Poprzednicy Zidane’a, czyli wybitni piłkarze, którzy zostali trenerami


6 stycznia 2016 Poprzednicy Zidane’a, czyli wybitni piłkarze, którzy zostali trenerami

W sobotni wieczór Zinedine Zidane po raz pierwszy zasiądzie na ławce Realu w spotkaniu przeciwko Deportivo La Coruna. Jeśli Francuz okaże się choć w połowie tak dobrym menadżerem, jakim był piłkarzem, to czeka go w tym zawodzie świetlana przyszłość. Tyle tylko, że niewielu było w historii wielkich piłkarzy, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w futbolu jako trenerzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Często powtarzaną piłkarską prawdą jest to, że nikt inny nie nadaje się na trenera bardziej niż byli wybitni piłkarze. W końcu to oni mają niezbędny autorytet, czują klimat szatni i potrafią dotrzeć do swoich podopiecznych. Z tego powodu bardzo często mają oni dużo łatwiejszą ścieżkę kariery w zawodzie menadżera niż przeciętni zjadacze chleba.

Zdarza się więc, że wielcy piłkarze właściwie tuż po zakończeniu kariery otrzymują propozycje prowadzenia czołowych klubów lub reprezentacji świata. W takiej sytuacji znajduje się teraz „Zizou”, którego jedynym doświadczeniem jest prowadzenie Realu Castilla przez dwa sezony. Warto dodać, że z marnym skutkiem. Jego nominacja na to stanowisko jest wielkim ryzykiem Florentino Pereza i wielce prawdopodobne, że nie zakończy się ona zbyt dobrze.

Bo, jak pokazuje historia, w piłce nożnej umiejętności trenerskie rzadko idą w parze z piłkarskim i na palcach jednej ręki można policzyć tych futbolistów, którym udało się później osiągnąć sukces w zawodzie trenera. Oto historie kilku tych, którzy po zakończeniu kariery przywdziali dres i zajęli się prowadzeniem drużyn.

Trenerscy nieudacznicy

O tym, że Diego Maradona był wielkim piłkarzem, wie każdy. W końcu byle kto nie może zasłużyć na własny kościół i rzeszę wyznawców. Miłość do „Boskiego” Diego sprawiła, że w 2008 roku działacze Argentyńskiej Federacji Piłki Nożnej stwierdzili, że to właśnie on przygotuje drużynę do mundialu w 2010 roku. Skąd wpadli na ten pomysł, tego nie wie nikt. Maradona przed pracą z reprezentacją ostatni raz przywdziewał trenerski dres, prowadząc bez żadnych sukcesów Argentinos Juniors i Racing Club w… 1994 i 1995 roku.

Zadanie, jakie przed nim postawiono, było bardzo wymagające, bo były wielki piłkarz miał zdobyć z Argentyną pierwsze mistrzostwo świata od 1986 roku. Miał dać drużynie uznawanej za samograj to, czego nie potrafili jego poprzednicy, a więc zbudować „team spirit” i wolę wygranej, cechę, której Maradona jako piłkarz miał pod dostatkiem.

Maradona
Diego Maradona okazał się beznadziejnym trenerem

Zamiast triumfu w najważniejszej imprezie świata mogliśmy zobaczyć kompromitację „Biancocelestich”, którzy odpadli w ćwierćfinale po porażce z Niemcami 0:4, i zwolnienie „Boskiego” Diego. Oprócz słabej postawy Argentyny na samym mundialu z czasów pracy wybitnego piłkarza zapamiętamy również najwyższą porażkę drużyny w historii ich występów (1:6 z Boliwią) i fakt, że przez większość eliminacji drżeli o swój awans, co w przypadku tej reprezentacji jest czymś szokującym.

Po zakończeniu pracy z kadrą Maradona, o dziwo, nie zraził się do pracy jako menadżer. W maju 2011 roku po znajomości został zatrudniony w Al Wasl FC. Jak można się domyślić, pieniądze, jakie otrzymywał Argentyńczyk za pracę w klubie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, były kolosalne. Jednak szejkowie szybko stracili cierpliwość do „Boskiego” Diego i po 14 miesiącach zwolnili go z powodu kompromitujących wyników (siedem wygranych w 22 meczach).

Innym  Maradoną, który z marnym skutkiem próbował swojej pracy w trenerce, był „Maradona Karpat”, Gheorge Hagi. Wybitny rumuński piłkarz swoją karierę zaczął z bardzo wysokiego „C”, bo od trenowania reprezentacji. W 2001 roku przejął ułożoną drużynę po Laszlo Bolonim i miał postawione przed sobą jedno zadanie: wygrać baraż o awans do mistrzostw świata ze słabą Słowenią. Jak można się domyślić, nie udało mu się, a reprezentacja Rumunii pierwszy raz od 16 lat nie pojechała na mundial.

– Hagi nie ma mądrości w trenerskiej głowie. Zawodników traktuje jak dyktator. Okazał się zdolnym uczniem Nicolae Ceaucescu – skomentował jego styl pracy z drużyną dziennik „Evenimentul Zilei”, a szkoleniowiec po trzech miesiącach pożegnał się z zespołem.

W następnych latach prowadził Bursaspor, Galatasaray, Politehnika Timisoara, Steauę Bukareszt i jeszcze raz Galatasaray. Z żadną drużyną nie udało mu się osiągnąć jakiegokolwiek sukcesu! Zostanie za to zapamiętany z tego, że za jego kadencji turecki potentat ukończył ligę na… ósmym miejscu w lidze, co było największą klęską drużyny od lat.

Gheorge Hagi dał sobie spokój z zawodem menadżera w 2011 roku, odmawiając przyjęcia posady selekcjonera reprezentacji Rumunii. Zastanawiające, czym kierowali się działacze, składając mu taką propozycję.

Przez wiele lat wydawało się, że  trenerskim nieudacznikiem będzie legenda Barcelony, Christo Stoiczkow, który wsławił się tym, że po przejęciu Celty Vigo powiedział, że nie wierzy w coś takiego jak taktyka (!?), a w meczu z Maltą ustawił reprezentację Bułgarii w przewrotnej formacji 2-4-4. Po klęskach w kolejnych klubach (Celta, Mamelodi Sundowns, FK Rostów) w 2012 roku osiągnął sukces z rodzimym klubem Liteks Łowecz i  zdobył nagrodę trenera roku w bułgarskiej lidze.

Hristo Stoiczkow nie zapowiadał się na trenera i rzeczywistość potwierdziła te przewidywania (fot.Wikipedia.pl)
Christo Stoiczkow nie zapowiadał się na trenera i rzeczywistość potwierdziła te przewidywania (fot. Wikipedia.pl)

Słabe osiągnięcia w zawodzie trenera notował były wybitny napastnik Rudi Voller, który po tym jak najpierw został uznany za winnego największej klęski w niemieckim futbolu (kompromitacja na Euro 2004), a potem przegrał prawie wszystkie mecze, prowadząc Romę, szybko uznał, że nie jest to zawód dla niego.

Z pracą trenera nie poradził sobie również prezes PZPN Zbigniew Boniek, który praktycznie z każdym klubem, który prowadził, notował spadek do niższej ligi (z US Lecce i AS Bari z Serie A do Serie B, sezon po sezonie). Kulminacyjnym, a zarazem ostatnim momentem jego trenerskiej „kariery” były krótki okres prowadzenia reprezentacji Polski, który zostanie zapamiętany z tego, że kadra cudem wygrała z San Marino, ocierając się o kompromitację.

Futbolowi reformatorzy

Wiadomo jednak, że sytuacja nie jest czarno-biała i można znaleźć kilka przykładów wybitnych futbolistów, którzy później odnaleźli się w zawodzie menadżera. Tej części tekstu nie można nie zacząć od Johana Cruyffa, uznawanego za twórcę tiki-taki.

Johan Cruyff uznawany jest za jednego z najwybitniejszych trenerów w historii (fot.barcelonas.com)
Johan Cruyff uznawany jest za jednego z najwybitniejszych trenerów w historii (fot. Barcelonas.com)

Wydaje się, że od samego początku przeznaczeniem Holendra była praca trenerska. Człowiek, którego uznaje się za jednego z czterech najlepszych piłkarzy w historii, już w czasie kariery zawodniczej wykazywał ponadprzeciętną inteligencję. Wszyscy, którzy mieli okazję go poznać, twierdzili, że jego umysł wychodził poza standardowe ramy.

Cruyff wykorzystał to po zakończeniu kariery, zdobywając w ciągu 10 lat pracy wszystkie możliwe trofea w europejskim futbolu. Zasłynął głównie z prowadzenia Barcelony, którą w 1992 roku doprowadził do zdobycia Pucharu Europy, ale jego największą zasługą dla futbolu było wprowadzenie podwaliny pod tiki-takę.

Jakim trenerem był Cruyff? – Cruyff rozkazywał, a piłkarz musiał słuchać bez słowa. Na treningach często potrafił obrażać piłkarzy. Jednak jego wizja gry była wspaniała – tak mówił o nim Ronald Koeman.

Gdziekolwiek pójdę, zawsze będę propagował futbol ofensywny, bez względu na sprzeciwy – tak o swojej wizji pracy mówił sam Holender, dla którego rzeczywiście ofensywny styl gry był obsesją.

Karierę w zawodzie trenera zrobił również wielki konkurent Cruyffa z czasów jego gry w piłkę, czyli Franz Beckenbauer. „Kaiser” swoje największe sukcesy odnosił z reprezentacją RFN, kiedy to w 1990 roku wzniósł do góry Puchar Świata.

Swoje umiejętności trenerskie udowodnił później, pracując z Olympique Marsylia i Bayernem Monachium. Z obiema drużynami zdobył mistrzostwo kraju, a potem zupełnie nieoczekiwanie zakończył karierę menadżera. Z jakiego powodu? Tego nie wie nikt, natomiast wydaje się, że Beckenbauer, który za czasów gry w piłkę właściwie sam dowodził reprezentacją, miał dużą szansę, by stać jednym z najwybitniejszych trenerów w historii.

Ostatnim z wielkich piłkarzy, którym udało się osiągnąć sukces w zawodzie trenera, był legendarny włoski bramkarz, Dino Zoff. W latach 90. z sukcesami prowadził włoskie drużyny, a na Euro 2000 doprowadził „Squadra Azzurra” do finału, który pechowo przegrała 1:2 z Francją. Zoff jako menadżer miał wielkiego pecha, bo mimo że każda prowadzona przez niego drużyna notowała progres, Włoch nigdy nie dostał prawdziwej szansy, by pokazać swoje umiejętności.

Oszukać przeznaczenie

Jak widać, historia nie stoi po stronie Zidane’a. Wśród najwybitniejszych piłkarzy w historii więcej jest tych, którzy rozmienili swoje nazwisko na drobne, niż tych, którzy osiągnęli sukces w zawodzie trenera. Francuz stoi w tym momencie przed najważniejszym momentem w dopiero co zaczynającej się trenerskiej karierze. Jeśli nie uda mu się osiągnąć sukcesu w Realu, prawdopodobnie będzie mógł zapomnieć o pracy w tym zawodzie.

Zidane jest w o tyle dobrej sytuacji, że nawet gdy skompromituje się jako menedżer, to jego nazwisko będzie kojarzyć się kibicom z jego umiejętnościami piłkarskimi, więc na rozpoczynającej się przygodzie szkoleniowca może tylko zyskać. Dozgonną chwałę ma już zapisaną na zawsze i nic mu jej nie odbierze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze