Pięć powodów, dla których Wenger powinien zostać w Arsenalu


20 kwietnia 2016 Pięć powodów, dla których Wenger powinien zostać w Arsenalu

O odejściu Arsene'a Wengera z londyńskiego klubu spekuluje się od lat. Do dziś fani „Kanonierów” są w tym temacie podzieleni i mimo że wielu z nich głośno domaga się dymisji francuskiego menedżera, to wciąż znajdą się i tacy, którzy stoją za nim murem. My dziś pójdziemy śladem tych drugich – weźmiemy w obronę cenionego szkoleniowca i przedstawimy pięć powodów, dla których powinien pozostać w klubie na kolejne sezony.


Udostępnij na Udostępnij na

Legendy mogą więcej

gun__1398861879_wengertop10_leicester2004
Arsene Wenger aż trzykrotnie sięgał po puchar Premier League (fot. Arsenal.com)

Po pierwsze i najważniejsze, Arsene Wenger to prawdziwa legenda „Kanonierów”. Jest najwybitniejszym menedżerem w historii klubu i chyba jednak zasłużył w Londynie na specjalne traktowanie. Na Highbury francuski menedżer stworzył  nie lada potęgę – wraz z pogrążonym uprzednio w kryzysie Arsenalem już przez pierwsze osiem lat pracy po trzy razy triumfował w Premier League i FA Cup, dwa razy zgarniał angielski dublet, a po tytuł wicemistrza Anglii sięgnął aż czterokrotnie.

Powiecie, że było to bardzo dawno temu, że ówczesne sukcesy nijak mają się do dzisiejszej sytuacji „Kanonierów” i do debaty nad odejściem ich szkoleniowca. Może i macie rację, może i zespół Wengera od pewnego czasu spisuje się poniżej oczekiwań, lecz trzeba pamiętać, że to właśnie francuski menedżer poznał smak zwycięstwa tak dobrze, jak nikt inny w Londynie. To właśnie on, wyśmiewany dziś trener „Kanonierów” przed laty wymyślił przepis na sukces, który sprawdzał się w Anglii przez wiele sezonów.  Ktoś taki nie tylko w każdej chwili może znaleźć sposób, by jego drużyna wróciła na szczyt, ale i zasługuje na to, by traktować go zupełnie inaczej niż przeciętnego menedżera. Jeśli Arsenal pod wodzą Wengera spisuje się zadowalająco, to on sam powinien być w Londynie nietykalny, i jako prawdziwa legenda osobiście zadecydować o tym, kiedy zejść ze sceny.

Gwarancja solidności i zwycięstwa w pucharach

Podejrzewam, że zagorzałych malkontentów nie udało mi się do tej pory w żaden sposób przekonać. Raczej was podirytowałem, bo w końcu ile można jeszcze gadać o przeszłych sukcesach francuskiego menedżera. Tu jednak mam dla was kolejny argument i to nie byle jaki. Otóż wbrew opinii wielu Wenger nigdy nie przestał gwarantować Arsenalowi świetnej jakości.

2014-635360078358157450-815
Francuski trener wciąż wie, jak to jest zdobywać trofea (fot. English.arham.org.eg)

Może i w Londynie brakuje ostatnio fajerwerków, ale wciąż jest niebywała wręcz solidność. Trudno w to uwierzyć, ale odkąd francuski trener przejął „Kanonierów” w 1996 roku, to do dziś ani razu nie zdarzyło się, by ci zakończyli sezon Premier League na pozycji niższej niż czwarta i nie awansowali do Ligi Mistrzów. W dodatku przez ostatnie 13 sezonów rok w rok wychodzili z grupy, by rywalizować w fazie pucharowej. Serio? Wciąż wam mało?

Jeśli tak, to przypomnę jeszcze, że w dwóch ostatnich sezonach Arsene Wenger triumfował w bardzo prestiżowym na Wyspach FA Cup, czyli Pucharze Anglii. W drodze do zdobycia tych tytułów „Kanonierzy” musieli radzić sobie chociażby z Liverpoolem oraz Manchesterem United, rozgrywać wyczerpujące dogrywki, czy też wygrywać kluczowe rywalizacje w konkursie jedenastek. Chyba jednak nie powiecie mi, że Wenger zapomniał już,  jak to jest zwyciężać…

Arsenal potrafi grać piękny futbol

Udowodniłem już, że wyniki osiągane przez francuskiego menedżera raczej powinny budzić uznanie, a nie stanowić pretekst do dyskusji o jego odejściu. Ta może i byłaby jeszcze sensowna, gdyby „Kanonierzy” sięgali po swoje sukcesy w męczarniach, gdyby grali futbol nudny jak flaki z olejem i podobnie jak nieraz ich stołeczny rywal, Chelsea, np. ustawiali w bramce autobus. A przecież drużyna Wengera rozgrywa mecze tak emocjonujące, jak mało który zespół w Europie, w dodatku potrafi grać w nich iście bajeczny futbol i strzelać gole „nie z tej ziemi”.

No może odrobinę przesadzam, lecz faktem pozostaje, że Arsenal pod wodzą Francuza niemal zawsze prezentował ofensywną i miłą dla oka piłkę. Dziś również Wenger potrafi dobrze wykorzystać potencjał swoich graczy ze środka pola i ataku. Pod jego wodzą w wielu meczach współpracują oni świetnie i efektownie, a gdyby nie liczne kontuzje, to strzelaliby pewnie więcej tak pięknych bramek, jak ta Wilshere’a z 2013 roku.

https://www.youtube.com/watch?v=wz-EaTwqNII

Wenger miewa złotą rękę do zawodników i transferów

Jeśli nie przekonują was przeszłe wyczyny Arsenalu pod wodzą Francuza i niebywała solidność, jaką gwarantuje on zespołowi oraz efektowny futbol, który od lat prezentują „Kanonierzy”, to najwyższy czas przypomnieć wam, jak wielu utalentowanych zawodników wspaniale rozwinęło swoje skrzydła, w dużej mierze dzięki współpracy z Wengerem.

Robin+Van+Persie+Arsenal+v+FK+Partizan+UEFA+iJiITnB-PTDl
Robin Van Persie kosztował Arsenal ledwie 4,5 miliona euro (fot. Zimbo.com)

Przecież zanim Thierry Henry przyszedł do Arsenalu, wcale nie był pierwszoplanową postacią Juventusu czy też wcześniej AS Monaco. Również Robert Pires oraz Patrick Vieira pełnię swoich wielkich możliwości pokazali dopiero pod wodzą francuskiego menedżera. Z kolei tacy gracze, jak: Cesc Fabregas, Alex Song, Robin van Persie czy Nicolas Anelka już od młodzieńczego wieku świetnie rozwijali się, współpracując z Wengerem i odchodząc z londyńskiego klubu, dali „na sobie” zarobić solidne pieniądze.

Francuz to nie tylko uznany nauczyciel, ale i gość, który ma bardzo dobre oko do transferów. Za pozyskanie Henry’ego, Piresa, van Persiego, Vieiry, Anelki oraz Fabregasa londyński klub zapłacił łącznie ledwie 24 miliony funtów! Teraz, gdy kasa klubowa rośnie, gdy według angielskich mediów Arsenal ma wydać w lato ponad 70 milinów funtów na transfery, chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że pieniędzmi tymi najlepiej rozporządzi właśnie Arsene Wenger. Zresztą i jego ostatnie                                       ruchy na rynku, chociażby pozyskanie Mesuta Ozila, Alexisa Sancheza czy Petra Cecha jedynie zdają się to potwierdzać…

Po odejściu Francuza Arsenal czeka kryzys

Doszliśmy, drodzy państwo, już do ostatniego punktu naszej linii obrony Arsene’a Wengera oraz jego pozycji na The Emirates . Przypuszczenie, iż po pożegnaniu z francuskim szkoleniowcem w Londynie nastąpią chude lata, może być przez was odebrane jako wróżenie z fusów, lecz gdy zastanowimy się nad tym, co stało się z United po odejściu Fergusona i uświadomimy sobie, jak długo i pracowicie solidność Arsenalu budował Wenger, chyba nabierze ono zasadności.

„Czerwone Diabły” do niedawna również miały trenera legendę, pracującego w klubie aż 27 lat, Sir Alexa Fergusona. Pod jego wodzą Manchester święcił swoje największe triumfy i aż do ostatniego sezonu jego pracy bywał w Premier League absolutnie nie do zatrzymania. Szkot opuścił Old Trafford przed trzema sezonami i od tego czasu jakość gry „Czerwonych Diabłów” dramatycznie się obniżyła. Ani David Moyes ani Louis Van Gaal nie potrafili wykrzesać z zawodników United choćby połowy tego, do czego przyzwyczajali nas za czasów Sir Alexa. Być może sytuacja kadrowa jest teraz inna, być może gorsza, lecz myślę, że to, co zbudował Ferguson pod jego wodzą, do dziś znajdowałoby się na szczycie albo chociaż w jego okolicach…

Jeśli naprawdę chcecie, by i Arsenal kończył sezon Premier League na siódmej pozycji, bez powodzenia występował w Lidze Europy i przegrywał z drużynami pokroju duńskiego FC Midtjylland, możecie śmiało domagać się dymisji Wengera. Ja jednak uprzedzam – to, co budował Francuz przez kilkanaście lat pracy w Londynie, zwyczajnie ma swój trzon, historię oraz charakter. A zburzenie tego dzieła może być naprawdę fatalne w skutkach… Tak więc łapy precz od Arsene’a Wengera!

O tym, że Francuz powinien pożegnać się z pracą w Arsenalu, przeczytacie tutaj.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze