Radosław Sendra, Patryk Motyka

Jedenastka iGola: najlepsi rudzi piłkarze


15 maja 2016 Jedenastka iGola: najlepsi rudzi piłkarze
Wettmaxx.com

Ile razy śmialiście się z rudych? Albo, jeśli jesteście rudzi, ile razy śmiano się z Was? Przedstawiamy panów, którzy sami mogą się śmiać. Zarabiali bądź nadal zarabiają ogromne pieniądze, grali bądź grają w największych klubach, niektórzy z nich zdobywali i dalej zdobywają najważniejsze trofea. Przed państwem ruda jedenastka iGola!


Udostępnij na Udostępnij na

Adam Bogdan

(fot. Youtube.com)

Świat nie wydał zbyt wielu znanych rudych bramkarzy. Dla niektórych złośliwców słynny Oliver Kahn był „rudą małpą”, tak naprawdę barwa jego głowy znacznie bliższa była blondu. Pierwsze skojarzenie z czerwonolicym bramkarzem pada na pewnego sympatycznego Węgra (ci to dopiero mają oryginałów między słupkami, vide Gabor Kiraly).

Bogdan utkwił w pamięci, strzegąc bramki Boltonu Wanderers. Po kilku latach gry uznał jednak, że pójdzie być rudym gdzie indziej i zakotwiczył w Liverpoolu, gdzie jak na razie czeka na swoją szansę, obserwując kocie ruchy Simona Mignolet z ławki rezerwowych.

Wes Brown

(fot. Pikdit.com)

Niewiele osób wie, że Brown był jednym z zawodników składu, który w 1999 roku wygrał potrójną koronę. Tak, już wtedy grał w Manchesterze, i to od trzech lat. Z klubem związany przez 15 sezonów. Pięć lat temu odszedł do Sunderlandu, aby co roku pomagać w niezasłużonym utrzymaniu w lidze.

U nas prawy obrońca i na takiej pozycji grał w Manchesterze, oczywiście przegrywając bój o miejsce w składzie z Garym Nevillem. Zaliczył asystę przy bramce Ronaldo w finale LM w 2008 roku. Na ogół chodzi obcięty na łyso. Ciekawe dlaczego?

Alexi Lalas

(fot. Wettmaxx.com)

Pan z głównego zdjęcia artykułu to nie Grek, niech nikogo nie zmyli jego nazwisko. Alexi Lalas to jeden z najbardziej zasłużonych reprezentantów USA, którego ojciec rodem z Hellady związał się z rodowitą Amerykanką.

Wielki jak dąb, silny jak tur i rudy jak najstarsze wiewiórki – te trzy przywary idealnie pasują do obrońcy, który był etatowym reprezentantem Stanów Zjednoczonych u schyłku XX wieku. Do osiągnięć może zaliczyć występ w organizowanych w ojczyźnie mistrzostwach świata. Ciekawostka: jako 22-latek nie przeszedł testów w Arsenalu. Dwa lata później rozpoczął właściwą karierę, a już wcześniej grał w kadrze. Takie rzeczy tylko za oceanem.

Jeremy Mathieu

(fot. Muzul.com)

Wszyscy drapali się po głowach, kiedy dwa lata temu przechodził do Barcelony. Francuz wyczuł moment: wygrał potrójną koronę i ma się czym chwalić na osiedlu. W reprezentacji ma bardzo stabilną pozycję: cały czas jest pomijany, odkąd zadebiutował w 2011 roku, rozegrał pięć spotkań.

Przed Barceloną był podstawowym środkowym bądź lewym (u nas to pierwsze) obrońcą w Sochaux, Toulouse i Valencii. Po przejściu do stolicy Katalonii musiał liczyć się z walką o miejsce w składzie, ale swoje w obu sezonach zagrał. Czy Real też kupi rudowłosego defensora?

John Arne Riise

(fot. Commons.wikimedia.com)

Lewonożna, rudowłosa armata, która biegając po skrzydle czy boku obrony, znacznie bardziej przypominała parowóz aniżeli gazelę. Norweska odpowiedź na szalejącego w najlepszych jego latach Roberto Carlosa. Jako młody gracz wydawał się być przyszłym top of the top, ostatecznie jednak nie zrobił aż takiej kariery, jakiej po nim oczekiwano.

110 występów w reprezentacji Norwegii, w CV Monaco, Liverpool, Roma i Fulham, z „The Reds” wygrana Liga Mistrzów, ale mimo wszystko jakiś niedosyt. Jako dwudziestolatek był lepszy niż dekadę później, jednak każdy, kto wychował się na piłce początku XXI wieku, doskonale pamięta „Rudego z Liverpoolu”.

Piotr Stokowiec

(fot. Marcin Kuźnia/igol.pl)

Pora na nieco bardziej swojskie klimaty. Rudowłosy trener „miedziowego” klubu to wręcz idealne w swojej harmonii barw połączenie. Na boisku całkiem przyzwoity defensywny pomocnik znany głównie z ekstraklasowych występów w barwach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Pamiętacie? Tacy w… pomarańczowych koszulkach, grający na, a jakże, stadionie z pomarańczowymi krzesełkami.

Przeznaczenia nie da się oszukać. Dziś pan Piotr wyróżnia się stylowymi marynarkami, bardzo dużą elokwencją i świetnymi wynikami ze swoim Zagłębiem Lubin. Zawsze to jakiś rewanż od losu za dość późno zaczętą karierę (w ekstraklasie zadebiutował w wieku 26 lat, regularnie grał już w okolicach trzydziestki).

Gordon Strachan

(fot. Turnstyle.co.uk)

Człowiek tak rudy, że nawet siwiznę ma mocno marchewkową. Kiedyś niestrudzony prawy pomocnik biegający za czterech, dziś wymagający tego od prowadzonych przez siebie drużyn trener. Do jego wyglądu idealnie pasuje poczucie humoru – Gordon ma tendencję do opowiadania żartów przy zupełnym braku mimiki.

Nie lubi się z sir Alexem Fergusonem, ale raczej nie z powodu włosów. Ruda głowa, ruda dusza, rudych Szkotów nic nie rusza. Właśnie za to uwielbiany przez „Tartan Army”. I Polaków, za zrobienie z Artura Boruca bramkarza klasy światowej. Dziękujemy!

Paul Scholes

(fot. Youtube.com)

Tego pana pewnie nikomu nie trzeba przedstawiać. Najlepszy pomocnik wśród rudogłowych i najlepszy rudogłowy wśród pomocników, przynajmniej w XXI wieku. Zidane zapytany o to, jak to jest być najlepszym pomocnikiem na świecie, odesłał pytającego do Paula Scholesa.

Na niwie klubowej wygrał wszystko, co było do wygrania, przez całą karierę związany z Manchesterem United. Członek słynnej Class of 92 z ekipy „Czerwonych Diabłów”. W kadrze nie było tak kolorowo, ale Anglicy ostatni raz coś wygrali 50 lat temu, więc nie można zrzucać winy na jednego Scholesa.

Kevin De Bruyne

(fot. Wikimedia Commons)

Najmłodszy w jedenastce Belg wyrasta powoli (powoli?) na czołowego piłkarza świata. Bez wątpienia nie ma w tym momencie ani jednego czerwonogłowego o wyższych umiejętnościach. Bez Kevina ofensywa Manchesteru City istnieje tylko teoretycznie, a kadra „Czerwonych Diabłów” traci człowieka odpowiedzialnego za niemal każde działanie w ataku.

Na boisku o wiele bardziej kreatywny niż jego czupryna, w zagraniach sprytny jak lis. Gdy za 74 miliony euro zamieniał Wolfsburg na „Obywateli”, mówiono o przepłaceniu. Dziś bez Belga Premier League traciłaby wiele. Ma przed sobą jeszcze tak długą karierę, że w przyszłości może być pierwszym skojarzeniem na hasło „rudy piłkarz”.

Zbigniew Boniek

(fot. Redandwhitekop.com)

Nie mogło zabraknąć najbardziej rozpoznawalnego polskiego rudzielca. Prezes PZPN, „bello di notte” z Juventusu, medalista mundialu i wybitny reprezentant naszego kraju. Jedyny polski przedstawiciel FIFA 100 – zestawienia najwybitniejszych żyjących piłkarzy, opublikowanego na stulecie światowej federacji piłkarskiej.

Na boisku szybki jak błyskawica, skuteczny i niebezpieczny dla każdego bramkarza z jego czasów. Jako prezes – błyskotliwy i obdarzony świetnymi zdolnościami PR-owymi. Do tego człowiek pamiętany „w świecie”, czego dowodem reprezentant Hondurasu, Oscar Boniek Garcia, nazwany tak na cześć „Zibiego”.

Dave Kitson

(fot. Bt.dk)

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie napastnik znany głównie z gry w Reading jest „anonimowym piłkarzem”, który bez sygnatury z nazwiskiem zdradza sekrety Premier League w książkach. Dlaczego robi to anonimowo? Według niego samego: aby uniknąć presji otoczenia. Wersja alternatywna: spójrzcie na zdjęcie.

Przez większą część kariery grał w Championship, a w swoim najlepszym sezonie w Premier League strzelił dziesięć bramek. Jego 191 cm pozwoliłoby na iście angielski styl gry à la laga do przodu, jednak z takimi pomocnikami nie będzie to potrzebne.

***********************************************************************************

Komentarze
seba (gość) - 6 lat temu

super

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze