Real Madryt już wiele razy pokazał, że nie potrafi dobrze korzystać ze swoich zawodników ze szkółek piłkarskich. Historia przypomina nam przykłady Juana Maty, Alvaro Negredo czy Rodrigo Moreno Machado. W zeszłym roku „Królewscy” postanowili sprzedać kolejny młody talent. Czy zamiast wydawać setki milionów na transfery nie łatwiej byłoby szukać wzmocnień wśród juniorów z Castilli?
W reklamie pewnego dezodorantu usłyszeliśmy, że ulegną mu nawet anioły. Nie wiemy, jak dużo użyli go działacze „Galacticos”, ale pewnym jest, że ta ilość zadziałała na nastoletniego bohatera naszego tekstu. Jose Angel Pozo la Rosa już jako dwunastolatek trafił do młodzieżowych drużyn Santiago Bernabeu i przez lata był najlepiej zapowiadającym się napastnikiem, który trenował w tamtejszej akademii. Na oficjalnej stronie Realu Madryt możemy przeczytać: – Pozo jest kapitanem zespołu oraz jej najlepszym strzelcem. Charakteryzuje się dobrym strzałem i solidnym dryblingiem. Kreuje niebezpieczeństwo w każdym meczu, z każdym przeciwnikiem. Przeskakując między trzema zakładkami, które go dotyczą, dowiadujemy się również, że ma młodszego brata, który gra w ekipie U-11. Jego ulubionym zawodnikiem jest Zinedine Zidane, a meczem, którego nigdy nie zapomni, jest starcie z Barceloną w rozgrywkach under 14. Ponadto marzy o grze w pierwszym zespole. To właśnie przy tym zatrzymamy się na chwilę. Trudno stwierdzić, czy po prostu wypadało tak powiedzieć, czy rzeczywiście jest to prawdą. Pewne jest, że w najbliższych latach siedemnastolatek w barwach klubu ze stolicy Hiszpanii z pewnością nie wystąpi.
Perełka Castilli zamiast na Santiago Bernabeu zagra prawdopodobnie na Etihad Stadium. Dlaczego? Gwiazda młodzieżowych ekip bardzo szybko została sprzedana do jednej z najbogatszy ekip świata, Manchesteru City. „Obywatele” porozumieli się z „Galaktycznymi”. Zachcianka Mansoura bin Zayeda kosztowała go „jedyne” trzy miliony euro (kwota może się podwoić w zależności od osiąganych rezultatów), choć na początku chciał wydać na niego 123 tysiące europejskiej waluty. Możemy sobie zadać pytanie, dokąd zmierza piłka nożna, jeśli za szesnastoletniego zawodnika płaci się tak astronomiczne kwoty, jednak to temat na zupełnie oddzielną dyskusję. To, że młody zawodnik trafił do „The Citizens”, dowiedzieliśmy się dopiero z dziennika „Marca”. Zawodnik, jego agent oraz obie drużyny postanowiły podpisać klauzulę tajności, a w sprawę całego transferu i jego pomyślnego zakończenia zaangażował się sam Florentino Perez.
W Manchesterze Jose Angel Pozo miał okazję trenować już z drużyną prowadzoną przez Roberto Manciniego, kiedy zakładał błękitny trykot z numerem 55 na plecach. Już po krótkim pobycie w klubie, zamiast gry w U-16, został włączony do rezerw, by móc grać w rozgrywkach młodzieżowej Ligi Mistrzów, NextGen Series, a obecnie UEFA Youth League. W pięciu spotkaniach obu tych rozgrywek bohater dzisiejszego tekstu wpisywał się na listę strzelców dwukrotnie – raz w meczu z Viktorią Pilzno, a drugi przeciwko Juventusowi Turyn. – Pozo jest szybki na dystansie pierwszych 10 jardów. Jak można oczekiwać od Hiszpana, ma świetną technikę, podaniami jest w stanie znaleźć kolegów nawet w najtrudniejszej sytuacji. Są to cechy, które pozwalają mu grać w młodzieżowych kadrach „La Furia Roja” – czytamy na oficjalnej stronie „Obywateli”.
– W poprzednim sezonie strzeliłem parę bramek, sporo z nich również dzięki całemu zespołowi, za co im dziękuję. W tym roku spróbuję to powtórzyć i pomóc grupie jak tylko jest to możliwe. Moi koledzy z drużyny są starsi, ale muszę się do tego zaadaptować i walczyć. Taki jest futbol. W Hiszpanii piłka opiera się bardziej na podaniach. Tutaj wszystko jest bezpośrednie, ale to wciąż jest piłka nożna. Strzelanie bramek jest dla mnie ważne, ale jest to wyjątkowo ważne, gdy strzelasz na Etihad Stadium – powiedział kilka dniu temu bohater dzisiejszego tekstu. Pozo la Rosa jest autorem m.in. drugiego trafienia ze spotkania FA Youth Cup, w którym spotkały się drużyny U-18 Manchesteru City oraz ich rówieśnicy z Burnley.
Niestety, Jose Angel Pozo szybko przekonał się, że gra na najwyższym poziomie wiąże się z różnymi rodzajami kontuzji, które nie omijają nikogo. Długi okres poprzedniego sezonu spędził na rehabilitacji z powodu kontuzji kostki, która dopadła go w spotkaniu z Newcastle United. – Na szczęście kontuzja nie jest tak groźna, jak myślałem. Teraz muszę odpoczywać – poinformował na Twitterze frontman młodzieżowej drużyny Manchesteru City. Warunki fizyczne młodego Hiszpana nie prezentują się najgorzej. Dzięki niskiemu wzrostowi, zwinności oraz szybkości porównywany jest do Leo Messiego. Nie znaczy to jednak, że mierzącego 170 centymetrów zawodnika jest łatwo przepchnąć.
Od przyjścia na Etihad Stadium młodzieniec spędza bardzo dużo czasu na siłowni, aby jeszcze bardziej przystosować się do angielskiego futbolu, który jest przecież bardzo siłowy. – Widać, że robimy postępy. Stajemy się coraz mocniejsi. Przyjęto mnie dobrze i zauważyłem, że piłka tutaj jest bardzo bezpośrednia. Hiszpan uczy się także języka angielskiego, aby być gotowym na jeszcze lepszą komunikację z pozostałymi członkami drużyny, która i tak stoi na wysokim poziomie. – Zwykle trenujemy rano, a potem jemy wszyscy razem – relacjonuje Jose, który złapał bardzo dobry kontakt z pochodzącym z drugiego kraju Półwyspu Iberyjskiego Marcosem Lopesem. – Rozumiemy się rewelacyjnie. Poza boiskiem też mamy znakomite relacje, ponieważ jest Portugalczykiem. Dlatego właśnie rozmawiamy dużo również poza klubem.
Garść jego możliwości poznali również Polacy. Jose Angel Pozo la Rosa wystąpił w wygranym 1:0, przez młodzieżową reprezentację Hiszpanii do lat siedemnastu, meczu z podopiecznymi Roberta Wójcika. Reprezentant „La Furia Roja” zagrał pełne osiemdziesiąt minut, popisał się zagraniami z najwyższej półki i został ukarany żółtą kartką na sześć minut przed końcem spotkania (74.).
Kibice Realu Madryt po informacji o transferze negatywnie wypowiadali się o polityce transferowej swojego klubu: – Oby strzelił nam kiedyś bramkę w finale Ligi Mistrzów, wtedy poczujemy, co straciliśmy. Będzie nauczka, że nie można się za szybko pozbywać młodzianów wyróżniających się w szkółce – pisze jeden z nich. Nasz poprzedni bohater, Ryan Gauld, o którym przeczytacie TUTAJ, zmienił barwy klubowe przy wielkim rozgłosie. O nieoszlifowanym diamencie mówią jedynie nieliczni. Czy wpłynie to na lepszy rozwój jego kariery? Czy działacze Realu Madryt za kilka lat po raz kolejny wyjdą na frajerów i będą żałować sprzedaży tak utalentowanego zawodnika?