Historia lubi się powtarzać, przynajmniej w Niecieczy. Klub spod Tarnowa już po raz kolejny po świetnym starcie ligi i zapewnianiu wszystkich o walce o awans do ekstraklasy zaczyna seryjnie gubić punkty. Znów wracają głosy mówiące o celowym odpuszczaniu ligi przez Termalicę.
Warto zadać sobie pytanie, czy oskarżenia kierowane w stronę Niecieczy są w jakiś sposób usprawiedliwione. Termalica to klub z małej miejscowości znajdującej się kilkanaście kilometrów od Tarnowa. Drużyn tego typu jest w Polsce zapewne kilka tysięcy; jedyne, co wyróżnia to miejsce, to gigantyczne przedsiębiorstwo produkujące kostkę brukową. Jeśli do sporych pieniędzy dołożymy futbolową pasję, otrzymujemy zespół, który osiąga wyniki nieadekwatne do swojej wielkości. Odkąd właściciel Bruk-Betu zainwestował w klub, notował on coroczne awanse – począwszy od ligi okręgowej – które zakończyły się dopiero w I lidze.
W tym momencie dochodzimy do kluczowej kwestii – Nieciecza gra w I lidze swój piąty sezon; w ciągu czterech ostatnich trzykrotnie zimowała na miejscu gwarantującym awans do ekstraklasy. Biorąc pod uwagę budżet i silną, wyrównaną kadrę zespołu, wydaje się niemożliwym zaprzepaszczenie okazji do gry na najwyższym szczeblu rozgrywek ligowych. Co więc stoi na przeszkodzie, by Termalica stała się, zachowując wszelkie proporcję, polskim Hoffenheim?
Z biznesowego punktu widzenia odpowiedzi na to pytanie jest kilka. Po pierwsze w ekstraklasie obowiązkiem jest funkcjonowanie klubu w postaci Sportowej Spółki Akcyjnej (SSA), co dla Bruk-Betu byłoby mocno niekorzystne. Inwestowanie w sport daje różnego rodzaju przywileje podatkowe, które w przypadku SSA zostałyby utracone.
Drugą sprawą jest stadion. Obiekt w Niecieczy jest bardzo schludny, z racji otaczających go pól uprawnych często opisywany jest jako stadion w polu kukurydzy. Niestety, jest zbyt kameralny, obiekt liczący dwa tysiące miejsc raczej nie zostałby dopuszczony do goszczenia klubów ekstraklasy. Rozwiązaniem byłaby zapewne gra na siedmiokrotnie większym pod względem pojemności obiekcie w Tarnowie, właściciel klubu nie chce jednak słyszeć o takim rozwiązaniu. Klub z Niecieczy traktowany jest przez małżeństwo Witkowskich rodzinnie; przeniesienie go do Tarnowa zniszczyłoby jego charakter. Ponadto właściciele zainwestowali już bardzo wiele środków w obiekt w Niecieczy. Z drugiej strony rozbudowa stadionu, który już na ten moment mieści trzy razy więcej ludzi niż mieszka w miejscowości, mijałaby się z celem. Dodatkowym i zapewne równie ważnym aspektem jest sportowy charakter Tarnowa. Jak powszechnie wiadomo, polski biegun ciepła na co dzień żyje sportem żużlowym, trudno byłoby więc zapełnić stadion miejski spotkaniami ekstraklasy. A wynajem stadionu przecież kosztuje.
Ważną kwestią jest też zupełnie inny nakład finansowy na klub w ekstraklasie. W pierwszoligowej rzeczywistości budżet na poziomie pięciu milionów złotych to już ścisła czołówka. Wyraźnie wyższym bilansem obrotów pochwalić się może wyłącznie Zagłębie Lubin, ale akurat ten klub finansowo gra w zupełnie innej lidze. Jeśli wziąć pod uwagę koszty dnia meczowego i ogólne wydatki w ekstraklasie, budżet na poziomie czternastu milionów złotych (po doliczeniu przychodów z tytułu transmisji telewizyjnych), to mógłby okazać się niewystarczający, a o sponsora innego niż Bruk-Bet w realiach Niecieczy łatwo by nie było. Potrzeba dużej niewdzięczności, by domagać się od sponsora tytularnego jeszcze większych kwot.
Tyle o domniemanych pozasportowych powodach słabszej formy niecieczan. Warto się jednak zastanowić, czy rzeczywiście Termalica gra wyraźnie gorzej niż w rundzie jesiennej. Biorąc pod uwagę tylko pierwsze kolejki obu rund, myślę, że zdecydowanie tak jest. W pierwszych pięciu kolejkach sezonu bohaterowie tego tekstu zwyciężyli czterokrotnie, jeden raz zremisowali, byli więc liderem ligi. Tabela rundy wiosennej daje Niecieczy dziewiąte miejsce, z dwoma zwycięstwami, remisem i dwoma porażkami. Widać więc wyraźny regres. Z drugiej strony – latem Termalica miała nieco korzystniejszy terminarz. Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, czy mamy do czynienia z kwestiami sportowymi czy pozasportowymi.
Ostatni mecz przeciwko Arce Gdynia nie rozwiał w żaden sposób wątpliwości. Spotkanie odbywające się na stadionie w Niecieczy zakończył się remisem 1:1, a bohaterem meczu został Jakub Miszczuk, bramkarz gdynian. Mimo straty punktów gospodarze prezentowali się lepiej od nieźle spisującej się na wiosnę Arki. Nie zmienia to faktu, że zespół stracił dwa punkty w spotkaniu u siebie. Punkty u siebie straciła również głośno mówiąca o ekstraklasowych aspiracjach Wisła Płock, która zremisowała z Dolcanem Ząbki. Na dziesięć kolejek przed końcem obie drużyny mają po 48 punktów i zajmują odpowiednio drugie i trzecie miejsce. Tak więc do ostatecznych wniosków będziemy mogli dojść dopiero po zakończeniu sezonu. Najbliższe tygodnie będą niezwykle interesujące dla wszystkich fanów pierwszoligowych rozgrywek.