Niedzielne spotkanie rozgrywane na Veltins Arena w Gelsenkirchen zapowiadało się bardzo interesująco. Miejscowe Schalke podejmowało na własnym stadionie nieobliczalny Bayer Leverkusen. Wygrana gospodarzy mogła umocnić ich na pozycji lidera Bundesligi, tak się jednak nie stało.
Spotkanie od samego początku było wyrównane. Toczono je w dobrym, szybkim tempie. Pomimo niewielkiej liczby zdobytych w tym meczu bramek przeszło 60 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie nie mogło narzekać, a to za sprawą sporej liczby ciekawych akcji przeprowadzonych przez oba zespoły.
W pierwszej odsłonie spotkania najbardziej widoczna była dobra gra w obronie po stronie obu drużyn. Zamiast sytuacji podbramkowych kibice widzieli głównie strzały oddawane z dystansu. Jednak nie przynosiły one zamierzonych efektów. Na przerwę zawodnicy zeszli przy bezbramkowym remisie, co zapowiadało wcale nie mniejsze emocje w drugiej połowie.
W drugiej połowie nadal dominowała wyrównana gra z obu stron. Zespołom nie udawało się na tyle skutecznie zagrozić bramce rywala, by zdobyć bramkę być może decydującą o wyniku całego meczu.
Jednak wraz z upływem czasu przewaga zaczęła pojawiać się po stronie gospodarzy. Po mniej więcej godzinie gry niemal całkowicie zdominowali spotkanie. Co i raz napastnicy Schalke próbowali pokonać bramkarza Leverkusen, jednak brakowało im szczęścia i precyzji, by cel ten osiągnąć.
Aż w końcu nadeszła 85. minuta. Wtedy stało się to, czego chyba niewielu się spodziewało. Bernd Schneider doskonałym długim podaniem obsłużył Stefana Kiesslinga, który z najbliższej odległości nie dał szans bramkarzowi i, jak się potem okazało, ustalił wynik meczu.
Za bohatera meczu z całą pewnością należy uznać bramkarza gości, Rene Adlera. Ten debiutujący w Bundeslidze 22-latek kilka razy popisał się najwyższym kunsztem bramkarskim, broniąc Bayer przed utratą gola. Z kolei antybohaterem spotkania jest z pewnością grający w Schalke Brazylijczyk, Lincoln. Po meczu podbiegł do Bernda Schneidera i uderzył go w twarz, za co obejrzał czerwoną kartkę.
Mainz nadal bez porażki
Ciekawie zapowiadało się również spotkanie, w którym FSV Mainz podejmowało na własnym terenie 1. FC Nuernberg. Od czasu wznowienia rozgrywek oba zespoły prezentują się po prostu znakomicie. W sobotnie popołudnie oba zespoły walczyły o przedłużenie dobrej passy, co udało się gospodarzom.
Od pierwszych minut przewaga była po stronie gospodarzy. Kibice zgromadzeni na stadionie oczekiwali tylko zdobytej przez nich bramki. Jednak na początku spotkania groźne strzały oddali Vittek i Saenko. Niestety dla gości, nie znalazły one drogi do bramki.
A podopieczni Juergena Kloppa z minuty na minutę coraz bardziej się rozkręcali. Pierwsza bramka padła już po 20 minutach. Z dystansu strzelał Andreasen, jego uderzenie zostało zablokowane, jednak do nie wybitej piłki dobiegł Soto, którego strzał wybronił jednak Schafer. Zrobił to na tyle nieszczęśliwie, że piłka odbiła się wprost pod nogi Mohameda Zidana, który nie zmarnował okazji.
Kilka minut później było już 2:0. Znakomitym zagraniem popisał się Mimoun Azaouagh, a Zidan jak przedszkolaka ograł Beauchampa. Ten chciał go faulować, ale nie zrobił tego, obawiając się konsekwencji. A te wcale nie były lepsze. Egipcjanin znalazł się sam na sam z golkiperem z Norymbergi i płaskim strzałem przy prawym słupku podwyższył prowadzenie.
Po przerwie gospodarze zeszli na boisko z nieco innym nastawieniem. Zamiast atakować dalej, cofnęli się, zostawiając więcej miejsca rywalom, a sami skoncentrowali się na grze z kontry. Jednak zawodnikom gości tego dnia nie udawało się praktycznie nic. Bardzo dobrze dysponowana obrona Mainz była nie do przejścia. Goście ograniczali się więc do strzałów z dystansu, które jednak większego pożytku nie przynosiły.
Wreszcie nadeszła 64. minuta i zawodnicy z Norymbergi dopięli swego. Prostopadłym podaniem do znajdującego się w polu karnym Ivana Saenki popisał się Robert Vittek, a ten pierwszy z 11 metrów płaskim strzałem strzelił bramkę kontaktową.
W 85. minucie w szeregi gospodarzy wkradła się pewna nerwowość po tym, jak za przewinienie drugą żółtą kartką ukarany został przez sędziego Andreasen. Jednak gra w dziesiątkę Mainz nie przyniosła zmiany rezultatu i zespół ten w roku 2007 wciąż jest niepokonany.
Polacy wg „Kickera”
Mariusz Kukiełka – Mariusz rozegrał przyzwoity mecz, lecz bez wielkiego błysku. Występ okrasił zdobyciem gola. Nota: 3,5
Artur Wichniarek – słaby mecz w wykonaniu polskiego napastnika. Nota: 5
Tomasz Zdebel – niezły mecz. Nota: 3
Jacek Krzynówek – słaby występ. Nota: 5
Dariusz Żuraw – przyzwoity mecz. Nota: 3,5
Euzebiusz Smolarek – jak i cała Borussia słabiutko. Obrazu gry nie poprawia strzelony gol. Nota: 5