Podobny zupełnie do nikogo


13 października 2013 Podobny zupełnie do nikogo

W poprzednim roku w magazynie „World Soccer” widziałem kilka nowych nazwisk w stałej rubryce, w której opisuje się młode talenty z całego świata. Jakiś Rabello, Quintero, ktoś jeszcze. Niech to, pomyślałem, zapiszę sobie, to potem sprawdzę ich w internecie, przydadzą się do FM-a. Cóż, Wujek Google też wiele o tych młodych piłkarzach nie powiedział. Wystarczyło jednak poczekać, a teraz ci sami zawodnicy zachwycają kibiców w najsilniejszych ligach Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Adnan Januzaj
Adnan Januzaj (fot. Belfasttelegraph)

W angielskiej ekstraklasie nie jest łatwo rodzimym wychowankom. Dość powiedzieć, że Anglicy stanowią mniej niż połowę piłkarzy zatrudnionych w tej najbogatszej lidze świata. Synowie Albionu mają problem z wystawieniem solidnej jedenastki w swoich młodzieżowych ekipach. Sława ich młodych piłkarzy często prześciga faktyczne boiskowe umiejętności, a ceny rosną na tyle szybko, że menedżerowie wolą zatrudniać (lepszych) piłkarzy z kontynentu. W 2013 roku wszystkie drużyny młodzieżowe poniosły klęski na turniejach. Prezes FA Greg Dyke ogłosił „okrągły stół dla angielskiego futbolu”, w którym debatują wszystkie strony zainteresowane rozwojem angielskiej piłki. Tymczasem kolejne talenty pojawiają się na boiskach Premier League i szukają swojego miejsca. Pierwszym z brzegu jest Nathan Redmond. Norwich City wykupiło go z Birmingham za 2,3 miliona euro po udanym sezonie w The Championship. Urodzony w 1994 roku skrzydłowy przebojem wdarł się do wyjściowej jedenastki, wygryzł tak uznanego piłkarza jak Anthony Pilkington (15 goli i pięć asyst, od kiedy gra w barwach Norwich). Nie ma przesady w stwierdzeniu, że Redmond jest najlepszym piłkarzem „Kanarków” w tym sezonie i ciągnie grę całej drużyny. Wzorowy w wykonaniu 19-latka był mecz z Southamptonem: trzy udane dryblingi, cztery przechwyty, 55 podań z 87-procentową skutecznością, a przede wszystkim gol i dwa kluczowe podania do swoich partnerów z boiska, niestety niewykorzystane. Dajcie mu rok, dwa, a będzie warty ponad 10 milionów i jego nazwisko będzie się pojawiać w kontekście następcy Giggsa w Manchesterze United.

Właściwie już w kontekście legendarnego Walijczyka pojawiło się nazwisko 18-letniego Belga ze szkółki Manchesteru United. Adnan Januzaj w poprzednim sezonie został zauważony przez Aleksa Fergusona, ale dopiero teraz David Moyes w pełni zaufał młodemu skrzydłowemu. Belg zagrał od pierwszej minuty z Sunderlandem i stał się bohaterem „Czerwonych Diabłów”, strzelając dwa gole (z czego jednego z woleja!). Życiowa szansa Januzaja zbiegła się z nerwowymi ruchami kadrowymi Moyesa, który szukał sposobów, aby obudzić drużynę po kilku gorszych występach. Gra 18-latka na tyle spodobała się obserwatorom, że pojawiły się nawet głosy o naturalizowaniu i włączeniu do kadry reprezentacji Anglii piłkarza wywodzącego się z Anderlechtu. To tylko świadczy o klasie, jaką ten chłopak prezentuje. Przed nim wielki sezon, bo ani Young, ani Nani nie dysponują wysoką formą, a Kagawa nie zyskuje zaufania szkockiego szkoleniowca.

Aż dziw bierze, że jeszcze nikt nie chciał przeciągnąć na angielską stronę mocy Serge’a Gnabry’ego, skrzydłowego „Kanonierów”, który jest… Niemcem urodzonym w 1995 roku w Stuttgarcie, pochodzącym z Wybrzeża Kości Słoniowej. Ten prawonożny zawodnik to typowy skrzydłowy w starym stylu. W Arsenalu idzie w ślady Theo Walcotta i Aleksa Oxlade-Chamberlaina. W tym sezonie ma wyjątkowo dużo okazji, żeby pokazać swój nieprzeciętny talent. Z uwagi na kontuzje piłkarzy podstawowego składu Gnabry zagrał dwa razy od pierwszej minuty. Duża skuteczność podań, zaangażowanie w grę obrony i dyscyplina taktyczna – wszystko, czego oczekuje od niego Arsene Wenger. Czy zagrzeje miejsce w składzie na dłużej? Wątpliwe, bo konkurencja jest ogromna (ostatnio na prawym ataku gra Ramsey). Prędzej czy później Gnabry stanie się ważnym piłkarzem angielskiej ligi. Jeśli nie jako „Kanonier”, to może po wypożyczeniu do innego zespołu.

Kiedy w barwach Norwich szalał Nathan Redmond, w Southamptonie na pozycji skrzydłowego zagrał 18-letni James Ward-Prowse, kolejny produkt fenomenalnej szkółki „Świętych”. Kiedy występuje w pierwszym składzie – osądzając ostrożnie – nie przynosi wstydu. Pomocnik potrzebuje jeszcze ogrania, lecz już można stawiać go w jednym rzędzie z Nathanielem Clyne’em, Lukiem Shawem i miejmy nadzieję, że w przyszłości także z Theo Walcottem, który przecież też wywodzi się z Southampton FC Academy. Ward-Prowse to jednak zdecydowanie bardziej zawodnik schodzący do środka i przedkładający grę piłką nad szarże skrzydłem. Być może lepiej wypadałby w środku pola, gdzie na razie brakuje wakatu dla młodzieńca. Duet Wanyama – Schneiderlin jest nie do ruszenia.

Odwiedź Okno Transferowe Blog na Facebooku i bądź na bieżąco z artykułami!

Do dorosłej reprezentacji dostała się młoda gwiazda Evertonu, Ross Barkley. Za kadencji Davida Moyesa 19-latek tylko siedem razy zagrał w pierwszym zespole. Roberto Martinez od początku swojej pracy stawia na Barkleya. W porównaniu z poprzednim sezonem Ross już trzykrotnie przekroczył liczbę minut, które spędził na boisku. W każdym z siedmiu spotkań wychodził w pierwszym składzie na pozycji klasycznej dziesiątki. 4,1 udanych dryblingów na mecz czyni go drugim najlepszym w tym sezonie angielskiej ekstraklasy (pierwsze miejsce ma Andros Townsend z Tottenhamu). Nie można pominąć jego roli w rozgrywaniu ofensywnych akcji zespołu i szalenie wysokiej skuteczności podań jak na pozycję, jaką zajmuje na boisku (88,7%). Nic dziwnego, że kibice nie tęsknią już ani za Moyesem, ani za Fellainim. Ale chwila, chwila, nie skończyłem o „The Toffees”! W Evertonie jest jeszcze jedna nowa twarz, dla niektórych kibiców Barcelony już dawno rozpoznawalna. Mówię oczywiście o wypożyczonym z Katalonii reprezentancie Hiszpanii U-20 i gwieździe rezerw FC Barcelona, Gerardzie Deulofeu. Ten jednak mimo dziesiątki na plecach odgrywa na razie drugoplanową rolę w ekipie z Goodison Park. Jego wejście z przytupem do dorosłego futbolu to tylko kwestia czasu, bo młody Hiszpan dysponuje ogromnym talentem i świetnym przygotowaniem technicznym. Obserwuję go już od kilku lat i jestem o niego spokojny. Jedyne, czego potrzebuje, to zaufanie szkoleniowca – jeśli nie w Barcelonie, to może w Liverpoolu.

Oliver Torres
Oliver Torres (fot. As.com)

Być jak Edin Dzeko

Niemiecka liga jest znana z tego, że nikt w niej nie boi się stawiać na młodych zawodników. To właśnie w Bundeslidze nikomu wcześniej nieznani Edin Dzeko i Robert Lewandowski dostali swoją szansę. Rok temu objawieniem był Julian Draxler z Schalke i Matthias Ginter z Freiburga. Draxlera już tego lata wyceniano na kilkadziesiąt milionów euro. To musi być jego ostatni rok na Veltins Arena, takich pieniędzy nie zignoruje nawet klub wspierany przez Gazprom. A Schalke jest już mentalnie i sportowo przygotowane na stratę swojej gwiazdy. Do drużyny dołączył 18-letni Leon Goretzka i – przede wszystkim – wychowanek Max Meyer. W poprzednim sezonie Meyer zaliczył tylko pięć tak zwanych ogonów. W tej edycji już powtórzył wynik z całych poprzednich rozgrywek, do tego raz wyszedł na boisko od pierwszej minuty. Urodzony w 1995 roku ofensywny pomocnik z każdym meczem gra lepiej. Ostatnio przeciwko FC Basel w Lidze Mistrzów (wygrana 1:0) skutecznie prowadził atak Schalke, grając za plecami Boatenga, a ostatnio w lidze z Augsburgiem (zwycięstwo 4:1) zmienił tego samego zawodnika i zdążył zaliczyć niezwykle udane 22 minuty, okraszone bramką i 92-procentową celnością podań. Tylko czekać, aż włączy się w walkę o wyjściową jedenastkę. A konkurencja jest ogromna, bo takich zawodników jak Boateng i Draxler nie będzie łatwo wygryźć.

W tym roku mamy wysyp nowych napastników, którzy jeszcze rok temu odgrywali marginalną rolę w poważnej piłce. Tak to już jest, że o wiele bezpieczniej wypuścić do walki nieopierzonego napastnika niż środkowego obrońcę lub bramkarza. Zdecydowanie więcej mamy nastoletnich debiutantów w ofensywie i zdecydowanie więcej jest ich także w tym zestawieniu. Czech Vaclav Kadlec dołączył do Eintrachtu Frankfurt w końcówce okna transferowego. Sparta Praga dostała 3,5 miliona euro za piłkarza, który strzelił w jej barwach 39 goli i zaliczył 13 asyst w ciągu czterech sezonów. Nie zapowiadało się jednak, żeby 21-latek szybko zadomowił się w Niemczech. Rzeczywistość przerosła oczekiwania fachowców. W czterech pierwszych występach w Bundeslidze strzelił trzy gole, zaliczył jedną asystę, a potem w Lidze Europy dołożył jeszcze bramkę Bordeaux. Myślę, że już nikt nie wspomina sromotnej porażki z Herthą Berlin (1:6) podczas inauguracji tego sezonu. Wtedy Kadleca w kadrze jeszcze nie było, a atak tworzyli Rosenthal i Lakić, dziś tylko rezerwowi. To co? Mamy nowego Barosa?

Warty uwagi jest rozwój Pierre’a-Michela Lasoggi. Napastnik Hamburger SV również pod koniec sierpnia dołączył do nowego klubu. W formie wymiany trafił na wypożyczenie z Herthy, a do Berlina podążył Per Skjelbred. Reprezentant niemieckiej młodzieżówki ma za sobą występ na mistrzostwach Europy (choć lepiej wypadł Volland), co z pewnością pomogło mu się wypromować w Bundeslidze. W HSV jest częścią kolejnego już na przestrzeni dziesięciu lat planu odbudowy zespołu. Najpierw miał być zmiennikiem takich zawodników, jak: Rudnevs, Zoua (przybył z Basel) i Beister, ale ostatecznie trafił do pierwszej jedenastki w związku z gorszą dyspozycją Łotysza. Plan B trenera okazał się nieumyślnym strzałem w dziesiątkę, bo Lasogga w pierwszym meczu w wyjściowym składzie popisał się golem, a już tydzień później hat-trickiem. FC Nürnberg przegrał aż 0:5, a współpraca pomiędzy młodym napastnikiem a Rafaelem van der Vaartem wyglądała, jakby ten drugi wychowywał się blok obok Niemca i mieli za sobą setki godzin podwórkowej gry. Na lewym skrzydle zagrał kolejny debiutant w HSV, Hakan Calhanoglu. Miał być tylko uzupełnieniem składu, a wygląda na to, że zadomowił się w wyjściowej jedenastce. Zoua, Beister i Ilicević obecnie mają mniej pewne miejsce w składzie niż ten nastolatek pochodzenia tureckiego. Calhanoglu zresztą już poprzedni sezon miał znakomity, tyle że na trzecim poziomie niemieckich rozgrywek w barwach Karlsruher: 17 goli i 12 asyst. Z tym klubem był związany od początku kariery, jednak HSV prawa do zawodnika nabyło już rok temu. Strzał w dziesiątkę za 2,5 miliona euro.

Jeszcze lepszy biznes zrobiła Borussia Mönchengladbach, kupując z Jönköpings Södra IF za 400 tysięcy euro Branimira Hrgotę. Młody Szwed najpierw dołączył do drużyny rezerw, ale po ośmiu meczach (i strzeleniu dwóch bramek) przekonał do siebie trenera Luciena Favre’a. W Mönchengladbach do końca sezonu pełnił funkcję zmiennika i tak też jest w obecnych rozgrywkach. Tym razem jednak pojawia się praktycznie w każdym spotkaniu, ma już na koncie ponad 100 minut, podczas których trafił dwa razy do siatki. Dla porównania: Luuk de Jong, kupiony rok temu z Twente za 12 milionów euro, tylko w jednym meczu miał okazję biegać po boisku dłużej niż kilka minut. Zapewne Hrgota nie okaże się nowym Zlatanem, ma już 20 lat i nadal jest tylko zmiennikiem. Wszystko jednak wskazuje na to, że w końcu wejdzie do pierwszego składu Borussii i kariera bramkostrzelnego napastnika, gwiazdy Bundesligi, przed nim.

Od rezerwowego do bohatera

Sevillę w tym oknie transferowym opuściło kilku kluczowych piłkarzy, z Alvaro Negredo i Jesusem Navasem na czele. Przed trenerem Unaiem Emerym postawiono zadanie utrzymania jakości drużyny mimo tych istotnych osłabień. Sevillę zasiliło wielu skądinąd znanych zawodników, a pośród nich wyciągnięty z rezerw, a rok temu kupiony z Colo Colo, Bryan Rabello. Prawnonożny ofensywny pomocnik najczęściej gra na lewym skrzydle, gdzie może ścinać akcje i wykorzystywać swój drybling. W ostatnim meczu z Almerią wystąpił nawet w pierwszym składzie, choć tego dnia zachwycał Mirko Marin i młody Rabello pozostał w cieniu. Nie ma jednak wątpliwości, że jego obecność w jedenastce Sevilli to zjawisko coraz bardziej powszechne. Być może niedługo usłyszymy o nim przy okazji występów w Lidze Europy, w której miał już okazję zadebiutować w meczu z Estorilem.

Jeszcze mniej minut na pierwszoligowych boiskach, ale jeszcze więcej talentu ma Oliver Torres z Atletico Madryt. Reprezentant kadry U-20, a właściwie jej lider w środku pomocy, łapie coraz więcej minut w jednej z najsilniejszych ekip Primera Division. Kiedy dla wielu kibiców nowością w piłkarskim świecie jest 21-letni „Koke”, obecność 18-latka może być dużym zaskoczeniem. Diego Simeone jednak wie, co robi, bo Torres jest szykowany na nowego lidera gry ofensywnej Atletico. Dziś uczy się u boku wspomnianego „Koke” i Ardy Turana. Ja jednak po cichu liczę, że jeszcze w Lidze Mistrzów będzie miał szansę się pokazać i potwierdzić klasę hiszpańskich młodzieżowców.

Serie A także ma dwie nowe twarze, a zarazem piłkarzy, którzy już teraz stanowią o wartości swoich drużyn. Sime Vrsaljko będzie jednym z najlepszych prawych obrońców ligi, a dziś zachwyca kibiców Genoi. 21-latek, sprowadzony z Dinama Zagrzeb za 4 miliony euro, od razu wskoczył do jedenastki. Na razie zachwyca grą w defensywie, ale rośnie jego udział w akcjach zaczepnych włoskiego klubu. Chorwat miał dołączyć do Interu Mediolan i było o nim całkiem głośno podczas letniego okna transferowego, jednak ostatecznie do Mediolanu nie trafił. „Nerazzurri” ściągnęli kilku innych obiecujących piłkarzy, a wśród nich Diego Laxalta z urugwajskiego Defensor Sporting Club. Ten został jednak od razu wypożyczony do Bologni, w której miał nauczyć się kontynentalnego stylu gry. 20-latek najpierw swoje odsiedział na ławce. Po miesiącu w barwach nowego klubu zadebiutował w starciu z AC Milan i strzelił dwa gole, zapewniając cenny punkt w meczu przeciwko tak renomowanemu przeciwnikowi. Od tej pory Laxalt jest ważnym ogniwem Bologni i z pewnością rychło wróci do Mediolanu, żeby zacząć poważną grę o najważniejsze trofea.

Kto jeszcze?

Poza czterema najsilniejszymi ligami Europy też znajdą się piłkarze, którzy chociażby dzięki europejskim pucharom mogą się pokazać szerszej publiczności. Olympique Lyon ma Yassine Benzię, 19-letniego napastnika (do tej pory gol i dwie asysty) oraz Samuela Umtiti, który w tym samym wieku jest już liderem obrony francuskiego zespołu. W Holandii kibiców PSV zachwyca Zakaria Bakkali, najmłodszy ze wszystkich tutaj wymienianych zawodników, bo urodzony w 1996 roku. Bakkali zabłysnął w wygranym 5:0 meczu z NEC, kiedy popisał się hat-trickiem (ten występ Belga musicie zobaczyć!). Później dopadła go kontuzja, więc potrzebował czasu, aby wrócić do pierwszego składu.

Gwiazdą mistrzostw świata U-20 (cztery mecze, pięć goli, dwie asysty), Sportingu Lizbona, a teraz, po 10-milionowym transferze, także Galatasarayu jest Portugalczyk Bruma. Dynamiczny skrzydłowy szybko rozwinie się u boku takich zawodników jak Drogba i Sneijder. Z pewnością będziemy się nim zachwycać podczas kolejnych meczów Ligi Mistrzów. W tych rozgrywkach już błysnął Dennis Praet, 19-letni rozgrywający Anderlechtu Bruksela. Belgijski klub ma takich perełek więcej, bo cała kadra ma średnią wieku 22,7 lat, ale to Praet jest niekwestionowanym liderem gry ofensywnej „Fioletowo-białych”.

I w tej chwili to by było na tyle. Ciekawe, o kim teraz pisze „World Soccer”. Czy są to młode gwiazdy rezerw Barcelony czy może jeszcze nieznani w Europie zawodnicy z Ameryki Południowej? Za rok kolejni nastoletni piłkarze wypłyną na szerokie wody futbolowego świata. Znów będziemy ich porównywać do najlepszych graczy ostatnich lat. Kolejne sezony będą mijać i w końcu nadejdzie dzień, kiedy nowo odkryty talent zostanie nazwany nowym Januzajem albo następcą Kadleca. Ciekawe, czy choć jeden z nich przerośnie sławą i umiejętnościami zawodnika, z którym dziś jest porównywany.

Artykuł pojawił się także na blogu autora

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze