Manchester City – 5 powodów, dla których nie obroni mistrzostwa Anglii


Co może sprawić, że aktualny mistrz straci swój tytuł?

22 kwietnia 2022 Manchester City – 5 powodów, dla których nie obroni mistrzostwa Anglii
https://www.anglickaliga.com

Choć w walce o mistrzostwo w Premier League pozostały tylko dwa zespoły, rywalizacja o końcowy triumf może być nader ciekawa. Po 32 rozegranych meczach Manchester City ma punkt przewagi nad drugim Liverpoolem. Kwestia mistrzostwa jest więc w rękach "Obywateli".


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester City kwestię mistrzostwa ma w swoich rękach. Aby nie oglądać się na Anfield, trzeba jednak wygrać absolutnie każdy mecz do końca sezonu. Jest jednak parę przesłanek świadczących o tym, że mistrzostwo w tym roku może nie być dane „Obywatelom”. Postaramy się wam zaprezentować kilka z nich.

Pep Guardiola tęskni za Ligą Mistrzów

Katalończyk ostatni raz triumfował w najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie w 2011 roku, a więc aż 11 lat temu! Z pewnością zrobi wiele, aby znowu sięgnąć po trofeum za te rozgrywki, co może się odbić na lidze.

W półfinale na ekipę „The Citizens” czeka Real Madryt. Guardiola będzie musiał wystawić najmocniejszy skład, jaki będzie posiadał, na bój z wicemistrzem Hiszpanii. Poskutkuje to przymusem rotacji w meczach ligowych, w których jest szansa na trafienie na skórkę od banana. Szkoleniowiec zespołu z Etihad Stadium pokazał chociażby w ćwerićfinale Ligi Mistrzów z Atletico, że nie zamierza w tym sezonie przekombinować w tych rozgrywkach, tak jak robił to już kiedyś.

Dodatkowo Guardiola ma ogromną motywację, żeby się zrehabilitować za poprzednie sezony Ligi Mistrzów, bo City pod jego wodzą odpadało m.in. z Monaco czy z Lyonem. W ostatnim sezonie Champions League „Obywatele” doszli aż do finału, tam jednak musieli uznać wyższość Chelsea. I trzeba w tym miejscu wspomnieć, że Katalończyk też przekombinował, rezygnując z defensywnego pomocnika, co odbiło się na grze City.

Liverpool jest za dobry

Drużyna prowadzona przez Juergena Kloppa bez wątpienia jest w gazie, można tu nawet nie brać pod uwagę ostatniego spotkania z „Czerwonymi Diabłami”, bo delikatnie mówiąc, nie są w dobrej formie. Jeżeli spojrzymy na ostatnie mecze ligowe Liverpoolu, zobaczymy, że „The Reds” ostatni raz przegrali 28 grudnia.

W kontekście Manchesteru City mówi się, że ma kadrę, która pozwala wygrać z każdym. Tutaj jednak ponownie trzeba spojrzeć na Liverpool. Czy drużyna niemieckiego trenera też nie ma takiego zespołu? Naszym zdaniem zdecydowanie tak jest. Co więcej, na niektórych pozycjach ma większe pole do popisu niż zespół „The Citizens”, co w tej fazie sezonu zdecydowanie będzie kluczowe. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ambicje obu klubów.

Manchester City częściej zalicza wpadki

Przeglądając ostatnie spotkania „Obywateli”, można spostrzec, że drużyna Pepa Guardioli miewa skłonności do wpadek czy przepychania meczów, w których im nie idze. Oczywiście to nie jest tak, że City nie potrafi grać w piłkę. Po prostu w ostatnim czasie trafili na nieoczywistych rywali, którzy im się postawili. LIverpool z tego korzystał, bo na pewnym etapie rozgrywek był 13 punktów za City. Po zwycięstwie „Obywateli” nad Brighton Liverpool ma już tylko punkt straty.

Manchester City potrafi się też wykładać na meczach nieoczywistych. Gdy trener rywali odpowiednio przepracuje czas, który ma przed spotkaniem, i dojdzie do wniosku, że warto jest się bronić, może zaskoczyć. Tak było w przypadku np. Crystal Palace, które zremisowało z „Obywatelami”, i tak było również chociażby w przypadku Evertonu. Co prawda ekipa z Goodison Park nie potrafiła w tymże spotkaniu zdobyć punktu, ale postawiła Manchesterowi City trudne warunki, a sami „The Citizens” wybitnie się męczyli i wygrali po golu pod koniec spotkania. Warto też zaznaczyć, że, jak twierdzi wiele osób, w tym sędziowie, Everton został po prostu okradziony z rzutu karnego.

Warto też wspomnieć, że Everton za czasów Franka Lamparda zdobył całe dziesięć punktów. Jest to pokaz tego, jak słabo prezentują się „The Toffees” za jego kadencji. Potrafili jednak dosyć poważnie napsuć krwi Manchesterowi, czemu więc inne ekipy nie mogłyby tego zrobić?

Atak Liverpoolu wygląda lepiej

Tak, zdajemy sobie sprawę, że w przypadku Manchesteru City brak „dziewiątki” nie jest problemem. Ktoś jednak w formacji ataku musi grać. A „Obywatele” w ostatnim czasie mają z napastnikami problem.

Raheem Sterling ostatnią bramkę w lidze strzelił w lutym, a na ostatnie sześć spotkań w Premier League na boisku pojawił się tylko dwa razy. Gabriel Jesus strzelił bramkę w ligowym starciu z „The Reds”, ale to był jego pierwszy gol od 19 grudnia. Na boisku zameldował się trzy razy na ostatnie sześć spotkań ligowych. Przechodząc do Jacka Grealisha, można podsumować jego grę tym, że jeżeli w kolejnym meczu ligowym ustrzeli dublet, dogoni w klasyfikacji strzelców… Jana Bednarka.

Dobrze, może jest to dosyć ogólnikowe stwierdzenie i ograniczanie wypowiedzi o Grealishu do tej statystyki nie jest do końca właściwe, ale szczerze trzeba przyznać, że Anglik zalicza słaby sezon. W formacji ofensywnej ostatnimi czasy dobrze powodzi się Philowi Fodenowi, ale ten z kolei nie daje liczb. Dobre liczby z kolei ma Riyad Mahrez. Obaj ci piłkarze trafili do siatki w spotkaniu z Brighton.

Zestawmy to z atakiem Liverpoolu, gdzie bryluje chociażby Mohamed Salah, który jest na tę chwilę samodzielnym liderem strzelców ligi i nie zapowiada się na to, aby ten stan rzeczy uległ zmianie. Możemy dołożyć do tego Luisa Diaza, który świetnie wpasował się do układanki Kloppa. Musimy wspomnieć tutaj także o Diogo Jocie, który w samej Premier League ma 15 bramek. Niewiele mniej ma Sadio Mane – 14. Senegalczyk we wszystkich rozgrywkach w barwach Liverpoolu w tym sezonie strzelił 19 bramek. Warto też wspomnieć tutaj o statystyce asyst, całe podium należy do graczy Liverpoolu. Nie można także zapomnieć o Roberto Firmino, który pomimo odsunięca na boczny tor strzelił w tym sezonie 11 goli.

Jeżeli więc chodzi o ofensywę, statystyki zdecydowanie przemawiają na korzyść „The Reds”.

 

Liverpool nie ma kontuzji

Tak jak w poprzednim sezonie Liverpoolowi plany pokrzyżowała plaga kontuzji, tak w tym nie ma ich prawie wcale. Wydaje się, że może być to kluczowa sprawa w walce o mistrzostwo. Warto też nadmienić, że oba zespoły czeka trudny okres, w którym będą potrzebni absolutnie wszyscy piłkarze. Ani Manchester City, ani Liverpool nie mają wcale takiego łatwego terminarza.

Podsumowując, Manchester City nadal ma wszystko w swoich rękach, aby zdobyć mistrzostwo, ale my uważamy, że większe szanse na wygraną w tym wyścigu ma Liverpool. „Obywatele” są na naprawdę wyśmienitym poziomie w tym sezonie, ale naszym zdaniem nie zagwarantuje im to mistrzostwa. Jednak pomimo tego walka o triumf w Anglii będzie bardzo ciekawa, tak jak była w sezonie 2018/2019.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze