Powrót do gry


5 października 2014 Powrót do gry

Meczem niewykorzystanych szans można nazwać ponowne spotkanie Mauricio Pochettino z drużyną "Świętych". Piłkarzom Ronalda Koemana nie udało się strzelić bramki, mimo że okazji było wiele.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed meczem Tottenhamu z Southampton wszyscy liczyli na świetne widowisko w wykonaniu obu drużyn. Będący w świetnej formie Southampton podchodził do meczu jako do jednego z najważniejszych spotkań w sezonie. Od początku sezonu przegrali tylko jeden mecz, co jest ich najlepszym wynikiem w historii występów w Premier League. Dziś mieli przedłużyć tę dobrą passę. Tottenham natomiast walczył o powrót do formy. To, co prezentują od początku sezonu nie jest tym, czego oczekuje się od „Kogutów”. Zaliczyli tylko dwie wygrane, w dodatku w meczach z bardzo słabymi drużynami. Jeżeli myślą o europejskich pucharach, to czas w końcu się obudzić.

Pierwsza połowa rozpoczęła się od ataku Tottenhamu, jednak szybko do głosu doszli podopieczni Ronalda Koemana. Z dużym spokojem rozgrywali piłkę w środku boiska. Często organizowali atak do przodu, starając się grać z kontrataktu. Środek pola „Kogutów” miał ogromne problemy aby zatrzymać atakujących „Świętych”. Od około trzydziestej minut obraz gry się zmienił. Tottenham zaczął grać agresywniej, nie pozwalali piłkarzom Southampton przejąć piłki i się rozpędzić. W 32. minucie meczu doszło do starcie pomiędzy Kylem Naughtonem a Ryanem Bertrandem. Ten pierwszy musiał zejść z boiska, ponieważ kontuzja uniemożliwiła mu kontynuowanie gry. Za niego na boisku pojawił sie Eric Dier. Osiem minut po tym zdarzeniu padła pierwsza bramka w spotkaniu. Christian Eriksen zabawił się w polu karnym „Świętych” i wpakował piłkę przy lewym słupku. Fraser Forster źle zachował się przy tym strzale, ale nie był jedynym który zawinił. Sędzia doliczył trzy minuty, ale nie wydarzyło się już nic, co mogłoby zmienić obraz gry.

Druga połowa rozpoczęła się w nieco wolniejszym tempie niż poprzednia. Aktywnie zaczął Sadio Mane, ale nie tylko z tej pozytywnej strony. Najpierw sfaulował Eriksena, a kilka minut później sam uzyskał rzut wolny oraz pomógł Younesowi Kaboulowi zdobyć żółtą kartkę. To Tottenham częściej utrzymywał się przy piłce, ale nie potrafił stworzyć odpowiedniej sytuacji. Swoją szansę miał także najlepszy strzelec „Świętych” Graziano Pelle, ale strzał został obroniony przez Hugo Llorisa. W 75. minucie meczu jeden z piłkarzy „Kogutów” teatralnie upadł w polu karnym, ale sędzia słusznie nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Dwie minuty później żółtą kartkę otrzymał Dusan Tadić, jednak nie do końca wiadomo za co. Do końca meczu nie zdarzyło się już właściwie nic. Sędzia doliczył trzy minuty do drugiej połowy i zakończył spotkanie.

Długo można się zastanawiać co zawiniło w drużynie „Świętych”, że w końcu przegrali. Można powiedzieć, że to dobra gra poszczególnych piłkarzy Tottenhamu sprawiła, że dziś Koeman musiał obejść się smakiem. Pochettino triumfuje nad swoim poprzednim pracodwacą. Morgan Schneiderlin może się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobił, że nie wymusił przejścia do „Kogutów”. Fatalna gra Sadio Mane jest jednym z czynników dla których trzy punkty zostają dzis na White Hart Lane. Próba wymuszenia rzutów wolnych, niecelne strzały i złe zachowanie na boisku to tylko niektóre z błędów tego zawodnika. Mecz ten nie zapisze się w historii zespołów, które dziś ze sobą grały. Trzy punkty ratują Tottenham i Mauricio Pochettino, który nie rozpoczął dobrze tego sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze