Milan 2007 roku, czyli gdzie zniknęły gwiazdy?


6 listopada 2015 Milan 2007 roku, czyli gdzie zniknęły gwiazdy?

Pojawienie się wspaniałych gwiazd na nieboskłonie jest tak naturalne, jak ich późniejsze zaginięcie pośród pierwszych świateł wschodzącego słońca. Tak samo naturalnym i najnormalniejszym w świecie zjawiskiem jest pojawianie się piłkarzy, którzy oczarowują swoimi umiejętnościami, wolą walki czy sercem zostawionym na szmaragdowej murawie największych koloseów piłkarskich świata. To samo tyczy się ich późniejszego zniknięcia. Ale czy w przyrodzie cokolwiek może bezpowrotnie zginąć? Czy piłkarze Milanu, którzy pokonali Liverpool w 2007 roku, mimo upływu lat zaginęli w niebycie? Jak potoczyły się losy sław takich, jak Gattuso, Inzaghi czy Kaka? W tym artykule postaramy się znaleźć odpowiedź.


Udostępnij na Udostępnij na

„Andrea Pirlo będzie wykonawcą tego stałego fragmentu gry z niezwykle bliskiej odległości do bramki. Już nieraz zdobywał gole z takich pozycji. Siedmiu zawodników w czerwonych koszulkach ustawionych w murze. Jest gwizdek i… mamy bramkę! Tor lotu piłki zmienia klatką piersiową Filippo Inzaghi. 1 : 0 dla Milanu!” – wielu fanów futbolu pamięta to wydarzenie. Pamięta także dalszy przebieg meczu, podczas którego „SuperPippo” dołożył jeszcze jedną bramkę, a honorowego gola dla Liverpoolu zdobył Dirk Kuyt. Ekipa pod wodzą Carlo Ancelottiego wzięła wtedy odwet na zespole, który tak niemiłosiernie upokorzył „Rossonerich” w finale w Stambule w 2005 roku. O sile Milanu stanowili wtedy zawodnicy tacy jak Kaka, Pirlo czy legendarny Paolo Maldini. Każdy z nich wnosił w szeregi czerwono-czarnej armii ogromną jakość, która przekładała się na późniejsze sukcesy. Przyjrzyjmy się teraz sytuacji „magicznej jedenastki Ancelottiego”, z której każdy z zawodników poszedł swoją własną drogą.

Nelson de Jesus da Silva, lepiej znany fanom piłki nożnej pod pseudonimem Dida. Finał w 2007 roku okazał się dla urodzonego w brazylijskim Irara bramkarza ostatnim sukcesem w prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jego forma coraz bardziej spadała, co wiązało się oczywiście z upływem lat, których „Robocopowi” nie ubywało. Ostatecznie doprowadziło to najpierw do posadzenia Didy na ławce rezerwowych (jego miejsce zajął wtedy Christian Abbiati), a potem do zakończenia kariery przez legendarnego bramkarza „Il Diavolo”. Co ciekawsze, Nelson Dida postanowił odwiesić swoją emeryturę, by reprezentować barwy brazylijskiego zespołu Portugesa Sao Paulo. Nie był to jednak koniec przygody dwukrotnego tryumfatora Ligi Mistrzów, który reprezentował jeszcze barwy Gremio Porto Alegre oraz Internacional Porto Alegre, w którym gra do dzisiaj jako czterdziestodwulatek.

https://www.youtube.com/watch?v=JBkem7dB1fY

(Mimo swojego wieku Dida nadal potrafi czarować.)

Marek Jankulovski. Lewy obrońca. Wielokrotny reprezentant Czech. Barwy Milanu reprezentował przez sześć lat, w których udało mu się zdobyć pięć różnych trofeów: puchar Ligi Mistrzów, mistrzostwo Włoch, Superpuchar UEFA, puchar klubowych mistrzostw świata oraz Puchar Interkontynentalny. Złoty okres jego kariery został bardzo brutalnie zakończony, ponieważ nabawił się urazu zerwania więzadła krzyżowego w lewym kolanie, co najpierw doprowadziło do 7-miesięcznego okresu pauzowania, następnie do zakończenia kariery i odwieszania jej w celu gry dla macierzystego klubu Banik Ostrava, by ostatecznie zakończyć się na odnowieniu kontuzji i ponownym zawieszeniu butów na kołku 1 lutego 2012 roku.

(Jedna z piękniejszych bramek Jankulovskiego w Milanie.)

Środkowym obrońcą „wielkiej 11” była wtedy prawdziwa legenda, której imię i nazwisko każdy fan Milanu nosi w sercu i z rozrzewnieniem wspomina. Paolo Maldini. Wymieniany wśród największych środkowych obrońców wszech czasów. Milanista z krwi i kości, który pozostał nim do zakończenia kariery. Swoją przygodę z piłką nożną rozpoczynał w sektorze młodzieżowym „Rossonerich”, a zakończył ją w drużynie seniorskiej 1 lipca 2009 roku jako prawdziwa legenda.

Tuż obok legendarnego Maldiniego swoją własną legendę pisał inny wielki środkowy stoper: Alessandro Nesta. Wraz ze swoim boiskowym kompanem zatrzymywał natarcia najpotężniejszych formacji ofensywnych świata. To właśnie dzięki tej dwójce Milan zaszedł tak daleko i osiągnął tak wiele. Zespół włoskich diabłów opuścił w 2012 roku, przenosząc się do amerykańskiego Montreal Impact. Kolejnym i zarazem ostatnim zespołem Alessandro był Chennaiyin FC, klub grający w lidze indyjskiej. Karierę zakończył 1 stycznia 2015 roku.

(Duet nie do zdarcia, którego obejście graniczyło z cudem.)

Ostatnim reprezentantem bloku defensywnego był prawoskrzydłowy obrońca włoskiego pochodzenia, Massimo Oddo. Był on kolejnym zawodnikiem, dla którego drużyna z Mediolanu okazała się ostatnim przystankiem w karierze. Prawonożny obrońca, który do Milanu przeszedł z zespołu Lazio za kwotę ponad 7 milionów, spędził na San Siro pięć lat przerywanych nieustannymi wypożyczeniami do zespołów Bayernu Monachium oraz Lecce. Karierę zakończył 1 lipca 2012 roku.

(Przepiękna bramka Massimo Oddo, którą zapamiętają zarówno jego krytycy, jak i sympatycy.)

Przejdźmy więc do pomocników, z których pierwszym był wieloletni zawodnik Milanu, Massimo Ambrosini. Zawodnik ten nigdy nie opuścił Serie A, pozostając we Włoszech do końca swojej piłkarskiej kariery. Czerwień i czerń reprezentował przez 15 lat, rozgrywając 476 spotkań, zdobywając w nich 36 bramek i szesnastokrotnie asystując kolegom z zespołu. Po opuszczeniu Milanu 4 lipca 2013 roku przeniósł się do Fiorentiny, w której rok później zakończył piłkarską karierę.

(Piłkarz, który dzierżył opaskę kapitańską po sławach takich jak Maldini czy Gattuso. Milanista z krwi i kości.)

Obok Ambrosiniego występował prawdziwy architekt gry „Rossonerich”. Andrea Pirlo. Piłkarz wszystkich, którego kochali kibice każdego klubu. Mimo tego, że reprezentował barwy aż pięciu zespołów w lidze włoskiej, nigdy nie został określony mianem najemnika. To właśnie on uderzał z rzutu wolnego, który zmienił wynik w finałowym meczu Ligi Mistrzów na 1 : 0 dla Milanu. To właśnie jego podania rozcinały niejedną formację, niejedną linię skrzętnie przygotowaną przez selekcjonera danej drużyny na tablicy wykresów. Kiedy (według włodarzy Milanu) stracił swój termin przydatności, został oddany pod opiekę Antonio Conte, trenera Juventusu, który doskonale wykorzystał predyspozycje Pirlo przeżywającego ponowny rozkwit umiejętności. Niestety wraz z upływem czasu jego umiejętności również w Juventusie nie były już potrzebne. Po rozstaniu z ekipą „La Vecchia Signora” postanowił opuścić Włochy i udać się w kierunku Stanów Zjednoczonych, w których gra do dzisiaj w zespole New York City.

https://www.youtube.com/watch?v=LBq-Lmacn9s

(Architekt gry niejednego zespołu. Piłkarz, który potrafił posłać kilkudziesięciometrowe podanie trafiające do adresata.)

Każdy architekt potrzebuje czasu, by stworzyć swoje dzieło. Zawodnikiem, który kupował tenże czas dla Pirlo był milanista nie mniejszy od Paolo Maldiniego. Gladiator z krwi i kości, którego obawiali się wszyscy zawodnicy przeciwnika. Piłkarz, który nigdy nie cofał nogi i zawsze walczył do końca, zaszczepiając tym samym miłość do siebie w sercach sympatyków Milanu oraz sektora Fossa Dei Leoni (najzagorzalszych fanów „Rossonerich”). Chodzi oczywiście o Gennaro „Rino” Gattuso. Jeżeli Pirlo można było określić mianem mózgu, to Gattuso był z pewnością sercem, które pompowało krew i wolę walki przez wszystkie formacje zespołu. W Milanie spędził 13 lat, żegnając się z fanami 1 lipca 2012 roku. W jego oczach były łzy, których nie potrafił i nie chciał zatamować. Ostatnim przystankiem dla „Rino” był FC Sion. Karierę piłkarza zakończył 1 lipca 2013 roku.

(Człowiek, którego łzy po raz pierwszy zobaczyli wszyscy w momencie, kiedy musiał pożegnać się z Milanem. Gladiator.)

Przesuńmy się nieco do przodu. Przed wyżej wymienioną trójką występowała dwójka napędzająca ofensywę „Śrubokrętów”. Pierwszym od lewej był znany i lubiany Clarence Seedorf. Jeden z zawodników, którego zagrania można zapamiętać, jednak nie można ich odtworzyć. Z Milanem związany od 2002 roku, kiedy to przeszedł z… Interu Mediolan. Czerwono-czarną część Mediolanu reprezentował do 1 lipca 2012 roku, po którym to postanowił przeprowadzić się do Brazylii, a konkretniej do zespołu Botofago, w którym skończył piłkarską karierę, by zostać trenerem… Milanu.

(Profesor, od którego lekcje młodzi biorą do dziś.)

Przedostatnim zawodnikiem, który pokonał Liverpool, był „złoty chłopiec” Milanu. Ricardo Izecson dos Santos Leite, lepiej znany pod pseudonimem Ricardo Kaka. Tego zawodnika nie trzeba raczej nikomu przedstawiać. Piłkarz, którego każde zagranie potrafiło zaskoczyć. Którego kontrola nad piłką biła na głowę najlepszych przedstawicieli futbolowego świata. Zawodnik o umiejętnościach przewyższających 90% populacji ludzkiej. Milanista, którego nie dało się zatrzymać, kiedy już wszedł na wyższe obroty. Jego historia po opuszczeniu „Il Diavalo” mogła być bajkowa. Real Madryt. Stolica piłkarskich bóstw. Miejsce, w którym Kaka powinien był czuć się jak u siebie. Niestety, każdy wie, co działo się dalej. Brak gry, coraz słabsza forma, brak zaufania trenerów i upadek morale. Tak w skrócie można opisać upadek fenomenu, który ostatecznie powrócił do Milanu, jednak tylko na jeden sezon. Sezon, w którym ludzie przypomnieli sobie o swoim idolu. Gwieździe, która już nigdy nie rozbłysnęła tak mocnym światłem jak w latach swojej świetności. Po ostatecznym opuszczeniu San Siro przeniósł się najpierw do Orlando City, które z powodu przerwy w rozgrywkach musiało wypożyczyć Kakę do Sao Paulo, po czym wrócił do drużyny ze Stanów Zjednoczonych, którą reprezentuje do dziś.

(Złoty chłopiec, z którym kojarzony jest wielki Milan Ancelottiego.)

Ostatnim i zarazem kluczowym punktem w układance Carlo Ancelottiego był prawdziwy lis pola karnego: Filippo Inzaghi. Piłkarz, którego obecność na boisku była dość dużym zaskoczeniem, ponieważ w spekulacjach przedmeczowych jako środkowego napastnika wymieniano Alberto Gilardino. To jednak ta decyzja, o postawieniu na doświadczonego Inzaghiego, zmieniła oblicze spotkania i wynik końcowy, który dał Milanowi kolejne trofeum Ligi Mistrzów. „SuperPippo” był również kolejnym zawodnikiem, którego kariera dobiegła końca po opuszczeniu „Rossonerich”. Filippo „urodzony na spalonym” Inzaghi po zawieszeniu butów na kołku postanowił objąć pieczę nad młodzieżowym sektorem Milanu. Piął się po szczeblach trenerskich, ostatecznie przejmując, po innym byłym milaniście, batutę dyrygenta zespołu seniorskiego, na którego późniejsze wyniki należałoby spuścić zasłonę milczenia.

(Radość wielkiego sympatyka Milanu Tiziano Crudelego po ostatniej bramce zdobytej przez Inzaghiego w Milanie.)

Mówiąc o Milanie z 2007 roku, nie można nie wspomnieć o dacie 13 maja 2012. To właśnie tego dnia kilku piłkarzy Milanu po raz ostatni wybiegło na murawę San Siro, by zagrać w ostatnim spotkaniu swojej drużyny przeciwko Novarze. Dla każdego fana zespołu z San Siro jest to dzień, o którym chciałby zapomnieć, i którego chciałby nigdy w życiu nie doświadczyć. Z czerwono-czarną rodziną pożegnali się wtedy: Filippo Inzaghi, Clarence Seedorf, Alessandro Nesta, Gennaro Gattuso, Mark van Bommel oraz Gianluca Zambrotta.

(Koniec pewnej ery. Złotej ery.)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze