Projekt Lechia Gdańsk – era Piotra Nowaka


16 kwietnia 2016 Projekt Lechia Gdańsk – era Piotra Nowaka
Grzegorz Rutkowski

Od początku sezonu tego, tamtego – pewniak do walki o co najmniej europejskie puchary. Postrzegany przez perspektywę płynącego falami wielkiego kapitału klub miał z miejsca stać się trzecią potęgą ekstraklasy. Z roku na rok boisko weryfikowało oczekiwania włodarzy "Biało-zielonych", jednak teraz wydaje się być inaczej. Odkąd Lechię Gdańsk objął Piotr Nowak, drużyna gra widowiskowo i porywająco – bez zapeszania – projekt Lechia Gdańsk właśnie wystartował. 


Udostępnij na Udostępnij na

Coś jest w tej Lechii Gdańsk, że ucieka od normalności. W klubie, który budzi mieszane uczucia – od tych negatywnych z powodu zarzutów ustawiania ligi (zabierania i oddawania punktów) do tych pozytywnych, dzięki nowoczesnemu stadionowi, a ostatnio widowiskowej grze. Nie da się jasno określić, jaka jest Lechia. Nie można jej sklasyfikować, jednak spośród wielu słów najbardziej pasuje „nieobliczalna”. Trudno było nawet przewidzieć, jak lechiści zagrają w grupie mistrzowskiej. Przez cały sezon przeplatali mecze dobre tymi słabymi, a pod koniec rundy ciągle grali słabo. Jak w kalejdoskopie zmieniali lokatę w tabeli – dla wielu bez żadnych szans na walkę o coś więcej niż ligowy byt. Wtedy przyszedł Piotr Nowak, wywrócił szatnię o 180 stopni i wprowadził na dobre tory.

Ilu trenerów, tyle pomysłów na grę. A że w Gdańsku nie próżnowano i zmieniano szkoleniowców jak rękawiczki, żaden z systemów nie zapadł piłkarzom w pamięci. Lechia próbowała grać jednym wysuniętym napastnikiem, szybko skrzydłami, aż w końcu trójką obrońców. Wydawało się, że najbardziej ofensywny z wariantów okaże się kolejnym gwoździem do już i tak prawie, że przybitej trumny.

02.04.2016, Warszawa ul.Łazienkowska 3, Ekstarklasa Legia Warszawa - Lechia Gdańsk; nz. Costa Marques Guilherme(P), Michał Chrapek(L); fot. Grzegorz Rutkowski;
Michał Chrapek jest największym wygranym zmiany na ławce Lechii Gdańsk (fot. G. Rutkowski)

Jednak pomimo obaw trener Piotr Nowak wyszedł z pomysłu obronną ręką. Lechia zaczęła stwarzać więcej sytuacji bramkowych, kreuje grę, potrafi wyjść spod pressingu albo sama ten pressing założyć. I chociaż zdarzają się wpadki (jak w ostatnim meczu z Legią Warszawa), to ofensywna gra, tak jakby na jedną kartę, może się podobać. „Biało-zieloni” nie kalkulują – gdy rozgrywają mecz o wszystko, wychodzą na boisko w ultraofensywnym składzie (bez defensywnych pomocników). Do pierwszej jedenastki wskoczył Michał Chrapek, który ostatnimi czasy jest jednym z najlepszych zawodników w Lechii. Pomocnik ma świetny przegląd pola, dobrze zastawia się z piłką, dysponuje niezłym strzałem z dystansu. Wraz z Milosem Krasiciem, a ostatnio Sebastianem Milą stworzyli tercet, który dzieli i rządzi w środku pola, a gdy dodamy do tego dobrą formę i Kuświka i Flavio Paixao, gra sama się układała. Po wiosennych występach „Biało-zielonych” widać, że awans do najlepszej ósemki nie był sprawą przypadku.

Jednak nie byłoby wyników bez spokoju i opanowania trenera Nowaka. Lechia Gdańsk potrzebowała stabilizacji, nawet tej chwilowej. Zawodnicy musieli wiedzieć, na czym stoją, jaki jest cel i jak go zrealizować. Środki już były – bo nie można powiedzieć, że reprezentanci Polski czy najlepszy strzelec ekstraklasy to słaba baza do czegoś więcej. W lechistach wystarczyło obudzić motywację i chęć walki o wyższe cele – nikomu przedtem się to nie udawało, a teraz widać, jak bardzo gra drużyny zależy od odpowiedniego trenera. Można powiedzieć, że polski szkoleniowiec na nowo odkrywa zawodników „Biało-zielonych”. Pod jego skrzydłami zaczynają błyszczeć Paweł Stolarski, Milos Krasić czy wspominany Michał Chrapek. W Gdańsku stworzył kolektyw, który nawet momentami może nie porywa (jak w meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza), ale gdy już jest na ostrzu noża, potrafi się zmobilizować i pokazać tę siłę na boisku. Lechia udowodniła to w spotkaniu z Legią Warszawa, a przypieczętowała w meczu z Ruchem Chorzów. Gdańszczanie mogą stać się czarnym koniem rozgrywek w grupie mistrzowskiej. Jeśli wytrzymają presję otoczenia, a jednocześnie przełożą grę u siebie na wyjazdy, to mało która drużyna będzie w stanie im dotrzymać kroku.

Chciałoby się powiedzieć: wreszcie lechiści grają tak, jak oczekiwano. Pomimo że dopiero w ostatniej kolejce wskoczyli na siódme miejsce, będą się liczyć w grze o stawkę. Z ostatnich pięciu spotkaniach nie przegrali ani razu. W Gdańsku nastała era Piotra Nowaka, a nieobliczalna Lechia ponownie walczy o europejskie puchary.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze