Szkocka musi poczekać. Bramy do Euro 2016 jeszcze zamknięte


Stało się. Nasza kadra oblała egzamin piłkarskiej dojrzałości. A zaczęło się tak dobrze… Bez zbędnych kalkulacji. Bez liczenia punktów. Bez pardonu. Od początku poczuliśmy szkockie powietrze i nie bawiliśmy się w podszczypywanie. Twardo, ale z głową. Później było już tylko gorzej, ale skończyło się szczęśliwie, bramką na 2:2 w ostatnich sekundach meczu za sprawą niezawodnego Lewandowskiego.


Udostępnij na Udostępnij na


Dzisiaj cel był jasny. Komplet punktów i zerkanie jednym okiem w stronę pojedynku Irlandii z Niemcami. Początek był wymarzony. Kapitalne podanie Milika i całą akcję zakończył w swoim stylu Robert Lewandowski, do czego nas ostatnio ewidentnie przyzwyczaja. Klasa sama w sobie. Niestety nie wszyscy koledzy dzisiaj próbowali mu dorównać. Bezbłędnie Glik, świetne zawody Mączyńskiego, poprawnie Pazdan, a reszta chyba została w szatni.

Były to miłe złego początki. Sam początek pokazał Szkotom, że przyjechaliśmy tutaj po komplet punktów i nawet dostosujemy się poziomem agresywności, żeby tylko wrócić z Wysp z tarczą. W pierwszej połowie co chwilę gotowało się w polu karnym rywala. Podwyższyć mógł Kuba Błaszczykowski, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę. Zawodnik Fiorentiny w końcu poczuł się pewnie za panowania Nawałki. Wszędzie go było pełno, a wymienność pozycji z Milikiem i Grosickim ewidentnie mu służy.

Selekcjoner dostrzegł, że cała trójka nie lubi statecznej gry, są ruchliwi, nie boją się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Dał im wolną rękę. Sialiśmy popłoch w szeregach defensywnych rywala, który mógł liczyć tylko na stałe fragmenty gry, choć trzeba przyznać, że kilka razy musieliśmy się ratować faulem, zabijając niebezpieczeństwo już w zarodku. Niespodziewanie dobre zawody rozegrał Mączyński, chociaż w defensywie do spółki z Krychowiakiem zostawiali rywalom zbyt dużo miejsca. Upodobali sobie tę strefę i stopniowo drążyli skałę. Wychodziliśmy jednak z założenia, że przeciwnik może przejść, ale piłka – nigdy.

Szkoci początek mieli fatalny. Po bramce czuli się jak bokser po serii ciosów. Zamroczeni, przestraszeni, bez ochoty do gry. Dopiero z czasem doszło do nich, że pokonując Polaków, mogą jeszcze włączyć się do walki o awans, choć kiedy w pierwszej połowie obserwowałem ich w akcji, przypomniał mi się Piotr Świerczewski i jego „na chaos, na chaos”.

Kiedy już tak spokojnie spoglądaliśmy w kierunku szatni, to nagle dostaliśmy cios znienacka, którego nie mogliśmy się spodziewać. Ritchie takim uderzeniem mógłby rozwalać mury. Fabiański bez szans. Pozostawiliśmy za dużo miejsca, aż grzech było nie skorzystać z takich przestrzeni. Żeby powtórzyć taki strzał, musiałby próbować przez kilka godzin. Strzał marzenie. To tak, jakbyś jechał spokojnie autostradą bez korków, a tu nagle ferrari wjeżdża ci w bok. Moment rozluźnienia i zostaliśmy skarceni. Pierwsza połowa zaczęła i skończyła się mocno.

Jeszcze dobrze nie rozsiedliśmy się w fotelach po przerwie, nie zapięliśmy pasów, a mogliśmy mieć powtórkę z rozrywki. Najpierw niezły strzał Milika obronił Marshall, a chwilę później pomylił się Naismith. Druga połowa to była prawdziwa jazda bez trzymanki. Atak za atak. Ząb za ząb. Nawet nie było kiedy przypomnieć zwycięskiego składu Kaiserslautern z meczu z Bayernem w sezonie 1997/1998. Nie można było narzekać na nudę.

Dostaliśmy w 45. minucie solidną lekcję pokory. Już frunęliśmy myślami do Francji, a Szkoci podcięli nam skrzydła. My jednak cierpliwie budowaliśmy fundamenty pod drugą bramkę, niespecjalnie przejmując się agresywnymi rywalami, a oni wyprowadzili kolejny piękny cios. Wybór bramki meczu niezwykle trudny. My mamy jednak większe problemy.

Mieliśmy spotkanie pod kontrolą, nie dopuszczaliśmy rywali pod bramkę Fabiańskiego, a wystarczyła bramka do szatni i nagle nasze morale spadło. Szkoci poczuli krew, dołożyli jeszcze większą porcję agresji i wybijali nam piłkę z głowy, a Adam Nawałka przy stanie 2:1 dla Szkocji wprowadził na boisko… defensywnego pomocnika i dwóch obrońców. Trochę z konieczności, trochę zachowawczo, trochę bez pomysłu. Cały czas liczył na Lewandowskiego i jego świetną dyspozycję. Po przerwie zabrakło przede wszystkim świeżości i spokoju, którym emanowaliśmy w pierwszej połowie. Nie było gościa, który wszedłby z ławki i przepychał się z tymi drwalami.

Lewandowski potrzebował pomocy. Może wprowadzenie Sobiecha byłoby lekarstwem na tę szkocką ścianę. Poza tym na ławce nie było zawodnika, który odwróciłby losy spotkania. Wlali w nasze serca nadzieję, rozbudzili wyobraźnię, a Szkoci, grając antyfutbol, zmusili nas tylko do wrzucania piłek w pole karne. Z dystansu dwa razy groźnie strzelał Krychowiak, głową próbował Grosicki, ale zawsze czegoś brakowało.

Kiedy już Szkocja powoli podnosiła ręce w geście tryumfu, los nam oddał to, co zabrał w ostatnich sekundach pierwszej połowy. Lewandowski wturlał piłkę do bramki, dając Polsce jeden punkt.

Bardzo dobra pierwsza połowa, brak jakości w drugiej i kończymy mecz z ledwo uciułanym jednym punktem. Szczęście w nieszczęściu. Musimy na razie zapomnieć o Euro 2016 i skupić się na Irlandii. Awans Polski może nawet wyglądać, jak bramka „Lewego”. Brzydko, szczęśliwie, ale efekt końcowy najważniejszy.

https://www.youtube.com/watch?v=mMCKQf2SwG4

Komentarze
Krynia1964 (gość) - 9 lat temu

Alez jestem wściekła/tak przegrać :(

Odpowiedz
Bartek Kowalski (gość) - 9 lat temu

Lewandowski miał dużo szczęścia w ostatniej akcji. Mecz był dobry ale nie świetny jak to zwykle bywa. Szkoda, że Nasza reprezentacja tak późno ruszyła do boju. Druga połowa po przerwie zaczęła się fatalnie ale skończyła dobrze. Oby było lepiej!

Odpowiedz
krzysztof (gość) - 9 lat temu

no i skończyło się ja zwykle dużo krzyku i po ptakach dobrze że lewandowski się trochę zachował

Odpowiedz
Paco (gość) - 9 lat temu

Nie oszukujmy się nasza reprezentacja w tych eliminacjach nie jest jakoś nadzwyczajnie dobra. W meczach z poważnymi rywalami w grupie - wygraliśmy tylko z Niemcami (ta wygrana przesłoniła nam obraz gry naszych piłkarzy w tych eliminacjach) i to też w szczęśliwych okolicznościach, a to o czymś świadczy. Oczywiście wygrać 2x z Gruzją też trzeba umieć (za Fornalika remisowaliśmy z Mołdawią). Reprezentacje poznaje się jednak, po tym jak gra z poważnymi rywalami. Gdyby nie indywidualności takie jak - Lewandowski, Glik, Fabiański czy Szczęsny, to było by ciężko o tyle punktów. Jeszcze dużo trzeba aby nasza drużyna chodziła jak w zegarku.
Nie jestem jakimś malkontentem czy hejterem, tylko podchodzę na chłodno do meczów naszej kadry.

Odpowiedz
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

Zgadzam się z Tobą, ale gdy popatrzymy na to,tak jak wspomniałeś, mecze za czasów Fornalika, to mamy prawo cieszyć się z takiej bramki w ostatniej sekundzie, która pokazuje, że gramy do końca. Co do indywidualności, to nie ma co ukrywać - nie jesteśmy wielką europejską potęgą i wymagamy od naszej kadry chyba więcej, niż powinniśmy, dlatego te indywidualności są nam potrzebne. Gdybyśmy mieli 11 takich piłkarzy jak Lewandowski czy Glik, to walczylibyśmy o medale na wielkich imprezach :)

Odpowiedz
Dr.Janek (gość) - 9 lat temu

Dobry początek meczu, reszta szkoda gadac... duzo szczęścia, że skonczyło sie remisem.

Odpowiedz
Kolombo (gość) - 9 lat temu

A mi się podobało!m
Tę kadrę ogląda się przyjemnie, zupełnie inaczej niż tę "fornalikowską".
Poza tym widać, że w kadrze jest świetna atmosfera, a za tym idą wyniki.
Polecimy do Francji ;)

Odpowiedz
Krynia1964 (gość) - 9 lat temu

Mecz po prostu doprowadził mnie do zawału.Ależ akcje.Ogólnie chyba dobry,tylko wynik słaby.Myślałam,że będzie wysoka wygrana,no przecież Lewandowski..../ale, cieszmy się tym co mamy.

Odpowiedz
Marcin Marciniszyn (gość) - 9 lat temu

Nawałka, brawo świetne zmiany!! Przy wyniku 2:1 dla Szkocji wprowadza obrońców i defensywnego pomocnika. BRAWO!! O co on grał?! O przegraną?!

Odpowiedz
Grzegorz Jakubowski (gość) - 9 lat temu

Szkoda, że się nie udało wygrać meczu.
Nasi piłkarze tym razem nie mieli szczęścia do piłki i bramek.
Może lepiej im pójdzie w następnym meczu.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze