Krajobraz po Urbanie


26 kwietnia 2015 Krajobraz po Urbanie

Minęło już trochę czasu od zwolnienia Jana Urbana z Osasuny i możecie się zastanawiać, jak ta decyzja wpłynęła na grę zespołu. Czy „Los Rojillos” prezentują się lepiej? Czy zaczęli grać na miarę oczekiwań? I w końcu, jaka jest szansa, że spadkowicz z Primera Division szybko podniesie się po upadku, jakiego doznał w zeszłym sezonie. W skrócie – czy coś się zmieniło? Odpowiedź może być dla niektórych zaskakująca. Nie zmieniło się bowiem nic. Co więcej – jest nawet gorzej.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdy Jan Urban w lipcu 2014 roku rozpoczynał swoją trenerską przygodę z Osasuną sytuacja klubu, mówiąc delikatnie, nie wyglądała najlepiej. Klub był świeżo po relegacji z najwyższej klasy rozgrywkowej i osłabiony odejściem kluczowych piłkarzy. Do tego dochodziło zadłużenie sięgające 70 milionów Euro i spadek frekwencji na stadionie. Przed polskim trenerem stało więc trudne zadanie zbilansowania budżetu i pogodzenia ambicji sportowych, które sięgały przecież La Ligi.

Legenda klubu, jeden z trzech najlepszych piłkarzy w historii klubu z północy kraju  i były trener grup młodzieżowych. To się mogło udać. Dodatkowo za Urbanem przemawiało doświadczenie z pracy w Legii Warszawa i całkiem niezłe statystyki  z tego okresu. Tak więc, jeżeli ktoś miał ratować zespół, to właśnie człowiek znający jego strukturę, problemy i specyfikę pracy w tym miejscu. Jak wyszło? Nie najciekawiej.

Urban został zwolniony po 26 kolejce i przegranym spotkaniu z Lugo 0:2. Na pewno nie pomogło mu zawieszenie, które było skutkiem awantury, jaką wywołał w starciu przeciwko rezerwom Barcelony. Polskiego trenera drogo kosztował ten wybuch złości. Cztery mecze na trybunach… i cztery porażki z rzędu, które ostatecznie zakończyły przygodę Polaka ze Estadio El Sadar.

Jak grała Osasuna Urbana? Na pewno efektownie. Jednak przez słowo efektownie nie rozumiem tutaj stylu gry, jaki prezentowali a poziom emocji, jakie ich spotkania zapewniały. Szczególnie płodny był tutaj początek sezony, kiedy to doszło do kilku kanonad, w tym m.in. świetnego spotkania z Mallorcą, zakończonego ostatecznie zwycięstwem „Los Rojillos” 6:4. Były trener starał się wpoić piłkarzom filozofię gry, opartą na posiadaniu piłki i konstruowaniu akcji poprzez atak pozycyjny. Stosował ustawienie 4-2-3-1, zmieniając je w zależności od boiskowej sytuacji na klasyczne 4-4-2. Za konstruowania gry odpowiedzialny był Miguel de Las Cuevas, którego współpraca z Nino układała się bardzo dobrze. Wyniki? Po 13. kolejce zespół zajmował 14 miejsce, a w listopadzie znajdował się nawet w strefie spadkowej. Pisząc bardzo dyplomatycznie – rezultat poniżej oczekiwań. Urban musiał coś zmienić i to właśnie zrobił.

Im dalej w sezon, tym polski trener starał się grać w bardziej pragmatyczny sposób. Prawdopodobnie zrozumiał, ze styl oparty na posiadaniu piłki, przy stanie osobowym jaki posiada, nie jest rozwiązaniem optymalnym. Piłkarze, których posiadał, nie byli w stanie zapewnić mu komfortu kontroli spotkania i kreatywności, tak bardzo potrzebnej przy stosowaniu tego rodzaju taktyki. Dlatego od początku listopada zaczął ustawiać swój zespół bardziej defensywnie. Wyobraźcie sobie, że do tego momentu, średnia strzelanych bramek w spotkaniach Osasuny wynosiły 3,72, natomiast po tej zmianie spadła aż do 1,53 trafienia na mecz. Różnica jest zauważalna, prawda?.

Zespół zaczął tracić o wiele mniej bramek i zachował czterokrotnie czyste konto w dalszej części sezonu. Jednak zmiana ta przyniosła również problemy w ofensywie, gdzie podopieczni Urbana zdołali uciułać tylko 8 bramek do końca lutego, w listopadzie nie strzelając żadnej (sic!). Nie zmienia to faktu, że piłkarze z Estadio El Sadar zaczęli punktować, zaliczając blisko dwa miesiące bez przegranego spotkania.  Skutkowało to oczywiście awansem na dziewiąte miejsce w tabeli i co więksi optymiści, zaczęli cicho przebąkiwać o włączeniu się do walki o awans do La Liga.

fsc_CA_Osasuna_Spielplan_14_15_Transfermarkt
Miejsca w tabeli Osasuny na przestrzeni całego sezonu (transfermarkt.de)

Pod koniec stycznia przyszedł jednak feralny mecz z rezerwami Barcelony i Urban, stając się bohaterem hiszpańskiej prasy, został oddelegowany na trybuny i pozostał na nich przez następne cztery spotkania. Jak się później okazało, spotkanie te (choć wygrane) swoimi reperkusjami dotknęło najmocniej właśnie polskiego trenera.

Stało się. Na początku marca Urbanowi wręczono czarną polewkę i Polak musiał zerwać swoje zaręczyny z Osasuną. Nowym kandydatem na męża został Jose Manuel Mateo i należy uznać, że ten związek również nie ma przed sobą przyszłości.

Od zwolnienia polskiego trenera, klub z Pampeluny zdobył 6 punktów w ośmiu spotkaniach. Odnotował jedno zwycięstwo, trzy remisy i aż cztery porażki. Po raz pierwszy w sezonie widmo spadku z Segunda Division spojrzało realnie w oczy włodarzom i kibicom na Estadio El Sadar.

Czym różni się ekipa Mateo od tej, prowadzonej przez Urbana? Nowy trener rewolucji nie dokonał. Można jedynie odnotować, że chwilowo miejsce w składzie stracił lider zespołu, Irańczyk Nekouman, a więcej szans zaczął dostawać młody skrzydłowy Alex Berenguer. Nie zmieniło się także ustawienie zespołu, chociaż w spotkaniu z Alcorconem, nowy trener próbował zagrać bardziej ofensywnie, ustawiając wyżej Mikela Merino. Eksperyment wypalił średnio. Skończyło się podziałem punktów i pomysł porzucono.

Marazm. Inaczej nie można określić postawy „Los Rojillos” po zmianie trenera. Drużyna w 9 spotkaniach strzeliła zaledwie 5 bramek, osiągając średnią 0,55 trafienia na mecz. W porównaniu z drużyną prowadzoną przez Urbana jest to wynik blisko o połowę gorszy. Co więcej, w defensywie również wygląda to blado. Osasuna traci średnio 1,37 bramki, co przy 1,42 bramki traconej przez ekipę polskiego szkoleniowca, zmianą na lepsze trudno określić.

Co zawodzi? Przede wszystkim współpraca na linii bramkarz – defensywa. Niepewna postawa Asiera Riesgo kosztowała Osasunę porażką w Sevilli z Betisem. Nie najlepiej wyglądało to również w spotkaniu z Ponferradiną i Numancią, gdzie jego interwencje optymizmem nie napawały. Z przodu nie wygląda to też tak dobrze, jak na początku sezonu. Swoją skuteczność zatracił lider zespołu – Nino, który w ciągu ostatnich dwóch miesięcy tylko raz umieścił piłkę w siatce. Zawodzą skrzydłowi. De las Cuevas nie daje drużynie tyle, co na początku sezonu, a Cedrick nie gra na miarę swojego potencjału, którego próbki mieliśmy okazję oglądać, za czasów jego gry w Betisie Sevilla.

Nie pomagają również sędziowie. Tutaj znowu na myśl przychodzi spotkanie w Andaluzji, gdzie pierwsza bramka dla Betisu nie powinna zostać uznana (w akcji bramkowej piłka przekroczyła linię końcową). Rozjemca spotkania nie zaliczył również prawidłowo zdobytego gola przez Osasunę, dopatrując się spalonego, którego nie było. Z Numancią z kolei, niesłusznie z boiska wyrzucony został skrzydłowy Cedrick, co na pewno nie ułatwiło zadania podopiecznym Jose Manuela Mateo.

Sytuacja klubu z Estadio El Sadar nie jest różowa. Byłe kierownictwo klubu zamieszane jest w malwersacje finansowej, nad stadionem krąży widmo afery korupcyjnej, a do tego dochodzi jeszcze dług sięgający 70 milionów Euro. Spadek do niższej ligi nie wchodzi więc w grę. Wiązałoby się to z brakiem pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych, odpływem pieniędzy od sponsorów i rozkładem drużyny, co w dalszej perspektywie mogłoby się zakończyć nawet rozwiązaniem klubu.

Drużynie Urbana można było zarzucać brak punktów, krzątanie się w środku tabeli i nierówną formę. Jednak była to ekipa, która starała się, jak na swoje możliwości, grać piłkę ofensywną. Sam trener w kontekście problemów kadrowych, kontuzji czołowych zawodników i z zerowym budżetem transferowym umiejętnie rotował składem i dawał odpowiednie zbalansowanie drużyny. Wydawać się może, że decyzją o jego zwolnieniu, kierownictwo wykopało pod sobą dołek, w który właśnie zaczyna wpadać.

Światełko w tunelu dało ostatnie zwycięstwo 2:1 nad Albacete, odniesione pierwszy raz od trzech miesięcy. Czy jest to początek swoistego odrodzenia podopiecznych Mateo, czy jedynie pojedynczy wyskok, przekonamy się w najbliższym czasie. Osasuna nadal okupuje ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli, a na siedem kolejek do końca, aż w trzech gra z zespołami, bijącymi się o awans. Przyznacie. Trudno o optymizm.

Na koniec warto przytoczyć słowa Fabio Capello, który powiedział kiedyś: Dobrego trenera poznaje się po tym, że wybiera odpowiednią pracę w odpowiednim momencie. W tym przypadku Jan Urban wydaje się, że wybrał nieodpowiedni moment na dołączenie do klubu. Jednak kto, jak nie on, miał ratować swój ukochany klub?

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze