Zwycięzca bierze wszystko


28 stycznia 2015 Zwycięzca bierze wszystko

Przed nami rewanżowe starcie ćwierćfinałowe Copa del Rey pomiędzy Atletico Madryt a Barceloną. Jako że pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem „Dumy Katalonii”, to ona będzie faworytem. Jednakże z powodu ostatnich wydarzeń, a przede wszystkim rosnącej stawki, możemy się spodziewać świetnego widowiska.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszystko dlatego, że złośliwy los spowodował, że już rundę wcześniej doszło do derbów Madrytu, w których gorszą ekipą okazali się podopieczni Carlo Ancelottiego. To oznaczało, że w walce o Puchar Hiszpanii pozostali tylko dwaj główni faworyci, których w dodatku miała czekać bezpośrednia rywalizacja. I trzeba postawić sprawę jasno: zwycięzca tej pary niemalże zostanie nagrodzony głównym trofeum, bo przy całym szacunku dla pozostałych drużyn, które pozostały jeszcze w walce, Atletico i Barcelona, podobnie zresztą jak i Real, to cały czas zupełnie inna półka.

Jak to było w pierwszym meczu?

Wróćmy na początku do tego, co wydarzyło się tydzień temu, kiedy to na Camp Nou został rozegrany pierwszy mecz ćwierćfinałowy. Mimo iż obie ekipy wystąpiły w niemal najsilniejszych składach, to trzeba przyznać, że wielu kibiców odchodziło ze stadionu lub też ekranu telewizora czy komputera z poczuciem niezadowolenia.

Ci, którzy spodziewali się powtórki z zeszłego roku z meczu Ligi Mistrzów i wysokiego pressingu ze strony Atletico, bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Owszem, podopieczni Diego Simeone bez zarzutu spisywali się w destrukcji, ale z przodu było już znacznie słabiej, a co gorsze dla nich, nie funkcjonowała jak należy także ich główna broń, czyli stałe fragmenty gry.

Wiele dobrego nie można było także powiedzieć o formacji ofensywnej gospodarzy, którzy mieli ogromny problem z forsowaniem zasieków rywala. Być może spotkanie zakończyłoby się bezbramkowym remisem, gdyby na chwilę prąd nie został odcięty Juanfranowi, który zupełnie niepotrzebnie faulował w polu karnym. Oczywiście można przytoczyć całą sytuację, gdy doszło do przepychanki pomiędzy zawodnikami obu zespołów,  ale to nie zmienia faktu, że prawy obrońca „Atleti” zachował się po prostu głupio. Jedenastkę z problemami na gola zamienił Leo Messi i spowodował, że to właśnie Barcelona po pierwszej z dwóch bitew jest bliższa awansu.

A oto, jak to wszystko wyglądało w zeszłą środę:

https://www.youtube.com/watch?v=9y2NM5KfmOw

Co słychać w obozie Atletico?

Porażka w pierwszym meczu spowodowała, że Diego Simeone musiał błyskawicznie opracować plan, który w ostatecznym rozrachunku przyniesie mu powodzenie. Operacja pod kryptonimem „Barcelona” rozpoczęła się na dobrą sprawę w poniedziałek, dwa dni po zwycięskim meczu z Rayo Vallecano.

„El Cholo” stanął przed kilkoma dylematami, które dotyczyły wyjściowego składu. Jeden problem dotyczący bogactwa na środku defensywy rozwiązał się sam, bo wobec zawieszenia za kartki Diego Godina nie musiał on wybierać pomiędzy Mirandą a świetnie spisującym się ostatnio Gimenezem. Z konieczności od pierwszej minuty zaprezentują się obaj.

Sporą zagadką było także rozwiązanie kwestii środka pola, który znacznie gorzej wyglądał pod nieobecność Tiago. Mimo iż Portugalczyk wznowił treningi, a nawet rozegrał pełne 90 minut przeciwko Rayo, to wydaje się, że na jego dwa występy z rzędu jest jeszcze raczej za wcześnie. A dodatkowym utrudnieniem dla Diego Pablo były problemy zdrowotne mózgu całej bandy, czyli Koke.

Ostatnią rzeczą, z którą musiał się zmierzyć Simeone, był kształt linii ataku. Mimo ponownego testu czwórki Turan-Torres-Griezmann-Mandzukić najbardziej prawdopodobna wydaje się możliwość, że dla tego ostatniego miejsce znajdzie się tylko na ławce rezerwowych.

Diego Godin
Brak Diego Godina będzie bardzo odczuwalny dla Atletico (fot. Caughtoffside.com)

Jak wyglądają przygotowania Barcelony?

W Katalonii nastroje zupełnie inne i nie wynika to wyłącznie z tego, jaki rezultat padł w pierwszym pojedynku. Chodzi przede wszystkim co zmianę, którą klub z Katalonii przeszedł w ostatnich dniach, a która rozpoczęła się od wygranego meczu z Atletico w Primera Division.

W związku z tym, że „Duma Katalonii” spisywała się ostatnio znakomicie, trudno przypuszczać, aby w składzie doszło do wielu zmian w porównaniu z tym, jaki został wystawiony w kilku ostatnich pojedynkach.

Tak naprawdę jedyną zagadką jest zestawienie dwóch formacji: linii środkowych obrońców oraz napadu. O miejsce w pierwszej rywalizują ze sobą Bartra, Pique oraz Mascherano, zaś jeśli chodzi o atak, to jedyna wątpliwość dotyczy Luisa Suareza, który ostatni mecz ligowy z Elche rozpoczął na ławce rezerwowych.

Jak to było w poprzednich  pojedynkach?

Od niedawno wydawało się, że „Atleti” znalazło wreszcie sposób na Barcelonę, od której przez poprzednie lata regularnie zbierało łomot, a wyniki 0:5, 1:4 czy 0:3 były niemal na porządku dziennym. Tyle że tę hegemonię rzeczywiście udało się przełamać. Wystarczy bowiem przypomnieć, że od maja 2013 aż do początku stycznia tego roku „Duma Katalonii” ani razu nie okazała się lepsza w bezpośrednim pojedynku.

Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w tamtym okresie „Los Rojiblancos” wygrali zaledwie raz, ale to wystarczyło do wyeliminowania „Blaugrany” z Ligi Mistrzów czy ostatecznego pogrzebania jej szans na mistrzostwo kraju w zeszłym roku.

Tyle że na początku stycznia Atletico wróciło do punktu wyjścia. Wszystko na sprawą dwóch z rzędu porażek. Warto jednak zauważyć, że oba pojedynki zostały rozegrane w stolicy Katalonii.

Na Calderon rządzi Atletico?

Nie oznacza to jednak tego, że skoro tym razem mecz zostanie rozegrany w Madrycie, to stołeczna ekipa będzie murowanym faworytem. Owszem, w Primera Division Vicente Calderon stanowi twierdzę niemal nie do zdobycia, jednak akurat w meczach z Barceloną ma to niewielkie zastosowanie.

Wszystko dlatego, że „Los Rojiblancos” nie zawsze udawało się wykorzystać atut własnego boiska w meczach z rywalem z Katalonii. W ostatnich sześciu pojedynkach tylko jeden raz udało się zwyciężyć. A trzeba pamiętać, że tylko taki rezultat, i to w dodatku w odpowiedniej konfiguracji, pozwoli im w środowy wieczór cieszyć się z awansu do półfinału Copa del Rey.

Przypuszczalne składy

Atletico Madryt: Oblak –  Juanfran, Miranda, Giménez, Siqueira – Mario Suárez, Gabi, Raúl García, Arda – Torres, Griezmann

Barcelona: Ter Stegen – Alba, Pique, Mascherano, Alves – Busquets, Ratikić, Iniesta – Messi, Neymar, Suarez

Przypuszczalne składy
Przypuszczalne składy (fot. marca.com)

Co powiedzieli obaj trenerzy na konferencji prasowej?

Tak jak można się było spodziewać, zdecydowanie ciekawszym rozmówcą był trener „Los Rojiblancos”, który bardzo dokładnie nakreślił plan swoim piłkarzom. ­ – Musimy grać przez pełne 90 minut z przekonaniem, że jest to nasz ostatni występ. Tylko to pozwoli nam odnieść sukces – powiedział Simeone, który w formie żartu doradzał nawet rywalom, jak powinni zagrać. – Messi z Neymarem muszą zagrać na bokach, bo wtedy będzie miejsce na środku dla Suareza.

W zupełnie innym w stylu wypowiadał się trener „Blaugrany”. – Chciałbym przede wszystkim, żeby to był czysty mecz, taki, w którym piłkarze będą grać zgodnie z przepisami – nawiązał w ten sposób do agresywnej gry rywala podczas pierwszego pojedynku.

Enrique docenił także publiczność na Vicente Calderon, która jego zdaniem bardzo pomoże rywalom. – Pamiętam, jak wyglądało to podczas ostatniego meczu pomiędzy tymi drużynami w Lidze Mistrzów. Przy takim wsparciu naprawdę trudno ich pokonać.

Sędzia w centrum uwagi

Z powodu tego, co wydarzyło się w ostatnim meczu ligowym, na szczególną uwagę musi się przygotować arbiter. Wszystko to jest spowodowane wyczynami jego kolegi po fachu Undiano Mallenco. Jego lista błędów była tak długa, że jej wymienienia zapewne nie podjąłby się sam Jose Mourinho. Najpoważniejsze zarzuty dotyczyły nieukarania Jose Gimeneza za brutalny faul na Neymarze, podyktowanie rzutu karnego z kapelusza dla Atletico czy zignorowanie ręki Leo Messiego przy jednej z bramek. Co ciekawe, lista przewinień okazała się zbyt mała i arbiter w żaden sposób nie został ukarany.

Jak typują bukmacherzy?

A jak samo spotkanie, a także szanse obu ekip widzą bukmacherzy? Tutaj wielkich wątpliwości nie ma. Faworytem zarówno pojedynku rozgrywanego na Calderon, jak i całego dwumeczu jest Barcelona. Za jej zwycięstwo w stolicy Hiszpanii większość buków płaci ok. 2, 20 za każdą postawioną złotówkę. Zwycięstwo podopiecznych Carlo Ancelottiego wycenia się zaś na 3,20, a bardzo podobnie możemy zarobić, gdy zdecydujemy się na wytypowanie remisu.

Jeszcze mniejsze szanse według bukmacherów „Los Rojiblancos” mają na awans do półfinału rozgrywek o Puchar Hiszpanii. Tutaj kursy na tryumf Barcelony wynoszą zaledwie do 1,12 do 1,16, na Atletico zaś sięgają niemal 6.

Tak czy inaczej należy się spodziewać spotkania interesującego i trzymającego w napięciu do ostatniej minuty. A z racji stawki, jaka towarzyszy temu starciu, trudno wyobrazić sobie inny scenariusz.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze