Na taki mecz czekaliśmy! Polacy zmiażdżyli Rumunów pod każdym względem


Najlepszy mecz „Biało-czerwonych” za kadencji Nawałki?

11 listopada 2016 Na taki mecz czekaliśmy! Polacy zmiażdżyli Rumunów pod każdym względem
Grzegorz Rutkowski

Po fantastycznie rozegranych 45 minutach w Bukareszcie w głowach wielu obserwatorów zrodziła się ta sama myśl. Byle nie powielić błędów z poprzednich spotkań, a będzie naprawdę dobrze. Rumunia odważnie ruszyła, zaczęła dominować. Wszystko zmieniła... petarda rzucona w kierunku Roberta Lewandowskiego. Polacy pokazali charakter i sami wywalczyli wynik, jaki od początku im się należał.


Udostępnij na Udostępnij na

Brak klasy rumuńskich trybun, zupełnie zneutralizowane zagrożenie przez większą część spotkania. Po takim meczu będzie znacznie więcej pochwał niż nagan. Z czego najbardziej powinniśmy się cieszyć?

Zasłużone zero z tyłu

Co prawda Łukasz Fabiański kilka razy miał okazję się wykazać, tak na dobrą sprawę spodziewaliśmy się nieco więcej po gospodarzach. „Biało-czerwoni” rozegrali KAPITALNE spotkanie w defensywie, czym zupełnie wybili z głowy rozgrywanie piłki przez podopiecznych Christopha Dauma. Brak pomysłu, ciągłe faule – to wszystko spowodowane było postawą tylnej formacji Polaków. Łukasz Piszczek rozegrał prawdopodobnie najlepszy mecz w historii swoich występów w kadrze. Michał Pazdan znów jest tym Pazdanem z Euro 2016, a Artur Jędrzejczyk bez cienia kompleksów podejmuje wyzwanie rzucone przez brutalnych Rumunów, nie dając im wymienić dwóch podań po naszej lewej stronie boiska. Do tego dodajmy Kamila Glika, który wreszcie wręcz uderzał bijącą od niego pewnością siebie. Zamiast myśleć o zaklętym stadionie, piłkarze Nawałki wyszli ze słusznym założeniem – kogo mamy się bać, skoro to w naszym składzie są europejskie gwiazdy. Za to w pierwszej kolejności należą się brawa.

Piotr Zieliński Wielki

16 milionów euro za transfer, ogólnie rosnący zachwyt Włochów. To Piotr Zieliński z klubu. Ten z kadry zwykle słyszał o sobie, że gra na alibi, nie potrafi podjąć ryzyka, jest spięty. Ale nie tym razem. Pomocnik Napoli był prawdziwym liderem środka pola. Było wielkie zaangażowanie w defensywę, wysoka kreatywność i kilka kapitalnych podań do przodu. No i zdolność do biegania na pełnych obrotach aż do zmiany dokonanej przez Adama Nawałka. Tak właśnie powinien prezentować się człowiek, którego od pięciu lat uznajemy za czołowy talent w całym kraju. Rumunia dziś nie miała nikogo takiego.

Zmiany, zmiany, zmiany

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów selekcjoner Polaków wzorowo trafił ze zmianami. Mowa zarówno o momencie, jak i wyborach personalnych. Jedynymi zawodnikami, którzy z Rumunią rozczarowali, byli Karol Linetty i Grzegorz Krychowiak. Wiadomo było, że zastąpienie obu jest w zasadzie niewykonalne, bowiem w kluczowym spotkaniu raczej nie dokonuje się tak radykalnych taktycznie decyzji. Pierwszym wyborem było zastąpienie Linettego (Krychowiak był nawet jeszcze słabszy, jego mentalny wpływ na zespół jest jednak nieoceniony) Krzysztofem Mączyńskim. Już wtedy zauważalna była poprawa rozegrania – pomocnik Wisły robił to, co potrafi najlepiej, czyli głównie biegał i przeszkadzał rywalom, stwarzając więcej okazji do rzucania prostopadłych piłek Piotrowi Zielińskiemu.

10 minut później „Zielek” zastąpiony został Łukaszem Teodorczykiem. Wybór wyglądał na ryzykancki, wręcz szaleńczy, ale spełnił swoje zadanie. „Teo” w stu procentach odkupił swoje winy za incydent alkoholowy i słaby mecz z Armenią. Zdezorientowani Rumuni nie potrafili przystosować się do zmiany ustawienia „Biało-czerwonych”, co poskutkowało dwoma bramkami Roberta Lewandowskiego. W obu wielki udział (asysta i kluczowe podanie) miał wprowadzony w 80. minucie snajper Anderlechtu. Adam Nawałka uczy się na błędach, jego zawodnicy jak widać podobnie.

TurboGrosik i Petarda „Lewego”

Sposób, w jaki bramki zdobywali Polacy, musi robić wrażenie. Rajd Grosickiego przez pół boiska, zakończony jednym zwodem mijającym pięciu (!) Rumunów (duży wpływ na postawę obrony miał Lewandowski) i precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę, powinien być pokazywany młodym adeptom szkółek piłkarskich. Po takim ciosie rywalom trudno było się podnieść. A gol padł przecież w 11. minucie…

https://twitter.com/Pan_Jozek/status/797166850018836480

Mknący w ekspresowym tempie po tytuł najlepszego strzelca w historii reprezentacji Polski, Robert Lewandowski, tym razem pokazał coś więcej, niż „tylko” futbol na światowym poziomie. W momencie, gdy petarda wybuchła tuż obok naszego kapitana i dość solidnie go ogłuszyła, „Lewy” w zasadzie mógł zgłosić niezdolność do gry, czym niejako wymusiłby na fatalnym Damirze Skominie przerwanie meczu i przyznanie walkowera dla Polski. Zamiast tego była sportowa złość, chęć pokazania kibicom stadionowym idiotom, co to znaczy klasa. 3:0, wszystko się zgadza.


Żeby nie było tak zupełnie różowo, warto podkreślić, że sztab szkoleniowy dalej ma do rozwiązania zagwozdkę, co zrobić ze środkiem pola. Karol Linetty się ogarnie, tak samo jak zrobił to Zieliński. Problemem zaczyna być lider formacji, czyli Grzegorz Krychowiak. Bezsensowne straty, podania celne w zasadzie wyłącznie do tyłu, kilka prezentów zostawionych Rumunom. No i powolne myślenie. To nie jest ten sam człowiek, którym zachwycała się Hiszpania w czasach jego gry w Sevilli. To nie jest ten facet, który brał piłkę spod własnego pola karnego i wywoływał strach w oczach naszych rywali na Euro, zatrzymując się dopiero w szatni po ostatnim gwizdku. Selekcjoner, jakkolwiek to brzmi, powinien szykować zastępcę/następcę gracza PSG na wypadek, gdyby ten nie odbił się z obecnego dołka. Występ Jacka Góralskiego w meczu towarzyskim ze Słowenią bardzo mile widziany.

Ostatni akapit powinien być poświęcony skandalicznemu sędziowaniu niezwykle przecież renomowanego Damira Skominy. Po dłuższym namyśle uznajemy, że szkoda słów i psucia sobie dobrego nastroju. Panu z gwizdkiem poświęcimy osobny tekst.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze