¿Qué pasa, Andres?


22 kwietnia 2015 ¿Qué pasa, Andres?

Paryż. 15 kwietnia 2015 roku. Niedługo wybije 22. Barcelona gra ćwierćfinał przeciwko PSG. Jest 52. minuta meczu. Boisko na noszach opuszcza Andres Iniesta. Serca kibiców „Blaugrany” drżą, jednak nie tak mocno, jak drżałyby, gdyby ta sytuacja miała miejsce dwa lata wcześniej. Wtedy byłoby to drżenie z obawy przed utratą najważniejszego, po Messim, zawodnika. 15 kwietnia drżały, po prostu, z troski o zawodnika ukochanej drużyny.


Udostępnij na Udostępnij na

Sezon 2014/15 wchodzi w decydującą fazę, jednak już dziś możemy powiedzieć, że w wykonaniu reprezentanta Hiszpanii był to sezon, co najwyżej, przeciętny. Piłkarz, który w 2012 roku był pierwszym z ludzi, w plebiscycie Złotej Piłki FIFA zajął trzecie miejsce, zaraz za plecami nieosiągalnych Messiego i Cristiano. Piłkarz, który dziś nie jest nawet drugim w Barcelonie. Wystarczy przejrzeć komentarze pod jakimkolwiek z wpisów mówiących o kontuzji Iniesty, żeby wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Szkoda go, ale Xavi jest w dużo lepszej formie, to on powinien grać.  I dobrze, to, co ostatnio grał, to parodia  to tylko przykłady. Co się stało z piłkarzem, który jeszcze nie tak dawno zachwycał? Gdzie podział się cały jego kunszt? Gdzie jego magiczne dotknięcia? Gdzie jego jedyna i niepowtarzalna wizja gry?

Iniesta jest odpowiedzialny w Barcelonie przede wszystkim za kreowanie sytuacji kolegom. W tym sezonie we wszystkich rozgrywkach strzelił trzy gole (ale to zostawmy), i zanotował tylko pięć asyst. Prawdopodobnie do końca sezonu dorzuci jeszcze dwie, może trzy. Nie zmienia to jednak faktu, że po raz ostatni tak tragiczny pod względem asyst sezon Hiszpan zanotował osiem lat temu. W sezonie 2006/07 Iniesta asystował kolegom właśnie pięciokrotnie. Za dowód tego, jak dawno to było, niech świadczą nazwiska zawodników grających wtedy w Barcelonie: Ronaldinho, Deco, Giuly, Thuram, Oleguer. Jeśli to Was nie przekonuje, to pozostaje mi jedynie powołać się na ilość siwych włosów, które pojawiły się od tamtej pory na głowie niewysokiego pomocnika.

Najlepszym sezonem Iniesty pod względem asyst był mistrzowski dla Barcelony sezon 2012/13. Zanotował on wtedy 23 asysty w 48 meczach. Daje to średnią prawie pół asysty na mecz! Wiele asyst Iniesta notował również w sezonach  2008/09 (16 asyst we wszystkich); 2010/11 (15);  2011/12 i 2013/14 (po 13). Warto jednak zauważyć, że w obecnym sezonie żaden z goli ani żadna z asyst Andresa nie miała miejsca w Primiera Division.

Warto spojrzeć też na inne statystyki Iniesty. W obecnym sezonie w La Liga hiszpański pomocnik notuje średnio 62,8 podań na mecz. W ubiegłym średnia ta była na poziomie 63,3,  co nie jest dużą różnicą. Jednak w rekordowym pod względem asyst sezonie 2012/13 Iniesta mógł pochwalić się średnią 72,4 podania na mecz, a także sezon 2011/12, kiedy w 32 spotkaniach Primiera Division (Iniesta zagrał w każdym ligowym spotkaniu Barcelony) zanotował średnią 78,4. Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, Hiszpan zawsze mógł się pochwalić lepszą średnią podań niż w La Liga. Zawsze, oprócz obecnego sezonu, kiedy współczynnik ten wynosi 62,4. Dla porównania w najlepszym pod tym względem sezonie w Champions League Iniesta notował średnio 89,9 podań na mecz. Miało to miejsce w sezonie 2012/13. Blisko 30 podań mniej. Coś musi być na rzeczy.

iniesta
Andres Iniesta (fot. news.uk.com)

Kolejną istotną dla Iniesty statystyką jest ilość kluczowych podań. Przy dzisiejszej skuteczności Barcelony, która w lidze strzeliła 89 goli, istnieje duże prawdopodobieństwo, że koledzy takie kluczowe podanie zamienią na gola. Obecny sezon to tylko 0,9 kluczowego podania na mecz. Pod tym względem najlepiej Iniesta wyglądał w lidze w sezonie 2012/13, kiedy to wskaźnik zatrzymał na 1,8 kluczowego podania na mecz. Jednak w sezonie 2010/11 w Lidze Mistrzów osiągnął on rekordowe w swojej karierze 2,1. Wynik to prawdziwie imponujący.

Gdzie szukać przyczyny nieco słabszej dyspozycji hiszpańskiego magika? Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po spojrzeniu na statystyki, jest fakt, że najlepsze wyniki osiągał Iniesta za czasów Guardioli i Tito Vilanovy. Barcelona grała wtedy „tiki-takę”, która została już opisana na setki, jeśli nie tysiące sposobów. „Blaugrana” prawie nie oddawała piłki rywalowi. Piłka wędrowała wtedy od zawodnika do zawodnika jak po sznurku. Ten sposób gry miał zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Jak widać, jednym z najzagorzalszych jej sprzymierzeńców był sam Iniesta. To w takiej Barcelonie Iniesta zaczął zachwycać i, jak pokazują statystyki, w takiej czuł się najlepiej. Wszystko zaczęło się zmieniać kiedy trenerem „Dumy Katalonii” został Tata Martino. Barcelona zaczęła nieśmiało korzystać z innych sposobów rozegrania piłki. Sposobów, które do tej pory były w stolicy Katalonii wyśmiewane i uważane za niegodne. Mowa tu o kontratakach i długich piłkach. Już w sezonie 2013/14 pojawiły się pierwsze głosy, że nie jest to ten sam Iniesta. Przed obecnym sezonem nastąpiła kolejna zmiana na trenerskiej ławce „Blaugrany”. Tata Martino wrócił do Argentyny, by objąć reprezentację wicemistrzów świata. Jego miejsce zajął były gracz Barcelony, Luis Enrique. „Lucho” postanowił jeszcze odważniej sięgnąć po niekochane w Katalonii środki. Wydaje się, że piłkarzem, który najbardziej na tym ucierpiał, jest właśnie Iniesta. Środki niechciane okazały się jednak zbawienne. Barcelona, której epoka dla części ekspertów się już skończyła, znów zachwyca cały piłkarski świat. A „Lucho”? Barcelona wygrała 42 z pierwszych 50 spotkań pod wodzą Enrique. To nowy rekord klubu. Dziś już nikt w Barcelonie nie narzeka głośno na grę z kontry czy długie podania.

Zmiana trenera nie była jedyną zmianą w Barcelonie. Do drużyny dołączył również król strzelców ligi angielskiej, Luis Suarez. Barcelona odpowiedziała na madryckie BBC, tworząc swoje super trio. Messi, Neymar, Suarez. Kataloński tercet pokonywał w tym sezonie bramkarzy rywala aż 95 razy. Sumując wszystkie asysty MSN, otrzymamy wynik 51. Pokazuje to, że trio stało się niemal samodzielne. Messi, Suarez i Neymar w dużej mierze zależą tylko od siebie samych. Ogranicza to ofensywną rolę Andresa Iniesty. Jego asysty nie są już drużynie tak bardzo potrzebne. Dodatkowo przyjście Suareza zmniejszyło szansę na grę Iniesty jako jednego z bocznych napastników. W poprzednich sezonach zdarzały się mecze, w których to właśnie reprezentant Hiszpanii występował w pierwszej linii obok Messiego i Neymara. Nie można też zapominać o wieku. Iniesta ma 30 lat i chociaż nie jest to wiek, w którym najlepsi piłkarze myślą o końcu kariery, to ogólna dyspozycja fizyczna Andresa z każdym sezonem będzie słabnąć.

Czy Iniesta się kończy? Daleki jestem od tego stwierdzenia. Znakomite mecze przeplata słabszymi. Statystyki nie są już tak wyśmienite jak dwa czy trzy sezony temu. Jednak moim zdaniem odpowiedzi na mniejszą ilość asyst czy goli powinniśmy szukać raczej w zmianie sposobu gry Barcelony, jak i innej roli, jaką spełnia dziś Iniesta na boisku. Hiszpan nie zachwyca nas już tak jak kiedyś, gdzieś ta cała jego magia zaczęła blaknąć. Nie można jednak zaprzeczać, że w Barcelonie Luisa Enrique jest on wciąż pełni on bardzo istotną rolę. A o tym, że Iniesta się jeszcze nie skończył i magia nie uszła z niego całkowicie, niech świadczy akcja, po której asystował przy bramce Neymara w drugim ćwierćfinałowym meczu przeciwko PSG.  Felicitaciones Maestro Iniesta!

https://vine.co/v/eaJU0gpalge

Komentarze
Jaro (gość) - 9 lat temu

To co się dzieje z Iniestą to się nazywa zmęczenie materiału- po prostu facet potrzebuje mocnego konkurenta do gry w pierwszym składzie, Rakitić nie spełnia wszystkich oczekiwań. Czekam na transfer Pogby lub Verratiego.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze