Ostatnia prosta w drodze po tytuł minionych mistrzów Premier League, czyli co czeka Leicester City


10 kwietnia 2016 Ostatnia prosta w drodze po tytuł minionych mistrzów Premier League, czyli co czeka Leicester City

Od czasów powstania Premier League (rok 1992) tak naprawdę nie mieliśmy jeszcze szczególnie niespodziewanych mistrzów Anglii. Dość powiedzieć, że oprócz wielkiej czwórki: United, Chelsea, City i Arsenal triumfowało w niej jedynie Blackburn Rovers, a było to przed ponad dwudziestoma laty. Jednak i w ostatnich sezonach zwycięzcy ligowych zmagań mimo swej wielkości i mocy mieli za zadanie zmierzyć się z podobnymi problemami, jakie dziś stoją przed skromniutkim Leicester – na parę kolejek przed końcem sezonu musieli oni wykrzesać z siebie resztki sił, by nie zaprzepaścić szansy na zdobycie upragnionego tytułu.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnia prosta poprzednich mistrzów

By przeanalizować szansę Leicester na wygraną w angielskich rozgrywkach, weźmiemy pod iGolową lupę wyniki ostatnich sześciu ligowych spotkań (tyle zostało dziś do rozegrania „Lisom”) triumfatorów Premier League od sezonu 2009/2010 włącznie. Okazuje się bowiem, że to one mogą być dla losów mistrzowskiego tytułu absolutnie kluczowe

Przed sześcioma laty oglądaliśmy jedną z najbardziej zaciętych rywalizacji o mistrzowski tytuł, którą stoczyły pomiędzy sobą Chelsea i Manchester United. Zwycięscy „The Blues” na sześć kolejek przed końcem rozgrywek tracili do „Czerwonych Diabłów” jeden punkt. Jednak w pozostałych meczach zgromadzili ich aż 15, pokonali po drodze w bezpośrednim starciu rywali z Old Trafford i to wystarczyło, by minimalnie przeskoczyć ich w ligowej tabeli. Zdecydowało jedno oczko.

Kolejny sezon to wspaniały odwet „Czerwonych Diabłów” na broniących tytułu londyńczykach. Gracze United ostatecznie wyprzedzili Chelsea w ligowej tabeli o dziewięć punktów, lecz już na omawiane sześć kolejek przed zakończeniem sezonu mieli niemal zapewniony tytuł. Wówczas ich przewaga wynosiła aż jedenaście oczek, więc podopieczni sir Aleksa Fergusona mogli spokojnie skupić się na rywalizacji w Champions League i nieco odpuścić końcówkę ligowych zmagań. W ostatnich sześciu meczach Premier League Manchester zgarnął jedynie jedenaście punktów, a i tak pewnie sięgnął po mistrzostwo Anglii.

Sezon 2011/2012 ze względu na swą dramaturgię pozostanie w naszej pamięci chyba najdłużej. Jak zapewne wiecie, ligowy tytuł padł wówczas łupem Manchesteru City, a obejść smakiem musieli się jego odwieczni rywale z Old Trafford. Na sześć kolejek przed końcem sezonu „The Citizens” tracili do ekipy Fergusona aż osiem punktów, jednak dzięki perfekcyjnej końcówce i wpadkom „Czerwonych Diabłów” udało im się tę stratę zniwelować. Podopieczni Manciniego wygrali wówczas wszystkie pozostałe spotkania, triumfując między innymi w kluczowych derbach miasta i niespodziewanie mogli cieszyć się z pierwszego w historii tytułu w Premier League. Co się wówczas działo w ostatniej kolejce, pewnie doskonale pamiętacie…

https://www.youtube.com/watch?v=i8_XyaZPWxo

Następny rok był już drugim w omawianych sezonach powrotem na tron drużyny sir Aleksa Fergusona. Manchester United z dużą przewagą zwyciężył w ligowych rozgrywkach, wyprzedzając drużynę, która miała czelność zabrać mu tytuł dwanaście miesięcy wcześniej. „Czerwone Diabły” na sześć kolejek przed końcem sezonu wypracowały 9-punktową przewagę nad City i tym razem jej nie roztrwoniły. Mimo braku wybitnych występów w pozostałych meczach i zgromadzeniu w nich ledwie 12 punktów ekipie Fergusona udało się zaliczkę nad odwiecznym rywalem jeszcze odrobinę powiększyć i zakończyć sezon z przewagą 11 oczek w ligowej tabeli.

Kolejne rozgrywki Premier League to znów walka do upadłego potwierdzająca, że losy mistrzowskiego tytułu lubią rozstrzygać się w ostatnich kolejkach. Sezon 2013/2014 zakończył się triumfem Manchesteru City, jednak jeszcze na trzy kolejki przed jego końcem wydawało się niemal pewne, że tytuł mistrzowski pójdzie w ręce rewelacyjnego Liverpoolu. „The Reds” pokonali wówczas „The Citizens” 3:2 w 34. kolejce spotkań, tydzień później triumfowali nad Norwich, by w pozostałych trzech spotkaniach zgromadzić ledwie cztery oczka i roztrwonić trzypunktową zaliczkę nad Manchesterem. Z kolei podopiecznym Manuela Pellegriniego do triumfu w lidze wystarczyło wygranie pięciu spośród ostatnich sześciu ligowych potyczek.

Ostatni z przez nas omawianych, czyli zeszłoroczny sezon Premier League, to z kolei pewny triumf londyńskiej Chelsea. Pod wodzą Jose Mourinho „The Blues” już na omawiane sześć kolejek przed końcem rozgrywek mieli przewagę 15 punktów nad drugim w tabeli Manchesterem City. Co prawda w pozostałych grach zdobyli tylko 11 oczek, a ich zaliczka stopniała do ledwie ośmiu, lecz jedyny wniosek, jaki powinniśmy z tego wyciągnąć, to fakt, że ostatnie mecze nie miały wówczas najmniejszego znaczenia dla losów mistrzowskiego tytułu.

Co czeka Leicester?

Nie wiem, czy zauważyliście, ale w opisanych przeze mnie zdarzeniach jest pewna niezwykła prawidłowość. Otóż przez ostatnie sześć lat końcówki sezonów Premier League w kontekście walki o mistrzowski tytuł były na przemian megaemocjonujące i bardzo spokojne. Z tego wynika, że skoro w zeszłorocznych rozgrywkach nie było specjalnej dramaturgii, to w tym roku piłkarze Leicester, a także my, fani, jesteśmy na nią zwyczajnie skazani.

To spostrzeżenie oczywiście powinniśmy jednak traktować jako ciekawostkę, a wypada się skupić na faktach. Na sześć kolejek przed końcem sezonu Premier League Leicester City ma siedem punktów przewagi nad zajmującym drugą lokatę Tottenhamem, czyli o punkt mniej niż w roku 2012 United posiadało nad goniącym go Manchesterem City. Jaki wówczas był finał, doskonale pamiętamy, lecz dziś okoliczności są nieco inne.

Otóż liderujących w tabeli „Lisów” nie czeka już spotkanie z najgroźniejszymi rywalami z Londynu. Ba, ich kalendarz wydaje się w miarę przyjazny, a oprócz dobrze radzących sobie ostatnio Manchesteru United i West Hamu żaden z nadchodzących rywali nie wydaje się specjalne groźny. Ekipie Claudio Ranieriego przyjdzie zmierzyć się jeszcze z Sunderlandem, Swansea, Evertonem i Chelsea, które nie walczą już niemal o nic w obecnych rozgrywkach. W meczach z sześcioma wyżej wymienionymi rywalami w rundzie wiosennej Leicester zwyciężyło aż pięciokrotnie, remisując jedynie z „Czerwonymi Diabłami”. Powtórka tak świetnych wyników pozwoliłaby „Lisom” spokojnie sięgnąć po mistrzowski tytuł.

Tak naprawdę, by utrzymać 7-punktową przewagę nad Tottenhamem, podopieczni Claudio Ranieriego potrzebują w ostatnich sześciu spotkaniach zdobyć ledwie 12 punktów, i to tylko w przypadku, gdy „Spurs” odniosą w nich same zwycięstwa. To oczywiście nie jest niemożliwe, lecz popularne „Koguty” także czekają jeszcze mecze z United i Chelsea, a ich aktualna forma zdecydowanie nie wróży osiągnięcia perfekcyjnego dorobku.

Trzeba to powiedzieć jasno i otwarcie: Leicester City jest już cholernie blisko zdobycia mistrzowskiego tytułu w Premier League. Co prawda tajemnicza prawidłowość rządząca minionymi końcówkami sezonów w Anglii wskazuje, że „Lisów” czekają jeszcze wielkie trudy i emocje, a pogoń City za United sprzed czterech lat pokazuje, że do ostatniego gwizdka absolutnie nic nie jest pewne, jednak dziś chyba mało kto śmie wątpić w niepowodzenie drużyny Claudio Ranieriego. Przed Leicester City została już tylko ostatnia prosta, a jest ona stosunkowo krótko i gładka. Wystarczy spokojnie dojechać do mety…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze