Popis Sparty, emocje w Walencji. Znamy pierwszych ćwierćfinalistów Ligi Europy


17 marca 2016 Popis Sparty, emocje w Walencji. Znamy pierwszych ćwierćfinalistów Ligi Europy

Po emocjach w Lidze Mistrzów mamy już pierwsze rozstrzygnięcia w Lidze Europy. Sparta Praga, Athletic Bilbao i Villarreal zapewniły sobie awans do 1/4 finału Ligi Europy. Czesi potrzebowali tylko 45 minut, aby wysoko rozprawić się z Lazio Rzym, Athletic Bilbao pomimo że przegrał z Valencią, gra dalej, podobnie jak Villarreal – awans zapewnił im lepszy bilans bramkowy.


Udostępnij na Udostępnij na

Rozgrywki Ligi Europy zbierają coraz większą rzeszę zwolenników, bo w sumie jest co oglądać. Grają w niej nie tylko polskie kluby, które nie potrafią dostać się do prestiżowej Champions League (lata lecą i na razie się nie zapowiada!), ale też znane europejskie firmy z Liverpoolem, Manchesterem United i Sevillą na czele. Dziś młodsza, przez długi czas stojąca z boku siostra nie zawiodła i pokazała, że stać ją na wiele, a po takich starciach widzów tylko przybędzie.

Ten, kto myślał, że mecz Lazio Rzym ze Spartą Praga był tylko drobną wpadką tych pierwszych – grubo się mylił. Co prawda to rzymianie byli stawiani w roli faworytów tego spotkania. Własny stadion, kibice, a do tego większy prestiż Serie A i samego klubu, który choć nie radzi sobie tak dobrze w krajowej lidze, to posiada piłkarzy, o których mówi się, że mogą zasilić lepsze kluby (Keita, Candreva). Goście są za to uważani za jedną z najagresywniej grających drużyn w tej fazie rozgrywek (pokazało to spotkanie 1/8 finału z Krasnodarem i 28 fauli w dwumeczu), jednak z drugiej strony jest to klub, który bez wielkiego budżetu i na prostych schematach potrafi zrobić zaskakująco wysokie wyniki.

https://twitter.com/CzeskiFutbol/status/710433463321628672

Kto by pomyślał, że 11 złożoną tylko z Czechów można dostać się do 1/4 finału Ligi Europy. Z perspektywy Polski i rodzimych klubów – niewyobrażalne, a jednak można. Sparta udowodniła jeszcze więcej. Piłkarze Zdenka Scasnego potrzebowali tylko 45 minut, aby pewnie i bez większych problemów rozbić drużynę z Wiecznego Miasta. Choć to do rzymian należał początek spotkania, już w 10. minucie było 1:0 dla Sparty. Kapitan prażan, Borek Dockal, po drobnym zamieszeniu w polu karnym rywali dostał piłkę od Ladislava Krejciego i strzałem zza szesnastki pokonał Federico Marchettiego. Była to pierwsza okazja Czechów, którzy wcale nie zamierzali zwolnić. Dosłownie dwie minuty później jeszcze oszołomieni po stracie gola piłkarze Lazio ponownie byli zmuszeni wyciągać futbolówkę z siatki. Tym razem to Krejci, który bardzo dobrze wszedł w spotkanie, precyzyjnym strzałem pokonał włoskiego bramkarza.

W przeciągu 12 minut Sparta udowodniła, że jak nikt potrafi wykorzystywać błędy rywali. Czesi byli świetnie zorganizowani. Wydawało się, jakby każdy zawodnik wiedział, który centymetr boiska przed nim należy do niego, a który do kolegi obok. Czego nie można powiedzieć o gospodarzach. Włoski klub najzwyczajniej zaniemówił. Wszystkie atuty, którymi miało zachwycać Lazio, były po stronie Sparty. Aktywny na początku meczu Antonio Candreva nie mógł się przebić przez dobrze ustawiających się piłkarzy trenera Scesnego. Idealną okazję na strzelenie bramki kontaktowej miał w 25. minucie Stefano Mauri, jednak piłka po strzale Włocha nie stanowiła żadnego wyzwania dla Davida Bicika. Ósmy zespół Serie A chciał prowadzić grę, próbował akcji skrzydłami, przez środek – co więcej, mieli okazje, jednak za każdym razem brakowało decydującego podania/strzału.

A Sparta? Tak naprawdę już nic nie musiała. Chciałoby się powiedzieć, że niemiecka precyzja jest lepsza w wykonaniu Czechów niż naszych zachodnich sąsiadów. Kiedy już wszyscy byli myślami w szatni, w 44. minucie goście wbili ostatni gwóźdź do trumny. Bramkę na 3:0 strzelił młody napastnik Lukas Julis. Druga połowa to dalej dobra gra Sparty, ale już bez fajerwerków. Lazio nie potrafiło odpowiedzieć na dobrą dyspozycję rywali i po wielkich zapowiedziach (przekonującej wygranej, uratowaniu sezonu) zasłużenie odpadają z Ligi Europy. Czesi powoli wyrastają na czarnego konia rozgrywek.

W kolejnych spotkaniach Valencia podejmowała Athletic Bilbao, a Villarreal wybrał się na wycieczkę do Leverkusen. Z obu meczów to w Hiszpanii było ciekawiej. Piłkarze Valencii przez 76 minut byli w 1/4 finału europejskich rozgrywek. W pierwszej połowie po golach Santiago Mina i Aderlana Santosa prowadzili z ligowymi rywalami. Wynik 2:0 zapewniał im awans, jednak to do Athleticu, radzącego sobie lepiej w krajowych rozgrywkach, faworytów spotkania, miało należeć ostatnie słowo. Niespełna 15 minut przed końcowym gwizdkiem bramkę kontaktową z najbliższej odległości strzelił 35-letni napastnik Aritz Aduriz. Nie obyło się bez kontrowersji, widocznego zagrania ręką, jednak Gary Neville mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce. Pomimo wygranej jego zespołu to drużyna z Bilbao gra dalej.

W Niemczech tak naprawdę wszystko było ustawione. Dość wysoka zaliczka z pierwszego spotkania dała Villarrealowi pewność siebie i poczucie, że lepiej będzie nie zepsuć tego, co wywalczyli w Hiszpanii, niż widowiskowo pokonać „Aptekarzy”. Bayer choć przeważał, oddał tylko dwa celne strzały na bramkę. Z tego równania wynik mógł być tylko jeden – 0:0. Niemcy nie potrafili rozprawić się z rewelacją hiszpańskiej ligi (Villarreal zajmuje 4. miejsce) i po nieciekawym meczu odpadają z europejskich pucharów.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze