Pirotechnika – objaw fanatyzmu czy przestępstwo?


Stosowanie pirotechniki w innych krajach europejskich, dlaczego jest zakazana?

24 listopada 2017 Pirotechnika – objaw fanatyzmu czy przestępstwo?

Podczas niedzielnego spotkania Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze (1:0) znów dała znać o sobie pirotechnika. W dzisiejszym artykule przedstawię problem takich zachowań na europejskich stadionach oraz z czym się to zachowanie wiąże.


Udostępnij na Udostępnij na

Pirotechnika – doping dla fanów

Obserwując zachowanie kibiców przed i podczas odpalania rac na przykładzie hitu ekstraklasy, można było zauważyć, że fani bawili się zdecydowanie lepiej po użyciu pirotechniki. Jak widać, zadziałało to na nich pozytywnie, dostali zastrzyk sił, znaleźli motywację i lepiej dopingowali drużynę.

Polscy kibice uwielbiają kolory rac, nie wyobrażają sobie bez nich futbolu. Stałby się on pusty i nie byłoby otoczki spotkania, choć fani z zachodu pokazali, że bez pirotechniki też można się dobrze bawić, jest to tylko kwestia przyzwyczajenia.

Pirotechnika w Polsce i innych krajach

Gdybyśmy wybrali się w podróż na południe Europy do krajów bałkańskich, a konkretniej do Chorwacji, zauważylibyśmy zdecydowanie więcej incydentów z odpalaniem materiałów pirotechnicznych niż w Polsce. W tamtym rejonie zdarza się nawet, że zagorzali kibice odpalają race w zamkniętych halach sportowych, przez co mecz musi zostać odwołany, a cała hala ewakuowana, ponieważ dym nie ma którędy uciec.

Niebezpiecznie jest podczas spotkań Hajduka Split z Dynamem Zagrzeb, wtedy wiele materiałów rzucanych jest na boisko, co jest już „kibolstwem”. Przenieśmy się na północ od Polski, a konkretniej do Norwegii, gdzie materiały pirotechniczne są dostępne podczas każdego meczu i tamtejsza federacja nie ma nic przeciwko ich stosowaniu.

Zupełnie inaczej sytuacja ma się na Zachodzie, w Niemczech każde drobne naruszenie prawa skutkuje wielkimi konsekwencjami pieniężnymi. Np. VfB Stuttgart za odpalenie przez kibiców kilku rac w czerwcu musiał zapłacić 5 tysięcy euro.

Minister spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii, Boris Pistorius, w sierpniowym wywiadzie dla „Sport Bild” przyznał, że przy takiej temperaturze, jaką wytwarzają race, kurtka z włókna syntetycznego natychmiast może się zapalić, co jest bardzo niebezpieczne. – Myślimy jednak nad zniesieniem zakazu stosowania pirotechniki w określonych sytuacjach – kontynuował.

Do tej decyzji nie przychyla się Związek Policji, który twierdzi, że bezpieczeństwo kibiców i policjantów jest dla nich absolutnym priorytetem, a pirotechnika to bezpieczeństwo zakłóca.

Dlaczego tak naprawdę jest niedozwolona?

Podczas meczu rac nie odpali zwykły kibic, odpowiedzialna jest za to grupa ultrasów, która jest w tym doskonale obeznana. W używaniu takich materiałów nie ma żadnych zagrożeń, chyba że zajmie się tym osoba nieposiadająca takich kompetencji.

Europejskie federacje jak UEFA czy PZPN są przeczulone na punkcie używania rac, nawet w niewielkiej ilości – dużo mniejszej niż w niedzielę. Ale czy tak naprawdę jest o co robić problem?

Jeszcze kilka lat temu nikt nie miał nic przeciwko odpalaniu takich rzeczy. Normalnym widowiskiem na stadionie były tysiące świecących na czerwono rac podczas krajowych klasyków, jak chociażby w XX wieku podczas El Clasico pomiędzy FC Barcelona a Realem Madryt.

Trzeba szczerze powiedzieć, że problem z rzucaniem rac na boisko czy w stronę kibiców przeciwnej drużyny jest już historią, takie zachowania rzadko kiedy mają miejsce.

Kary za używanie pirotechniki

Kary nałożone przez UEFA są zawsze surowsze niż te od PZPN. Za samo użycie pirotechniki europejska federacja nakłada karę w wysokości około 25-30 mln euro, a regularnie do rejestru wykroczeń wpisuje również „niedrożne przejścia”. Na karze pieniężnej zwykle się nie kończy. Aby kibice żałowali swojego zachowania, UEFA zamyka stadion na mecz lub dwa.

Polski Związek Piłki Nożnej również nie popiera takiego zachowania. Za odpalenie materiałów pirotechnicznych w niedużej ilości skończyłoby się na karze pieniężnej. Problem w tym, że w meczu Legii z Górnikiem zostało odpalonych tyle rac, że niewidzialne było boisko ani nic z odległości większej niż 20 metrów, a taki incydent miał miejsce dwa razy, więc mogliśmy się spodziewać zamknięcia „Żylety”, jeżeli nie całego stadionu na 2-3 mecze ligowe. Podkreślmy, że prezes PZPN – Zbigniew Boniek, nie ma dobrych relacji z mistrzem Polski, więc w jego intencji nie była ochrona interesów klubu. Ostatecznie Komisja Ligi zdecydowała się ukarać warszawską Legię karą finansową 70 tys. euro, zakazem wyjazdów do końca rundy zasadniczej i do tego osoby, które pojawiły się na trybunie północnej podczas meczu z Górnikiem, dostały zakaz stadionowy na jeden mecz ligowy (z Bruk-Bet Termalicą).

Podsumowując, żadna kara nie powstrzyma kibiców od stosowania pirotechniki, ponieważ to oni są odpowiedzialni za nadanie barwy, koniunktury całego spotkania i chcą w znaczny sposób zmotywować swój zespół do walki.

Kto jest przeciwny pirotechnice?

Osobami przeciwnymi takiemu zachowaniu są „kibice” z lóż VIP, którzy zawsze uciekają jak mrówki przed wodą do barów i tam czekają, aż wiatr skieruje dym w taki sposób, by opuścił stadion.

Tak naprawdę, jeżeli ktoś nie pochwala użycia takich materiałów, to zawsze może zostać w domu i obejrzeć mecz w telewizji lub przed komputerem, po co płacić ponad 300 zł za jeden bilet, a potem narzekać, że było za głośno etc.?

Problem dla zawodników

Przy użyciu pirotechniki trzeba wziąć pod uwagę piłkarzy z boiska i nie chodzi tutaj o zatrucie dymem, który również może wywołać problemy z płucami.
Większy kłopot stanowią przerwy w grze. Kiedy zawodnik jest rozgrzany i chce kontynuować mecz, kibice nagle odpalają race i gracze muszą schować się w tunelu, żeby przez przypadek żadna z rac nie została rzucona na plac gry i nie zagroziła ich życiu.

Podczas takiej przerwy w grze, która trwa zwykle ponad pięć minut, ponieważ wiatr musi rozwiać poza stadion dym, mięśnie ulegają ochłodzeniu. Z tego powodu zawodnik po takiej przerwie wracając na boisko, musi ponownie przejść rozgrzewkę, ponieważ przy pierwszym sprincie może doznać poważnej kontuzji – tak po meczu odnośnie do zajść na trybunach wypowiedział się Inaki Astiz.

Najbardziej niebezpieczna rzecz na trybunach według kibiców

Jeszcze nie tak dawno w ankiecie przeprowadzonej w gronie kibiców odnośnie do tego, co uważają za największe zagrożenie – większość stwierdziła, że jest to alkohol (ponad 80%), około 10% wskazało, że takie zagrożenie stwarzają race.

Rodzina uczy dziecka od małego, że race i ultrasi to zło, co jest nieprawdą. Nie każdy ultras to od razu przestępca, a race na stadionie, jak wspomniałem wcześniej, nie stwarzają żadnego niebezpieczeństwa. Organizatorzy tych akcji dbają o bezpieczeństwo widzów, ponieważ w innym przypadku mieliby wielkie kłopoty. W przeszłości były wypadki spowodowane niewłaściwym użyciem rac oraz tańszymi, lewymi produktami.

„Bezpieczne race” niedługo w sprzedaży

Aby pogodzić zwaśnione od dawna grono kibicowskie z federacjami piłkarskimi, Duńczycy wyszli z inicjatywą stworzenia tzw. bezpiecznych rac, które mają emitować 90% mniej dymu, a temperatura ognia ma zostać obniżona aż o 1500 stopni C, dzięki czemu będzie można nawet dotknąć promień i wyjść z tego starcia bez oparzeń.

Te nowości mają wyeliminować w futbolu przerwy w meczach związane z zadymieniem. Jednak na wprowadzenie takiego wyjścia trzeba jeszcze poczekać, ponieważ trwają prace nad tym, aby promień światła w 100 % odwzorowywał ten naturalny z rac. Jeżeli tak by nie było, to takie materiały nie byłyby kupowane przez fanów. Badania prowadzi duński klub Brøndby IF, który jest jednym z najczęściej karanych przez UEFA za używanie materiałów pirotechnicznych.

Opinie dziennikarzy i obserwatorów na temat pirotechniki

Komentatorzy niedzielnego spotkania zostali skrytykowani przez wielu widzów, że nie udzielili nagany kibicom za przerwanie meczu. Rafał Wolski i Tomasz Wieszczycki, zdający reportaż z tego spotkania, rozpływali się w zachwytach nad kibicami Legii, jak widać, podobała im się oprawa tego meczu. Co prawda mogli wypowiedzieć się negatywnie o kibicach z „Żylety”, ale jak widać, nie było potrzeby, czy to by coś zmieniło? Całą sytuację skomentował prezes PZPN, odwołując się do stadionu PGE Narodowego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze