Pewny gospodarz, niefrasobliwa Argentyna i bajeczny Neymar – za nami pierwsza kolejka Copa America 2015


15 czerwca 2015 Pewny gospodarz, niefrasobliwa Argentyna i bajeczny Neymar – za nami pierwsza kolejka Copa America 2015

Pierwsza seria spotkań grupowych 44. edycji Copa America już za nami. Co możemy powiedzieć o spotkaniach, których byliśmy świadkami? Na pewno jednym z faworytów do końcowego triumfu będzie reprezentacja gospodarzy – Chile. Z kolei inne drużyny, uznawane przed startem turnieju za faworytów, a zatem Argentyna, Urugwaj oraz przede wszystkim Kolumbia, na razie nie zachwycają.


Udostępnij na Udostępnij na

Grupa A

Chile 2:0 Ekwador
Meksyk 0:0 Boliwia

Śmiało można powiedzieć, że początek tegorocznych mistrzostw Ameryki Łacińskiej dla ich gospodarzy rozpoczął się co najmniej dobrze. Pewne zwycięstwo podopiecznych Jorge Sampaoliego nad Ekwadorczykami pozwala stawiać ich w ścisłym gronie kandydatów do wygrania całych rozgrywek. Obawy kibiców „La Roja” o kondycję swoich idoli, których znaczna część ma za sobą wyczerpujący sezon ligowy, okazały się zupełnie chybione. Co prawda piłkarze tacy jak Alexis Sanchez (Arsenal), Arturo Vidal (Juventus) czy Claudio Bravo (Barcelona) mają prawo narzekać na małe zmęczenie, ale ich chęć do gry w inaugurującym spotkaniu była chwilami wręcz znakomita. Pytanie tylko, czy taki stan nie ulegnie zmianie wraz z kolejnymi meczami i jak gospodarze zaprezentują się na tle lepszych przeciwników.

Jak już było wspominane wcześniej, przed pierwszym gwizdkiem sędziego Nestora Fabiana Pitana bukmacherzy płacili o wiele więcej za zwycięstwo Ekwadoru niż Chile. W zespole Gustavo Quinterosa brakuje zawodników pokroju opisywanej w poprzednim akapicie trójki gwiazd Premier League, Serie A oraz Primiera Division, którzy potrafią udźwignąć presję towarzyszącą najważniejszym starciom. Wspaniały tercet nie zawiódł oczekiwań kibiców Chile – Bravo w pierwszej połowie wyciągnął się niczym struna, odbijając groźny strzał Fidela Martineza, Vidal w drugiej części gry wywalczył rzut karny, który chwilę później zamienił na bramkę, zaś Sanchez zaliczył asystę przy trafieniu Eduardo Vargasa. Kto wie, czy spotkanie nie zakończyłoby się inaczej, gdyby w 82. minucie meczu jeden z Ekwadorczyków wykazał się ciut większą precyzją, kiedy jego strzał zatrzymał się na poprzeczce bramki Chilijczyków.

Niespełna 48 800 tys. sympatyków jednej z rewelacji ubiegłorocznego mundialu opuszczało stołeczny Estadio Nacional w doskonałych nastrojach, a 24 godziny później ich świetne samopoczucie sięgnęło jeszcze wyższego poziomu, gdyż drugi pojedynek grupy A pomiędzy Meksykiem a Boliwią zakończył się bezbramkowym remisem. Z wywalczenia jednego punktu zdecydowanie bardziej zadowoleni mogą być piłkarze „La Verde”, Meksykanie zaś pozostawili po sobie spory niedosyt. Ich szkoleniowiec, charyzmatyczny Miguel Herrera, w swoim stylu szalał przy linii bocznej boiska, mocno poirytowany postawą swoich chłopców. Niewielkiego wzrostu coach miał także duże pretensje względem prowadzącego spotkanie paragwajskiego arbitra, Enrique Caceresa, który w 79. minucie nie podyktował rzutu karnego dla „El Tri”. Roszczenia Herrery były zdecydowanie na wyrost, ponieważ Javier Aquino chciał wymusić „jedenastkę”, ale walczący z nim o piłkę Leonel Morales nie faulował go, lecz delikatnie musnął.

Grupa B

Urugwaj 1:0 Jamajka
Argentyna 2:2 Paragwaj

Zmagania w grupie B rozpoczęły się od spotkania broniących wywalczonego przed czterema laty trofeum Urugwajczyków z debiutującą w Copa America, podobnie jak reprezentacja Meksyku, Jamajką. Trzeba uczciwie przyznać, że z dwóch drużyn ze strefy CONCACAF zdecydowanie lepiej, mimo przegranej, zaprezentowali się czarnoskórzy piłkarze. Meksyk zremisował ze słabiutką Boliwią 0:0 (widoczny był brak gwiazd na czele z Ochoą, Hernandezem czy Guardado, którzy mają być gotowi na rozpoczynający się krótko po finale CA turniej o mistrzostwo Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów), natomiast Jamajczycy przegrali z faworyzowanymi „Urusami” tylko jedną bramką.

Drużyna Oscara Tabareza na chilijskich boiskach musi radzić sobie bez swojej największej gwiazdy, Luisa Suareza, co jest konsekwencją dyskwalifikacji nałożonej na snajpera FC Barcelona za ugryzienie Włocha Giorgio Chielliniego na zeszłorocznym World Cup. Mimo znaczącego osłabienia, spodziewaliśmy się po Urugwajczykach zdecydowanie więcej. W rankingu FIFA obie reprezentacje dzieli aż 47 pozycji na korzyść dwukrotnych mistrzów świata (1930, 1950), ale to gracze z Karaibów przeważali w meczu, o czym świadczy choćby większy procent posiadania piłki (52% do 48%). Kilka razy czarnoskórzy zawodnicy poważnie zaniepokoili bramkarza przeciwników, ale brakowało im skuteczności, co zemściło się na nich w 52. minucie, gdy po stałym fragmencie gry bramkę dla ostatnich triumfatorów CA zdobył Cristian Rodriguez.

Najbardziej złaknieni futbolu w wydaniu południowoamerykańskim fani na pewno nie żałują krótkiej nocy z soboty na niedzielę, kiedy to mierzyły się ze sobą ekipy Argentyny oraz Paragwaju. Mecz ten od początku stał na bardzo wysokim poziomie, a jego uczestnicy zadbali o to, by kibice zgromadzeni na Estadio La Portada nie mogli opuścić go zawiedzeni. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando aktualnych wicemistrzów świata, którzy wyszli na prowadzenie za sprawą Sergio Aguero. Na 2:0 podwyższył Lionel Messi, wykorzystując rzut karny za faul na Angelu Di Marii.

Spokojne prowadzenie mocno uśpiło pewnych ostatecznego triumfu Argentyńczyków, co skrzętnie wykorzystali ich przeciwnicy. Zwycięzcy najstarszego turnieju piłkarskiego świata z 1953 i 1979 r., nie mając nic do stracenia, postanowili rzucić wszystkie siły do ataku, co ostatecznie zakończyło się sukcesem. Kontaktową bramkę autorstwa Nelsona Valdeza bezsprzecznie można uznać za najpiękniejsze trafienie pierwszej rundy spotkań. Argentyński golkiper, Sergio Romero, nie miał żadnych szans sparowania potężnego uderzenia piłkarza Eintrachtu Frankfurt, który huknął z ok. 25 metrów. Podrażnione gwiazdy Argentyny starały się strzelić trzeciego gola, co ostatecznie podłamałoby team „Guarani”, ale wyjątkową nieskutecznością wykazywał się zwłaszcza Messi.

W ostatnich minutach meczu „Mesjasz” i jego koledzy byli zmuszeni przełknąć kolejną gorzką pigułkę, gdy do wyrównania doprowadził Lucas Barrios, były atakujący Borussii Dortmund, którego dawno temu zmiennikiem w niemieckim zespole był Robert Lewandowski. W ten sposób sensacja stała się faktem, a naszpikowana gwiazdami reprezentacja „Albicelestes” mocno nadszarpnęła zaufanie swoich fanów.

Grupa C

Kolumbia 0: 1 Wenezuela
Brazylia 2:1 Peru

Patrząc na grę Kolumbijczyków we wczorajszym spotkaniu, można wywnioskować, że Radamel Falcao oraz jego koledzy zostali skutecznie oczarowani przez piękne dziennikarki rodem z Wenezueli, które, będąc prawie kompletnie roznegliżowanymi, nagrały spot pobudzający ich idoli do walki. Efekt okazał się piorunujący, choć wielu sympatyków „La Vinotinto” obawiało się, że rozkojarzeni będą nie ćwierćfinaliści ostatnich mistrzostw globu, lecz właśnie Wenezuelczycy. Tak czy siak, panie pracujące dla internetowej telewizji Desnudando la Noticia spełniły swoje zadanie, a futboliści Noela Sanvicente w ramach podziękowań powinni wysłać swym urodziwym fankom ogromny bukiet róż.

Mówiąc już całkiem poważnie: w przekroju całego spotkania lepiej zaprezentowali się Kolumbijczycy, o czym mogą świadczyć ich lepsze statystyki w prawie wszystkich aspektach spotkania. Wenezuela jednak okazała się konkretniejsza i potrafiła wykorzystać jedną z kilku świetnych okazji bramkowych, czego nie byli w stanie dokonać ich rywale, choć także dogodnych sytuacji mieli co najmniej kilka. Przed rozpoczęciem meczu kibice „Los Cafeteros” głowili się, na kogo w ataku postawi Jose Nestor Pekerman. Wiadomo było, że ktoś z trójki Falcao–Bacca–Martinez będzie musiał rozpocząć mecz na ławce. Ten „przywilej” przypadł nowemu gwiazdorowi AC Milan, który w 82. minucie zmienił obrońcę Pablo Armero. Ataki wspaniałego tria wspomaganego przez Jamesa Rodrigueza były jednak skutecznie duszone jeszcze w zarodku lub strzały wymienionych gwiazd przelatywały obok bramki Wenezueli.

W kończącym pierwszą rundę spotkań grupowych starciu Brazylia dopiero w doliczonym czasie gry zapewniła sobie trzy punkty. Choć pojedynek rozpoczął się dla nich fatalnie za sprawą nieporozumienia pomiędzy golkiperem Jeffersonem a jego kolegami z obrony, co skończyło się utratą bramki już w 3. minucie, „Canarinhos” szybko zdołali odrobić straty. Chwilę po golu Christiana Cuevy bardzo ładnego gola zdobył najlepszy piłkarz meczu, Neymar. Gwiazdor Barcelony był sercem, mózgiem, a także płucami swojego teamu. Miał kilka świetnych okazji, by jeszcze przynajmniej raz skarcić słabo broniących Peruwiańczyków, ale futbolówka po jego uderzeniach albo trafiała w poprzeczkę, albo przelatywała tuż obok słupka.

Były gracz brazylijskiego Santosu co jakiś czas pięknie podawał do swoich partnerów, ale ci – a przede wszystkim Fred – nie potrafili zamienić jego zagrań na bramkę. Dopiero w samej końcówce meczu kontratak reprezentacji Kraju Kawy przyniósł oczekiwany efekt. Neymar (a jakże!) posłał płaską piłkę w kierunku Douglasa Costy, który pewnie pokonał bramkarza Peru. Oglądając starcie Brazylii, wielu z kibiców zapewne zdążyło już okrzyknąć podopiecznych Dungi głównym pretendentem do zdobycia trofeum, ale jeśli blok obronny będzie popełniał dalej szkolne błędy, a napastnicy nie wyleczą się ze swej skłonności do marnowania świetnych okazji strzeleckich, sukces pięciokrotnych mistrzów świata wcale nie musi być taki oczywisty.

Naj, naj, naj pierwszej kolejki fazy grupowej Copa America 2015

Najlepsza drużyna: Chile

Gospodarze turnieju odnieśli najbardziej przekonujące zwycięstwo, a wynik końcowy meczu z Ekwadorem mógłby być jeszcze okazalszy, gdyby Sanchez i jego kumple zdołali wykorzystać kilka stuprocentowych okazji na początku spotkania.

Największa niespodzianka: Jamajka

Piłkarze z Karaibów, choć wyglądają jak zawodnicy NBA, udowodnili, że na futbolu także się znają. W meczu z Urugwajem przez większą część gry potrafili zdominować bardziej utytułowanych rywali, mimo że przed pierwszym gwizdkiem byli skazywani na pożarcie. Aż szkoda, że sympatycznym Jamajczykom nie udało się wywalczyć choćby remisu, ale być może w kolejnych meczach zdołają poprawić swój wynik punktowy.

Największe rozczarowanie: Argentyna

W pierwszej połowie zdominowali Paragwaj, zdobyli dwie bramki, ale po przerwie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. „Albicelestes” nie potrafili postawić kropki nad i, a w zamian za to otrzymali dwa ciosy, które pozbawiły ich dwóch oczek. Wicemistrzom świata nie przystoi tak niefrasobliwe zachowanie, dlatego wybraliśmy ich na zwycięzców niniejszej kategorii.

Najlepszy zawodnik: Neymar (Brazylia)

Wykazywał największą ochotę do gry przeciw drużynie Peru, zdobył bramkę, zaliczył asystę. Ponadto stworzył wiele okazji innym Brazylijczykom, które nie zostały jednak wykorzystane. Następca Pelego ma szansę przyćmić na chilijskich mistrzostwach swego bardziej znanego kolegę z „Barcy”, Leo Messiego, ale brakuje mu klasowych partnerów. Fred i inni mogą jedynie stać i przyglądać się, co wyczynia ich lider, gdyż umiejętnościami nie dorastają mu nawet do pięt.

Najpiękniejszy gol: Nelson Valdez (Paragwaj)

Potężny strzał gwiazdy Bundesligi o mało nie rozerwał siatki w bramce Argentyńczyków. Piłka trafiła idealnie pod poprzeczkę, a Sergio Romero starał się interweniować jedynie dla zasady, gdyż nie miał żadnych szans na obronę.

Najładniejsza asysta: Paulo da Silva (Paragwaj)

Pod koniec meczu z Argentyną rzut wolny z dalszej odległości wykonywał Nestor Ortigoza. Defensywny pomocnik posłał wysoką piłkę w pole karne, gdzie najwyżej w powietrze wyskoczył Paulo da Silva. Paragwajczyk, będąc odwróconym plecami do bramki Romero, postanowił zgrać ją do wbiegającego w szesnastkę Lucasa Barriosa, który kompletnie niepilnowany wyrównał stan meczu.

Największa wpadka: Edinson Cavani (Urugwaj)

Na konferencji prasowej przed meczem Urugwaj – Jamajka, zapytany o swoje przemyślenia na temat debiutującej w CA karaibskiej reprezentacji, powiedział, że podobnie jak wszystkie afrykańskie drużyny będzie ona bardzo trudnym rywalem. Napastnik francuskiego PSG dopiero w hotelu zdał sobie sprawę ze swojej geograficznej wpadki, za co przeprosił wszystkich na jednym z portali społecznościowych, obracając całą sytuację w żart.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze