FJW: Faraon rezerwy


W każdym wielkim turnieju, poza nagrodą drużynową, jaką jest mistrzostwo kraju czy kontynentu, rozdawane są też nagrody indywidualne. Wręczane są one między innymi najlepszemu piłkarzowi czy bramkarzowi rozgrywek. Bardzo prestiżową nagrodą jest trofeum przyznawane zawodnikowi, który strzelił najwięcej goli. To akurat najczęściej przypada najlepszemu napastnikowi zespołu. Jak pokazuje historia, nie trzeba być jednak najlepszym, by je zdobyć.


Udostępnij na Udostępnij na

Królami strzelców mistrzostw świata i Europy na ogół zostawali światowej sławy zawodnicy ofensywni. Warto przypomnieć tych, który wygrywali klasyfikację najskuteczniejszych piłkarzy poszczególnych rozgrywek. Euro 2000 w Belgii i Holandii zwycięstwo dało Savo Miloseviciowi i Patrickowi Kluivertowi. Mistrzostwa w Portugalii pod tym względem wygrał Milan Baros, a w Austrii i Szwajcarii David Villa. Jeżeli chodzi o mistrzostwa świata, w Korei i Japonii wśród najlepszych strzelców triumfował Ronaldo, w Niemczech Miroslav Klose, a w Republice Południowej Afryki czwórka Thomas Mueller, Wesley Sneijder, Diego Forlan i David Villa. Żadne nazwisko spośród tej grupy nie jest nam nieznane. Każdy z wymienionych zawodników był wiodącą postacią swojej drużyny i na zasłużony triumf sobie zapracował. Okazuje się jednak, że bywają także turnieje, na których królem strzelców zostaje się… z przypadku.

W futbolu możliwe jest wszystko, o czym przekonał się Mohamed Nagy Ismail. Urodził się 3 października 1984 roku w miejscowości Damanhour. Swoją karierę piłkarską rozpoczął w roku 2002 w klubie Ala’ab Damanhour. Również tam przybrał swój boiskowy pseudonim – Gedo. W swojej pierwszej drużynie spędził trzy lata, po czym przeniósł się do Al Ittihad Al Sakandary. W Aleksandrii nieprędko poznano się na jego możliwościach. Występujący na pozycji napastnika lub ofensywnego pomocnika Gedo ciężko musiał walczyć o przebicie się do składu swojej drużyny. Pierwsze sezony kończyły się dla Nagy’ego totalnymi porażkami. Grywał rzadko, spędzał całe mecze na ławce rezerwowych, często oglądał poczynania swoich boiskowych kolegów z trybun. Dopiero w 2008-2009 zaczął częściej pojawiać się na murawie. Kiedy już dostawał swoją szansę, na ogół ją wykorzystywał. Warto w tym miejscu przytoczyć jego bilans strzelecki w zespole z Aleksandrii – w 64 meczach rozegranych w koszulce Al Ittihad Al Sakandary aż 22 razy umieścił piłkę w siatce.

Formą błyszczał szczególnie pod koniec 2009 roku. Wtedy to upomniał się o niego Hassan Shehata, selekcjoner reprezentacji Egiptu. Gedo mógł czuć się wyróżniony z racji powołania do kadry „Faraonów”. Miał w końcu po raz pierwszy wystąpić na najważniejszym turnieju piłkarskim na Czarnym Lądzie, Pucharze Narodów Afryki. Nie mógł jednak w jego przypadku liczyć na zbyt wiele. Został wzięty do Angoli w roli, do pełnienia której przyzwyczaił się w swoich klubach – zmiennika. Podstawowymi graczami ofensywnymi drużyny narodowej Egiptu byli w końcu Emad Motaeb, Ahmed Hassan i Mohamed Zidan.

O tym, jak skutecznym napastnikiem oraz jak znaczącym piłkarzem Gedo może być, udowodnił już w swoim pierwszym meczu w mistrzostwach Afryki. Pojawił się na boisku w 72. minucie, zmieniając Hosny’ego Abda Rabbou. Jak się odwdzięczył trenerowi za danie mu szansy? Najlepiej, jak potrafił. Choć Egipt prowadził 2:1, Gedo nie zamierzał jedynie dotrwać do końca spotkania i przy nadarzającej się okazji umieścił piłkę w bramce Vincenta Enyeamy, ustalając wynik spotkania. „Faranowie”, będący faworytami grupy, w swoim drugim starciu zmierzyli się z Mozambikiem. Mohamed Nagy, mimo strzelenia gola w pierwszym starciu, w tym również zasiadł na ławce rezerwowych. Choć niewiele wskazywało, by obrońcy tytułu mistrza Afryki mieli ponieść porażkę, trener Shehata po godzinie gry wprowadził bohatera niniejszego tekstu na boisko. Egipt grał pewnie, prowadził 1:0, lecz wynik zawsze mógłby być wyższy. O to postarał się Gedo, pokonując Joao Kapango na dziewięć minut przed końcowym gwizdkiem. Mający pewny awans „Faraonowie” pokonali już bez trafień Mohameda Nagy’ego Benin.

W pierwszym meczu fazy pucharowej na Egipcjan czekał potężny przeciwnik w postaci Kamerunu. Mecz rozpoczął się świetnie dla „Nieposkromionych Lwów”, kiedy w 26. minucie Emama zaskoczył bramkarza czempionów. Tym szybko udało się wyrównać dzięki Hassanowi. Gdy zbliżał się ostatni kwadrans spotkania, trener Shehata zdecydował się na krok, który w ostatnich starciach okazywał się bardzo skuteczny. Zdjął z boiska Zidana, wpuszczając za niego Gedo. Efekt zmiany widoczny był w dogrywce. Po 120 sekundach dodatkowego czasu gry Mohamed Nagy, mimo że po raz czwarty wszedł na boisko w trakcie spotkania, strzelił trzeciego gola. Kiedy trzy minuty później trafił Hassan, stało się jasne, że to Egipt awansuje do strefy medalowej.

W półfinale „Faranowie” zetknęli się z rewelacją turnieju, Algierią. Starcie to jednak nie okazało się wielkim wyzwaniem dla podopiecznych Hassana Shehaty. Pewnie pokonali swoich przeciwników 4:0. Algierczycy sami zresztą pomagali rywalom w odniesieniu zwycięstwa. Trzech z nich zostało odesłanych do szatni w wyniku czerwonych kartek. Mecz bez historii zakończył się rozgromieniem „Lisów pustyni” przez „Faraonów” 4:0. Z potyczki tej należało wynotować pewną ciekawostkę. Wynik spotkania w doliczonym czasie gry ustalił… Gedo, który na murawie spędził zaledwie ostatnie pół godziny. Dzięki temu 24-letni Egipcjanin, choć ani jednego spotkania nie rozpoczął w podstawowym składzie, wysunął się na czoło klasyfikacji strzelców.

Najtrudniejszym przeciwnikiem okazał się ten, który na Egipcjan czekał w finale. Ekipa Shehaty w starciu o złoto mierzyła się z nieobliczalną i bardzo niebezpieczną Ghaną. Od samego początku na boisku trwała zażarta walka o każdy metr. Obie drużyny efektownie się atakowały oraz skutecznie broniły. Kiedy przyszła 70. minuta i tablica świetlna wskazywała rezultat 0:0, opiekun „Faraonów” sięgnął po swoją tajną broń. Z boiska zszedł Montaeb, a zameldował się na nim… nie kto inny jak Gedo. Napastnik Al Ittihad Al Sakandary nigdy nie potrzebował wiele czasu na to, by wpisać się na listę strzelców. W najważniejszym starciu turnieju minął zaledwie kwadrans, a Mohamed Nagy zdobył gola dającego Egiptowi złoty medal, a jemu samemu koronę króla strzelców. Warto jednak też zauważyć, że (poza w pewnym stopniu finałem) jego trafienia ani razu nie przesądziły o zwycięstwie jego ekipy.

Piękno futbolu polega na tym, że nie da się przewidzieć niczego. Nikt przed mistrzostwami Europy w Portugalii nie postawiłby złamanego grosza na triumf Greków. W przerwie finału Ligi Mistrzów w Stambule chyba tylko najzagorzalsi kibice Liverpoolu wierzyli, że „The Reds” uda się odrobić trzybramkową stratę. Jak można skomentować to, co się stało w Angoli? Triumf Egiptu nie podlegał żadnym wątpliwościom. „Faraonowie” w każdym meczu prezentowali się zdecydowanie lepiej od swoich przeciwników i odnieśli komplet zwycięstw. Za to korona króla strzelców już wzbudziła ogromne zaskoczenie. Zwłaszcza ze względu na to, że jej zdobywca ani razu nie rozpoczął meczu w pierwszym składzie, zawsze wchodził z ławki. Udany występ otworzył Gedo drogę do większej kariery, umożliwiając mu transfer do Al Ahli Kair. Jednak tam już tak wyśmienicie sobie nie radzi. W związku z tym wydaje się, że piłkarza tego z pewnością należy nazwać graczem jednego turnieju. Można się wręcz posunąć do stwierdzenia, że jest szczęściarzem, a nawet królem strzelców z przypadku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze