Angielska herbata: Pep Guardiola – trenerski geniusz i kolekcjoner trofeów


Hiszpański szkoleniowiec fundamentem sukcesów Manchesteru City

14 maja 2019 Angielska herbata: Pep Guardiola – trenerski geniusz i kolekcjoner trofeów

Przez wielu uznawany za najlepszego szkoleniowca na świecie. Nie bez powodu. Pep Guardiola trenerskim geniuszem czarował już za czasów pracy w Barcelonie i Bayernie Monachium. Obecnie z angielskimi rozgrywkami uczynił dokładnie to samo, co wcześniej z hiszpańskimi i niemieckimi. Zrobił z nich własną piaskownicę, w której rządzi i dzieli.


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester City to pieniądze. Petrodolary, za które zakupiono świetnych graczy. Zawodników zapewniających sukcesy i trofea. „The Citizens” to wręcz samograj. Nie trzeba być wielkim trenerem, żeby wygrywać z takim zespołem. Poza tym to klub bez większej historii i w ogóle dziwny twór.

Tak, to wersja forsowana przez przeciwników Manchesteru City. Nasiąknięta wręcz czystą antypatią. Tyle tylko, że ta wersja mija się w pewnym stopniu z prawdą. Owszem, „The Citizens” wielu sukcesów w przeszłości nie świętowali. Jednak swoją historię zapisują obecnie. Tak, bez petrodolarów nic wielkiego by zapewne nie osiągnęli. Manchester City to samograj? To akurat totalna bzdura.

Nawet najlepsi zawodnicy potrzebują kogoś, kto scali wszystkie jedenaście elementów w zespół. Sprawi, że zaczną odpowiednio współpracować. Bez tego nie da się odnieść sukcesu. Najlepszym na to dowodem jest występ reprezentacji Argentyny na ostatnim mundialu. Dlatego twierdzenia o tzw. samograjach są czystą fantastyką. Z czasem zdali sobie z tego sprawę także na Etihad Stadium. Jednak nawet mimo sukcesów za kadencji Roberto Manciniego czy Manuela Pellegriniego to nie było to, czego oczekiwali właściciele. Żaden z wymienionych szkoleniowców nie posiadał pierwiastka trenerskiego geniuszu. Dlatego włodarze Manchesteru City nadal szukali odpowiedniego człowieka na stanowisko menedżera „The Citizens” i znaleźli Pepa Guardiolę.

Nowy wymiar wygrywania

Trzeba jednak zaznaczyć, że Hiszpan nie dokonał jakiegoś cudu. Nie budował drużyny od zera. W momencie, gdy Pep Guardiola obejmował zespół Manchesteru City, klub z Etihad Stadium był już jednym z najlepszych w Anglii. Drużyną, która w ostatnich pięciu sezonach dwukrotnie wygrała krajowy tytuł. Dlatego fundamenty i kilkanaście rzędów cegieł już stało. Hiszpański szkoleniowiec dodając swój pierwiastek geniuszu, miał po prostu budować dalej. A trzeba przyznać, że budował bardzo szybko.

Pierwszy sezon, jak to zazwyczaj bywa, Pep Guardiola musiał poświęcić na wprowadzenie swojej wizji gry. Nie było wiele różnic względem poprzedników, ale jednak. Opłaciło się. Efekty pracy szkoleniowca są widoczne od dwóch lat. Były trener Barcelony wprowadził „The Citizens” w nowy wymiar wygrywania. Taki spod znaku perfekcjonizmu. Manchester City wygrywając mistrzowski tytuł w dwóch ostatnich sezonach, zdobył łącznie 198 punktów. Wynik wręcz kosmiczny, który złamał wcześniej niewyobrażalne granice. Tym samym Pep Guardiola wraz z „The Citizens” walkę o mistrzostwo wznieśli na zupełnie inny poziom. Chcesz realnie rywalizować o tytuł? Zdobycie 100 punktów to konieczność.

Jednak to, co zachwyca najbardziej, to istny fenomen, który zaszczepił zespołowi Pep Guardiola. Manchester City wychodzi na murawę z przeświadczeniem, że wygra. Tak wielkim, że to przeświadczenie w zdecydowanej większości udziela się także rywalom „The Citizens”. Przeciwnicy przegrywają wtedy już na starcie i to przede wszystkim w sferze psychiki. Od czasów Manchesteru United prowadzonego przez sir Alexa Fergusona angielska ekstraklasa nie była świadkiem podobnego przypadku. Drużyny dysponującej tak wielką pewnością siebie, przy czym popartą wielkimi umiejętnościami. To wszystko zasługa hiszpańskiego szkoleniowca. To właśnie ten pierwiastek geniuszu, którego nie posiadali poprzednicy Pepa Guardioli.

Goodbye Pep?

Dlatego śmiało można wysnuć tezę, że to hiszpański szkoleniowiec jest najważniejszym elementem obecnego zespołu „The Citizens”. Nawet więcej, najjaśniejszą gwiazdą ekipy z Etihad Stadium. Wielce prawdopodobne, że bez geniuszu Pepa Guardioli granica 100 zdobytych punktów w sezonie nadal byłaby postrzegana jako czysta fantastyka. Co więcej, Manchester City nie zdominowałby w tak wielkim stopniu angielskich rozgrywek. Oprócz tytułów mistrzowskich szkoleniowiec ma przecież na koncie dwa triumfy w Pucharze Ligi i jeszcze Tarczę Wspólnoty. W sobotę dodatkowo może wygrać Puchar Anglii. To wszystko. Więcej zdobyć w Anglii już by nie mógł. Tym samym Pep Guardiola doszedłby do ściany.

Być może właśnie z tego powodu parę miesięcy temu media zaczęły spekulować na temat odejścia szkoleniowca do Juventusu. W Turynie Pep Guardiola znów miałby szansę zdominować kolejne rozgrywki, tym razem we Włoszech. Opcja na pewno ciekawa, tym bardziej iż w przypadku sukcesu zwyciężyłby w czterech najmocniejszych ligach Europy. Tyle tylko że to interesujący wariant dla Hiszpana. Dla Manchesteru City już nie. Potencjalne odejście Pepa Guardioli najprawdopodobniej okazałoby się olbrzymim ciosem dla „The Citizens”. Takim, po którym mogliby nie wstać.

Z prozaicznego powodu – braku następcy o przynajmniej zbliżonej klasie. Dlatego na Etihad Stadium chuchają i dmuchają na swojego szkoleniowca. Latem kibice Manchesteru City bardziej niż transferami będą się przejmować spekulacjami dotyczącymi przyszłości hiszpańskiego trenera, które na pewno się pojawią. Wszyscy związani z „The Citizens” doskonale wiedzą, że bez Pepa Guardioli, bez czynnika geniuszu szkoleniowca, setki milionów inwestowane w zespół mogą nie wystarczyć.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Ledwo zakończył się ligowy sezon, a już miały miejsce pierwsze zwolnienia. Władze Brighton & Hove Albion zdecydowały o rozstaniu z Chrisem Hughtonem. W obliczu słabej dyspozycji „The Seagulls” w ostatnich miesiącach nawet ponad czteroletni staż pracy w klubie nie uchronił irlandzkiego szkoleniowca przed zwolnieniem. Pytanie kto następny, bo kandydatów nie brakuje. Zapowiada się interesujące lato w Premier League.
  • Anglicy mają to, na co tak długo czekali. Zdominowali europejskie puchary i już teraz wiadomo, że wszystkie skalpy trafią w ręce zespołów z Premier League. Nie wiadomo tylko do których. Najbardziej szczęśliwi są w Londynie, gdyż aż trzy kluby ze stolicy zagrają w dwóch finałach europejskich rozgrywek. Aż szkoda, że choć jeden z nich nie jest rozgrywany na Wembley.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze