Mecz kolejki: Wisła Kraków – Legia Warszawa 3:1


Spotkanie okrzyknięto mianem hitu 24 kolejki Orange Ekstraklasy. Jak się okazało, tak też faktycznie było. Po stosunkowo słabej pierwszej połowie, druga odsłona należała do jednych z najlepszych widowisk w tym sezonie. Kibice oprócz czterech goli pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczyli "starą, dobrą Wisłę" - czyżby wawelski smok powstał niczym feniks z popiołów?


Udostępnij na Udostępnij na

Mecze pomiędzy Wisłą Kraków, a Legią Warszawa zawsze dostarczały kibicom wielu emocji. Nie ma znaczenia, które miejsca i o jakie cele walczą w danym momencie oba zespoły. Liczy się tylko ten pojedynek, dla każdego gracza wyjątkowy. Pojedynek „Białej Gwiazdy” z Legią to dla zawodnika osobny rozdział, osobne 90 minut, które do ogólnego rozliczenia na przestrzeni całego sezonu notowane jest tylko przez dziennikarzy.

W tym sezonie obie drużyny zawodzą swoich kibiców i teraz walczą już praktycznie tylko o miejsce premiowane… udziałem w Pucharze Intertoto. Nikt oczywiście przed zakończeniem rundy nie przekreśla szans na zdobycie mistrzowskiego tytułu przez którąkolwiek z tych drużyn, jednak 9 punktów straty do prowadzącego duetu GKS-Zagłębie wydaje się być zbyt dużym wyzwaniem dla borykających się z różnymi problemami potęg polskiej piłki nożnej.

Na długo przed pierwszym gwizdkiem trybuny na stadionie przy ulicy Reymonta zapełnione były po same brzegi. Zarówno kibice gospodarzy jak i gości (Legie wspierała grupa około 900 fanów) rozgrzewali swoje gardła, by od pierwszego gwizdka sędziego z całych sił wspierać swoich pupili. Zanim jednak Hubert Siejewicz użył swojego gwizdka pierwszy raz, kibice odsłuchali nowej aranżacji wiślackiego hymnu, nad którego perfekcyjnym nagraniem czuwała m.in. Magda Steczkowska. Fani „Białej Gwiazdy” przygotowali również efektowną „kartoniadę”, czemu z wysokości trybun przyglądał się selekcjoner reprezentacji naszego kraju – Leo Beenhakker. W loży honorowej pojawił się również Paweł Janas oraz Jacek Bednarz, co pozwala snuć pewne przypuszczenia na temat ich możliwego zatrudnienia w Krakowie, odpowiednio na pozycji trenera i dyrektora sportowego. Mariusz Heler – rzecznik prasowy krakowskiego zespołu – szybko jednak dementuje plotki, zaznaczając, że na pierwszym miejscu jeśli chodzi o potencjalnych szkoleniowców Wisły jest jednak obcokrajowiec, a konkretniej przymierzany już wcześniej do pracy w Krakowie Klaus Toppmoeller. Rozmowy z niemieckim szkoleniowcem mają mieć miejsce jeszcze podczas długiego majowego weekendu.

Pomimo zamieszania związanego z pozycją trenerów pod Wawelem, świetnie w roli „strażaka” radzi sobie Kazimierz Moskal, który potrafił tchnąć w drużynę wiarę we własne umiejętności i chęć zwyciężania. Po nieciekawej pierwszej połowie zdecydował się na zmianę obu skrzydłowych – Gołosia i Chiacu zastąpili Piotr Brożek oraz Błaszczykowski – co okazało się prawdziwym strzałem w „10”. Już kilkadziesiąt sekund po pojawieniu się na boisku Piotr Brożek świetnie podał do swojego brata, który nie dał szans na skuteczną interwencję Łukaszowi Fabiańskiemu. Stadion w Krakowie eksplodował z radości, a wysłannicy Aston Villi oraz Panathinaikosu Ateny musieli przy zawodniku z numerem „23” postawić dużego plusa. Od tego momentu mecz zdecydowanie się ożywił, obie drużyny zagrały zdecydowanie odważniej, dzięki czemu dochodzono do lepszych okazji strzeleckich. Wyraźną przewagę zyskali gospodarze, jednak to goście zdołali trafić do bramki Emiliana Dolhy. Po ładnej akcji Korzyma i Smolińskiego ten pierwszy dość szczęśliwie z bardzo ostrego kąta posłał piłkę do siatki obok kompletnie zaskoczonego rumuńskiego bramkarza. Koledzy z zespołu jednak pewnie szybko wybaczą mu tą wpadkę, bo kilka minut później fantastyczna kontra gospodarzy zakończyła się podyktowaniem rzutu karnego za faul Piotra Bronowickiego na szarżującym pod bramką rywali popularnym „Janku”. Rzut karny na gola zamienił niezawodny w tym elemencie gry Cleber (na cztery wykonywane rzuty karne, cztery wykorzystał), a Paulista chwila później mógł cieszyć się ze zdobycia trzeciego gola dla swojego zespołu. Fantastyczną indywidualną akcją popisał się Błaszczykowski, który w chwili obecnej jest zdecydowanie najlepszym graczem, jakiego w drużynie ma Kazimierz Moskal.

Zanim Hubert Siejewicz gwizdnął ostatni raz Wisła miała jeszcze dwie dogodne sytuacje, jednak nie potrafiła zamienić ich na bramki. Obaj trenerzy na konferencji prasowej przyznali, że zwycięstwo gospodarzy jest jak najbardziej zasłużone, co nie podlega żadnym dyskusjom. Co spowodowało nagłe przebudzenie się krakowskiej Wisły? Ciężko o jednoznaczną odpowiedź, jednak wszyscy zawodnicy podkreślają, że kluczem do zwycięstwa była zespołowa gra, w której indywidualne popisy schodziły na dalszy plan, liczyło się tylko dobro całej drużyny. To jak bardzo wszystkim zawodnikom zależało na zwycięstwie pokazuje dobitnie fetowanie trzeciej bramki, gdy wszyscy zawodnicy „Białej Gwiazdy” łącznie z Dolhą okazywali swoją wielką radość. Po takim meczu kibice mogą mieć nadzieję jedynie na podtrzymanie takiej dyspozycji, jak ta z drugiej połowy piątkowego spotkania i włączenia się jeszcze do walki o mistrzostwo, co jednak wydaje się być już mało prawdopodobne. Zarówno w Warszawie jak i w Krakowie oczy wszystkich zainteresowanych zwrócone będę ku finałowi Pucharu Polski, w którym zmierzy się Korona oraz Groclin. Jeśli wygrają piłkarze z Kielc, wtedy do Pucharu Intertoto awansuje drużyna, która zajmie w obecnych rozgrywkach czwarte miejsce, a właśnie lokata tuż za podium wydaje się być dla piłkarzy Jacka Zielińskiego oraz Kazimierza Moskala maksimum, jakie można osiągnąć w tym sezonie. No, chyba że jeszcze uda się wyprzedzić Koronę, która ma nad obiema drużynami tylko trzy punkty przewagi. Finisz rozgrywek zapowiada się fascynująco!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze