Pellegrini odchodzi z podniesioną głową, ale czy słusznie? (+ wywiad z Michałem Okońskim)


15 maja 2016 Pellegrini odchodzi z podniesioną głową, ale czy słusznie? (+ wywiad z Michałem Okońskim)

Wszystko się kiedyś kończy. Manuel Pellegrini już wkrótce odejdzie z Manchesteru City na dobre. Tym samym minie ciekawa epoka, z interesującą postacią na ławce "The Citizens". Sympatycznym, utalentowanym człowiekiem, który podjął się trudnego zadania, a mianowicie zaspokojenia ogromnych ambicji. Tylko czy aby na pewno sobie z nimi poradził?


Udostępnij na Udostępnij na

W niedzielę jednym z hitów w internecie było zdjęcie wykonane na Etihad Stadium.

Tak, jest to zdjęcie zrobione podczas pożegnalnego przemówienia Chilijczyka z kibicami. Oj, to chyba nie tak to miało wyglądać.

Manuel Pellegrini przychodząc do Manchesteru City w miejsce zwolnionego Roberto Manciniego, miał być m.in. dobrym duchem, który poprawi atmosferę po bardzo degradującym atmosferę w szatni okresie pracy włoskiego szkoleniowca. A także fachowcem, który dzięki swoim umiejętnościom wydobywania z piłkarzy tego co najlepsze pozwoli wskoczyć wielu gwiazdom, kupionym za wielkie pieniądze, na jeszcze wyższy poziom. Cóż, dla niego samego perspektywa pracy po raz kolejny w klubie o wielkiej renomie też była z pewnością ciekawa. Mógł ją traktować jako wyzwanie. Tym bardziej, że do tej pory Chilijczyka głównie znano z wykorzystywania maksimum potencjału w takich zespołach jak Villarreal oraz Malaga. Niezłych klubach, ale z pewnością nie należących do absolutnego topu. A także z pracy w wielkim Realu Madryt, gdzie dostał klasowych piłkarzy za gigantyczne pieniądze, lecz nie był w stanie w pierwszy roku czegokolwiek wygrać. I właśnie ten okres spędzony w Madrycie wyraźnie ciążył na szkoleniowcu, który nie ukrywał swojego żalu z powodu zbyt wczesnego rozstania z Realem.

Manuel Pellegrini

Pellegrini w Realu Madryt

Tak, Manchester City, to właśnie miało być jego kluczowe wyzwanie. Swoiste „sprawdzam” jego warsztatu trenerskiego. Decydująca próba zmierzenia się z pracą w klubie z mocarstwowymi planami przy wsparciu soczyście spływających milionów. Aby do niej podejść, „Inżynier” postanowił podpisać niezwykle interesujący kontrakt. Obowiązujący pięć lat zawierał w sobie pewną specjalną klauzulę, zgodnie z którą trener miał w każdym sezonie dostarczyć klubowi co najmniej jedno trofeum.

Czy Pellegrini zaliczył próbę? A może oblał? Cóż, pytanie to nie należy do najłatwiejszych. Bo prawda jest taka, że gdybyśmy chcieli jednoznacznie określić trzyletni dorobek pracy Chilijczyka, z pewnością nie bylibyśmy w stanie w pełni obronić swojej tezy. Za dużo tu różnorakich czynników, plusów i minusów. Dlatego spróbujmy przytoczyć najważniejsze fakty i zapoznać się z treścią zwolenników warsztatu.

Wyniki

Argumenty zwolenników: Najlepsze statystyki spośród wszystkich managerów w ostatnich trzech latach.

Jeśli zrobimy streszczenie ostatnich trzech sezonów, okaże się, że zdobyliśmy najwięcej punktów, strzeliliśmy najwięcej goli i zdobyliśmy najwięcej trofeów.

Tym cytatem Pellegrini rozpoczął praktycznie swoje wielkie podsumowanie pracy na Etihad. Nie uda się ukryć, uderzył w suche, ale niepodważalne argumenty czyli statystykę. I jeśli w tej materii mielibyśmy rozpatrywać jego pracę, moglibyśmy się w pełni zgodzić. Dodatkowym sukcesem może być osiągnięcie po raz pierwszy za czasów Eldorado Szejków półfinału Ligi Mistrzów.

Argument przeciwników: Tylko co z tego, skoro to tylko trzy trofea…

A więc właśnie, bądźmy poważni. W takim klubie, z takimi aspiracjami to tylko trzy trofea. Dwa z nich to zresztą Puchar Anglii, a jeden to mistrzostwo z 2014 roku.

Najgorszym przeciwnikiem Pellegriniego zdają się być przede wszystkim… okoliczności. Przecież spójrzmy na to logicznie. W tym sezonie, praktycznie wszyscy groźni przeciwnicy „The Citizens”, zawiedli. Dodatkowo Manuel Pellegrini dostał nowych piłkarzy. Tymczasem de facto Manchester City zaliczył najgorszy sezon za kadencji Chilijczyka w lidze i tylko dzięki zwycięstwu West Hamu w Manchesterem United zespół z Etihad dalej jest na 4. miejscu w lidze, ostatnim gwarantującym Ligę Mistrzów.

Jeśli zaś chodzi o Ligę Mistrzów, we wcześniejszych sezonach zespół przegrywał z Barceloną w 1/8 finału. Z pozoru wydaje się, że są to porażki uzasadnione. Tylko, że w tamtych meczach City po prostu grało za słabo, nie stawiając przeciwnikowi wysoko zawieszonej poprzeczki. W tym roku zaś trudno nie odczuwać dużego niedosytu po przegranym półfinale z Realem Madryt.

Styl gry

Argument zwolenników: Zwiększenie atrakcyjności gry prezentowanej przez „The Citizens”.

Z powyższym atutem generalnie nie ma co polemizować. Faktycznie, po przyjściu Pellegriniego do drużyny z Etihad liczby rzeczywiście zmieniły się na korzyć „The Citizens”. Potwierdzają to dane statystyczne z końca pierwszego sezonu Chilijczyka w Anglii. Przede wszystkim zdobyte gole, których liczba przekroczyła „setkę” (102 bramki w sezonie, w poprzednim u Manciniego 66). Ofensywny styl gry przełożył się również na inne statystyki. Przede wszystkim Manchester City zaczął oddawać więcej strzałów na bramkę (około 13), a także ich skuteczność (prawie 20% wszystkich uderzeń). Do tego doszło również zwiększenie liczby podań.

 

To oczywiście statystyki za pierwszy sezon, ale i w następnych zespół Pellegriniego również starał się stosować te same warianty, stosując sprawdzoną taktykę 1-4-4-2. Skutkowało to w dalszym ciągu sporą liczbą bramek, na tyle dużą, że w każdym z trzech sezonów zespół Pellegriniego strzelał najwięcej goli spośród wszystkich zespołów BPL. I na to też zwracał uwagę podczas ostatniej konferencji aktualny jeszcze trener Manchesteru:

W trakcie trzech sezonów, kibice zawsze mówili mi, że podoba im się ofensywny styl zespołu. Oczywiście, nie zawsze da się z nim wygrywać, niemożliwa jest dobra gra we wszystkich spotkaniach, ale ich liczba w ciągu trzech lat, wydaje mi się, że około 40 więcej goli strzelonych od przeciwników pokazuje, że mamy drużynę, która zdobywa trofea, która osiąga progres w Lidze Mistrzów.

 

Argument przeciwników: Słaba organizacja defensywy i brak planu B

W tym samym wywiadzie Pellegrini faktycznie najbardziej ubolewa nad problemami swojej drużynie w grze obronnej. I faktycznie, jeśli można się o coś przyczepić, to zdecydowanie o ten aspekt gry. Przez trzy lata tak naprawdę nie udało się szkoleniowcowi stworzyć solidnych podwalin defensywy. Przy tak ofensywnym stylu, preferowanym przez zespół trzeba się liczyć z odkryciem drogi do własnej bramki. Tymczasem trener Manchesteru City nie znalazł odpowiedniego remedium na dość konsekwentnie pojawiające się problemy w tej formacji. Umówmy się, ale Demichelis od początku nie mógł być traktowany jako ktoś, kto zbuduje defensywę u boku Kompany’ego na lata. Nie wydaje się również, by taką rolę przejął Mangala. Tymczasem Belg boryka się z problemami zdrowotnymi, co często rzutuje na grę zespołu z Etihad.

A co do wspomnianej skuteczności jest i druga strona medalu.

Co ciekawe, o drugim problemie pisaliśmy już kiedyś na naszych łamach w tym miejscu. Niestety, ale Pellegrini wpadł poniekąd we własną pułapkę zamiłowania do jednego systemu gry. W efekcie już po roku pracy w BPL jego piłkarze przestali stanowić dla rywali jakąkolwiek zagadkę. A on nie znalazł na ten problem żadnego konkretnego rozwiązania.

Atmosfera w zespole

Argument zwolenników: Piłkarze go lubią.

Przypomina mi się scena z 2014 roku. Wówczas to po zdobyciu mistrzostwa Anglii do wywiadu został zaproszony Joe Hart, który w bardzo ciepłych słowach wypowiedział się o swoim szkoleniowcu. Wspominał tam o dobrze zbudowanej atmosferze, większym zaufaniu. Słowem, szatnia kupiła Pellegriniego, który nie jest raczej typem dyktatora.

Argument przeciwników: Za miękki.

Tylko pytanie, czy w tej całej dobroci Pellegrini aby nie przesadził. Faktem jest, że w wielu decydujących momentach Chilijczyk nie był w stanie wstrząsnąć zespołem. Brakowało tej determinacji, sportowej złości. Doskonałym przykładem tego jest już wspomniany mecz z Realem. Nie jest tajemnicą, że piłkarze Manchesteru nie rzucili się na rywala, chociaż mogli. Wielu ekspertów łapało się za głowę przez bierność piłkarzy Pellegriniego. Przecież tam aż się prosiło o więcej agresji, woli zwycięstwa. Tymczasem, tego najzwyczajniej w świecie brakowało. Niektórzy twierdzą, w tym Graeme Souness, że w tym roku City przydałby się właśnie Mancini.

Polityka transferowa

Przy omawianiu tego trzyletniego okresu nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym czynniku wpływającym na pracę szkoleniowca. Oczywiście mowa o transferach.

Roberto Mancini swego czasu postanowił wbić szpilę Chilijczykowi, wskazując na nietrafione zakupy w trakcie jego pracy. Przy okazji stwierdził, że drużynę tworzą głównie piłkarze sprowadzeni przez niego. Rzućmy więc okiem.

Transfery Roberto Manciniego

David Silva (£25m) – jeden z czołowych zawodników zespołu.

Yaya Toure (£25m) – przez wiele lat postać nie do przejścia, w ostatnim sezonie dołował.

Aleks Kolarov (£17m) – uzupełnienie zespołu, a czasem nawet i ważne ogniwo.

Sergio Aguero (£38m) – absolutnie niezbędny, choć miewający kryzysy.

Samir Nasri (£22m) – kiedyś niezwykle efektowny.

Gael Clichy (£7m) – niekiedy użyteczny.

Transfery za kadencji Manuela Pellegriniego.

Fernandinho (£30m) – bardzo dobry transfer, solidny gracz.

Jesus Navas (£17m) – potrafi się przydać.

Martin Demichelis (£4.5m)  – doświadczony, ale nie można na nim budować obrony na lata.

Raheem Sterling (£44m) – jak do tej pory nie spełnia oczekiwań.

Nicolas Otamendi (£31.5m)  – potrafi stworzyć niezłą parę stoperów

Willy Caballero (£4m) – do rywalizacji z Hartem, nic więcej.

Bacary Sagna (free) – ściągnięty za darmo okazuje się niezłą inwestycją.

Kevin De Bruyne (£54.5m) – piłkarz na lata, na którym można oprzeć grę.

Eliaquim Mangala (£42m) – nadzieja, która nie spełnia oczekiwań.

Wilfried Bony (£27m) – nieporozumienie, i to drogie.

Fernando (£12m) – rozczarowanie

Cóż, w takim klubie jak Manchester City nieudane transfery to z pewnością argument nośny. Ale czy trafiony? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że model polityki transferowej przyjęty w klubie nie jest typowy na kształt brytyjski (od kilku lat odpowiadają za niego duet Begiristain i Soriano), to rzuca to nam nieco inne światło na całą sprawę. Faktycznie od wielu lat trzon zespołu się nie zmienił. Dalej kluczowymi piłkarzami są Hart, Aguero, Silva, Kompany. Teraz do tego doszedł jeszcze De Bruyne. Ale czy to wina trenera? Powyższe zestawienie poddaje pod wątpliwość nie tyle pracę szkoleniowca, ale w ogóle całego pionu. Jesteśmy ciekawi, jak to wyjdzie w praniu z nowym managerem. Oczywiście, przyjście Pepa Guardioli do Man City będzie powtórką współpracy Hiszpana z Begiristainem, kiedyś bardzo skutecznej. Ale mimo wszystko nos nam podpowiada, że tutaj wkrótce już były szkoleniowiec Barcelony i Bayernu będzie miał dużo więcej do powiedzenia.

Nie jest łatwo ocenić Pellegriniego i jego trzy lata spędzone na Etihad. Z pewnością trener nie wychodzi z tego wyzwania na tarczy. Ale czy z drugiej strony może dumnie chodzić i rozpowiadać o swoim wielkim sukcesie? Tu już byśmy się nie zakładali. On sam raczej nie ma nic sobie do zarzucenia i – jak twierdzi – czeka już na następną ofertę z Anglii. Wątpimy, by doczekał się pracy w mocarstwowym klubie, ale kto wie, może Everton? To z pewnością byłoby już coś podobnego do Malagi i Villarreal. A tam Pellegrini żegnany był, jak prawdziwy zwycięzca i cudotwórca. Rzemieślnik tworzący coś z dostępnych materiałów, często różnorakiej jakości. Inżynier, po prostu.

***

Zapytaliśmy Michała Okońskiego – dziennikarza „Tygodnika Powszechnego”, autora książki i bloga „Futbol jest okrutny”, a także współpracownika Sport.pl – o ocenę dorobku Manuela Pellegriniego

Reakcja kibiców. Uzasadniona czy przesadzona?

Cóż, kibice są kibicami. Oni zawsze będą reagować emocjonalnie i po swojemu. Myślę, że zważywszy na to, jak przebiegał cały ten sezon, kto jest mistrzem, a która z drużyn bije się o 2. miejsce, to kibice Manchesteru City muszą mieć wrażenie zmarnowanej kompletnie okazji do odzyskania tytułu. Chelsea się wywróciła, Manchester United i Arsenal mieli swoje kłopoty. To powinien być w takim razie ich sezon, również ze względu na te mocne inwestycje, czyli De Bruyne i Sterling. Przed sezonem wydawało się, że jeśli Mourinho nie obroni tytułu, to któż inny, jeśli nie oni. Teraz oczywiście z drugiej strony można szukać masy usprawiedliwień, np. kontuzji Kompany’ego. Wiadomo, że z jego udziałem postawa obrony wyglądałaby zupełnie inaczej. Próbując to odrzeć z emocji, powiedziałbym oczywiście, że Pellegriniemu należały się oklaski, runda honorowa, aplauz i wysłuchanie jego przemówienia m.in za mistrzostwo Anglii zdobyte dwa lata temu, a także również półfinał Ligi Mistrzów, wielki w porównaniu z tym, co City osiągnęło poprzednio. A także, za pewną osobistą klasę, którą ze sobą niósł. Szklanka do połowy pełna. Z drugiej strony można było kupować lepiej, a także lepiej ustawić defensywę, aby druga linia nie była w trakcie meczu tak bardzo otwarta. Można się również mówić, czy Pellegrini wiedząc, że kontrakt dobiega końca, nie zadbał o dostateczną odnowę tej drużyny w tak kluczowych miejscach jak obrona i środek pomocy. To była taka ekipa grająca już przed sezonem bardzo długo ze sobą, być może za mało odświeżona. Nawet jeśli City zagra w Lidze Mistrzów, to myślę, że raczej bez poczucia, że to wywalczyło, lecz zostało mu to dane.

Roberto Mancini stwierdził kiedyś, że trzon zespołu nadal stanowią piłkarze sprowadzeni przez niego. Może tu też jest problem?

Wypada tu m.in. pytać o ocenę działań Begiristaina i Soriano. Pytając o strategię, budowę, wszystkie inwestycje i zaplecze, powinniśmy rozmawiać nie tylko o trenerach, ale dyrektorach sportowych, ludziach odpowiedzialnych za budowanie drużyny od podstaw. Oczywiście jest tak, że manager również bierze odpowiedzialność za transfery, to jasne. To oczywiste, trzon tej drużyny od lat to Hart, Kompany, David Silva, Aguero, a w tym roku także De Bruyne. Historia z Yaya Toure jest czymś osobnym, jego prowadzenia, fochów i jednak schyłku kariery mimo wszystko. Tak czy inaczej, defensywa, w której środkowymi obrońcami są Demichelis, który ma swoje lata, oraz Kompany mający takie zdrowie, jakie ma, Otamendi, który jest dość nierówny, i Mangala, który nie uzasadnia kwoty, jaką za niego zapłacono. Zawsze dobrze jest mieć punkty odniesienia. Jak mówimy o tym, że taki Tottenham przed sezonem sprowadził Aldewereilda z Atletico za 10-11 mln euro, to cóż, nie był to z pewnością piłkarz poza zasięgiem Man City. W defensywie „The Citizens” właściwie katastrofa goniła katastrofę.

Czy gdyby Guardiola nie był wolny trenerem, to Pellegrini mógłby się obronić?

Z tymi wynikami, z jakimi kończy, myślę, że nie byłby. Myślę, że to wszystko, te pusty trybuny świadczą o tym, że to nie było na miarę ambicji właścicieli, kibiców i samego Pellegriniego oczywiście. Jakoś tak, rodzaj braku tożsamości, woli walki, ambicji, tych wszystkich momentów, w których się coś wymykało. Ten mecz z Arsenalem (2:2 na Etihad Stadium – przyp. red.) też był przecież dobrym przykładem, że jest okazja, można po nią sięgnąć, ale się nie potrafi. Podobnie było też z Realem. Jak się oglądało ten mecz rewanżowy, to… kurcze, przecież ten wynik był na talerzu. Gdyby oni powalczyli…

Na forach kibice mówili, że Chilijczyk jest „za miękki”. 

Oni zawsze będą szukali wyjaśnień czy odpowiedzi na pytania: dlaczego się nie udało. Przecież jednak raz się udało… Pewnie jest tak, tutaj poszedłbym w inną stronę, że zwycięskim składem trzeba umieć wstrząsnąć. Sir Alex Ferguson był mistrzem świata jeśli idzie o taką sytuację, w której drużyna wygrywa mistrzostwo, a on usuwa z niej dwóch-trzech podstawowych piłkarzy i wprowadza na ich miejsce nowych. Tak, żeby wszyscy pozostali żyli na krawędzi. Tutaj tego ewidentnie nie było. Być może zabrakło również takiego właśnie planu, który Ferguson z pewnością miał. On zawsze dążył do budowy drużyny na trzy lata do przodu. Uważał również, że piłka nożna odbywa się w cyklach, tzn. ten trzyletni mówi, że raz się coś wypala, trzeba coś zmienić.

Gdyby napisać krótką ściągawkę dla Pepa, na co by Pan zwrócił uwagę?

Pamiętam, jak przychodził do Bayernu i powiedział na jednym z pierwszych treningów, że w gruncie rzeczy oczekuje tylko od zawodników, że będą biegać. Trzeba się przyjrzeć tej drużynie pod kątem tego, kto jest w stanie biegać. Pewnie będą pożegnania, odejdzie chyba Yaya Toure. Ale… ile było takich postaci w Bayernie, o których mówiło się, że nie będą miały przyszłości pod Guardiolą, a jednak wspaniale odżyły? Mimo wszystko to jest jednak człowiek, który potrafi piłkarzy inspirować, odmieniać ich, przekonywać. Boateng kiedyś stwierdził, że po raz pierwszy pod tym trenerem dowiedział się, jak wygląda organizacja gry obronnej. Może jest tak, że istnieje nadzieja dla Mangali i Otamendiego. Trochę się śmieję, ale tak nikogo bym pewnie nie skreślał. Sam Pep pewnie nikogo nie skreśli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze