Brak słów. Tylko na czyją grę?


9 lipca 2014 Brak słów. Tylko na czyją grę?

Żadnemu Brazylijczykowi nie wystarczy dziś ani 0.7, ani nawet 1.7, aby utopić smutki po klęsce z Niemcami. Chłopcy Löwa obnażyli wszystkie słabości reprezentacji Canarinhos i brutalnie ukazali je światu. Byli bezwzględni i bezlitośni. Tylko myśl o nadchodzącym finale powstrzymała ich od zapakowania rywalom kolejnych goli.


Udostępnij na Udostępnij na

Zaczęło się nerwowo. David Luiz posyłał piłki za plecy Lahma, który nie potrafił ich przeciąć. Gubiła się obrona, szaleli Hulk, Bernard i boczni obrońcy Brazylii. Chwilę później kapitan Niemców wykonuje perfekcyjny wślizg. Ta sytuacja była jedną z kluczowych. Postawa Marcelo pokazała, na co liczą w tym meczu gospodarze. Obrońca Realu chciał przede wszystkim wywalczyć rzut karny, co bardzo nie spodobało się Boatengowi, którego od razu poparli koledzy, z Neuerem na czele. Niestety, to był pokaz słabości podopiecznych Scolariego, który ostatecznie ich zgubił. Niemcy zwietrzyli krew, chwycili za gardło i już nie puścili. W ich grze widać było, że bramka to tylko kwestia czasu. Nie tylko pierwsza, ale i kolejna. I jeszcze jedna. Mieli to wszystko pod kontrolą, podobnie jak w spotkaniu z Francją. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że same bramki nie były nadzwyczajne. Rzut rożny, na dwa razy, nieudany przechwyt, a potem tragiczne błędy obrony. Chciałoby się rzec: typowo niemieckie gole.

Silva potrzebniejszy od Neymara

Umówmy się – Neymar nie zbawiłby dzisiaj Brazylii. Nie, po prostu nie. Nie przy tak grającej reprezentacji Niemiec, która na nic nie pozwalała piłkarzom ofensywnym Canarinhos. Kogo on miałby tam ograć? Lahma? Boatenga? Klosego co najwyżej, a i z tym miałby problem. Gospodarze mundialu od początku turnieju w ofensywie wcale nie błyszczeli, ale dziś kompletnie posypali się pod własną bramką. Ewidentnie brakowało Thiago Silvy, który kontrolował wszystkie poczynania defensywne i był liderem tego zespołu. Bez niego David Luiz biegał zagubiony po całym boisku i choć często znajdował się pod polem karnym rywala i dobrze inicjował akcje ofensywne, to był kompletnie nieskuteczny w defensywie. Dante chyba zapomniał, że nie gra z Müllerem w jednej drużynie, a Marcelo i Maicon fajnie biegali do przodu – szkoda tylko, że równie dobrze nie biegali za Özilem i Lahmem.

Oczywiście Brazylijczycy przegrali walkę o środek pola, ale to akurat każdy widział. Fenomenalny mecz rozegrał Khedira. Rozgrywał, biegał, przerywał, strzelał, asystował. Naprawdę, był wszędzie i wszędzie równie skuteczny. Wydaje się, iż w końcu odzyskał formę. W idealnym momencie, trzeba przyznać. Z drugiej strony żadnego oporu nie stawiali Gustavo i Fernandinho, a kompletnie niewidoczny był Oscar. Dość powiedzieć, że najlepszym rozgrywającym Canarinhos był David Luiz. Kto by pomyślał kilkanaście lat temu, że najlepiej podawać do przodu w reprezentacji Brazylii będzie środkowy obrońca?

Klose – beznadziejny, choć z rekordem

Przywrócił szanse na dobry wynik z Ghaną. Dziś został najlepszym strzelcem w historii mistrzostw świata. Ale bądźmy szczerzy: to nie jest udany turniej Klosego. Dziś zagrał po prostu fatalnie. Tracił ogromną ilość piłek, podawał niecelnie i w złym kierunku. Nawet gola zdobył, dobijając swój kiepski strzał. Czas Miro w reprezentacji zdecydowanie się kończy. Nie ma już tej dynamiki co kiedyś, a przy tak skutecznym Müllerze, Niemcy nie potrzebują kołka stojącego w polu karnym. Największym problemem dla Löwa jest jednak to, że obecnie nie za bardzo ma kim go zastąpić. Wspomniany Müller najgroźniejszy jest, gdy schodzi ze skrzydła. Brany pod uwagę do gry na tej pozycji Götze jest w równie świetnej dyspozycji jak i napastnik włoskiego Lazio. Co wymyśli selekcjoner Niemców? Tego jeszcze nie wiemy. Ja chętnie zobaczyłbym w roli fałszywej  „dziewiątki” Özila, który cofając się do środka pola robiłby miejsce wbiegającym Müllerowi i Khedirze. W dodatku, jego przesunięcie umożliwiłoby wciśnięcie do składu Schürrlego.

Nie jest to jednak jedyny problem Niemców przed nadchodzącym finałem. Od meczu z Algierią wszystkie piłki grane za linię defensywy pachną zagrożeniem pod bramką Neuera. Najczęściej neutralizuje je właśnie golkiper Bayernu, który świetnie interweniuje na przedpolu. Jednak z tymi podaniami również dziś obrońcy mieli problemy. Na początku meczu postrach swoimi długimi podaniami siał David Luiz, a w drugiej połowie co chwila takie zagranie odbierał Bernard. Tak też padł jedyny gol dla Brazylii. Zadecydowało złe ustawienie Boatenga i jedyna błędna ocena sytuacji Neuera w tym meczu. Niemiecki bramkarz po raz kolejny spisał się znakomicie i uczciwie pracuje na tytuł najlepszego golkipera turnieju.

Spokojnie, mamy wszystko pod kontrolą

Spodziewałem się zwycięstwa  „Die Nationalelf”. Urzekł mnie jednak sposób rozgrywania piłki, który Niemcy prezentowali, gdzieś od 6. minuty spotkania. To była tak bezwzględna kontrola wydarzeń na boisku, że aż fascynująca w swojej brutalności. Chłopcy Löwa po prostu wiedzieli, że są lepsi, a kolejne bramki to tylko kwestia czasu. Nawet drobne niepowodzenia potrafili przekuć na swoją korzyść. Klose nie trafił za pierwszym razem do bramki? Od razu dobił. Müller nie trafił w piłkę? Za nim stał Kroos, który wpakował ją do siatki. Jakiekolwiek przeszkody kompletnie ich nie zniechęcały. Spokojnie wyczekiwali kolejnych błędów rywali. A wtedy byli już bezlitośni.

A Brazylijczyków nawet mi nie żal. Dlaczego? Nigdy nie jest mi żal słabych drużyn. A tacy byli Canarinhos. Niemcy wcale nie dokonywali cudów. Zagrali na dobrym poziomie, ale ich rywale nie potrafili dotrzymać im kroku. Mecz na takim poziomie nie ma prawa kończyć się takim wynikiem.  „Brak słów” – tak to celnie określił „Bild”. Teraz naszym zachodnim sąsiadom pozostało oczekiwanie na rywala. Rywala, który już pewnie drży. Drży, bo się boi . Nie, wcale nie przegranej. Boi się, że Niemcy obnażą jego słabości, tak jak zrobili to wczoraj. Nikt nie lubi być przecież obnażany.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze