Nie radzę nikomu, kto nie chce dostać wysokiej gorączki, przeglądania portali społecznościowych po meczu z Kazachstanem. Z Twittera dowiemy się, że Nawałka jest taki sam jak Fornalik czy Smuda, a nawet jeszcze gorszy. Że Milik to zwykły partacz, a Lewandowski jako lider jest koszmarny. No i oczywiście, że już nie mamy szans na awans na mundial. Bardzo szybko przechodzi nam optymizm, przecież jeszcze kilka godzin temu byliśmy faworytami do mistrzostwa w Rosji.
Ten tekst nie powstałby, gdyby nie wpisy w stylu „odjeżdża nam mundial”, „Nawałka jechał na farcie” i wiele im podobnych. Z politowania dla autorów nie będzie ich dzieł w tekście, wystarczy wpisać sobie #KAZPOL w wyszukiwarce i obserwować wzrost tętna, ciśnienia, poziomu kortyzolu*. Oczywiście, eliminacje zaczęły się nie najlepiej, zasadniczo nikt nie zakładał zgubienia punktów z Kazachstanem. Tak, selekcjoner powinien był reagować zmianami, pewnie niefortunnie też dobrał kilku graczy w wyjściowej jedenastce. Sami jednak powinniśmy się złapać na tym, że od losowania mówiło się głośno, że w Astanie punkty potracą faworyci. Trudno, padło na nas, teraz pora spiąć się na kolejne starcia i mieć nadzieję, że nie będziemy jedyni. A nie będziemy, to raczej pewne.
Nie dajmy się zwariować
Nikt nie lubi zimnych pryszniców, przynajmniej tych branych w przenośni. Nam jednak przydał się taki, bo powinien nieco ostudzić głowy. Zarówno piłkarzy, jak i kibiców. Po najgorszych 45 minutach za kadencji Adama Nawałki daliśmy sobie wydrzeć pewne trzy punkty. Teraz pora na wyciągnięcie wniosków i pracę nad mankamentami, których, o dziwo, mamy sporo. Niedoszli mistrzowie Europy awansu na mundial z urzędu nie dostaną.
Nie dramatyzowałbym. Niektórzy jeszcze muszą dojść do formy. Mentalnie odpuściliśmy 2 połowę. Zimny prysznic. I dobrze. #KAZPOL
— Bartłomiej Janeczek (@b_janeczek) September 4, 2016
Na defetyzm, pesymizm i personalne szpilki przyjdzie jeszcze czas, za szybko zapominamy, jak dużo pozytywnych emocji dostarczyła nam kadra w ostatnich miesiącach. Pod względem linczowania samych siebie wygrywamy z resztą kuli ziemskiej bardzo wyraźnie. Za to mielibyśmy i mistrzostwo świata, i złoty medal olimpijski. I jeszcze przydomek „dominatorzy”.
Nie umiemy przyjmować niczego na chłodno, stąd czekanie na analizy, na wyjaśnienie przyczyny niepowodzeń nie przychodzi nam z łatwością. Lepiej sobie ulżyć, nawet jeśli kilka tygodni wcześniej o jedenastce „Biało-czerwonych” mówiło się jako o swoich własnych bohaterach. Łaska kibica na pstrym koniu jeździ.
* Pocieszeniem dla autorów przesadnie gorączkowych wpisów niech będzie fakt, że nadmierne rozemocjonowanie silnie zaburza pamięć krótkotrwałą. Jutro raczej o swoich sądach zapomną i znów staną się kibicami reprezentacji Polski. Tym optymistycznym akcentem zakończmy ten artykuł.