Podsumowanie sobotnich meczów Premier League


Oj działo się w tę sobotę na boiskach Barclays Premier League! Mistrz Anglii przegrał u siebie, Chelsea rozgromiła Everton, a Swansea wygrało trzeci mecz z rzędu.


Udostępnij na Udostępnij na

Zmagania w trzeciej kolejce Barclays Premier League zaczęły się na Turf Moor, gdzie Burnley zmierzyło się z Manchesterem United. Burnley, w dwóch pierwszych spotkaniach bez punktu, liczyło na przełamanie i wykorzystanie równie słabej dyspozycji „Czerwonych Diabłów”. Jeśli chodzi o gości tego spotkania, to z kim można liczyć na pierwszy komplet punktów, jak nie z beniaminkiem? Okazało się to jednak nie tak łatwe, United długimi fragmentami męczyło się okrutnie, a debiutujący tego dnia Angel Di Maria nie był jeszcze w swojej szczytowej dyspozycji. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem i dalej trudno doszukiwać się pozytywów w walce United. Na wyniki i porządną grę fani tego zespołu będą musieli jeszcze poczekać.

Największą sensacją tej serii, jak na razie, jest klęska City ze Stoke na Etihad Stadium. Piłkarze Manuela Pellegriniego przystąpili do zawodów pewni siebie, od początku utrzymywali się przy piłce i nie wyglądali na takich, którzy mieliby polec ze Stoke, z piłkarzami wyglądającymi bardziej na rugbistów. A jednak czasem tak się zdarza, że to, co wydaje nam się najbardziej niemożliwe i ekstremalne, staje się faktem. I w ten sposób Stoke wygrało z City po niesamowitej bramce Mame Dioufa – byłego piłkarza Manchesteru United. Diouf przejął piłkę pod własnym polem karnym po jednym z wielu nieudanych rożnych „The Citizens” i pognał z piłką aż w „szesnastkę” rywali, gdzie oddał strzał, który zatrzymała dopiero siatka zawieszona na bramce. Mistrzowie Anglii znaleźli więc w ten sposób swoich pierwszych pogromców.

Rewelacją początku sezonu jest z kolei zespół prowadzony przez Gary’ego Monka, czyli Swansea City. W bramce „Łabędzi” występuje Polak, Łukasz Fabiański, i dziś zaliczył swój trzeci mecz z rzędu w pierwszym składzie drużyny z Liberty Stadium. Jeśli ktoś obejrzy skrót spotkania, to zobaczy z kolei, że trzy bramki, które Swansea zdobyło, były nieprzeciętnej urody. Klub z Walii przed sezonem porządnie się wzmocnił, kupując między innymi Montero, Gomisa, Fabiańskiego i Sigurdsona. Co prawda zespół stracił Vorma i Michu, ale trener Gary Monk na tyle dobrze poukładał drużynę, że ta radzi sobie bez tych zawodników. Trudno oczekiwać, żeby walijska drużyna tak punktowała przez cały sezon, ale na pewno jest pozytywnym aspektem początku sezonu i kto wie, być może zajmie miejsce Southampton z poprzedniego sezonu.

„Święci” zaś zaliczyli nieco gorszy start niż przed rokiem. Wtedy po trzech rundach mieli na koncie siedem „oczek”, dziś tylko cztery, a pierwsze zwycięstwo przyszło im dopiero za trzecim podejściem w spotkaniu z West Hamem. To głównie za sprawą defensywnego pomocnika rodem z Francji – Morgana Schneiderlina. Francuz latem miał opuścić klub i dołączyć do Tottenhamu, gdzie trenerem jest jego były menadżer – Mauricio Pochettino. Władze klubu z St. Mary’s nie dopuściły jednak do odejścia kolejnego piłkarza i pomocnik musiał zostać w klubie z południa Anglii. Dziś strzelił dla swojego zespołu dwie bramki, co jest rzadkim wyczynem defensywnego pomocnika, i walnie przyczynił się do zwycięstwa Southampton.

W niezwykłą dramaturgię obfitowało spotkanie rozgrywane na St. James Park. Newcastle podejmowało tam Crystal Palace, które z Londynu przyjechało z nowym szkoleniowcem na ławce trenerskiej – Neilem Warnockiem. Crystal Palace dwukrotnie obejmował prowadzenie – na 1:0 i 2:1. Później jednak Aarons wyrównał na 2:2, a Williamson trafił na 3:2. Kiedy wydawało się, że debiut Warnocka obędzie się bez punktu, w ostatniej chwili fanów Newcastle w istną furię wprawił Wilfried Zaha, strzelając na 3:3. Po spotkaniu wiadomo, że posada trenera Alana Pardew wisi na włosku i w zasadzie może on zostać zwolniony w każdym momencie. Pardew od dłuższego czasu nie ma poparcia kibiców, a i zarząd „Srok” patrzy na niego coraz bardziej sceptycznym okiem.

Grad goli był też na Goodison Park. Everton w jednym z dwóch hitów kolejki starł się z Chelsea. I został dosłownie rozjechany przez rozpędzony walec Jose Mourinho. Gospodarze już po trzech minutach przegrywali 0:2 po trafieniach Ivanovicia i Costy. Później Costa dołożył jeszcze jedną bramkę, trafił też Matic, Coleman – samobójczo i Ramires. Everton odpowiedział tylko bramkami Eto’o, Naismitha i Mirallasa. Chelsea wygląda na razie najpewniej ze wszystkich drużyn z czołówki i będzie bardzo trudno ją zatrzymać przed sięgnięciem po tytuł w tegorocznych rozgrywkach. Przynajmniej tak się wydaje po trzech kolejkach, a wiemy, że Premier League potrafi zaskakiwać.

 

W ostatnim spotkaniu pierwsze zwycięstwo odnieśli piłkarze QPR, którzy ograli Sunderland. Jutro zapowiedziane są trzy mecze: Aston Villa – Hull, Tottenham – Liverpool i Leicester – Arsenal.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze