„Lisy” zagryzły Chelsea i wracają na fotel lidera!


14 grudnia 2015 „Lisy” zagryzły Chelsea i wracają na fotel lidera!

Leicester City bez zbędnych konwenansów ogrywa kolejnych rywali. Tym razem odprawił z kwitkiem Chelsea Londyn, a Mahrez wyglądał tak, jakby za rywali miał przedszkolaków, a nie defensorów jednego z potentatów Premiership. Leicester pokonał u siebie podopiecznych Mourinho 2:1. Tym samym wraca na fotel lidera.


Udostępnij na Udostępnij na

„Lisy” przystąpiły do rywalizacji z szacunkiem do przeciwnika, mimo że ten przed spotkaniem zajmował dopiero 16. miejsce w tabeli, a oni przewodzili ligowemu peletonowi. Sam początek meczu mógł się podobać jedynie piłkarskim koneserom, którzy widzą coś więcej niż podbramkowe sytuacje, kapitalne dryblingi i koronkowe akcje. Przez chwilę można było się zastanawiać, która z drużyn wrzuciła rywalowi tabletkę usypiającą do szklanki, czekając na efekty jej działania. Odpowiedź poznaliśmy dopiero w 34. minucie, kiedy mikrofon przejął niezawodny duet Mahrez&Vardy i zaprezentował swój popisowy numer. Pierwszy podawał, a drugi głową zapakował nie do obrony.

Leicester przez cały mecz prezentował piłkarski pragmatyzm. Rzadko zabierał głos, ale jeśli już to uczynił – nie było czego zbierać. Chelsea mogła czuć się jak mały szczeniak, który robi dużo hałasu, podczas gdy przeciwnik spokojnie sobie czeka na właściwy moment.

Tak było również zaraz po przerwie. Kibice jeszcze kończyli płacić za stadionowe przysmaki, zasiadali wygodnie na krzesełkach, zapinali pasy, a ich pupile zadali kolejny zabójczy cios. Tym razem w rolę kata (i komika jednocześnie) wcielił się Mahrez, zabawiając się z Azpilicuetą. Hiszpanowi trudno będzie zapomnieć o tym rollercoasterze.

https://vine.co/v/imZwJgaLDuY

Jego rodak, Diego Costa, również nie będzie miło wspominał lanego poniedziałku, gdyż jego ofensywne zapędy kończyły się na walecznej defensywie z Huthem na czele. Dopiero kolejny z Hiszpanów, Pedro (wprowadzony na boisko w 31. minucie za kontuzjowanego Hazarda), rozruszał nieco to leniwe towarzystwo i popędził lewą flanką, adresując dokładne podanie do kolejnego ławkowicza, Loica Remy’ego (zastąpił bezproduktywnego Oscara), a ten przypieczętował zdecydowaną przewagę Chelsea w drugiej połowie. Mogło być jeszcze lepiej, ale Kasper Schmeichel uwijał się jak w ukropie, żeby jego zespół pozostał na fotelu lidera jeszcze minimum przez tydzień. Godna pochwały była zwłaszcza interwencja po strzale Costy.

Gospodarze grali swoje nawet po stracie gola, nie udając chojraków, którzy chcą dobić rywala, pokazując mu miejsce w szeregu. Pokornie czekali na swoją szansę, nie zapędzając się bezmyślnie pod bramkę rywala. To była ich gra. Kontra, szybkie skrzydła i skuteczny Vardy. Prosta i efektywna taktyka, która zaprowadziła ich na szczyt.

Można powiedzieć, że wynik był niesprawiedliwy, bo Chelsea zdecydowanie przeważała, a Leicester City miał furę szczęścia i… Schmeichela. Gospodarze przez większość spotkania kontrolowali boiskowe poczynania, spokojnie reagując na zamiary Chelsea. Nie było widać zmasowanych ataków ekipy Mourinho, nie obserwowaliśmy „obrony Częstochowy”.

Obejrzeliśmy całkiem przyjemne widowisko, choć pierwsza połowa nie zapowiadała, że w ten poniedziałkowy wieczór będziemy świadkami tak emocjonującego meczu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze