Quo vadis, Udinese?


5 lutego 2016 Quo vadis, Udinese?

Jeszcze kilka sezonów wstecz walczyli z największymi jak równy z równym, otarli się o kwalifikację do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a prawie pięć lat temu rozbili w wyjazdowym spotkaniu Palermo 7:0. Dziś nikt nie obawia się już wyjazdu na Stadio Friuli (czy jak kto woli Dacia Arena), a w składzie próżno szukać zawodników, którzy wyróżnialiby się czymkolwiek, i o których z przekonaniem można by powiedzieć, że w przyszłości będą gwiazdami europejskiego formatu. Co więc tak naprawdę stało się z projektem o nazwie Udinese?


Udostępnij na Udostępnij na

Jest 27. dzień lutego 2011 roku. Piekielnie groźne Palermo podejmuje w domowym meczu ekipę z Udinese. Wszyscy spodziewają się wyrównanego, zaciętego spotkania, tymczasem Alexis Sanchez do spółki z Antonio Di Natale aż siedmiokrotnie pokonują bramkarza gospodarzy – Salvatore Sirigu – i trzy punkty jadą do Udine. Eksperci i kibice rozpływają się nad stylem, w jakim grają podopieczni Francesco Guidolina. Bez wątpienia można stwierdzić, że „Bianconeri” grali wtedy najlepszy futbol w Italii.

Warto w tym miejscu przytoczyć skład Udinese z tej potyczki:

Handanovic – Benatia, Zapata, Domizzi – Isla, Inler, Asamoah, Pinzi, Armero – Sanchez, Di Natale.

Niemal każdy w kwiecie wieku, z perspektywą wielkiej kariery, na pierwszy rzut oka widać było, że Asamoah czy Sanchez mają w sobie to „coś”. Handanovic jest aktualnie jednym z najlepszych bramkarzy w Europie, Benatia to stoper Bayernu, Zapata defensor Milanu, Isla i Asamoah sięgali po mistrzostwo Włoch w barwach „Juve”.

Inler to kapitan reprezentacji Szwajcarii, Sanchez gwiazdor i motor napędowy Arsenalu, a Di Natale jest wciąż grającą legendą. Z wysokości ławki rezerwowych całe spotkanie z Palermo obejrzał Juan Cuadrado, którego z pewnością nie trzeba nikomu przedstawiać. Praktycznie każdy sprzedany z kilkukrotnym zyskiem, większość otarła się o futbol na najwyższym poziomie. Robi wrażenie, prawda?

Alexis Sanchez Antonio Di Natale
Duet, który w przeszłości zapewniał kibicom Udinese dużo radości – Alexis Sanchez i Antionio Di Natale. (fot. Forzaitalianfootball.com)

Dla kontrastu jedenastka desygnowana przez aktualnego szkoleniowca Udinese – Stefano Colantuono – na rozegrany kilka dni temu mecz ligowy z Empoli:

Karnezis – Heurtaux, Felipe, Piris – Widmer, Fernandes, Lodi, Hallfredsson, Adnan – Matos, Zapata

Czyli między innymi: 30-letni Grek, zbliżający się do podobnego wieku francuski defensor, jeszcze starszy Brazylijczyk, odpalony z Romy Piris czy dwóch ligowych wyjadaczy – Lodi i Hallfredsson.

Reszta, co prawda, ma przed sobą lata grania, ale albo jak Zapata nie jest własnością klubu a zawodnikiem zaledwie wypożyczonym z Napoli, albo śmiało można założyć, że nie wybiją się ponad ligową przeciętność i że nie osiągną tego, co udało się Sanchezowi i spółce. Kiedy więc coś zaczęło się psuć w drużynie, która jeszcze niedawno zachwycała obserwatorów Calcio i nie tylko?

Za punkt zwrotny z pewnością można uznać rok 2012 i odejście z klubu jednej z najważniejszych osób spośród odpowiedzialnych za dział skautingu, czyli Valentino Angeloniego. Włoch zamienił wtedy Udine na Inter, gdzie powierzono mu funkcję szefa jednostki zajmującej się wyławianiem i sprowadzaniem do klubu utalentowanych zawodników z całego świata.

Co prawda po odejściu Angeloniego sprzedano jeszcze za duże pieniądze Allana do Napoli, Pereyre do Juventusu czy Muriela do Sampdorii, ale byli to zawodnicy kupieni jeszcze za czasów, gdy późniejszy pracownik Interu działał jeszcze w strukturach klubu będącego własnością Giampaolo Pozzo. Możliwe więc, że Angeloni posiadał magiczne kontakty, dzięki którym Udinese ubiegało inne kluby i przechwytywało największe perełki błyszczące na juniorskich turniejach rozgrywanych na całym piłkarskim świecie.

No właśnie, Giampaolo Pozzo. Charyzmatyczny właściciel Udinese z pewnością w znaczny sposób przyczynił się do tego, w jakim miejscu znajduje się obecnie jego klub. Nie sposób bowiem oprzeć się wrażeniu, że odkąd Włoch został właścicielem dwóch innych drużyn – hiszpańskiej Granady i angielskiego Watfordu – Udinese zeszło na boczny tor, i że biznesmen bardziej skupia się na tym, co dzieje się w jego zagranicznych zabawkach.

Trudno mu się jednak dziwić, skoro choćby wpływy z praw telewizyjnych angielskich klubów biją na głowę włoskich odpowiedników. Bardziej więc opłaca inwestować się w Watford aniżeli w Udinese, zwyczajnie bowiem można na tym lepiej zarobić – a o to przecież w tym wszystkim chodzi.

Dacia Arena
Nowy stadion Udinese – Dacia Arena. (fot. Arenadosport.ro)

Co prawda całkiem niedawno zespół z Udine doczekał się nowego stadionu i Stadio Friuli zmieniło się w Dacia Arenę, ale patrząc na to w jakim kierunku zmierza klub, można pokusić się o stwierdzenie, że kto wie czy za niedługo kibice, zasiadając na kolorowym obiekcie, nie będą podziwiali  spotkań rozgrywanych na nim w ramach rozgrywek włoskiej Serie B.

Trudno bowiem znaleźć w aktualnej kadrze zawodników, na których w dłuższej perspektywie można by budować ciekawy zespół walczący o czołowe lokaty w lidze. Nie widać też takich, na których Pozzo miałby zarobić niezbędne do dalszych inwestycji pieniądze.

Kto wie, czy ostatnim sprzedanym za dziesiątki milionów euro graczem nie będzie „nasz” Piotr Zieliński, który co prawda błyszczy w barwach Empoli, ale do klubu z Toskanii jest przecież tylko wypożyczony właśnie z Udinese.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze