Powrót upadłych potęg – Stal Mielec i Raków Częstochowa na drodze do I ligi!


8 kwietnia 2016 Powrót upadłych potęg – Stal Mielec i Raków Częstochowa na drodze do I ligi!

Przez ostatnie lata Stal Mielec i Raków Częstochowa przechodziły podobne męki, grając na marginesie wielkiej piłki, często z amatorskimi drużynami z pobliskich wiosek. Oba tak bardzo zasłużone dla polskiego futbolu kluby wciąż żyją wspomnieniami dawnych sukcesów. Teraz łączy ich również plan rychłego powrotu do I ligi. Stal pewnie lideruje II-ligowym rozgrywkom, a Raków od początku pilnuje dającego awans miejsca na podium. Czy w przyszłym sezonie ujrzymy tę dwójkę na zapleczu Ekstraklasy?


Udostępnij na Udostępnij na

W latach 70. Stal Mielec była czołową drużyną polskiej ligi, dwukrotnie sięgając po mistrzostwo kraju w dekadzie rządów tow. Edwarda Gierka. W robotniczym zespole występowali reprezentanci Polski (Henryk Kasperczak, Grzegorz Lato), a na stadion Stali przyjeżdżały drużyny pokroju Crveny Zvezdy Belgrad, Hamburgera SV czy Realu Madryt. Było, minęło…

Wraz z końcem komunizmu rozpoczęły się problemy mielczan. Klub popadł w długi i powolnie upadał, aż wylądował na samym dnie – w IV lidze. W 2000 roku wszyscy związani ze Stalą zdecydowali się na mozolną odbudowę potęgi, Bez możnych sponsorów niewiadomego pochodzenia, za to na zdrowych podwalinach. Takie projekty zawsze wiążą się z długimi oczekiwaniem, ale wydaje się, że w czerwcu 2016 roku wszyscy otrzymają sowitą nagrodę za cierpliwość.

W młodzieży siła

Nie pompujemy balonika i spokojnie robimy swoje. Chcemy grać tak samo dobrze i skutecznie jak w rundzie jesienniej – twierdził przed wznowieniem rozgrywek szkoleniowiec Stali Janusz Białek. I rzeczywiście doświadczony trener nie pomylił się, bo mielczanie nie przegrali wiosną żadnego meczu i zdobyli 11 na 15 możliwych punktów. Ich powrót do I ligi po 18 latach jest praktycznie przesądzony. Co w tym dziwnego, powiecie, awansować może każdy. Na wyróżnienie zasługuje jednak sposób, w jaki odbudowuje się potęgę Stali.

Andreja Prokić jest kluczowym zawodnikiem Stali Mielec w tym sezonie (fot.youtube.com)
Andreja Prokić jest kluczowym zawodnikiem Stali Mielec w tym sezonie (fot.youtube.com)

W ostatnim spotkaniu przeciwko Gryfowi Wejherowo wystąpił zaledwie jeden piłkarz powyżej 30. roku życia i aż czterech zawodników U-21.W poszczególnych kolejkach regularnie zdarzało się, że Stal miała najniższą średnią wieku całej drużyny. Z zawodników występujących w Mielcu jedynym względnie kojarzonym piłkarzem jest Andreja Prokić, który rozegrał w koszulce GKS-u Bełchatów 22 spotkania na najwyższym szczeblu. Doświadczony Serb dobrze wywiązuje się z roli lidera drużyny, bo w obecnym sezonie ma już na koncie 10 bramek (1/4 całego dorobku Stali Mielec w lidze). Drugą najważniejszą postacią jest Sebastian Łętocha, powoli wyrastający na czołowego napastnika na drugoligowym froncie. 24-latek w zaledwie 17 meczach trafił do bramki rywali dziesięciokrotnie. Kto wie, czy nie zgłosi się po niego drużyna z wyższej ligi. Patrząc jednak na statystyki strzeleckie Łętochy w ostatnich latach, myślę, że nie powinien odchodzić z Mielca, bo tylko tam regularnie strzela.

Jednak największą siłą Stali nie jest snajperski duet, a kolektyw i umiejętne stawianie na młodzież. Obecnie w kadrze zespołu znajduje się dziewięciu zawodników poniżej 21. roku życia. Co ciekawe, większość z tych piłkarzy regularnie pojawia się na boisku. W drugiej lidze, gdzie często ściąga się podstarzałych zawodników czy tanich obcokrajowców, taka liczba młodych zawodników wygląda wręcz kosmicznie. Zresztą nic w tym dziwnego, skoro Stal Mielec ma w tym momencie najlepsza akademię młodzieżową w województwie podkarpackim i od lat odnosi mniejsze lub większe sukcesy na arenie krajowej (Mistrzostwo Polski U-17 w 2007 roku). Patrząc na to, jak szkolą młodzież w Mielcu wydaje się, że piłkarska pustynia, jaką jest południowo-wschodnia Polska, wreszcie może zaludnić się od piłkarzy występujących na poziomie Ekstraklasy.

Organizacyjnie poziom Ekstraklasy

W kontekście Stali na wyróżnienie należy również to, w jaki sposób klub jest sponsorowany. Od lat drużynę wspierają władzę miasta, które w 2013 roku oddały do użytku obiekt przy ul. Solskiego. Stary stadion pamiętał jeszcze czasy późnego stalinizmu, a wyglądem przypominał socrealistyczny monument na cześć tow. Bolesława Bieruta. W ostatnich latach jego istnienia wejście na trybuny było igraniem z losem. Te czasy się jednak skończyły, a mielecka arena zadebiutowała w Ekstraklasie, kiedy to przez pewien okres swoje mecze rozgrywała na niej Termalica Bruk-Bet Nieciecza.

Sponsoringiem klubu zajmują się również niewielkie okoliczne przedsiębiorstwa. Jest to dużo zdrowszy układ, niż było to za czasów poprzedniego ustroju, kiedy to na istnienia Stali łożył zakład robotniczy, za którym stały władze państwowe. Obecnie „Biało-Niebiescy” są oczkiem w głowie całego mikroregionu i taka taktyka przynosi zadowalające efekty. W mieście panuje również moda na drużynę. Klub różnymi akcjami marketingowymi zachęca kibiców do przyjścia na stadion. Dzięki temu i dobrym wynikom na meczach zespołu regularnie pojawia się blisko trzy tysiące osób. Taka frekwencja nawet na I-ligowe warunki wygląda okazale, nie mówiąc o trzeciej klasie rozgrywkowej.

Retro reklama zapraszająca kibiców na mecz Stali (fot.StalMielec)
Old-schoolowa reklama zapraszająca kibiców na mecz Stali (fot.Stal Mielec)

Patrząc na to, jak wygląda w tym momencie Stal Mielec, wydaje się pewne, że powrót zasłużonej ekipy z odmętów niższych lig potrwa dłużej niż jeden rok. Cały klub jest zarządzany w mądry sposób i mógłby stać się wzorem dla innych I-ligowców. By mielczanie wrócili na swoje miejsce w szeregu, potrzeba zaledwie kilku kroków. Jakoś jesteśmy dziwnie spokojnie, że im się to uda.

„I liga albo śmierć”?

W Częstochowie na Ekstraklasę czekają od prawie 20 lat. Ostatni raz kibice mogli oglądać piłkę na najwyższym ligowym poziomie w sezonie 1997/1998. Od tego czasu zespół z południa Polski bezowocnie próbuje powrócić na szczyt. Droga, jaką obrali, by to osiągnąć, jest jednak zupełnie inna, niż ma to miejsce w przypadku Stali.

Mimo że nie mówi się o tym głośno, w Częstochowie obecne jest hasło „I liga albo śmierć”. W poprzednim sezonie drużyna zajęła czwarte miejsce, ale w barażu przegrała z Pogonią Siedlce i musiała pozostać na kolejny sezon na trzecim froncie. Tamten dwumecz był traumatycznym przeżyciem dla działaczy, kibiców, a wreszcie piłkarzy Rakowa, bo klub prowadzony wtedy przez Radosława Mroczkowskiego walkę o bezpośredni awans przegrał na ostatniej prostej.

Remis w meczu z Pogonią Siedlce oznaczał pozostanie Rakowa w II lidze na kolejny sezon

– Jesteśmy wysoko w tabeli i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Od początku awans jest naszym celem i konsekwentnie staramy się to realizować. Zimą trochę punktów uciekło, ale sparingi pozwalają mieć nadzieję, że wiosną zespół będzie liczyć się w walce o I ligę – mówił przed rozpoczęciem rundy wiosennej trener Krzysztof Kołaczyk, który wraz z Przemysławem Cecherzem prowadzą zespół w tym sezonie.

Kluczem do sukcesu doświadczenie

Pomóc im w osiągnięciu tego celu ma kilku zawodników z ekstraklasowym doświadczeniem. W ostatnich latach do klubu ściągnięto Dariusza Pawlusińskiego, Maciej Mielcarza, Błażeja Radlera i Piotra Malinowskiego. Każdy z tych piłkarzy ma na swoim koncie ponad 100 występów w najwyższej lidze. Taki sposób budowy wynika głównie z tego, że Raków nie może poszczycić się szkółką na poziomie wyżej opisanej Stali. Drużyna nie ma  młodzieżowej ekipy na poziomie Centralnej Ligi Juniorów. Stworzenie kręgosłupa zespołu na doświadczonych piłkarzach będzie opłacać się w końcówce sezonu. Bezpośrednim rywalom Rakowa do awansu brakuje takich zawodników.

Dariusz Pawlusiński mimo 38 lat na karku wciąż jest ważną postacią Rakowa (fot.youtube.com)
Dariusz Pawlusiński mimo 38 lat na karku wciąż jest ważną postacią Rakowa (fot.youtube.com)

W rundzie wiosennej drużyna nie prezentuje się tak dobrze, jak wszyscy oczekiwali, dlatego wciąż nie jest pewna awansu. Bolączką częstochowian jest przede wszystkim gra na wyjeździe (dwie porażki i remis na wiosnę) i brak bramkostrzelnego napastnika. Takowym miał być 30-letni Wojciech Okińczyc, który w poprzedniej rundzie strzelił 10 goli w 17 spotkaniach. Jednak po przerwie zimowej zaciął się na dobre i w tym roku jeszcze nie pokonał bramkarza rywali.

Kluczowe starcie sezonu czeka podopiecznych duetu Kołaczyk–Cecherz już w najbliższy weekend. Na stadionie przy ul. Limanowskiego Raków podejmie u siebie dobrze punktujący GKS Tychy. Spotkanie ma nie tylko charakter prestiżowy, ale także ma wielkie znaczenie dla układu tabeli. Jeśli częstochowianie wygrają, będą mieli przed sobą autostradę do I ligi w postaci serii spotkań ze słabymi rywalami i Zniczem Pruszków (czwarte miejsce). Ale wygrana będzie przede wszystkim potwierdzeniem tego, że zespół dojrzał i tym razem nie potknie się na ostatniej prostej. Do ostatecznych rozstrzygnięć pozostaje niewiele czasu.


 

Czy za rok o tej porze będziemy sprawdzać wyniki już I-ligowej Stali Mielec i Rakowa Częstochowa? Oby, bo co najmniej tam jest miejsce tych dwóch zasłużonych ekip.

Komentarze
Hadus (gość) - 8 lat temu

Hahaha Krzysztof Łętocha nadal w formie ;)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze