Mario Goetze i inni piłkarscy synowie marnotrawni


Czy zdarzały się w przeszłości podobne powroty jak ten Goetzego do Dortmundu?

17 lipca 2016 Mario Goetze i inni piłkarscy synowie marnotrawni

Powrót Mario Goetzego do BVB jest już ponoć przesądzony. Według informacji niemieckich mediów wychowanek zespołu z Dortmundu uzgodnił już z działaczami Borussii warunki indywidualnego kontraktu i czeka na porozumienie obu klubów. Czeka, by wrócić tam, gdzie zaczynał, tam, gdzie zachwycał, i tam, gdzie – po odejściu do Bayernu – został znienawidzony. Brzmi wyniośle, ale czy to pierwszy taki przypadek?


Udostępnij na Udostępnij na

No a polskie podwórko?

Tam przecież nie ma rzeczy niemożliwych, tak więc i historia choć trochę przypominająca tę Mario Goetzego musiała się ostatnimi laty przydarzyć. Patryk Małecki – kojarzycie takiego gościa? Piłkarsko wychował się w Wiśle, chciał zostać krakowskim Tottim, a skończyło się na paru wypożyczeniach, odejściu do Pogonii… i powrocie na Reymonta.

Do kadry pierwszej drużyny „Białej Gwiazdy” Małecki został włączony jeszcze zimą 2006 roku przez Dana Petrescu. Już po dwóch latach przyszedł czas na wypożyczenie do Zagłębia Sosnowiec, a następnie po powrocie do Wisły „Małego” czekała roczna wycieczka do tureckiego Eskisehirsporu.

 

Ajansspor.com

I tak sobie „największy talent klubu z Reymonta ostatnich lat” tułał między macierzystym zespołem a wypożyczeniami. W końcu doszło także do dłuższych przenosin. W 2014 roku po konflikcie z ówczesnym trenerem Wisły, Franciszkiem Smudą, Małecki zdecydował się odejść i związać 2,5-rocznym kontraktem z Pogonią Szczecin.

No i pograł sobie w tej Pogoni… aż do wygaśnięcia umowy. A potem rzecz jasna powrót na Reymonta – w końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Dla Małeckiego może i rzeczywiście, bo w Wiśle przynajmniej ma wsparcie od kibiców. Tyle że odrobinę dziwi ono ponoć nawet i samego zainteresowanego…

Koloński bohater

O tym, że w Bayernie Monachium bardzo trudno jest o indywidualny sukces, przekonał się przed Mario Goetzem inny niemiecki piłkarz, Lukas Podolski. Rozpoczynający swoją przygodę z futbolem w FC Koeln napastnik przeniósł się do Bawarii w 2006 roku, by już trzy lata później wrócić do swojego macierzystego klubu.

 

Fc-koeln.de

W Monachium Podolski przegrywał rywalizację o miejsce w pierwszym składzie z Miroslavem Klose i Lucą Tonim. O powrocie do Koeln zdecydował więc przede wszystkim sam. Argumentował, iż ważniejsza od sukcesów jest dla niego regularna gra, a dodatkowo w Kolonii mieszka jego rodzina, niedawno urodził mu się syn, a z klubem z tego miasta jest związany od dziecka. Piękna historia, nieprawdaż?

Podolski nie wracał więc do macierzystego klubu jako typowy przykład syna marnotrawnego. W Kolonii do dziś go uwielbiają, kibicowali mu, gdy przenosił się do Bayernu, i wspierali, gdy powrócił do Koeln. Pod wieloma względami jego sytuacja była o niebo lepsza od tej Mario Goetzego.

Marnotrawni synowie Dortmundu

Wszystko wskazuje na to, że lada dzień będziemy mogli oficjalnie potwierdzić, że jest ich trzech. Cała trójka: Sahin, Kagawa, Goetze, rozwinęła swoje piłkarskie skrzydła w Dortmundzie, by stosunkowo prędko opuścić swój klub, przenosząc się do bardziej utytułowanych i lepiej płacących marek.

Nuri Sahin w 2011 roku odszedł do Realu Madryt. Kagawa rok później przeniósł się do Manchesteru United, a zimą roku 2014 obaj z powrotem byli już zawodnikami Borussii. Może nie powrócili jako bohaterowie, lecz z pewnością nikt w Dortmundzie nie żywi do Turka i Japończyka specjalnej antypatii. A na pewno nie takiej, która mogłaby choć w pewnym stopniu przypominać nienawiść do Mario Goetzego.

Gdy w marcu tego roku zaczęło być w mediach głośno o ewentualnym powrocie zawodnika Bayernu na Signal Iduna Park, kibice BVB przygotowali na jedno ze spotkań ligowych specjalny transparent. Widniał na nim napis: Madryt czy Mediolan – byle nie Dortmund. Spier*** Goetze. Ciekawe, czy oficjalne przywitanie wychowanka klubu będzie równie sympatyczne…

Madryt czy Mediolan – byle nie Dortmund. Spier*** Goetze. napis na transparencie kibiców BVB

Jednak umówmy się, w gruncie rzeczy fanom Borussii naprawdę nie ma co się dziwić. Bowiem Goetze, wychowanek ich ukochanej drużyny, zostawił ją, gdy ta znajdowała się w szczytowej dyspozycji i odszedł do największego rywala na krajowym podwórku. Zgrzeszył bardziej od Kagawy i Sahina. Bo nie dość, że piłkarsko wychował się w Dortmundzie, to jeszcze przeniósł się do głównego oponenta klubu z Zagłębia Ruhry i zaczął niejako pracować na jego niekorzyść.

Coraz częściej powtarza się, że sport to biznes, jednak wydaje się, że chyba niemal każdego prawdziwego fana piłki nożnej tego typu zachowania wręcz nieco „obrzydzają”. Może i futbol to przede wszystkim solidna wypłata i indywidualne sukcesy, ale i szacunek gdzieś w tym wszystkim zawsze się kręcił…

A szacunku w Dortmundzie Mario Goetze już z pewnością nie odzyska. Nieistotne, jak dobrze będzie grał w koszulce BVB w najbliższych latach, i tak epizodu z Bayernem nikt już mu nie zapomni…

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze