tutaj wspomniany mecz z Rumunią)

Serbowie mieli na papierze bardzo mocną kadrę, której trzon stanowili tacy zawodnicy, jak: Vladimir Stojković, Branislav Ivanović, Nemanja Vidić czy Milos Krasić (tak, tak, ten sam Krasić, który błyszczał wówczas w CSKA Moskwa, a dziś gracz gdańskiej Lechii). Nic dziwnego, że wielu ekspertów wskazywało na nich jako na potencjalnego czarnego konia mistrzostw świata. Afrykańska uczta skończyła się jednak kacem i niestrawnością. Podopieczni Radomira Anticia odpadli już w fazie grupowej. Przegrali z Ghaną i Australią, a zwycięstwo w międzyczasie z późniejszym brązowymi medalistami – Niemcami – nic ostatecznie nie dało.

Początek upadku

Atmosfera wokół kadry bardzo się pogorszyła. Tomislav Karadzić (o którym później) zaczął otwarcie krytykować doświadczonego trenera. Wytknął mu styl gry, jaki narzucił zespołowi, a także decyzje personalne (m.in. postawienie w decydującym o awansie meczu z Australią tylko na jednego napastnika – Nikolę Żigicia). Brak awansu do fazy pucharowej spowodował również straty finansowe w federacji. – Mieliśmy ambicję, aby znaleźć się w 1/4 finału. Nie udało nam się tego dokonać, więc ma to ogromny wpływ na naszą sytuację finansową. Dlatego będziemy zmuszeni ciąć koszty na prawie wszystkich płaszczyznach – powiedział Karadzić.

Słowa te odczuł na własnej skórze Antić. Pozostał w reprezentacji po nieudanym turnieju (prasa spekulowała jednak, że wynikało to przede wszystkim z faktu, iż nie udało się znaleźć godnego następcy), ale musiał zgodzić się na duże obcięcie zarobków. Cel na następne miesiące był jeden: awans na EURO 2012.

Radomir_Antić
Radomir Antić jest ostatnim trenerem, który wprowadził Serbów na wielki turniej (fot. Wikipedia)

Po dwóch meczach dosyć niespodziewanie zwolniony został jeden z architektów sukcesów sprzed kilkunastu miesięcy. W jego miejsce wybrano Vladimira Petrovicia, który w 2004 roku doprowadził młodzieżową reprezentację Serbii i Czarnogóry (w składzie m.in. z Ivanoviciem, Krasiciem, Stojkoviciem czy dobrze znanym z boisk w Polsce Nikolą Mijailoviciem) do finału mistrzostw Europy do lat 21.

Cudów jednak nie zdziałał. Niedawni uczestnicy mundialu rozczarowali. Zajęli 3. miejsce (za Włochami i największą sensacją tamtych eliminacji – Estonią) i ostatecznie nawet nie załapali się do barażów. W następnych latach dobrego wyniku nie potrafiły ugrać mocne nazwiska jak Sinisa Mihajlović czy Dick Advocaat, a także mający sukcesy z drużynami młodzieżowymi (m.in. mistrzostwo Europy do lat 19 w 2013 roku) Ljubinko Drulović.

Autonomia kryzysu

Skąd się on wziął? Diagnoza jest wieloetapowa. Należy w tym miejscu zacząć od wspomnianego wcześniej długoletniego prezydenta federacji. Karadzić (który regularnie jest bohaterem wielu skandali) ani myśli odejść ze stanowiska, mimo tego, że bardzo mocno naciska na niego opinia publiczna, a także kibice. Ci kilkukrotnie dali upust swojemu niezadowoleniu, m.in. zdaniem mediów zamieszki w 2010 roku, które doprowadziły do przerwania spotkania z Włochami, miały być wymierzone w politykę, którą prowadzi.

Regularne napięcia pojawiają się nie tylko na linii federacja – zespół, ale też w relacjach z kibicami, a nawet wewnątrz drużyny. Przykłady? Zaczynamy wyliczanie. Najpierw w 2011 roku Nemanja Vidić obraził się na kibiców za to, że wygwizdali go za niestrzelenie rzutu karnego w decydującym meczu kwalifikacji ze Słowenią i zakończył przygodę z zespołem narodowym. Potem Sinisa Mihajlović skrytykował Adema Ljajicia za to, że nie śpiewa hymnu, a nieoficjalnie głównym powodem odejścia Dicka Advocaata w listopadzie 2014 roku nie były niezadowalające rezultaty, ale atmosfera na zgrupowaniach, której Holender miał już dość. Ostatnio z gry w serbskiej kadrze zrezygnowali natomiast Nemanja Gudelj i Dusan Tadić, którzy nie pogodzili się z decyzją o braku powołań na starcia z Polską i Estonią. Dodatkowo jeżeli wrócimy do scen, które rozegrały się podczas „świętej wojny” Serbia – Albania jesienią 2014 roku i do stylu, w jakim Serbowie kroczyli przez nieudane eliminacje Euro 2016, widzimy, że pod względem nastrojów jesteśmy o kilka długości przed piłkarzami z Bałkanów.

Pamiętne sceny, które na zawsze zapisały się jako czarna karta historii piłki nożnej

Młodzież daje nadzieję

Jednak widać światełko w tunelu. Wszystko za sprawą występów młodzieżowych kadr. Jak to się już rzekło, w 2013 roku zespół U-19 zdobył mistrzostwo Europy, a w czerwcu zeszłego roku młodzi piłkarze do lat 20 niespodziewanie mogli cieszyć się ze złota mistrzostw świata na boiskach Nowej Zelandii. Radovan Ćuricić, który zastąpił Dicka Advocaata na stanowisku selekcjonera, zaczyna pomału wprowadzać członków tej szacownej ekipy do dorosłej reprezentacji. Powołania regularnie otrzymuje (choć na razie jest rezerwowym) bramkarz Predrag Rajković, a ostatnio nominację otrzymał m.in. Marko Grujić, który od nowego sezonu będzie zawodnikiem „The Reds”. Przyszły zawodnik Liverpoolu w Poznaniu jednak nie zagra, dlatego że w tygodniu mecz ligowy rozgrywa jego Crvena Zvezda Belgrad.

Nasi sparingpartnerzy mają więc możliwości, aby wspiąć się na wysokie szczeble i grać jak równy z równym z najlepszymi. Na razie ich drużyna jest na etapie stopniowej przebudowy. Czy i kiedy poznamy jej efekty? To pytanie ciśnie się na usta kibiców, którzy marzą o powrocie do pięknych czasów sprzed kilku lat. Ten okres jest też ważny dla selekcjonera, który musi przekonać niezbyt przychylnie nastawioną opinię publiczną, że jest właściwym człowiekiem we właściwym miejscu.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze